Komu należy się zbawienie?…

K

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam dzisiaj z mojego rodzinnego Domu, nie z Samogoszczy. Bo akurat dzisiaj – inaczej, niż co tydzień – właśnie tutaj, w mojej rodzinnej Parafii Chrystusa Miłosiernego, w Białej Podlaskiej, będę przez cały dzień pomagał duszpastersko, zastępując mojego Kolegę, Księdza Sławka, przebywającego na urlopie. Szczerze mówiąc, nie pamiętam – na przestrzeni wszystkich lat mojego kapłaństwa – takiego całodniowego zastępstwa w rodzinnej Parafii. Zobaczcie, moi Drodzy, jak to zawsze, bez względu na wiek, może człowiek doświadczyć czego nowego!

Na radosne i głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

21 Niedziela zwykła, C,

do czytań: Iz 66,18–21; Hbr 12,5–7.11–13; Łk 13,22–30

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan: „Ja znam ich czyny i zamysły. Przybędę, by zebrać moją chwałę. Ustanowię u nich znak i wyślę niektórych ocalałych z nich do narodów Tarszisz, Put, Meszek i Rosz, Tubal i Jawan, do wysp dalekich, które nie słyszały mojej sławy ani nie widziały mojej chwały. Oni ogłoszą chwałę moją wśród narodów.

Z wszelkich narodów przyprowadzą w ofierze dla Pana wszystkich waszych braci, na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach, na moją świętą Górę w Jerozolimie, mówi Pan, podobnie jak Izraelici przynoszą ofiarę z pokarmów w czystych naczyniach do świątyni Pana. Z nich także wezmę sobie niektórych jako kapłanów i lewitów”, mówi Pan.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Zapomnieliście o upomnieniu, które się zwraca do was, jako do synów: „Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo tego Pan miłuje, kogo karze, chłoszcze każdego, którego za syna przyjmuje”.

Trwajcież w karności. Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?

Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana. Czyńcie proste ślady nogami waszymi, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus nauczając szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy.

Raz ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”.

On rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: «Panie, otwórz nam»; lecz On wam odpowie: «Nie wiem, skąd jesteście». Wtedy zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z tobą, i na ulicach naszych nauczałeś».

Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości». Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.

Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”.

Zobaczmy, jak wyraźnie dzisiejsze słowo Boże mówi nam, że do zbawienia zaproszeni są wszyscy – wszyscy, bez wyjątku. Zasięg zbawienia jest uniwersalny – nie jest ograniczony tylko do jednego narodu, czy do jakiejś jednej grupy ludzi.

Już pierwsze czytanie, z Proroctwa Izajasza, zawiera w sobie zdanie: Przybędę, by zebrać moją chwałę. Zdanie to, w innym przekładzie ujęte jest tak: Przybędę, aby zgromadzić wszystkie narody i języki, a one przyjdą i ujrzą moją chwałę. Nie będziemy teraz rozstrzygać, jakie to względy spowodowały taką różnicę w tłumaczeniach, ale to drugie – jak się wydaje, dokładniejsze – lepiej wprowadza nad w dalszą część pierwszego czytania, gdzie słyszymy, że narody pogańskie nie tylko są zaproszone do zbawienia, ale nawet wyjdą spośród nich ludzie, którzy inne narody, rozproszone po całym świecie, przyprowadzą do Boga.

Słyszymy dzisiaj wyliczone nazwy owych odległych narodów: Tarszisz, Put, Meszek i Rosz, Tubal i Jawan. Za tymi tajemniczymi nazwami kryją się – między innymi – nazwy krain z terenów dzisiejszej Grecji czy Hiszpanii. Ci wszyscy, zgromadzeni z tych i innych krajów, przybędą do Jerozolimy, ukazanej jako religijne centrum całej ludzkości, a tutaj będącej symbolem Miasta Świętego, czyli – najkrócej mówiąc – Nieba.

Słyszymy też, że ten wielki pochód będzie się poruszał za pomocą wszystkich, dostępnych wówczas środków lokomocji. Prorok Izajasz wyraził to tak: Z wszelkich narodów przyprowadzą w ofierze dla Pana wszystkich waszych braci, na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach, na moją świętą Górę w Jerozolimie. Czy wyobrażamy sobie taki wielki, wspaniały pochód, zmierzający do Miasta Świętego?

W pochodzie tym biorą udział wszystkie narody świata – nie tylko Izraelici. Prorok Izajasz, w swojej Księdze, mocno to podkreślał – właśnie ten uniwersalny, powszechny wymiar zbawienia.

