Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Pani Jadwiga Deres, bardzo mi życzliwa Osoba z Parafii w Trąbkach, zaangażowana w życie swojej Parafii. Dziękując za wiele dobra z Jej strony, życzę Bożego błogosławieństwa!
Nie wspomniałem wczoraj, za to dzisiaj wspominam, że w niedzielę pierwszą rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywali Magdalena i Krzysztof Fabisiakowie, czyli nasz Moderator i Jego Żona. Cieszę się, że tę rocznicę mogą przeżywać już we trójkę, z małym Piotrusiem. Życzę Im jak najpiękniejszego przeżywania swego małżeństwa i rodzicielstwa!
Wszystkich świętujących zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, wczoraj – z powodu całego tego przejęcia wszystkim, co było zaplanowane na ów dzień – nie podziękowałem Ekipie surguckiej za słówko niedzielne. Dzisiaj czynię to bardzo serdecznie!
A jednocześnie, cieszę się ogromnie, że Szef tejże Ekipy jest w Domu!
A ja jestem w Kodniu. Wczoraj pierwsza konferencja w Kaplicy domowej, a potem sympatyczne spotkanie we Wspólnocie. Dzisiaj, o 7:00, Msza Święta w Bazylice, w intencji zmarłych Oblatów, a potem jeszcze dwie konferencje i kolejne spotkania.
Zapewniam o mojej modlitwie za Was – przed obliczem Matki Bożej Kodeńskiej. I także Waszym modlitwom nieśmiało się polecam…
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 28 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Teresy od Jezusa, Dziewicy i Doktora Kościoła,
do czytań: Rz 1,16–25; Łk 11,37–41
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: „Sprawiedliwy zaś z wiary żyć będzie”.
Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty, wiekuista Jego potęga oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.
Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem.
Na to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste”.
Co tak naprawdę o Bogu można poznać? Co możemy o Nim powiedzieć? Chyba na takie właśnie pytania nie potrafili znaleźć odpowiedzi ci, o których Paweł Apostoł mówi w dość ostrym tonie, że ponieważ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.
Skąd jednak mieli poznać Boga? Apostoł mówi jasno: To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty, wiekuista Jego potęga oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy.
Mamy więc jasność, moi Drodzy: Bóg nie ukrywa się przed ludźmi i nie jest tak, że nic o Nim nie można powiedzieć. Wtedy, za czasów Pawła tak nie było – i dzisiaj tak nie jest. Bo Boga można poznać – jak słyszeliśmy – w Jego dziełach. Boga można poznać i Jego obecność odkryć w tylu przeróżnych sytuacjach, które dzieją się w naszym życiu.
Ale przede wszystkim, Boga można poznać – i najlepiej poznawać Go – na kartach Ewangelii. Ale nie tylko tej Ewangelii przeczytanej, wysłuchanej, lub nawet odpowiednio skomentowanej, rozważonej… Chociaż niewątpliwie od tego trzeba zacząć i nigdy w tym nie ustawać. Trzeba Ewangelię – i w ogóle słowo Boże – czytać, rozważać, zgłębiać… Każdego dnia – bez ustanku. To pierwszy krok, to ważny krok, to konieczny krok.
Ale nie jedyny. Bo musi być dopełniony drugim krokiem: tą przeczytaną i przemyślaną Ewangelią – trzeba na co dzień żyć! Żyć – i o niej świadczyć! A najlepiej – właśnie życiem świadczyć. Tak świadczyć i tak się z nią zżyć, by móc – bez żadnej fałszywej skromności, ale z pełną odpowiedzialnością i szczerością – stwierdzić za Pawłem Apostołem: Ja nie wstydzę się Ewangelii! Paweł to w dalszych zdaniach wyjaśnia, mówiąc, iż jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, […] W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: „Sprawiedliwy zaś z wiary żyć będzie”.
