Chrystus pośród nas!

C

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
urodziny przeżywa Anna Kołodziejczuk, moja Koleżanka i
jednocześnie Fryzjerka. Od wielu już lat korzystam z Jej fachowej
posługi. A nie tylko ja, ale i Ksiądz Marek, kiedy tylko jest w
Polsce – i ponad pięciuset stałych Klientów, z którymi Pani
Ania ma kontakt telefoniczny. Dziękując Jej za fachowość
i
życzliwość, ale też głęboką wiarę, szczególnie
widoczną w obliczu życiowych trudności, jakie Ją
swego
czasu
spotkały – życzę Bożego błogosławieństwa i
opieki na każdy dzień. Zapewniam o modlitwie!
I
pozdrawiam z Samogoszczy, gdzie jestem od wczoraj wieczorem – w
ramach coniedzielnej pomocy duszpasterskiej.
Życzę
Wszystkim błogosławionej niedzieli, pięknych wakacji, udanego
tygodnia, a na przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

16
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Rdz 18,1–10a; Kol 1,24–28; Łk 10,38–42

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:

Pan
ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u
wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzawszy
dostrzegł trzy ludzkie postacie naprzeciw siebie. Widząc je u
wejścia do namiotu podążył na ich spotkanie.

A
pokłoniwszy się im głęboko, rzekł: „O Panie, jeśli jestem
tego godzien, racz nie omijać swego sługi! Przyniosę trochę wody,
wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami.
Pozwólcie też, że pójdę wziąć nieco jedzenia, abyście się
pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło strugi
waszego”. A oni mu rzekli: „Uczyń tak, jak powiedziałeś”.

Abraham
poszedł więc spiesznie do namiotu Sary i rzekł: „Prędko zaczyń
ciasto z trzech miar najczystszej mąki i zrób podpłomyki”. Potem
podążył do trzody i wybrawszy tłuste i piękne cielę, dał je
słudze, aby ten szybko je przyrządził. Po czym wziąwszy twaróg,
mleko i przyrządzone cielę, postawił przed nimi, a gdy oni jedli,
stał przed nimi pod drzewem.

Zapytali
go: „Gdzież jest żona twoja, Sara?” Odpowiedział im: „W tym
oto namiocie”. Rzekł mu jeden z nich: „O tej porze za rok znów
wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:

Bracia:
Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim
ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym
jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec
was Bożego włodarstwa: mam wypełnić posłannictwo głoszenia
słowa Bożego.

Tajemnica
ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego
świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest
bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan.

Jest
nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały.

Jego
to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego
człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać
doskonałym w Chrystusie.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus
przyszedł do pewnej wsi. Tam niejaka niewiasta, imieniem Marta,
przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria,
która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.
Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła
więc do Niego i rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja
siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby
mi pomogła”.

A
Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz
o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą
cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.

Zarówno
pierwsze czytanie dzisiejszej
liturgii
Słowa, wyjęte z Księgi Rodzaju, jak również Ewangelia, pokazują
znamienne wydarzenie, jakim są
odwiedziny
Boga u człowieka
.

Oto
Abraham widzi trzy ludzkie postacie, zbliżające się do jego
namiotu. Tknięty wrodzoną sobie gościnnością, jak również
przeczuciem, że ci trzej
ludzie nie przybywają przypadkowo,

Abraham wychodzi im na spotkanie. Wyprawia im serdeczne przyjęcie,
podejmuje posiłkiem. I rzeczywiście – wizyta trzech gości
nie
jest przypadkowa.
W
pewnym momencie bowiem jeden z nich obwieszcza Abrahamowi
zaskakującą
nowinę,
że będzie
miał syna.

Nowina
to zaiste zadziwiająca, ponieważ Abraham i Sara byli już w
podeszłym wieku, toteż
nie
mogli się spodziewać takiego obrotu sprawy.

Zatem, ta niespodziewana wizyta trzech tajemniczych osób, która w
rzeczywistości okazała się
wizytą
samego Boga,
zaowocowała
radosną wieścią w namiocie Abrahama.

Z
taką samą radością Marta i Maria w swoim domu przyjęły Jezusa.
Każda najlepiej, jak
mogła, chciała okazać gościnność.

Maria usiadła u stóp Jezusa i słuchała, Marta natomiast
uwijała
się koło rozmaitych posług
.
I chociaż Jezus bardzo wyraźnie zaaprobował sposób postępowania
Marii,
to jednak nie
potępił także Marty
,
która chciała go podjąć jak najbardziej godnie.

