Żył pewien człowiek bogaty…

Ż

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym, w liturgii Kościoła – gdyby nie niedziela – mielibyśmy Święto trzech Archaniołów. Jednak pomimo tego, że Święta nie obchodzimy, to jednak swoje osobiste święta, czyli imieniny, przeżywają:

Ksiądz Rafał Jarosiewicz i Ksiądz Michał Dziedzic – pochodzący z mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Michał Czelny, Ksiądz Rafał Kornilak, Ksiądz Michał Pawlonka, Ksiądz Michał Bieńczyk, Ksiądz Gabriel Mazurek – Kapłani z różnych względów mi bliscy;

Pani Gabriela Snaczke – Przewodniczka naszej Pielgrzymki do Lourdes i Fatimy sprzed kilku lat;

Michał Jaśkowski – mój Brat stryjeczny;

Rafał Karczmarczyk, Rafał Rękawek, Michał Różanowski, Michał Sętorek, Michał Szczypek, Rafał Szewczak, Rafał Trzmiel, Rafał Górski – Członkowie różnych Wspólnot Młodzieżowych ze wszystkich Parafii, w których posługiwałem.

Życzę wszystkim Dostojnym Solenizantom, aby zawsze obficie korzystali ze wstawiennictwa i przykładu swoich Patronów, oraz aby ciągle budowali i pomnażali swoją duchową fortunę – stan swojego konta u Pana Boga. Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

A ja, moi Drodzy, dzisiaj kończę swój pobyt w Szklarskiej Porębie. Ale nie od razu wyjeżdżam. Bardzo się cieszę bowiem, że mogę pomóc Księdzu Proboszczowi tutejszej Parafii i jednocześnie Dziekanowi tego Dekanatu, Księdzu Kanonikowi Bogusławowi Sawarynowi, który po prostu został sam w Parafii, a Mszy Świętych jest sześć! Dlatego równo podzieliliśmy się – po trzy. Cieszę się z możliwości tej pomocy, cieszę się ze spotkania z Księdzem Dziekanem, który naprawdę jest Człowiekiem wielkiej dobroci, wiary i kultury! Wyrażam także serdeczną wdzięczność Państwu Annie i Tomaszowi Marczewskim za tygodniową gościnę.

Wyjeżdżam po południu. Kierunek – Lublin! A jutro, w Katedrze siedleckiej, o godz. 18:00, uroczysta Msza Święta na rozpoczęcie roku akademickiego na Uniwersytecie Przyrodniczo – Humanistycznych w Siedlcach, przy której to Uczelni będę pełnił posługę Duszpasterza akademickiego. Ot, co!

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

26 Niedziela zwykła, C,

do czytań: Am 6,1a.4–7; 1 Tm 6,11–16; Łk 16,19–31

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:

To mówi Pan wszechmogący: „Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii. Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Józefa. Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców, a zniknie krzykliwe grono hulaków”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:

Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.

Nakazuję w obliczu Boga, który ożywia wszystko, i Chrystusa Jezusa, Tego, który złożył dobre wyznanie za Poncjusza Piłata, ażebyś zachował przykazanie nieskalane bez zarzutu aż do objawienia się naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ukaże je we właściwym czasie błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących, jedyny, mający nieśmiertelność, który zamieszkuje światłość niedostępną, którego żaden z ludzi nie widział ani nie może zobaczyć: Jemu cześć i moc wiekuista. Amen.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.

Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu».

Lecz Abraham odrzekł: «Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać».

Tamten rzekł: «Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki».

Lecz Abraham odparł: «Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają». Tamten odrzekł: «Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą».

Odpowiedział mu: «Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą»”.

Dobrze zapewne znamy przypowieść Jezusa o bogaczu i łazarzu. Na pewno! Tyle razy słyszeliśmy to opowiadanie o bogatym człowieku, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił, a także o tym, który leżał u bram tego pierwszego, okryty wrzodami. Słyszeliśmy i znamy dobrze kolejność dalszych wypadków. Otóż, taki stan rzeczy trwał do momentu, kiedy przyszła nieuchronna śmierć – jak niektórzy potocznie, chociaż nieco pesymistycznie twierdzą: jedyna sprawiedliwa rzecz na świecie, bo wszystkich w takim samym stopniu dotyczy, na wszystkich kiedyś przyjdzie. I cóż się okazuje?

