Duchowe bogactwo serca…

D

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa moja Ciocia, Teresa Nowicka, imieniny zaś przeżywa Patrycja Sakowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Serdecznie życzę obu Paniom, aby każdego dnia coraz bardziej pomnażały duchowe bogactwo swego serca. Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 21 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Augustyna, Biskupa i Doktora Kościoła,

do czytań: 1 Tes 2,9–13; Mt 23,27–32

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:

Pamiętacie, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, abyśmy nikomu z was nie byli ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Sami jesteście świadkami i Bóg także, jak zachowywaliśmy się święcie, sprawiedliwie i nienagannie pośród was wierzących. Wiecie: tak każdego z was zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, jak ojciec swe dzieci, abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały.

Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga, który działa w was wierzących.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przemówił tymi słowami: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: «Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków». Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków”.

Dzisiejsze pierwsze czytanie to kontynuacja wywodu Świętego Pawła z dnia wczorajszego, kiedy to przekonywał swoich uczniów, iż głoszenie przezeń słowa Bożego jest wyrazem jego najszczerszej i największej miłości do uczniów. Dzisiaj dalej prowadzi tę myśl, a czyni to z pozycji nie tylko nauczyciela, ale i ojca, a więc tego, który tychże właśnie chrześcijan – jak to sam określił – «zrodził w Chrystusie przez Ewangelię», czyli doprowadził do wiary. W taki sposób zwraca się jeszcze do Koryntian. W stosunku do innych chrześcijan nie używa dla siebie określenia «ojciec».

Ale do Tesaloniczan zwraca się właśnie po ojcowsku, mówiąc: Wiecie: tak każdego z was zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, jak ojciec swe dzieci, abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały.

I z tej pozycji przekonuje: Sami jesteście świadkami i Bóg także, jak zachowywaliśmy się święcie, sprawiedliwie i nienagannie pośród was wierzących. Te trzy cechy postawy jego i jego współpracowników, a więc fakt zachowywania się święcie, sprawiedliwie i nienagannie, uważa się za trzy cnoty, obrazujące, wyrażające, a przede wszystkim: kształtujące ducha misyjnego Apostołów.

I dlatego właśnie, że z takiej pozycji naucza – i z takim wewnętrznym nastawieniem – może stwierdzić z całą odpowiedzialnością: Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga, który działa w was wierzących.

Paweł nie ma zatem wątpliwości, że Słowo, które głosi – jest słowem Bożym! Oczywistym jest więc, że oczekuje, iż tak właśnie będzie przez uczniów przyjęte: nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga. Co więcej, nawet już dziękuje Bogu za to, że tak zostało ono przyjęte. Nie ma tu, oczywiście, jakiejkolwiek pychy Apostoła, czy przesadnego mniemania o sobie.

W końcu, ojciec zawsze chce dla swoich dzieci tego, co dobre. Przynajmniej, dobry ojciec tak chce. On się nie musi przed dziećmi niczym popisywać, nie musi niczego i nikogo udawać, po prostu – mówi, co i jak jest, domagając się dobrego życia, dziękując i chwaląc za dobro, a upominając za zło. Nawet bardzo surowo, ale przecież – zawsze z miłością!

I może właśnie dlatego, w tym konkretnym przypadku, Paweł zrezygnował nawet z datków na swoje utrzymanie ze strony wspólnoty, a sam na nie zarabiał. Być może, chciał bardzo wyraźnie podkreślić, że swojej misji nie pełni dla nagrody czy szczególnych wyrazów wdzięczności. To różni świeccy nauczyciele domagali się wynagrodzenia materialnego i specjalnego szacunku od swoich uczniów. Paweł zapewne chciał się od nich odróżniać. I odróżniał się – w stu procentach!

Dawał za to swoim uczniom – swoim duchowym dzieciom – to, co miał najlepszego, a więc całą swoją wewnętrzną sferę przeżyć duchowych, swoją głęboką wiarę, swoją bardzo silną więź z Jezusem. On naprawdę nosił w swoim sercu wielkie bogactwo! I nim się ze swoimi duchowymi dziećmi dzielił. Miał się czym dzielić.