I dokładnie to samo powiedział dziś Jezus w Ewangelii, w tych oto słowach: Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Wskazane tu cztery kierunki: wschód, zachód, północ, południe – to po prostu cały świat. I to właśnie z tych wszystkich kierunków przyjdą ludzie, którzy zostaną – mówiąc obrazowo – wpuszczeni przez Pana domu, podczas gdy ci, którym się wydawało, że powinni być wpuszczeni niejako z obowiązku, wpuszczeni nie będą.

Bo obietnica zbawienia, jaka dana jest wszystkim ludziom, a nie tylko tym, którym się wydaje, że im się należy sama z siebie – nie jest bezwarunkowa. Zbawienie nikomu nie należy się „z marszu”! Żeby je osiągnąć, trzeba spełnić dwa warunki. Jakie?

Jezus mówi o tym dzisiaj bardzo wyraźnie: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: «Panie, otwórz nam»; lecz On wam odpowie: «Nie wiem, skąd jesteście».

I dodaje: Wtedy zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z tobą, i na ulicach naszych nauczałeś». Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości». Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych.

Otóż, właśnie! Na nic zdadzą się znajomości, czy złudne przekonanie, że przecież jestem ochrzczony, wierzący, mam kilku znajomych księży, byłem parę razy na pielgrzymce, do kościółka chodzę i paciorek odmawiam. Mam nawet zdjęcie z Ojcem Świętym. Nic z tego! Trzeba jeszcze dobrze żyć! Inaczej Jezus powie: Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości. A dlaczego tak powie? Do kogo tak powie?

Właśnie do tych, którzy nie spełnili wspomnianych dwóch warunków, czyli nie usiłowali wejść przez ciasne drzwi, albo usiłowali, ale «nie mogli». W innym tłumaczeniu jest tu lepsze chyba słowo: «nie zdołali». Dlaczego nie zdołali? Łatwo się domyślić, przywołując chociażby przypowieść o wielbłądzie i uchu igielnym. Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa niebieskiego.

Tak i przez ciasną bramę nie przejdą ci, którzy nie zdołają, bo są tak obwieszeni swoimi bogactwami, że się nie przecisną. O jakich bogactwach tu mowa? O materialnych? Też, przy czym nie chodzi o ich posiadanie, ale o przywiązanie do nich swego serca. A skoro tak, to swoje serce można przywiązać nie tylko do bogactw materialnych, ale i do tych niematerialnych, a więc chociażby do swoich przyzwyczajeń, do swoich „nieomylnych” racji i poglądów, wreszcie także – do swoich grzechów. Jeżeli tego wszystkiego człowiek się nie pozbędzie, nie zdoła po prostu przejść przez ciasną bramę.

I właśnie żeby nam pomóc uwolnić się od tego zbędnego balastu – co jest procesem z pewnością bardzo trudnym i idącym z oporami – Bóg dopuszcza na nas doświadczenia i cierpienia. Autor Listu do Hebrajczyków tak o tym mówi w drugim czytaniu: Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? I dodaje: Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości.

To drugie zdanie, we wspomnianym już innym tłumaczeniu, brzmi jeszcze bardziej wyraziście: Żadne karcenie początkowo nie wydaje się przyjemne, lecz jest bolesne. Później jednak pięknie owocuje w wychowankach pokojem i sprawiedliwością. Tak, pięknie owocuje w wychowankach…

Dobrze to wiedzą mądrzy rodzice, którzy nie dali się ogłupić panującej dziś modzie na bezstresowe wychowanie swoich dzieci i stosują słuszne upomnienie i karcenie, jeśli zachodzi taka potrzeba. Bóg, który jest najlepszym Ojcem i najmądrzejszym Pedagogiem, także takie karcenie stosuje. Czy jednak Jego dzieci potrafią to docenić, czy też mają pretensje do Boga o wszelkie trudności, jakie ich w życiu spotykają?

Nad tym należałoby się zastanowić, natomiast pewnym jest, że Bóg w ten sposób pomaga nam spełnić ów pierwszy warunek wejścia do swego domu, a więc uwolnić się z całego tego balastu, który by nam uniemożliwił wejście przez ciasną bramę. Jaki jest drugi warunek?