Okazuje się, że po śmierci wszystko diametralnie się zmienia: oto biedak otrzymuje niezmierzone bogactwa – życie wieczne, radość bez końca, staje się w pełni szczęśliwy. A bogacz? A ten staje się nędzarzem. Z przerażeniem przekonuje się, że wszystko tak naprawdę przegrał, wszystko zupełnie stracił. I – co gorsze – nie ma szans na odwrócenie tej sytuacji. On jest przegrany zupełnie, całkowicie, już nie będzie drugiej szansy, nie będzie kolejnej zamiany ról. To, co się stało, już się nie odwróci. I można by zapytać – dlaczego?

Dlaczego kiedy bogacz był bogaty, a Łazarz żebrakiem, to zmiana była możliwa, a kiedy rolę się odmieniły, to już musi tak zostać na wieki? Czyżby biedak – przez sam fakt swojej biedy – był na pozycji uprzywilejowanej, a bogacz, tylko dlatego, że był bogaty, skazany był na potępienie? To znaczy, że już naprawdę nie można być bogatym, że bogactwo samo w sobie jest złem?

Myślę, że pomocą w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie będzie uważne wsłuchanie się w treść obu dzisiejszych czytań, ale także uważne wysłuchanie do końca dzisiejszej Ewangelii. Oto bowiem w czytaniu z Księgi Proroka Amosa słyszymy takie słowa samego Boga: Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii. Biada beztroskim i dufnym!

Potem następuje wyliczenie różnych zachowań, jako żywo przypominających zachowanie bogacza, ale to dopiero na drugim miejscu. Na pierwszym miejscu wspomniana jest beztroska, lekkomyślność i zadufanie w sobie. A więc nie bogactwo jako takie, ale postawa człowieka, jego wewnętrzne nastawienie.

Również w słowach, które Jezus włożył w usta Abrahama w dzisiejszej przypowieści, odnajdujemy naganę takiej postawy, która polega na zamknięciu serca na głos Boży. Oto bowiem w momencie, gdy bogacz znalazł się już w otchłani i kiedy dotarło do niego, że wszystko przegrał, wtedy prosi Abrahama, żeby przestrzegł tych, którzy pozostali na ziemi, by i oni nie trafili do tego samego miejsca. I cóż słyszymy?

Abraham stwierdza, że mają słuchać Mojżesza i Proroków, a więc tego wszystkiego, co zapisane jest w Księgach świętych i czego zwyczajnie nauczano w narodzie wybranym jako Prawa Bożego. Oznacza to tym samym, że bogacz nie słuchał – i znalazł się w piekle właśnie z tego powodu. Co więcej, Abraham stwierdza, że jeżeli owi bracia bogacza nie słuchają nauki Bożej, która jest im normalnie i zwyczajnie głoszona, to choćby stanął przed nimi ktoś z umarłych, gdyby nawet zobaczyli ducha, to także nie uwierzą. Co z tego wszystkiego zatem wynika – chociażby dla nas?

To mianowicie, iż czynnikiem decydującym o wygranym lub przegranym życiu nie jest zasobność portfela czy konta – większa lub mniejsza – nie jest taki, czy inny, stan posiadania. Zatem bogacz nie dlatego wszystko przegrał, że był bogaty, a biedak nie dlatego wszystko wygrał, że był biedny. Nie! Bogacz dlatego tak marnie skończył, że serce miał zimne i zamknięte, że to bogactwo owładnęło nim zupełnie, bez reszty, bez opamiętania! On naprawdę dał się całkowicie omamić, oplątać tym bogactwem.

On przywiązał się do tego bogactwa wewnętrznie, całym sercem, dlatego nie dostrzegł biedaka przed drzwiami swego domu, nie usłyszał też nauczania Prawa i Proroków, które niejednokrotnie – tak jak dzisiejsze nauczania Proroka Amosa – przestrzegało przed taką postawą. Nie usłyszał tych twardych słów, dzisiaj przez Proroka w imieniu Boga wypowiedzianych, iż zniknie krzykliwe grono hulaków. To przecież właśnie o nim – między innymi – była tu mowa! Ale jak on mógł to zrozumieć, jak on mógł to w ogóle usłyszeć, skoro dzień w dzień świetnie się bawił i niewiele co do niego docierało?…

Z kolei, biedak oczekiwał jakiejkolwiek pomocy, starał się nasycić odpadkami z pańskiego stołu, ale daremnie liczył tutaj na pomoc. Nie wiemy o nim za dużo z dzisiejszego przekazu ewangelicznego, ale domyślamy się, że skoro ze strony ludzi nie mógł się doczekać zauważenia i pomocy, a jedynymi, które się nim zainteresowały, były psy, liżące jego wrzody, to z pewnością zwrócił się do Boga – tym bardziej, że widzimy go jako tego, którego Bóg przyjął ostatecznie do siebie. Tak zatem, możemy z tego wywnioskować, iż żebrak swoje serce zwrócił do Boga całkowicie i bez zastrzeżeń – i dlatego wygrał.