Takiego bogactwa nie mieli uczeni w Piśmie i faryzeusze, z którymi Jezus dzisiaj kontynuuje wczorajszą rozmowę, a właściwie – wczorajszy surowy osąd ich postawy. Aż dwa razy słyszymy dziś – w ustach Jezusa – mowę o grobach.

Pierwszy raz, w tych oto słowach, skierowanych do przywódców ludu: Podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Oto całe duchowe bogactwo tych ludzi! Czym się zatem mieli dzielić z innymi? Duchową zgnilizną?…

I tylko dla wyjaśnienia: groby wówczas dlatego bielono, aby ostrzec wszystkich przed wejściem na nie, lub choćby ich dotknięciem – nawet przypadkowym – bo to skutkowało zaciągnięciem przepisanej prawnie rytualnej nieczystości. Dlatego wszyscy patrzący na białe grobowce – może nawet okazałe – doskonale wiedzieli, co jest wewnątrz.

Porównanie faryzeuszy i uczonych w Piśmie do takich właśnie grobowców jest z pewnością bardzo surową oceną, ale też – bardzo mocnym i konkretnym ostrzeżeniem! To pierwsza wzmianka Jezusa o grobach.

Druga zaś zawarta została w słowach: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, […] Sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Właśnie, słysząc te słowa, można było ulec błędnemu przekonaniu, że wznosząc grobowce Prorokom, żydowska elita chciała ich w ten sposób uczcić. Nic bardziej błędnego! W tym przypadku oznaczało to chęć ich pogrzebania na zawsze, przypieczętowania ich odejścia.

Działalność faryzeuszy i uczonych w Piśmie, będąca kontynuacją działalności ich przodków, doprowadziła w końcu do uśmiercenia i pogrzebania największego Posłańca Boga, Jezusa, który jednak ostatecznie zwyciężył.

I tacy to właśnie ludzie rościli sobie pretensje do duchowego przywództwa w narodzie wybranym. Nic dziwnego, że Jezus niezwykle surowo ich oceniał. Bo cóż byli oni w stanie dać ludziom?

Zupełnie inaczej, niż Święty Paweł, który z bogactwa swego serca miał naprawdę bardzo dużo do zaoferowania. Jakże bardzo ważnym jest zatem, moi Drodzy, aby mieć coś innym do podarowania, aby być wewnętrznie bogatym. Wtedy nie trzeba wysilać się na żadną grę pozorów – po prostu, jasno i szczerze mówi się to, co wypływa z serca, napełnionego Bogiem. I ma się zawsze coś do powiedzenia! I słowem Bożym jest to, co się innym przekazuje.

Takie właśnie duchowe bogactwo nosił w sercu i pozostawił Kościołowi wielki jego Nauczyciel i wielki Świadek wiary, Patron dnia dzisiejszego, Święty Augustyn, Biskup i Doktor Kościoła.

Urodził się 13 listopada 354 roku w Tagaście, w dzisiejszej Algierii, w rodzinie urzędnika. Matka Augustyna, Święta Monika, którą wczoraj wspominaliśmy, pochodziła z rodziny o tradycji chrześcijańskiej i bardzo pragnęła, by jej syn przyjął Chrzest. Pragnienie to spełniło się jednak dopiero po trzydziestu trzech latach! Na rozwoju Augustyna niewątpliwie zaciążył fakt, że ojciec i matka różnili się co do wiary i przekonań dotyczących spraw najważniejszych w życiu. Przez to Augustyn przez wiele lat pozostał rozdarty między wpływem matki i ojca.

Augustyn był najstarszy z rodzeństwa, po nim urodził się Nawigiusz. Nawrócił się on w tym samym czasie, co Augustyn, był też przy śmierci matki. Nawigiusz ożenił się i miał kilka córek, z których wszystkie poświęciły się Panu Bogu na służbę w jednym z klasztorów.

