Według Serca Twego…

W

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał nasz
Wujek, Brat naszej Mamy, Mirosław Oleszczuk. Okrągłe,
sześćdziesiąte urodziny! Trochę tak trudno w to uwierzyć, że to
już sześćdziesiątka, bo Wujek był zawsze – i jest – tym
najmłodszym z Rodzeństwa naszej Mamy i dzisiaj też na
sześćdziesiątkę nie wygląda. Także dlatego, że jest
Człowiekiem, któremu się w życiu coś chce, który ma swoje
zasady i ideały, i nie zwykł spoczywać na laurach, czekając na
przysłowiową gwiazdkę z nieba.

Życzymy,
aby zawsze zachowywał tę duchową młodość, a z Serca Jezusa,
którego uroczystość dziś przeżywamy, czerpał moc i siłę.
Zapewniam o modlitwie, a wiem, że cała Rodzina też zapewnia.
Urodziny
– tylko nieco mniejsze – przeżywała wczoraj także Siostra
Iwona Jagiełka, która pracowała z Księdzem Markiem na Syberii, a
teraz posługuje w Polsce.
Imieniny
natomiast przeżywali wczoraj:
·
Ksiądz Władysław Trojanowski, z Diecezji warszawsko – praskiej;
mój Proboszcz w Parafii w Tłuszczu i Dziekan tamtejszego Dekanatu;
·
Pan Władysław Nowak, bardzo pobożny i życzliwy Człowiek z
Celestynowa;
·
Władysława Kłucińska – nasza Ciocia.
Wszystkim
wczoraj świętującym – niech Jezus udziela z obfitości swego
Serca! O to będę się dla Nich modlił.
Moi
Drodzy, dzisiaj nie ma obowiązku uczestniczenia we Mszy Świętej,
ale gdyby ktoś mógł, to bardzo zachęcam! Uważam bowiem, że ta
przepiękna Uroczystość, którą dziś przeżywamy, jest w naszej
polskiej pobożności trochę za mało doceniana. Pójdźcie, moi
Drodzy, na Mszę Świętą! Oczywiście, na pewno pamiętamy, że
dzisiaj nie obowiązuje nas piątkowa wstrzemięźliwość od
pokarmów mięsnych – z racji na uroczystość liturgiczną.
I
cóż jeszcze powiedzieć? Dziękujemy Księdzu Markowi za słówko,
za głębię refleksji, za migawki (słowne i zdjęciowe) z pracy na
Syberii! I – po południu – ruszam do Warszawy, na lotnisko!
Pomódlmy się o szczęśliwą podróż dla Księdza Marka!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Uroczystość
Najświętszego Serca Pana Jezusa, C,
do
czytań: Ez 34,11–16; Rz 5,5–11; Łk 15,3–7

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

To
mówi Pan Bóg: „Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę
miał o nie pieczę. Jak pasterz dokonuje przeglądu swojej trzody,
wtedy gdy znajdzie się wśród rozproszonych owiec, tak Ja dokonam
przeglądu moich owiec i uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się
rozproszyły w dni ciemne i mroczne. Wyprowadzę je spomiędzy
narodów i zgromadzę je z krajów, sprowadzę je z powrotem do ich
ziemi i paść je będę na górach izraelskich, w dolinach i we
wszystkich zamieszkałych miejscach kraju. Na dobrym pastwisku będę
je pasł, na wyżynach Izraela ma być ich pastwisko. Wtedy będą
one leżały na dobrym pastwisku, na tłustym pastwisku paść się
będą na górach izraelskich.

Ja
sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko,
mówi Pan Bóg. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z
powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną
będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia:
Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego,
który został nam dany. Chrystus bowiem umarł za nas jako za
grzeszników w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A
nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko
z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka
życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć.

Bóg
zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus
umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc
będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez
Krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni.

Jeżeli
bowiem będąc nieprzyjaciółmi zostaliśmy pojednani z Bogiem przez
śmierć Jego Syna, to tym bardziej będąc już pojednani, dostąpimy
zbawienia przez Jego życie. I nie tylko to, ale i chlubić się
możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego
teraz uzyskaliśmy pojednanie.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
opowiedział faryzeuszom i uczonym w Piśmie następującą
przypowieść:

Któż
z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia
dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za
zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością
na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi
im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła».

Powiadam
wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego
grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”.


Przeżywamy
dziś Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, a tymczasem
słowo Boże, którego wysłuchaliśmy, w żadnym miejscu nie mówi
tak wprost o Sercu Jezusa. Być może, spodziewaliśmy się
jakiegoś poematu na temat ludzkiego serca, jako znaku miłości,
albo jeszcze jakichś ciepłych, miłych słów na ten temat
jak to nieraz odnajdujemy w różnych poetyckich utworach – a
tymczasem pierwsze czytanie i Ewangelia mówią nam o pasterzu,
pasącym owce i poszukującym
owiec zagubionych.