Myślę, moi Drodzy, że bardzo prosta obserwacja życia potwierdza nam tę zasadę. Trudno bowiem od razu podejrzliwie patrzeć na każdego bogatego. To prawda, iż są tacy, którym razem z pieniędzmi, jakich się dość szybko dorobili, przybywa na tyle wysokiego mniemania o sobie, że zaczynają na innych patrzeć z góry i traktować tak, jakby owi biedniejsi byli takimi właśnie żebrakami, leżącymi u ich bram i proszącymi ich o łaskę.

Mówimy tu o tych bogatych, którzy poproszeni o jakąkolwiek pomoc, robią to właśnie z podkreśleniem, jak wielką łaskę okazują i dają najczęściej jakieś „ochłapy” z tego, co im zbywa, ale za to chwalą się tym tak, jakby podarowali fortunę. To ci, którzy zamykają się w czterech ścianach swego kipiącego złotem domu, otoczonego wzmacnianym ogrodzeniem, nafaszerowanego wymyślnymi systemami alarmowymi – i spoza tych murów i tych ogrodzeń nie dostrzegają swoich dawnych przyjaciół, a nawet członków swojej rodziny, a narzekają na rzeczywistość i na to, jak to im źle na świecie, jakie to ciężkie teraz czasy nastały. To prawda, że są tacy.

Ale musimy również sprawiedliwie przyznać, że są i tacy – na szczęście są! – którzy mając duże majątki, chcą i potrafią robić z nich mądry użytek: dają zatrudnienie wielu ludziom, wypłacają na czas i godziwe wynagrodzenie swoim pracownikom, traktują ich jak ludzi, a nie jak kolejne maszyny w zakładzie; są zawsze chętni okazać rozsądną (!) pomoc prawdziwie potrzebującym, dlatego wspierają wszelkie mądre akcje charytatywne i społeczne, których celem jest dobro i pomoc drugiemu, często uboższemu człowiekowi.

Myślimy tu zatem o ludziach, którzy potrafią należyty użytek zrobić ze swoich pieniędzy, dla których majątek nie stał się bożyszczem, którzy ten swój majątek najpierw uczciwie i pracowicie zdobyli i pomnażają – przez rzetelną pracę, zaradność, pomysłowość, zaangażowanie – a którzy tym majątkiem potrafią dobrze gospodarować. Są na szczęście tacy ludzie!

I potrzeba, aby ich było jak najwięcej – mądrych ludzi z pieniędzmi w ręku, bo tylko tacy ludzie ich nie zmarnotrawią, ale także patrząc od drugiej strony: takich ludzi nie zdeprawuje znaczna wysokość posiadanych sum pieniędzy. Z powodu dostatku nie uderzy im przysłowiowa „woda sodowa do głowy”.

A analizując problem z drugiej strony, są między nami naprawdę biedni ludzie, którzy nie z własnej winy żyją bardzo ubogo. Radzą sobie, jak mogą, ale już samo wejście do ich domu po kolędzie przekonuje, że w tym domu się – kolokwialnie mówiąc – nie przelewa. Są to najczęściej ludzie, którzy nie obnoszą się swoim stanem, nie robią z tego tragedii. Są wśród nas tacy ubodzy – i tym chciałoby się zawsze pomóc pomimo, iż oni, bardzo często skrępowani, o taką pomoc nawet nie chcą prosić.

Są jednak między nami i tacy, którzy są ubogimi, a nawet – powiedzielibyśmy – żebrakami na własne życzenie! To ci, których zgubiły nałogi, albo marnotrawstwo, bardzo często lenistwo i wygórowane żądania. To ludzie, którym się zawsze i wszystko należy, dlatego mają niezliczone pretensje do całego świata, że nie mają tego, co chcą, chociaż nie widać zbytnio, aby się o to starali. To ci, którzy mogliby się wziąć do jakiejś solidnej pracy, ale im się nie chce, bo proponowane pieniądze są – według nich – za małe, a im chyba najbardziej marzy się „gwiazdka z nieba”.

To ludzie, którzy od innych żądają, ale sami z siebie niewiele chcą dać. Pomoc takim ludziom w formie dawania im do ręki pieniędzy jest po prostu nieroztropna, bo tylko utwierdza ich w przekonaniu, że nie muszą starać się o żadną pracę, gdyż i tak wyjdą na swoje, a zachęca ich to tylko do stawiania coraz wyższych żądań.