I to jest, moi Drodzy, najpiękniejszy obraz Boga, jaki można dzisiaj pokazać światu: to jest obraz człowieka, żyjącego Ewangelią Jezusa. Obraz człowieka, dla którego Ewangelia jest radością i nadzieją, mocą i pokojem, źródłem inspiracji i dobrym natchnieniem, motywacją do działania i sensem życia! Obraz człowieka, który się Ewangelii nie tylko nie wstydzi, ale jest z niej dumny, jest cały jej oddany!
Obraz człowieka, który nie zgadza się na to, by tkwić w jakichś swoich przyzwyczajeniach i ciasnych schematach starego myślenia – jak faryzeusze, o których tak mocno Jezus wypowiedział się w dzisiejszej Ewangelii. To właśnie oni tak bardzo [dbali] o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, gdy tymczasem ich wnętrze pełne [było] zdzierstwa i niegodziwości.
I cóż z tego, że tak skrupulatnie przestrzegali starotestamentalnych przepisów! Cóż z tego, skoro udało im się dokonać rzeczy – po ludzku rzecz biorąc – niemożliwej, bo całkowicie wewnętrznie sprzecznej. Z jednej strony, tak skrupulatnie i wiernie przestrzegali najdrobniejszych przepisów Prawa, ustanowionego przez Boga, a zapisanego przez Mojżesza, a jednocześnie, z drugiej strony, zupełnie nie myśleli o Bogu, ani tak naprawdę Mu nie służyli, a służyli tylko sobie i swojej pysze, swojej próżności, swojej wydumanej pozycji w społeczności. Niesamowita, Jakże to można mówić o Bogu i rzekomo służyć Bogu, jednocześnie tak umiejętnie omijając Boga?…
I dzisiaj także może się tak zdarzyć – a pewnie się i zdarza – że ktoś będzie na zewnątrz wzorowym katolikiem i sumiennie praktyki religijne będzie spełniał, i będzie o Jezusie pięknie mówił, będzie o Nim dużo wiedział, a i słowo Boże będzie w stanie dużymi fragmentami z pamięci zacytować – a jednocześnie będzie bardzo daleko od Jezusa. Pominie Go zupełnie. W ogóle nie zauważy Jego obecności! Będzie Go szukał nie tam, gdzie może Go znaleźć, a jak Go nie znajdzie, to sobie Jego prywatny obraz na zawołanie stworzy. Tymczasem Święty Paweł mówi bardzo jasno i bez ogródek: Ja nie wstydzę się Ewangelii! Krótko, bez i wprost.
I o taką postawę chodzi. Bo dopiero wówczas inni, patrząc na nas, będą się bardziej przekonywali do Jezusa. Skoro bowiem wierzący w Niego tak pięknie postępują, to może warto w tego Jezusa uwierzyć?… Takie odważne i przekonujące świadectwo ludzi wierzących – szczególnie dzisiaj jest potrzebne! Szczególnie w naszych czasach. Tylko czy ja naprawdę nie wstydzę się Ewangelii?… Ani trochę?… Nigdy i przed nikim?…
Niech nam Pan da odwagę radosnego świadczenia o naszej wierze, dzięki któremu inni naprawdę – patrząc na nas, na naszą codzienną postawę i odnoszenie się do ludzi – przekonają się do Jezusa!
W taki właśnie sposób świadczyła o Jezusie Patronka dnia dzisiejszego, Święta Teresa od Jezusa. Co możemy o niej powiedzieć?…
Teresa de Cepeda y Ahumada urodziła się 28 marca 1515 roku, w Hiszpanii. Pochodziła ze szlacheckiej i zamożnej rodziny, zamieszkałej w Ávila. Na skutek czytania żywotów Świętych postanowiła uciec do Afryki, aby tam z rąk Maurów ponieść śmierć męczeńską. Miała wtedy zaledwie siedem lat. Zdołała namówić do tej wyprawy także młodszego od siebie brata, Rodriga. Na szczęście, wuj odkrył ich plany i w porę zawrócił oboje do domu.