W
pierwszym czytaniu, z Proroctwa Ezechiela, Bóg mówi: Oto
Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę. Jak
pasterz dokonuje przeglądu swojej trzody, wtedy gdy znajdzie się
wśród rozproszonych owiec, tak Ja dokonam przeglądu moich owiec i
uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się rozproszyły w dni
ciemne i mroczne.
I dalej: Ja sam będę pasł moje
owce i Ja sam będę je układał na legowisko, mówi Pan Bóg.
Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną
opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał.
Będę pasł sprawiedliwie.

I
te obrazy upodabniają treść pierwszego czytania do treści
dzisiejszej Ewangelii, natomiast słowa: Wyprowadzę je
spomiędzy narodów i zgromadzę je z krajów, sprowadzę je z
powrotem do ich ziemi i paść je będę na górach izraelskich, w
dolinach i we wszystkich zamieszkałych miejscach kraju

każą poszerzyć perspektywę i rozumieć tę Bożą zapowiedź
nie tylko w kontekście dobra poszczególnego człowieka, w jego
osobistym dążeniu do zbawienia, ale również w kontekście
historycznym, by nie powiedzieć: politycznym. Oto Bóg
sprawi, że rozproszony naród wybrany znowu się zjednoczy
pod jednym Pasterzem, by zamieszkać w swojej ziemi. Tak, czy owak,
mówimy o wielkiej trosce Boga o człowieka – i to we
wszystkich możliwych wymiarach ludzkiego życia.

Co
się zaś tyczy słów Jezusa, to one już mają wymiar
uniwersalny
i koncentrują się nie na jednym ludzie czy
narodzie, ale w odniesieniu do każdego, pojedynczego człowieka –
obwieszczają wielką miłość Boga, zatroskanego o jego zbawienie.

Jezus
mówi: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich,
nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie
za zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z
radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i
sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę,
która mi zginęła».

Już
niejednokrotnie zwracaliśmy sobie uwagę na to, że obraz,
zarysowany tu przez Jezusa, jest bardzo przerysowany. Bo na pytanie:
Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie
zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za
zagubioną, aż ją znajdzie?
należałoby tak „po
prawdzie” odpowiedzieć: Każdy! Tak, każdy rozsądny
pasterz palestyński, a zapewne i każdy inny, nie zostawi
dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie pójdzie za jedną. On
ją poświęci dla dobra tych dziewięćdziesięciu dziewięciu,
które będzie ochraniał.

I
gdyby nawet jakoś się tak stało, że ta jedna wróciłaby do
stada, znalazłaby się, to doświadczony pasterz nie powinien jej
do niego ponownie dołączać, bo jeżeli raz
uciekła, to i drugi raz ucieknie, tylko za drugim razem pociągnie
za sobą jeszcze inne.

Tymczasem
Jezus, patrząc prosto w oczy swoim słuchaczom, z których jakaś
część na pewno się na tym znała, bo parała się tym przez całe
życie, mówi z całkowitym przekonaniem i z taką absolutną
pewnością, że nawet nie sposób zaprzeczyć, iż każdy pasterz
na pewno zostawi wszystkie pozostałe
m, a będzie szukał
tej jednej uciekinierki, kiedy zaś ją znajdzie, to cały ceremoniał
odprawi i jeszcze gości zaprosi.

Bardzo
ciekawym i zastanawiającym jest, jak słuchacze na te słowa
Jezusa reagowali
– wiedząc, że w rzeczywistości jest
dokładnie odwrotnie, od tego, co powiedział. I po co Jezusowi taki
zabieg?

Już
nieraz mówiliśmy sobie, że po to, aby bardzo mocno i wyraziście
podkreślić bezgraniczną miłość Boga do człowieka. Ta
miłość przekracza wszelkie bariery – w tym przypadku: bariery
ludzkiego doświadczenia i ludzkiego rozumienia pewnych spraw,
zdawałoby się oczywistych. Jezus śmiało bariery te przekracza,
aby przekonać nas, jak bardzo nas kocha.

Paweł
Apostoł tak o tym mówi w drugim czytaniu: Miłość Boża
rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został
nam dany. Chrystus bowiem umarł za nas jako za grzeszników w
oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za
człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z
największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka
życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś
okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł
za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.

O
takich to sprawach, moi Drodzy, mówimy w uroczystość Serca
Jezusowego. Nie o sercu jako takim – jako ludzkim organie; nie
wygłaszamy też rymowanych poematów. My po raz kolejny
mówimy o konkrecie: o konkrecie postawy Boga, którą swoim
konkretnym postępowaniem winien naśladować człowiek. Nie
jesteśmy bowiem na uroczystej akademii, na której deklamuje się
piękne wiersze, nie uczestniczymy także w wykładzie medycznym z
zakresu kardiologii. My wchodzimy na płaszczyznę dużo szerszą
– i dużo głębszą.

