Zgrzeszyliśmy! Wstaw się za nami do Pana!

Z

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Maja
Zagubień, zaangażowana w swoim czasie w działalność młodzieżową
w Celestynowie. Życzę Solenizantce, aby zawsze wpatrzona w Jezusa,
podążała za Nim każdego dnia! Zapewniam o modlitwie!
Moi
Drodzy, obiecałem wczoraj szerszą relację z Misji. Wybaczcie,
wróciłem wczoraj późno w nocy, a dzisiaj od rana tę kołowrotek.
Mam nadzieję, że dziś wrócę wcześniej i przygotuję kilka słów,
a jednocześnie odniosę się do aktualnych wydarzeń w naszych
szkołach. Zresztą, w tej chwili także idę do szkoły, żeby
zorientować się w sytuacji. Jutro egzaminy gimnazjalne…

Tymczasem,
dziękuję za wspieranie modlitwą Misji w Kościeniewiczach!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
5 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Lb 21,4–9; J 8,21–30

CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:

Od
góry Hor szli Izraelici w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść
ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I
zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu
wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma
chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”.

Zesłał
przeto Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi
tak, że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do
Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy szemrząc przeciw Panu i
przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas
węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem.

Wtedy
rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na
wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego,
zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża
miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli
kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego,
zostawał przy życiu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus
powiedział do faryzeuszów: „Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie
szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść
nie możecie”.

Rzekli
więc do Niego Żydzi: „Czyżby miał sam siebie zabić, skoro
powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?”

A
On rzekł do nich: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z
wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata.
Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie
uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich”.

Powiedzieli
do Niego: „Kimże Ty jesteś?”

Odpowiedział
im Jezus: „Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele
mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał,
jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od
Niego”. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu.

Rzekł
więc do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy
poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że
to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał,
jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to,
co się Jemu podoba”.

Kiedy
to mówił, wielu uwierzyło w Niego.

Lud
stracił cierpliwość.
Coś niesamowitego! Wydawało się,
że jedynym, który może – i nawet powinien – stracić
cierpliwość do opornego ludu, jest Bóg. A tu tymczasem –
jak słyszymy – to lud stracił cierpliwość. Znudziły mu się
dary,
których tak wiele otrzymał od Boga: już nie robił na
nich wrażenia fakt wyzwolenia z niewoli egipskiej, przeprowadzenia
przez Morze Czerwone i opieki na pustyni, a nawet – pokarm, który
Bóg zsyłał z Nieba, nazwany został „pokarmem mizernym”. Lud
stracił cierpliwość…
I cóż wtedy?
Sądząc
po tym, co się stało, mogłoby się wydawać, że w odpowiedzi na
to – Bóg też stracił cierpliwość i dał to wyraźnie
swemu narodowi odczuć. Słyszeliśmy bowiem iż zesłał
[…]
Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały
ludzi tak, że wielka liczba Izraelitów zmarła.
I
kiedy wszystko wskazywało na to, że to już pewnie koniec z
Izraelitami, bo węże zabiją wszystkich, wówczas Bóg jakby sam
powstrzymał swoją karzącą rękę
i po raz kolejny dał swemu
zbuntowanemu ludowi szansę.

Autor
biblijny przekazuje nam słowa samego Boga, skierowane do Mojżesza:
Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy
ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu.

A stało się to po tym, jak Izraelici uświadomili sobie –
oczywiście, pod wpływem surowej kary – że jednak przesadzili
ze swoim oporem.
Kiedy zaś to sobie uświadomili, mówili:
Zgrzeszyliśmy szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. I
prosili Mojżesza: Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił
od nas węże.

A
wówczas Mojżesz rzeczywiście wstawił się za swoim ludem – i
Bóg wskazał rozwiązanie. Kazał uczynić znak, który stał się
zapowiedzią innego znaku, mającego stać się ratunkiem, tym
razem już dla wszystkich ludzi – po wszystkie wieki. Jezus tak o
tym dzisiaj mówi w Ewangelii: Gdy wywyższycie Syna
Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie
nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten,
który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo
Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba.