Kiedy przygoda się nie powiodła, Teresa stworzyła sobie w ogrodzie małą pustelnię, by naśladować dawnych pokutników i pustelników. W wieku lat dwunastu przeżyła śmierć matki. Tak o tym pisała w swojej biografii: „Gdy mi umarła matka, […] rozumiejąc wielkość straty, udałam się w swoim utrapieniu przed obraz Matki Bożej i rzewnie płacząc, błagałam Ją, aby mi była matką. Prośba ta, choć z dziecinną prostotą uczyniona, nie była – zdaje mi się – daremną, bo ile razy w potrzebie polecałam się tej wszechwładnej Pani, zawsze w sposób widoczny doznawałam jej pomocy.”
W 1530 roku, Teresa została oddana do internatu augustianek w Ávila. Jednak ciężka choroba zmusiła ją do powrotu do domu. Kiedy poczuła się lepiej, w dwudziestym roku życia wstąpiła do klasztoru karmelitanek w rodzinnym mieście, Ávila. W klasztorze jednak, ku swojemu niezadowoleniu, zastała wielkie rozluźnienie. Siostry prowadziły życie na wzór wielkich pań. Przyjmowały wizyty, a ich rozmowy były dalekie od ducha Ewangelii. Już wtedy powstała w Teresie myśl o reformie.
Śluby zakonne złożyła w roku 1537, ale choroba zmusiła ją do chwilowego opuszczenia klasztoru. Powróciła po roku, ale niemoc także powróciła – i to do tego stopnia, że Teresa była już bliska śmierci. Jak wyznaje w swoich pismach, została wtedy cudownie uzdrowiona dzięki wstawiennictwu Świętego Józefa. Odtąd będzie wyróżniać się nabożeństwem do tego właśnie Świętego.
Choroba pogłębiła w Teresie życie wewnętrzne. Poznała ona bowiem znikomość świata i nauczyła się rozumieć cierpienia innych. Właśnie w długich godzinach samotności i udręk zaczęło się jej życie mistyczne i zjednoczenie z Bogiem. Utalentowana i wrażliwa, odkryła, że modlitwa jest tajemniczą bramą, przez którą wchodzi się do swego wnętrza, czyli – jak sama nazywała – „twierdzy wewnętrznej”.
Pewnego dnia, w roku 1557, wpatrzona w obraz Chrystusa ubiczowanego, zrozumiała, że wolą Bożą jest nie tylko jej własne uświęcenie, ale także uświęcenie sióstr, oraz że klasztor powinien być miejscem modlitwy i pokuty, a nie azylem dla wygodnych pań. W owym czasie Teresa przeżywała szczyt swoich przeżyć mistycznych, które tak pięknie opisała w wielu dziełach.
W roku 1560 przeżyła wizję piekła. Wstrząsnęła ona nią do głębi, napełniła bojaźnią Bożą oraz zatroskaniem o zbawienie grzeszników i pragnieniem ratowania dusz nieśmiertelnych. Wtedy to Teresa zabrała się do reformy domu karmelitanek w Ávila. Kiedy jednak zobaczyła, że to jest niemożliwe, za poradą prowincjała karmelitów i swojego spowiednika, postanowiła założyć nowy dom, gdzie można by było przywrócić pierwotną zakonną gorliwość. Na wiadomość o tym zawrzało w jej klasztorze. Wymuszono na prowincjale, by odwołał zezwolenie. Teresę przeniesiono karnie do Toledo. Reformatorka nie zamierzała jednak ustąpić.
Udało się jej uzyskać zgodę samego Papieża Piusa IV na założenie domu zakonnego według pierwotnej reguły. W roku 1562 zakupiła skromną posiadłość w Ávila, dokąd przeniosła się z czterema ochotniczkami. Ponieważ przybywało coraz to więcej kandydatek, Teresa założyła nowy klasztor w Medina del Campo. Tam spotkała młodego kapłana – karmelitę, późniejszego Świętego – Jana od Krzyża, który również bolał nad upadkiem ducha w swoim zakonie. Postanowili pomagać sobie w przeprowadzeniu reformy.