W wieku szesnastu lat musiał Augustyn przerwać naukę z powodu braku pieniędzy, chociaż miał wielkie zdolności. Nauka szła mu łatwo. Imponował kolegom niezwykłą pamięcią. Jednak pierwsze lata nauki wspomina z niesmakiem. Miał bowiem nauczyciela, bijącego swoich uczniów bez miłosierdzia za najmniejsze przewinienia. Nie lubił matematyki, ale za to rozkoszował się w literaturze łacińskiej. Ulubionym jego autorem był Wergiliusz.

W młodych latach żył bardzo swobodnie. Lubił zabawy, dobre jadło i picie. Chętnie uczęszczał do teatru, miał ciągoty do psot chłopięcych. Trudny okres dojrzewania, dużo wolnego czasu i pogańskie zwyczaje sprawiły, że po pierwszych studiach w Tagaście i w Madurze, udał się na dalsze kształcenie do Kartaginy, metropolii Afryki Północnej i tam związał się z kobietą. Z tego związku po pewnym czasie urodził się syn Adeodatus, co po łacinie znaczy: dany od Boga. Augustyn żył z tą dziewczyną piętnaście lat. Igrzyska, cyrk, walki gladiatorów, teatr – to była jego codzienność.

Pod wpływem lektury klasyków rzymskich Augustyn wpadł w sceptycyzm racjonalistyczny. Zaczął szukać prawdy. Jednak Biblia wydawała mu się prostacka, bo jej łacińskie tłumaczenia były wówczas rzeczywiście nie zawsze udane. Za problemami filozoficznymi poszły też wątpliwości religijne, czego skutkiem było wstąpienie do sekty manichejskiej, do której wciągnął go tamtejszy biskup, imponując mu wymową i oczytaniem.

W 374 roku Augustyn powrócił do Tagasty, gdzie otworzył własną szkołę gramatyki. Potem zakładał jeszcze takowe w Mediolanie i w Rzymie. Kiedy zaś po kilku latach znowu pojawił się w Mediolanie, zetknął się tam ze Świętym Ambrożym, który był wówczas biskupem tego miasta. Augustyn zaczął chodzić na jego kazania. Wielki Biskup zaimponował mu wymową i głębią treści. I oto w roku 386 nastąpiło uderzenie łaski Bożej.

Oto bowiem pewnego dnia Augustyn wziął do ręki Listy Świętego Pawła Apostoła. Przypadkowo otworzył fragment Listu do Rzymian: Żyjmy przyzwoicie jak jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i w wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom (Rz 13,13–14). Jak pisze w swoichWyznaniach”, poczuł nagle jakby strumień silnego światła w ciemnej nocy swojej duszy. Zrozumiał sens swojego życia, poczuł żal z powodu zmarnowanej przeszłości.

Udał się wówczas do wioski Cassiciaco i tam u przyjaciela Werekundusa spędzał czas na modlitwie i na rozmowach na tematy ewangeliczne. Rozczytywał się równocześnie w Piśmie Świętym. Na początku Wielkiego Postu zgłosił się do Świętego Biskupa Ambrożego jako katechumen i w Wielką Sobotę, w nocy z 24 na 25 kwietnia 387 roku, właśnie z jego rąk przyjął Chrzest. Miał wówczas trzydzieści trzy lata. Wraz z nim przyjął Chrzest jego syn, Adeodatus.

Augustyn postanowił powrócić teraz do Afryki, by nawracać współziomków i pozyskiwać ich dla Chrystusa. Tuż przed opuszczeniem Italii umarła jego matka, zaś wkrótce po dotarciu do Afryki zmarł jego syn. Po przybyciu do Tagasty rozdał swoją majętność pomiędzy ubogich i z przyjaciółmi zamieszkali razem, oddając się modlitwie, dyskusji na tematy religijne i studiom Pisma Świętego.

W 391 roku udał się wraz z przyjaciółmi do Hippony, gdzie postanowił założyć klasztor i tam spędzić resztę swego życia. Niebawem dał się poznać wszystkim jako człowiek bardzo pobożny. Dlatego, gdy biskup Waleriusz zwrócił się pewnego dnia do ludu, by mu wskazano kandydata na kapłana, gdyż potrzebował jego pomocy, wszyscy w katedrze zwrócili się do Augustyna, wołając: „Augustyn kapłanem!” Ten przyjął propozycję biskupa i ludu.