Tak zatem, na pewno nie ilość posiadanych pieniędzy decyduje o czymkolwiek, ale bogactwo serca. Bo – jak wspomnieliśmy – można mieć bardzo dużo i umieć zachować do tego dystans, wolność serca, a to serce można okazywać innym i innym z serca pomagać. A można też mieć tylko jedną rzecz (chociaż w praktyce się to nie zdarza) i tak do tej rzeczy się przywiązać, że stanie ona w naszej osobistej hierarchii wartości na pierwszym miejscu, przed wszystkim innym. I przed wszystkimi innymi – ludźmi. Tak więc pytanie o tragedię ewangelicznego bogacza i o szczęście Łazarza jest w istocie pytaniem o serce człowieka. O duchową kondycję człowieka. O przywiązanie tegoż serca.

Ja wiem, moi Drodzy, że wielu z tutaj obecnych i słuchających zaraz mi powie, że księdzu to dobrze mówić, bo ksiądz nie doświadczył nigdy bezrobocia, samochodem niezłym jeździ, nie musi wydawać na rodzinę, więc łatwo mu mówić o bogactwie czy ubóstwie. No cóż, znowu trzeba byłoby przyznać uczciwie – i czynię to w tym momencie – że są w naszym kapłańskim gronie tacy, którzy zbytnią uwagę przywiązują do wartości materialnych i na tym odcinku, niewątpliwie, stanowią zgorszenie.

Ale też sam miałem okazję niejednokrotnie się przekonać, że bycie księdzem wcale nie jest otwarciem bram do fortuny, zwłaszcza gdy ksiądz próbuje się bardziej zaangażować w jakąkolwiek działalność. Dzisiaj księża w Polsce nie żyją tak naprawdę na jakimś wielkim materialnym poziomie – przynajmniej nie na takim, o jakim się co i raz mówi i pisze – a nierzadko swoje własne, zaoszczędzone pieniądze wkładają w remont kościoła, w różnego rodzaju prace przy parafii, licząc na to, że powoli potem te pieniądze do nich wrócą. A z tym – powiedzmy sobie szczerze – bardzo różnie bywa…

Niemniej jednak, pytania o bogactwo materialne i bogactwo serca trzeba sobie stawiać – i nie da się go zagłuszyć różnymi wykrętami. Nie da się zagłuszyć ubóstwa duszy, ubóstwa serca, tłumaczeniem, że ksiądz nie lepszy, że inni tacy sami. Nie da się ubóstwa duszy, prawdziwej nędzy serca, zagłuszyć nadzwyczajnym nawet bogactwem materialnym. Bo ono naprawdę szczęścia nie daje i nie chroni przed prawdziwymi, ludzkimi dramatami wewnętrznymi.

Dlatego dzisiejsze słowo Boże jest wielkim wołaniem o serce otwarte, o serce uporządkowane, w którym ustawiona jest właściwa hierarchia wartości, wreszcie także – o serce bogate, ale bogactwem prawdziwym. A takie bogactwo dać może tylko Jezus.

Zechciejmy zatem odnieść do siebie tę zachętę, którą Paweł Apostoł dzisiaj w drugim czytaniu skierował do Tymoteusza: Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne.

Moi Drodzy! Oto prawdziwe bogactwo!