Zobaczmy,
ileż ważnych treści zawartych jest w tych kilku zdaniach, które
tu sobie przywołaliśmy. Wywyższenie Syna Człowieczego
to oczywiście ukrzyżowanie, a więc rzeczywiste wywyższenie ponad
ziemią. Chociaż może w pierwszym skojarzeniu, kiedy mowa o
wywyższeniu, przychodzi nam na myśl inne wywyższenie,
jakieś bardziej zaszczytne, to jednak wiemy, że Jezus nie dla
ziemskich zaszczytów
przyszedł na świat, ale właśnie dla
ofiarowania swego życia za zbawienie człowieka. A to dokonało się
poprzez to jedyne w swoim rodzaju wywyższenie…

Słyszeliśmy
też w przywołam przed chwilą fragmencie Ewangelii słowa Jezusa:
Poznacie, że Ja jestem. Zapewne rozpoznajemy w tym: Ja
jestem
imię samego Boga! Jezus wyraźnie
stwierdza, że jest Bogiem i że to – paradoksalnie – najpełniej
objawi się wówczas, kiedy zostanie wywyższony na krzyżu! Czyli
– mówiąc wprost – całkowicie przez wszystkich odrzucony! Wtedy
objawi są Boską wszechmoc. Wiemy, że ją objawił – przez
Zmartwychwstanie.
I
wreszcie, słyszymy także powołanie się na jedność z
Ojcem w Niebie. A to oznacza, że Jezus nie
przyszedł w jakieś swojej prywatnej sprawie, ale po to, by wypełnić
wolę swego Ojca.
Wywyższenie Syna Człowieczego było
wypełnieniem woli Ojca! Tak, jak umieszczenie węża miedzianego –
również było wypełnieniem woli Bożej.

Bo
Bóg naprawdę chce naszego zbawienia. I na przestrzeni
dziejów podejmował różne w tym kierunku działania, aż do tego
czasu, kiedy posłał na świat swojego Syna, aby ten dokonał go w
sposób absolutnie doskonały.
A to pokazuje tylko, że Bogu
naprawdę zależy na dobru człowieka. Zależy Mu na zbawieniu
człowieka. Szkoda, że nie zawsze zależy na tym samemu
człowiekowi…

Dzisiaj
usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu, że lud stracił
cierpliwość.
A w Ewangelii znowu słyszymy, że ludzie nie
dowierzają Jezusowi, dlatego musiał On wypowiedzieć aż takie
mocne słowa ostrzeżenia: Wy jesteście z niskości, a Ja
jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego
świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak,
jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.


Moi
Drodzy, to nie są jakieś tam słowa, rzucone mimochodem, albo
słowa, odnoszące się jedynie do tamtych ludzi, którzy
wówczas słuchali Jezusa. Nie! Te słowa odnoszą się także do
nas. Nam też – i to każdemu bez wyjątku – grozi duchowa
śmierć, jeżeli nie uwierzymy Jezusowi.
My możemy szczerze
powiedzieć, że wierzymy. I tak jest w istocie. Jednak naszym
zadaniem jest wiary strzec i ciągle ją sobie
odnawiać,
ciągle ją też wzmacniać – chociażby poprzez
Sakrament Pokuty, który jest takim naszym zwróceniem się do
miłosierdzia Jezusa.