Jezus mówi: Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi… Otóż, właśnie! Trzeba zdążyć, zanim Pan domu wstanie i drzwi zamknie. A kiedy Pan domu wstanie i drzwi zamknie? Nie wiemy. Zobaczmy, moi Drodzy, ilu ludzi nie wróci już z tych wakacji… Wyjechali nad morze, na jeziora, w góry – a nie wrócą już do swoich domów, do swoich rodzin, do swojej pracy; tylu młodych ludzi nie zasiądzie już w ławkach szkolnych, tyle dzieci nie wróci do swoich przedszkoli… Przecież wyjechali tylko na wakacje, na odpoczynek… Już nie wrócą… Ich życie na tym świecie się zakończyło, ich droga przez ziemię dobiegła końca.

I droga każdej i każdego z nas także kiedyś dobiegnie końca. Kiedy? Nie wiemy. Może za pięćdziesiąt lat. A może za pięć minut. Jakimi nas wtedy Pan zastanie? Wolnymi, czystymi, gotowymi, by wejść do Nieba, czy – przeciwnie – objuczonymi pakułami, obciążającymi nasze serca do tego stopnia, że nie zdołamy przejść przez ciasną bramę.

Moi Drodzy, jak często myślimy o tych sprawach? Tak, to prawda, atmosfera wakacyjna temu nie sprzyja. Bo to czas urlopów, wyjazdów, sielanki na łonie przyrody, więc po co sobie psuć humor takimi sprawami. Ale tu przecież nie chodzi o psucie humoru! I nie w tym rzecz, aby sobie ciągle czynić jakieś wyrzuty sumienia, ciągle sobie uprzykrzać życie. Chodzi tylko o uświadomienie sobie, że wszystkim, co robimy: czy to będzie praca, czy odpoczynek, czy modlitwa, czy spotkanie z drugim człowiekiem – wszystkim mamy zasługiwać na Niebo! I musimy wszystko robić, co w naszej mocy, aby to Niebo osiągnąć!

Bo – naprawdę! – nie wystarczy to, że się nazywamy chrześcijanami, katolikami. I nawet to, że co niedzielę chodzimy do kościoła – może nie wystarczyć! Jeżeli za naszymi pobożnymi praktykami nie pójdzie życiowa postawa, jeżeli jedno nie będzie współgrało z drugim, to naprawdę może się okazać, że – jak przestrzegał dziś Jezus – przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym, a my nie!

I na nic zda się wówczas tłumaczenie: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś, w naszym kościele nauczałeś, a my chodziliśmy do kościoła, i po kolędzie księdza przyjmowaliśmy, i na pielgrzymki jeździliśmy. To wszystko może być za mało… za mało… Jeżeli naszą codzienną postawą nie potwierdzimy spełnianych praktyk; jeżeli pozostaniemy głusi i nieczuli na karcenie Pana, czyli na znaki i sygnały, które do nas wysyła, to możemy usłyszeć owo jedno z najstraszniejszych zdań, jakie kiedykolwiek wypowiedział On do ludzi: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!

Jeszcze raz podkreślmy, moi Drodzy: tu nie chodzi o jakieś straszenie! Chodzi tylko o ciągłe uświadamianie sobie i przypominanie, że zbawienie nie należy nam się niejako z góry, z urzędu”, więc możemy w ogóle nic nie robić, w ogóle się nie starać, żeby je osiągnąć. Bo jesteśmy wierzący, do kościółka chodzimy, paciorek odmawiamy – to wystarczy.

Nie, nie wystarczy! Nie wystarczy! Nikomu z nas – począwszy od nas, Księży – nie wolno w taki fałszywy sposób uspokajać, a właściwie: oszukiwać swego sumienia.

Wszyscy musimy ciągle się starać, ciągle pracować nad sobą, współpracować z łaską Bożą, aby odciążać serce z wszelkiego zbędnego balastu, a napełniać je tym, co trwałe i święte. To jest zadaniem każdej i każdego z nas – na każdą chwilę naszego życia. I nie od jutra, czy od przyszłego miesiąca, albo po rekolekcjach, ale od zaraz – od chwili, kiedy wyjdziemy z kościoła.

Co zatem konkretnie zrobię jeszcze dzisiaj, a może: jakiej zmiany w swoim postępowaniu – zmiany wyraźnej, konkretnej i odważnej – dokonam jeszcze dzisiaj, aby po tym dzisiejszym dniu Pan mógł zapisać dużego „plusa” na moim koncie? Aby kiedyś, w Jego Domu, obok tych, którzy przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym znalazło się miejsce także dla mnie?…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.