Dzisiaj
wielu czytających ten fragment Ewangelii Świętego Łukasza jest
skłonnych
bardzo
krytycznie oceniać Martę,

iż nie usiadła obok Marii i nie słuchała. Ona jednak, bardzo
słusznie zresztą,
czując
się gospodynią w domu,
chciała
uczynić wszystko, aby Jezus czuł się u nich jak najlepiej, a sam
Jezus podkreślił tylko, że troska o sprawy duchowe jest ważniejsza
od troski o sprawy materialne, ale 
ani
jednym słowem nie potępił Marty!

Wręcz przeciwnie – skorzystał z jej gościny.

W
każdym razie, odwiedziny Mistrza napełniły dom dwóch sióstr
nowym światłem i wielką
radością.
Oto bowiem
Jezus przyszedł do nich z dobrym słowem, ze słowem prawdy;
przyszedł do nich,
aby
obdarzyć je promykiem radości.

Odwiedziny Jezusa, chociaż określilibyśmy je dzisiejszym językiem
jako
prywatne,
przecież zajmują swoje miejsce w Ewangelii i uczą chrześcijan
wszystkich czasów umiejętności przyjmowania Boga w swoim domu.

Czego
zatem uczy
nas ta
dzisiejsza
liturgia
Słowa?
Na czym polega
umiejętność przyjmowania u siebie Boga?
Jak
poznać Boga,

przybywającego w odwiedziny do naszego domu?
O
ile bowiem Jezus przez swoich uczniów

postrzegany był jako Syn Boży –
chociaż
i w to wielu nie wierzyło

o tyle Abraham
przyjął u siebie trzy osoby, a dopiero niejako w trakcie rozpoznał
w nich Bożych wysłanników.

Czy ten sam Bóg, który odwiedzał ludzi w dawnych czasach,

odwiedza także i nas dzisiaj?


Na
pewno, bo przecież
jest to
ten sam Bóg, który
tak samo kocha ludzi, jak czynił to wcześniej – tak samo okazuje
o nich swoją troskę. A to, czy i dzisiaj będą dokonywały się
odwiedziny Boga u człowieka,
zależy
od samego człowieka.

Krótko mówiąc –
zależy
od nas! Od
każdej i każdego z nas – indywidualnie i osobiście.
Odwiedziny
pomiędzy znajomymi, pomiędzy członkami rodziny, pomiędzy
sąsiadami
odbywają się
bardzo często,
zwłaszcza
okres wakacji i urlopów temu sprzyja. Wchodzący do domu drugi
człowiek
wnosi jakieś
wartości.
Bardzo często
z
jego odwiedzinami
wiąże się szczera radość,
często
jest to 
bardzo
oczekiwany gość.

Niekiedy są od tej zasady wyjątki, o czym zresztą opowiadają
wiele an
egdot
i dowcipów. Ale z reguły
na
przybycie gościa rodzina przygotowuje się,
sprząta
mieszkanie, robi większe zakupy.

A samo spotkanie staje
się okazją do rozmów, wspomnień, planów na przyszłość.

I
z pewnością każde takie spotkanie
zacieśnia
więzi rodzinne,

zacieśnia więzi między znajomymi. Po jego zakończeniu, pomimo
poniesionych w związku z tym jakichś wydatków, już planuje się
następne spotkanie,
rodzina
znowu się zaprasza,

a
ci, którzy przybyli w
gościnę, zapraszają teraz do siebie,
z
tak zwaną „rewizytą”
.
To takie oczywiste rzeczy – nie odkrywam nowych, rewelacyjnych
zjawisk, są to bowiem takie
zwykłe,
ludzkie re
lacje.

Chciałbym
tylko byśmy z
obaczyli,
ile w tym jest piękna,

ile w tym jest dobra, że ludzie się odwiedzają, że mają dla
siebie czas, że otwierają przed sobą drzwi swoich domów, drzwi
swoich serc.

Czy
w tej sytuacji można mieć jeszcze wątpliwości,

że są to prawdziwe odwiedziny Boga u człowieka;

że w dobrym znajomym, w sąsiedzie, który przyjdzie nie tylko z
jakąś sprawą, ale na tak zwaną herbatę i po to, aby pogadać o
„różnościach”;
że
w bracie, który przyjedzie z rodziną,
aby
chociaż przez kilka dni pobyć razem i porozmawiać
o
różnych problemach, często
tak
bardzo
podobnych u niego i u
nas –
czy można mieć
wątpliwości,
że
poprzez te odwiedziny dokonują się
prawdziwe
odwiedziny
samego
Boga?
Czy tak trudno jest w to uwierzyć, czy naprawdę potrzeba aż
jakichś nadzwyczajnych znaków z nieba, aby przekonać się, że to
rzeczywiście Bóg przybył?