Bóg błogosławił temu dziełu, gdyż mimo bardzo surowej reguły, zgłaszało się coraz więcej kandydatek. Powstawały nowe klasztory. Ale – jak to z każdą reformą – nie zabrakło oporu tych, którzy chcieli pozostać przy starych porządkach. Doszło do tego, że Teresie zakazano tworzenia nowych klasztorów i nawet nałożono na nią „areszt domowy”, zakazując opuszczania klasztoru w Ávila.
Nasłano na nią inkwizycję, która przebadała pilnie jej pisma, czy nie ma tam jakiejś herezji. Nie znaleziono wprawdzie niczego podejrzanego, ale utrzymano nakaz pozostawania w klasztorze. W tym samym czasie prześladowanie i niezrozumienie dotknęło także Świętego Jana od Krzyża, którego więziono i torturowano. Klasztor w Ávila otrzymał polecenie wybrania nowej przełożonej.
Teresa jednak nie załamała się tym wszystkim. Nieustannie pisała listy do władz duchownych i świeckich różnych instancji, przekonując, prostując oskarżenia i błagając. Reforma została ostatecznie uratowana. Teresa i Jan od Krzyża uzyskali wolność. Mogli bez żadnych obaw powadzić dalej wielkie dzieło. Liczba wszystkich, osobiście założonych przez Teresę domów, doszła do piętnastu, a Święty Jan od Krzyża zreformował dwadzieścia dwa klasztory męskie.
Trzeba tu jeszcze nadmienić, iż Bóg doświadczył Teresę wieloma innymi cierpieniami. Trapiły ją nieustannie dolegliwości ciała: choroby, osłabienie i gorączka. Nie mniej ciężkie były cierpienia duchowe, jak oschłości, skrupuły, osamotnienie. Znosiła to z heroicznym poddaniem się woli Bożej.
Przy tym wszystkim ta święta Wizjonerka i Mistyczka była osobą o umysłowości niezwykle rzeczowej i praktycznej. Bardzo pogodnie podchodziła do życia, zarażając inne siostry niesamowitym poczuciem humoru. Opowiadają, że kiedy z tymiż swymi siostrami jechała powozem, spała sobie w czasie, kiedy powóz bardzo niebezpiecznie przechylał się to na jedną, to na drugą stronę, gdyż droga była bardzo nierówna. Blade ze strachu siostry obudziły ją z pytaniem, co się stanie, jak powóz się przewróci. Na to Teresa odpowiedziała, że dopiero wtedy będą się martwić, co z tym robić, a teraz niech śpią spokojnie.
Innym razem, w podobnej sytuacji, powóz rzeczywiście się przewrócił. Teresa, szczerze oburzona, zwróciła się wprost do Jezusa z pytaniem, co to ma znaczyć? W odpowiedzi usłyszała: „Wybacz, ale tak doświadczam swoich przyjaciół”. Na to ona mocnym głosem stwierdziła: „To nie dziw się, że masz ich tam mało!”
Kiedy indziej znowu podsłuchano, jak klęcząc przed Krzyżem dłuższy czas na modlitwie, w końcu dość zdecydowanie zwróciła się do Jezusa: „Klęczę tu przed Tobą dwie godziny, a Ty nic i nic!” Nie mówiąc już o tej sytuacji, w której na oczach zdumionych sióstr Teresa, jako ich przełożona, podawała im do stołu, poruszając się po refektarzu w rytmie znanego hiszpańskiego tańca!
Nasza Święta zmarła 4 października 1582 roku, w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat. Została beatyfikowana w roku 1614 przez Papieża Pawła V, a kanonizowana w roku 1622 przez Papieża Grzegorza XV. W dniu 27 września 1970 roku, Papież Paweł VI ogłosił ją Doktorem Kościoła, nadając jej tytuł „Doktora mistycznego”.
Zasłużyła sobie na ten tytuł w całej pełni. Zostawiła bowiem dzieła, które można zaliczyć do klasyki literatury mistycznej. W odróżnieniu od pism Świętego Jana od Krzyża, jej styl jest prosty i przystępny. Dzieła Świętej Teresy z Ávila doczekały się przekładów na niemal wszystkie języki świata.