4 komentarze

  • Chcę służyć!
    Zło istnieje. Czy wierzysz w to czy nie. Choć wydaje nam się, że szatan to jakiś misiu z widłami i czerwonymi widłami to niestety nie taka jest prawda. Lucyfer to Archanioł, który zbuntował się przeciwko Bogu. Jak podje nam Kościół, nie chciał służyć. Tym samym sprzeciwił się Bogu i został strącony do piekła. Za nim poszły inne anioły, które zgodziły się z wyborem Lucyfera. Był on dopuszczony do Bożych tajemnic, widział i zna Boga. Jest mądry, zna Boże tajemnice. W niebie zostały Anioły, które były posłuszne Bogu a na ich czele stanął św. Michał, którego nazywamy wodzem niebieskich zastępów.
    Jak działa szatan? Nie musi dziś stosować jakiś wymyślnych trików. Wmówił nam, że nie istnieje. A skoro nie istnieje to nie muszę się nim przejmować. Nie prawda! Już w raju widzimy jak kusi pierwszych rodziców. Co mówi Ewie? Że gdy zgrzeszy nic jej się nie stanie, pozna Boże tajemnice, będzie jak Bóg, będzie znała dobro i zło. Kto nie chciałby być jak Bóg! I Ewa daje się nabrać. Trzeba przyznać, że szatan przestawił jej to w dość piękny sposób. Skusił ją. I konsekwencje tego czynu wszyscy znamy.
    Na podobnej zasadzie kusi nas. Grzech wydaje się taki niewinny, taki ładny… gdy raz spróbujesz nic się nie stanie. Nie prawda. Grzech ma to do siebie, że działa jak narkotyk. Jedna dawka ciągnie za sobą kolejne i kolejne… i wchodzimy w bagno. Gdy wejdziemy w pokusę, pozwolimy żeby ona „była” w naszej głowie jesteśmy na przegranej pozycji. Pokusa jest jak lew, który krąży nad swoją zdobyczą. Krąży, krąży rozpracowuje ofiarę, żeby ją w końcu pożreć. I tak działa pokusa.
    A grzech? Grzech to sprzeciwienie się miłości Bożej. Każdy grzech rani Kościół i rani Boga. I o to chodzi szatanowi, by nas odwrócić od Boga. Czasem wydaje nam się, że trwanie w grzechu jest „fajne”, odpocznę, pozwolę sobie na pewne rzeczy. Nie. Trwanie w grzechu nigdy, w rozumienia chrześcijanina, nie może być czymś dobrym.
    Święty Michał Archanioł jest jednym z trzech znanych nam Archaniołów, czyli Aniołów, którzy dostali od Boga specjalne funkcje. Każdego z nich znamy z kart Pisma Świętego. Michał jest Archaniołem, który w sposób szczególny ma pomagać na w walce ze złem. Jako pierwszy sprzeciwił się Lucyferowi i odtąd toczą walkę o dusze ludzkie. Świętego Michała możemy wzywać w każdej pokusie prosząc go o pomoc w pokonaniu ich.
    Ponadto niektórzy z nich mają imiona własne, aby już w samych imionach uwidaczniał się rodzaj powierzonej posługi. Imion własnych nie otrzymują w owym Świętym Mieście, jak gdyby bez ich pomocy nie mogli być rozpoznani. Tam bowiem ma miejsce doskonałe poznanie wynikające z oglądania Boga. Imiona wskazujące na określone ich zadania otrzymują od nas, gdy przybywają dla świadczenia jakiejś posługi. Tak więc imię Michał oznacza: „Któż jak Bóg”; Gabriel – „Moc Boża”; Rafał – „Bóg uzdrawia” – św. Grzegorz Wielki
    Archanioła Rafała widzimy w Księdza Tobiasza gdy pomaga młodemu Tobiaszowi, Archanioła Gabriela wszyscy znamy ze zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. To tylko niektóre przykłady działania Archaniołów w życiu człowieka i historii zbawienia.
    29 września w Kościele obchodzimy święto Archaniołów Rafała, Gabriela i Michała. Chciejmy często wzywać do pomocy świętych Archaniołów a także swoich Aniołów Stróżów, których mamy przy swoim boku. Korzystajmy z ich pomocy, patrzmy na świętych, którzy przyjaźnili się ze swoimi Aniołami Stróżami. Wierzmy w duchowy świat Aniołów, ale także pamiętajmy, że szatan istnieje i chce nas odciągnąć do Boga i Bożej miłości. Trwajmy więc przy Jezusie.

    Magdalena Maraj ze strony: https://wp.me/pYNi6-fGl

  • We wczorajszym kazaniu jeden z młodych księży opowiedział nam wydarzenie z sprzed kilku lat, związane właśnie z tą Ewangelią. Wówczas postanowił sam odegrać przed mszą rolę żebraka. Ubrał się w łachmany, głowę zakrył kapturem, usiadł przed puszką na pieniądze i czekał na swoich parafian :-). Otrzymał „datek” od 1 osoby. Jakież było zdziwienie i konsternacja parafian, gdy Ksiądz- żebrak w łachmanach przeszedł przez kościół i stanął przy ambonce na czas kazania i na bazie tego doświadczenia wygłosił swoje kazanie ” o bogaczu i żebraku”.
    Wiem, że opinia księży jest różna w kwestii dawania pieniędzy, pod kościołem i w wielu innych miejscach. Wiem, że powinniśmy się kierować roztropnością, czyli rozumem ale i sercem…

    • I ja osobiście podpisuję się pod tą opinią – jestem przeciwny dawaniu pieniędzy takim ludziom. Im obecnie można naprawdę inaczej pomóc. A nierzadko sami byliby w stanie zarobić na choćby skromne utrzymanie.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.