Myślę,
że takich wątpliwości nie ma star
sza,
samotna matka, oczekująca odwiedzin swoich dzieci.
Ile
radości sprawia jej chociaż kilkugodzinna wizyta!
Jak
bardzo dziękuje Bogu za każd
e
tak
ie odwiedziny
i jak bardzo modli się o to, aby dzieci o niej nie zapomniały. A
kiedy już przyjadą, to jest to dla niej oczywistym znakiem Bożej
opieki i Bożej pamięci, Bożej życzliwości.
Nie
ma dla niej wątpliwości, że to

sam Bóg przybył
i sam Bóg chciał jej przynieść tę odrobinę radości.

I
jakże cenną jest wizyta sąsiada czy sąsiadki, którzy zapukają,
aby zapytać – po prostu – co słychać, czy nie trzeba pomóc, a
może zrobić zakupy, a może usiąść i kilka minut porozmawiać?

Nie trzeba wiele!
Jezus w
Ewangelii mówi do Marty:
troszczysz
się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało, albo tylko jednego.


Właśnie,
nie trzeba wiele. Jak Maria usiadła u stóp Pana i słuchała, tak
czasami wystarczy usiąść i porozmawiać, albo tylko wysłuchać.
Nie
trzeba wiele, aby

sprawić naprawdę wiele radości!

Trzeba tylko 
połączyć
postawę Marty i Marii:
z
jednej strony włożyć swój fizyczny wysiłek, aby przybyć w
odwiedziny, aby pomóc tak, jak tylko będzie tego potrzeba

a z drugiej strony: aby
zauważyć
człowieka
i jego sprawy,
jego problemy; by 
cała
wizyta nie ograniczyła się tylko do pooglądania telewizji,

albo
do zjedzenia dobrego
obiadu.

Jeżeli
człowiek drugiemu człowiekowi okazuje

odrobinę serca,
jeżeli
poświęca mu swój czas, jeżeli wysłucha – tak po prostu –
problemów i bolączek, to jest to bardzo czytelnym znakiem tego, iż
sam Bóg nawiedził ten
dom
.

Takie
odwiedziny bardzo są potrzebne. Niektórzy, zwłaszcza starsi i
samotni, twierdzą, że nigdzie nie chodzą, siedzą w domu,
bo
z takiego chodzenia po sąsiadach

to mogą tylko powstawać plotki i obmowy.

Pewnie, że 
tak może być –
ale
przecież nie
mus
i!
Natomiast
takie
celowe skazywanie
samego siebie
na dobrowolną samotność

powoduje tylko jeszcze większe
poczucie
osamotnienia!
Naprawdę,
nie ma niczego złego w tym, że kobiety zgromadzone na wspólnej
modlitwie – na przykład, w ramach kółka różańcowego – po
zakończeniu modlitwy trochę ze sobą porozmawiają.
Wcale
nie muszą zaraz plotkować,

jest wiele tematów do rozmów bez konieczności obmawiania kogoś,
kogo akurat między nimi nie ma.

Podobnie,
niczym złym nie jest, a wręcz koniecznym, że jedna sąsiadka tak
zwyczajnie
pójdzie do
drugiej i normalnie porozmawia.

Bo to, że dzieci nie odwiedzają star
szej
matki, może być spowodowane – owszem – ich niedbalstwem,
zapomnieniem, ale 
może
też wynikać
(i
bardzo często wynika
)
ze zwykłego braku czasu,

bo akurat w danym okresie pracy jest więcej i na pewno przyjadą oni
w odwiedziny, ale 
może
dopiero za kilka dni
lub
tygodni…

Oczekująca
starsza matka czuje się jednak opuszczona
i
gotowa oskarżać
swe
dzieci o zapomnienie!
Ale nie ruszy się sama z domu, albo nie zaprosi do siebie sąsiadki,
żeby razem porozmawiać i uczynić nieco lżejszą tę swoją
samotność.
A
nawet gdyby przy tej okazji

obejrzały wspólnie jakiś film,
jedną
z kilku
tysięcy
telenowel, które nasza telewizja emituje na różnych kanałach, to
też by się nic nie stało.
Oczywiście,
w tych filmach
z reguły
treści nie ma żadnej, ale
jest to pretekst, żeby po prostu ze sobą razem pobyć…

W ten sposób łatwiej jest dźwigać krzyż samotności.