Już
nie do znaku miedzianego węża zwracamy swoje oczy i serca, ani do
żadnych innych znaków, których zresztą wczoraj pozbyliśmy się w
sposób symboliczny, a wpatrujemy się w znak Krzyża!
Zwracamy się do wywyższonego na nim Syna Człowieczego. I prosimy –
jak Izraelici prosili Mojżesza – Zgrzeszyliśmy!
[…]
Wstaw się za nami do Pana! To właśnie
dzisiaj uczyniliśmy w ramach misyjnego obrzędu pojednania z Bogiem
i z Kościołem, w Spowiedzi Świętej.
Teraz
jednak trzeba nam tego Bożego daru: daru wiary i Bożej miłości –
jeszcze raz to mocno podkreślmy – bardzo strzec, aby się nam
nigdy nie znudził, abyśmy się naszą wiarą nie znużyli –
jak przed tym ostrzegał Benedykt XVI – ani Jezusem się nie
znużyli,
ani propozycją zbawienia. Abyśmy nie byli takimi
katolikami, którzy by tylko ciągle narzekali i ciągle
biadolili,
że to nie tak, że nie tego chcieliśmy, nie na to
czekaliśmy, że te Boże zasady za trudne, zbyt wymagające, gdyż
Bóg za dużo w ogóle od nas oczekuje, bo i po co tak ciągle
chodzić do tego kościoła i tyle uciążliwych obowiązków
religijnych i innych spełniać?… Po co to wszystko? Ciągle to
samo i to samo…
Moi
Drodzy, jeżeli będziemy się wpatrywać całym swoim sercem w
Krzyż
i wywyższonego na nim Syna Człowieczego – a nie
będziemy na każdym kroku jedynie wywyższać siebie
samych
– wówczas przekonamy się, że wiara jest naprawdę
fascynującą propozycją, jest Dobrą Nowiną, jest czymś
naprawdę przemieniającym naszą codzienność, jest tak naprawdę
jedynym sposobem na sensowne życie – a nie zmurszałym
zestawem nieaktualnych przepisów.

Czy
dla mnie moja wiara jest czymś właśnie takim: przepisem na życie,
propozycją samego Boga, zaproszeniem do bliskości i jedności,
szansą zbawienia? Jeżeli jeszcze nie, to ten Wielki Post – i te
Misje – po to są, aby wymodlić sobie wiarę jak najmocniejszą
i jak najświeższą!
I aby się przekonać, że prawdziwa wiara
to pełna miłości, prawdziwie przyjacielska więź Jezusa ze mną
i moja z Jezusem – więź na dobre i na złe!

Czy
mam odwagę tak właśnie pojmować moją wiarę? I co w tym kierunku
konkretnie robię – już teraz?…

4 komentarze

  • Dziś mieliśmy we Wspólnocie swoistą Drogę krzyżową. Zostaliśmy obdzieleni losowo po jednej Stacji. Osoba prowadząca ogłaszała numer i nazwę stacji i wypowiadała "Kłaniamy Ci się.." , po czym podchodziła(y) osoba(y) do Krzyża, klękała(y) i wypowiadała(y) swoje myśli dotyczące tego wydarzenia z drogi Jezusa na Golgotę,swoje osobiste rozważania, przepraszały, dziękowały Jezusowi. Muzyczni śpiewali fragmenty pieśni.
    W najbliższy piątek weźmiemy udział w Drodze Krzyżowej ulicami miasta przez 3 parafie a w Niedziele Palmową będę pierwszy raz w życiu przeżywała Misterium męki Pańskiej w Bydgoszczy-Fordonie.

    • Niekiedy proponuję jakiejś wspólnocie – zaproponowałem to także Księżom z Diecezji toruńskiej, dla których prowadziłem rekolekcje – Drogę Krzyżową, której rozważaniem jest… jedno słowo. Ja przy każdej stacji wypowiadałem pierwszy, a po mnie – kto chciał. Ale tylko jedno słowo. Chodziło mi o docenienie wagi i rangi jednego słowa – w obliczu tego, że sami tak dużo słów wypowiadamy. I muszę powiedzieć, że zwykle taka Droga Krzyżowa bardzo dobrze wypada… Bo kiedy trzeba oddać jednym słowem treść całej stacji, to trzeba się zastanowić…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.