Warto zatem w tym momencie wsłuchać się we fragment jednego z jej dzieł, aby mieć małą „próbkę” jej duchowości. Nasza Patronka tak pisała:
„Dla kogo Chrystus jest przyjacielem i wielkodusznym Przewodnikiem, ten wszystko potrafi znieść. Jezus sam przychodzi z pomocą, dodaje sił, nie opuszcza nikogo, jest prawdziwym i szczerym Przyjacielem. Widzę wyraźnie, iż jest wolą Boga, abyśmy jeśli chcemy podobać się Bogu i otrzymywać odeń wielkie łaski, otrzymywali je za pośrednictwem Najświętszego Człowieczeństwa Chrystusa, w którym nieskończony Bóg, jak sam powiada, znajduje upodobanie.
Bardzo często sama tego doświadczałam: Pan mi to powiedział. Widziałam niejako naocznie, że jeśli chcemy, aby niezmierzony Bóg ukazał nam swe tajemnice, powinniśmy wchodzić przez tę właśnie bramę. Nie należy szukać innej drogi, nawet jeśli kto osiągnął szczyty kontemplacji. Tą drogą idzie się pewnie i bezpiecznie. Od Pana i przez Pana otrzymujemy wszelkie dobra. On naszym Nauczycielem. Poza Nim nie znajdziemy pełniejszego i doskonalszego wzoru do naśladowania.
Czegóż więcej moglibyśmy pragnąć, niż mieć u boku tak wiernego Przyjaciela, który nie opuści nas w trudnościach i utrapieniach, jak to zwykli czynić ziemscy przyjaciele. Szczęśliwy ten, kto miłuje prawdziwie i szczerze oraz kto jest z Nim zawsze. Popatrzmy na sławnego Apostoła Pawła, który na ustach zawsze zdawał się mieć imię Jezusa, bo miał je również wyryte i odciśnięte na sercu. Kiedy to zrozumiałam, pilnie się zastanawiałam, i stwierdziłam, że niektórzy Święci, wyróżniający się życiem kontemplacyjnym, jak Franciszek, Antoni Padewski, Bernard, Katarzyna Sieneńska, podążali tą właśnie drogą. Należy przeto iść tą drogą w pełnej wolności, zdając się całkowicie na Boga. Jeśli zechce zaliczyć nas do grona swych najściślejszych przyjaciół, chętnie przyjmijmy tę łaskę.
Ilekroć myślimy o Chrystusie, pamiętajmy zawsze o Jego miłości, dzięki której udzielił nam tak wielu łask i dobrodziejstw, oraz o miłości, jaką nam okazał Ojciec, gdy ofiarował nam tak niezwykłą rękojmię swej miłości ku nam. Miłość bowiem domaga się miłości. Toteż starajmy się mieć zawsze przed oczyma tę prawdę i w ten sposób zachęcajmy się do miłości. Jeśli bowiem Pan da nam tę łaskę i wzbudzi w sercu naszym taką miłość, wszystko stanie się łatwe i w krótkim czasie, bez trudu, dokonamy bardzo wiele.” Tyle z pism Świętej Teresy Wielkiej.
Wsłuchując się w te słowa, oraz wpatrując się w przykład jej świętości, jak również wreszcie głęboko w sercu rozważając dzisiejsze Boże słowo, raz jeszcze zapytajmy samych siebie, czy aby na pewno – ani trochę – nie wstydzimy się Ewangelii?…
Ja nie wstydzę się Ewangelii, ja Ją wciąż poznaję i próbuję konfrontować ze swoim życiem.
Panie, obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego.. Jutro mam posługiwać modlitwą wstawienniczą więc dziś ja proszę o modlitwę, abym była dobrym narzędziem Ducha Świętego.
Codziennie trzeba nam prosić o odwagę, byśmy nie wstydzili się Ewangelii, nie krępowali się o niej mówić i świadczyć…
xJ