O biednym i bezradnym… Jezusie!

O

Szczęść
Boże! Pozdrawiam serdecznie! Moi Drodzy, będzie problem w tym
tygodniu ze słówkiem z Syberii. To znaczy – raczej go nie będzie,
bo Ksiądz Marek w drodze… Na Syberii po prostu też jest Wielki
Post – jak dowiadywaliśmy się z ostatnich słówek. Dlatego
wspierajmy modlitwą wszelkie działania, jakie tam są podejmowane,
by ten święty czas tam właśnie przyniósł jak najobfitsze owoce!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Czwartek
3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Jr 7,23–28; Łk 11,14–23

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
To
mówi Pan: „Dałem im przykazanie: «Słuchajcie głosu mojego, a
będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie każdą
drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze powodziło».
Ale
nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według
zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami,
a nie twarzą.
Od
dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia
dzisiejszego posyłałem wam wszystkie moje sługi, proroków,
bezustannie, lecz nie usłuchali Mnie ani nie nadstawiali swych uszu.
Uczynili
twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie. Powiesz
im wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają; będziesz wołał
do nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi.
I
odezwiesz się do nich: «To jest naród, który nie usłuchał głosu
Pana, swego Boga, i nie przyjął pouczenia. Przepadła wierność,
znikła z ich ust»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł,
niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z
nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe
duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od
Niego znaku z nieba.
On
jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo
wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc
i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się
ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba
wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe
duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą
waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to
istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy
mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie.
Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką
broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto
nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną,
rozprasza”.

Zauważamy
zapewne, że dzisiejsze Boże słowo zwraca naszą uwagę na problem
zamkniętego serca człowieka – zamkniętego na Boże
inicjatywy, na Boże dary, na Bożą miłość i troskę. Oto w
pierwszym czytaniu Bóg uskarża się: Dałem im przykazanie:
«Słuchajcie głosu mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie
Mi narodem. Chodźcie każdą drogą, którą wam rozkażę, aby się
wam dobrze powodziło».
Ale nie usłuchali ani nie
chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego
przewrotnego serca; odwrócili się plecami, a nie twarzą.

I
nawet pomimo tego, że od czasów wyjścia z niewoli egipskiej –
podkreślmy: cudownego wyjścia! – posyłał do członków
swego narodu Proroków, którzy wzywali ich do nawrócenia, to jednak
uczynili twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich
przodkowie.
I stąd gorzkie słowa bolesnego przewidywania,
skierowane do Jeremiasza – jednego z tychże właśnie posyłanych
Proroków: Powiesz im wszystkie te słowa, ale cię nie
usłuchają; będziesz wołał do nich, lecz nie dadzą ci
odpowiedzi.
Widzimy zatem jakieś wielkie rozżalenie Boga
– a może i swoistą bezradność wobec tak wielkiego oporu ze
strony ludzi.

W
Ewangelii dzisiejszej także jest o tym mowa. Oto Jezus
wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł,
niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione.
Jednak
znaleźli się tacy, którzy nie dość, że się nie zachwycili –
co już samo w sobie było wprost niewiarygodne, bo jak
można się nie zachwycić tak niezwykłym znakiem cudownego Bożego
działania – to jeszcze mieli czelność mówić: Przez
Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Inni zaś,
chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.


W
tej sytuacji, samo wręcz rodzi się pytanie, jak więc
można dotrzeć do serc takich ludzi?
Co jeszcze ma się
wydarzyć, by człowiek docenił i przyjął znaki Bożej dobroci,
którymi jest tak hojnie obdarowywany?… Zapewne, znalezienie
odpowiedzi na to pytanie jest pragnieniem Boga. A może nawet
nie tyle znalezienie odpowiedzi, bo Bóg wie, co powinno się stać,
aby człowiek przyjął Jego dary. Bóg po prostu chce, by
człowiek je przyjął
– w sposób wolny i wdzięczny.

Tymczasem,
kiedy serce ludzkie zatnie się w uporze, wówczas pycha i
przekora są w nim na tyle silne, że naprawdę jest duży problem
z jego odblokowaniem.
Zapewne, każdy z nas doświadczył –
albo stale doświadcza – takiego nastawienia ze strony niektórych
osób ze swego otoczenia. A może i sami niekiedy taką postawę
przyjmowaliśmy?…
Co
wtedy myśleliśmy? Jak argumentowaliśmy taką, a nie inną swoją
postawę:
że nie pójdę na Mszę Świętą, że nie pójdę do
Spowiedzi, że nie będę ciągle „klepał” paciorków i
różańców, że nie odezwę się do tego, czy tamtego człowieka,
że nie podam mu ręki, że mu nie pomogę?… Czym to wówczas
argumentowaliśmy?…

Przecież,
w głębi serca, dobrze wiedzieliśmy, że ten upór nie tylko jest
niezgodny z wyznawaną przez nas wiarą, ale jest wręcz zupełnie
nieracjonalny.
Po prostu – nie ma sensu! A jednak – jak
zwykliśmy nieraz mówić – „odmrażaliśmy sobie uszy na
złość mamusi”.
Dlaczego? Czy poza uporem, pychą i przekorą
jeszcze coś skłaniało nas do takiej postawy? A co skłania innych
do takiej postawy? Zapewne – to samo…

Tylko
– co w takiej sytuacji ma zrobić biedny i bezradny
Jezus?…

Może
więc chociaż z naszej strony spotka się z próbą przełamania
jakiegoś naszego złego przyzwyczajenia, którego bronimy jak
niepodległości – z uporem, godnym lepszej sprawy – zamiast
posłuchać Jezusa i dać się Mu poprowadzić Jego drogą?

Co
jest takim moim przyzwyczajeniem, takim przyczółkiem mojego –
może wręcz nieraz bezmyślnego i tępego – uporu? I co odważyłem
się – lub odważę – zrobić, żeby ten upór pokonać?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.