Dlatego
mówimy o ofierze z własnego życia, którą Jezus złożył
za ludzi, kiedy ci byli tak totalnie zbuntowani i odwróceni od Boga,
że – patrząc z czysto ludzkiej perspektywy – niczym sobie na
takie poświęcenie
ze strony Jezusa nie zasłużyli. On
jednak nie patrzy na to, tylko konsekwentnie, a wręcz uporczywie –
szuka tej jednej… I choć kłóci się to z logiką i
doświadczeniem – zostawia całą resztę, a poszukuje tej jednej…
O tym właśnie mówimy, czcząc Serce Jezusa.
A
o czym byśmy mówili, gdybyśmy mieli rozważać o naszych
sercach?
Na jakie postawy zwrócilibyśmy uwagę; na jakie
zachowania, na jakie słowa i czyny, na jakie wreszcie poświęcenie
dla innych?…

Jakoś
tak bowiem się dzieje, że o jednych ludziach mówimy: „On ma
dobre serce”…
O drugich: „On ma zimne serce”…
Albo: „serce z kamienia”… I nie przeprowadzamy operacji na
otwartym sercu, aby się o tym przekonać, tylko patrzymy na
czyny, postawy, słuchamy słów…
I w jednym człowieku
odnajdujemy coś takiego, co nas do niego przekonuje i zbliża, wręcz
przyciąga;
a znowu od drugiego – coś nas totalnie odpycha…

Wracając
więc do postawionego pytania: Na jakie moje postawy należałoby
wskazać,
gdyby chcieć coś powiedzieć o moim sercu?… Czy
mogę powiedzieć o sobie, że jestem człowiekiem o dobrym
sercu?…
I – co może znacznie ważniejsze – czy inni
mogą to powiedzieć o mnie?…
Jak dużo – i w jaki sposób –
czerpię z bogactwa Najświętszego Serca Jezusowego?…

Serce
Jezusa, dobroci i miłości pełne! Serce Jezusa, cnót wszelkich
bezdenna głębino! Serce Jezusa, z którego pełni wszyscyśmy
otrzymali – zmiłuj się nad nami!
Jezu
cichy i pokornego Serca – uczyń serca nasze według Serca Twego!

2 komentarze

  • W kościele wspólnie odmówiliśmy z kapłanem AKT POŚWIĘCENIA RODZAJU LUDZKIEGO NAJŚWIĘTSZEMU SERCU PANA JEZUSA.
    Teraz wieczorem odmówię osobisty : AKT POŚWIĘCENIA SIĘ BOSKIEMU SERCU

    Ja,… oddaję się i poświęcam Boskiemu Sercu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Oddaję Mu swoją osobę i życie swoje, uczynki, przykrości i cierpienia, żeby żadnej cząstki swego jestestwa więcej nie używać, jak tylko dla Jego czci, miłości i chwały. Taka jest nieodwołalna wola moja, żeby całkowicie do Niego należeć, i wszystko czynić z miłości ku Niemu, wyrzekając się całym sercem wszystkiego, co by się Jemu nie podobało. Dlatego Ciebie, Najświętsze Serce, obieram sobie za jedyny przedmiot mej miłości, za opiekuna mego życia, za rękojmię mego zbawienia, za lekarstwo za moją ułomność i niestałość, za wynagrodzenie za moje grzechy całego życia i za pewne schronienie w chwili mej śmierci. Bądź przeto, Serce pełne dobroci, moim usprawiedliwieniem wobec Boga, Twojego Ojca, i odwróć ode mnie strzały słusznego gniewu Jego. O Serce pełne miłości, w Tobie pokładam całą ufność moją, albowiem wszystkiego się obawiam ze strony mojej skłonności do czynienia zła, natomiast wszystkiego się spodziewam od Twojej dobroci. Dlatego zniszcz we mnie wszystko, co Tobie może się nie podobać lub sprzeciwiać. Niech czysta miłość Twoja, tak głęboko wniknie w moje serce, bym nie mógł zapomnieć o Tobie, ani też oddalić się od Ciebie. Błagam Cię przez wszystką dobroć Twoją, by imię moje zapisane było w Tobie, gdyż to tylko pragnę uważać za szczęście swoje i swoją chwałą, żeby żyć i umierać jako Twój wierny sługa. Amen.
    Dziękuję Ci Jezu za Twoje miłujące i miłosierne Serce, doznałam Twojego przytulenia i błogosławieństwa przez posługę Kapłana w Sakramencie Pokuty i Pojednania.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.