Po wyświęceniu na kapłana, nie zmienił trybu życia, ale nadal prowadził życie wspólne w klasztorze. Zaczął nawet przyjmować nowych kandydatów. W ten sposób powstało jakby seminarium, z którego wyszło wielu późniejszych biskupów afrykańskich! Także sam Augustyn otrzymał tę godność, bowiem Biskup Waleriusz udzielił mu konsekracji na swojego Biskupa pomocniczego w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego 394 roku, ku ogromnej radości ludu. A kiedy dwa lata później zmarł, Augustyn został jego następcą, biskupem Hippony. Stało się to w 396 roku.

Nadal prowadził on życie wspólne, formując przyszłych biskupów i kapłanów. Po długich latach doświadczenia ułożył dla nich regułę, która w przyszłości miała się stać podstawą dla wielu rodzin zakonnych. Dużo czasu zajmowała mu korespondencja. Nie traktował jej jednak jedynie jako rodzaj kontaktu towarzyskiego, ale wykorzystywał ją jako sposób apostolstwa. Wypowiedział także nieubłaganą walkę błędom, jakie za jego czasów nękały Kościół: manicheizmowi, donatystom i pelagianom.

Pod koniec swego życia Augustyn przeżył bardzo ciężkie doświadczenie. Namiestnik rzymski zaprosił do północnej Afryki Wandalów dla obrony przeciwko szczepom dzikich mieszkańców Sahary. Kiedy spostrzegł, że Wandalowie są nie mniej od tamtych barbarzyńscy, wypowiedział im wojnę. Było jednak za późno. Po odniesionym zwycięstwie, Wandalowie zaczęli zajmować miasto po mieście. Hippona broniła się bohatersko przez trzy miesiące, aż wrogom udało się zrobić wyłom w murze i spowodować pożar miasta. Augustyn wtedy już nie żył. Zmarł w czasie oblężenia 28 sierpnia 430 roku.

Zostało po nim kilkadziesiąt tomów pism. Do najcenniejszych z nich należą oczywiście Wyznania”. Zachowało się także ponad trzysta sześćdziesiąt kazań i ponad dwieście listów. Słusznie więc zdobył sobie nasz Patron tytuł największego teologa chrześcijańskiej starożytności. Jest jednym z czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego.

A oto co zapisał we wspomnianych już „Wyznaniach”, a co dziś uważa się za tekst, który najbardziej go charakteryzuje i określa: „O Prawdo wieczna, Miłości prawdziwa, umiłowana Wieczności! Ty jesteś moim Bogiem. Do Ciebie wzdycham dniem i nocą. Skoro tylko poznałem Cię, uniosłeś mnie, bym zobaczył to, co należy zobaczyć, ale ja nie byłem jeszcze do tego zdolny. Pokonałeś słabość mego wzroku potęgą Twoich promieni, zadrżałem z miłości i lęku. Poznałem, że znajduję się daleko od Ciebie, w krainie obcej, i usłyszałem jakby głos Twój z wysoka. […]

Szukałem drogi, dzięki której mógłbym trwać w zjednoczeniu z Tobą, i nie znajdowałem, dopóki nie przylgnąłem do Pośrednika między Bogiem a ludźmi, Człowieka Jezusa Chrystusa, który jest ponad wszystko, Bóg błogosławiony na wieki. On zawołał mnie i powiedział: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem, oraz złączył z ciałem – ponieważ „Słowo stało się ciałem” – pokarm, którego nie byłem zdolny przyjąć. W ten sposób Twa Mądrość, przez którą wszystko stworzyłeś, stała się dla naszego wieku dziecięctwa stosownym pokarmem.

Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę. Dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju.” Tyle z „Wyznań” naszego dzisiejszego Świętego.

A my, wpatrzeni w przykład jego postawy i zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie, czy mamy innym coś wartościowego do przekazania, czy też może musimy nadrabiać miną i grą pozorów, dla wzbudzenia u nich szacunku i posłuchu?… Jak na co dzień zdobywamy, budujemy i pomnażamy – duchowe bogactwo swego serca?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.