A
tymczasem bywają sytuacje, że obok siebie mieszka kilka samotnych
osób i 
każda z osobna
zamknięta w swoim domu,
niczym w twierdzy lub fortecy –
narzeka
na świat,
na wszystkich
wokół, a zwłaszcza na rodzinę, która nie chce odwiedzać, ale
żadna nie ruszy się do
drugiej,
aby sobie
nawzajem pomóc i choć trochę urozmaicić tę zwykłą, szarą
codzienność.
Jak to
wytłumaczyć, moi Drodzy?
Zresztą,
tu nie chodzi tylko o ludzi samotnych.
Każde
odwiedziny niosą dobro i każde są oczekiwane,
jeżeli
rzeczywiście wypływają ze szczerej intencji serca. Wiemy bowiem
dobrze, że mogą być również
innego
rodzaju
odwiedziny
– można pójść do kogoś, aby mu zrobić awanturę, aby go
poniżyć, obrazić, albo obmówić i oplotkować inną osobę do
tego stopnia, że nie zostawimy na niej przysłowiowej „suchej
nitki”.
Często po
takich odwiedzinach pozostaje smutek i rozgoryczenie.

Wreszcie, można pójść do kogoś potajemnie, aby go okraść…
To
też odwiedziny, ale nie ma wątpliwości, że te dwa ostatnie
rodzaje –
nie są
odwiedzinami Boga.
W
czasie bowiem kłótni nie ma wzajemnego słuchania się, są tylko
wzajemne pretensje, wzajemne oskarżenia, często jeszcze wyzwiska. A
kradzież – to 
przecież
oczywiste – powoduje poczucie doznanej niesprawiedliwie krzywdy.
Z
całą
pewnością
– nie
są to odwiedziny Boga!

Takie wizyty sprawiają radość szatanowi, bo służą pomnażaniu
zła, smutku i wzajemnej zawiści.

Niech nas Bóg broni
przed
taki
mi
odwiedzin
ami!

My
dzisiaj prosimy Chrystusa,
aby
nauczył nas
odwiedzać
się w duchu miłości.

Abyśmy chcieli do siebie chodzić, abyśmy chcieli się nawzajem
przyjmować, aby każde nasze odwiedziny były
głoszeniem
Chrystusa!
Przy
czym, n
ie chodzi tu zaraz o
wygłaszanie
kazań, czy
katechez.

Święty
Paweł, w Liście do Kolosan, w drugim czytaniu, daje nam
kilka
wskazówek, jak można
głosić
Chrystusa:
można to czynić swoim cierpieniem (taką drogą kroczył sam Święty
Paweł), można głosić upomnieniem, doradzeniem drugiemu
człowiekowi,
a więc
takim prostym wskazywaniem mu dróg dobra.

A z pozostałych czytań wyciągamy wniosek, że można
Go
głosić
zwykłą
dobrocią
, okazaną
drugiemu
prosto z serca…

Dzisiaj,
zwłaszcza kiedy przeżywamy wakacje – czas wyjazdów, urlopów,
czas odwiedzin – prośmy dobrego Boga, aby każde nasze
wejście
do
domu drugiego
człowieka
oznaczało
tylko dobro!
Przypomnijmy
sobie scenę nawiedzenia Świętej Elżbiety przez Maryję. Ten fakt
wywołał taką radość, że – jak czytamy w Ewangelii –
poruszyło się dzieciątko w łonie Elżbiety.
I
my tak samo – możemy wnieść do domów naszych bliskich wiele
radości
, jeżeli rzeczywiście pójdziemy do nich z
dobrym nastawieniem, z dobrą intencją, ze szczerym, otwartym
sercem…
Zatem
nieśmy sobie nawzajem
dobro
– jak przynieśli
je trzej wysłannicy Boga do Abrahama, jak przyniósł je Jezus do
domu Marty i Marii. Słuchajmy się nawzajem, okażmy sobie jak
najwięcej serca, jak uczyniły to właśnie Maria i Marta. A tak,
jak Św
ięty
Paweł,
nie zmarnujmy
ani jednej okazji, aby zanieść innym Chrystusa!

2 komentarze

  • Myślę, że moja Wspólnota zaczerpnęła swą nazwę właśnie z dzisiejszego II Czytania. " Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały.". Muszę się przy okazji zapytać czy ktoś jeszcze pamięta historię wyboru nazwy dla Wspólnoty.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.