Mocne Boże światło!

M

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń biskupich przeżywa Ksiądz Biskup Henryk Tomasik, Pasterz Diecezji radomskiej, a przed laty – Biskup pomocniczy Diecezji siedleckiej. Ksiądz Biskup wyświęcił mnie na diakona, był też moim Profesorem w Seminarium. Dziękując za wszelkie dobro, okazywane przy różnych okazjach, życzę nieustannego zapału duszpasterskiego, tak bardzo potrzebnego do prowadzenia ludzi do jedynego i niezawodnego Światła, Jezusa Chrystusa. O to będę się dla Jubilata modlił.

Z kolei, swoje święto patronalne przeżywa Imiennik jednego z trzech Magów – Kacper Gołębiewski, krewny Księdza Proboszcza z Miastkowa. I właśnie w Miastkowie miałem niejednokrotnie okazję spotykać się z tym sympatycznym, młodym Człowiekiem, kiedy wraz z Rodziną przyjeżdżał tam w odwiedziny.

Imieniny przeżywa także Kacper Malarz, Prezes Służby liturgicznej w Celestynowie.

Życzę Drogim Solenizantom nieustannego Bożego światła w sercach! I także zapewniam o modlitwie.

I pozdrawiam Wszystkich z Siedlec, ale już wyruszam w drogę, do mojej rodzinnej Parafii, Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie dzisiaj będę duszpastersko posługiwał.

Przy okazji, moi Drodzy, przypominam, że dzisiaj mamy obowiązek uczestnictwa we Mszy Świętej!

I właśnie na głębokie przeżywanie dzisiejszej Uroczystości – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Objawienia Pańskiego,

do czytań: Iz 60,1–6; Ef 3,2–3a.5–6; Mt 2,1–12

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło

i chwała Pana rozbłyska nad tobą.

Bo oto ciemność okrywa ziemię

i gęsty mrok spowija ludy,

a ponad tobą jaśnieje Pan

i Jego chwała jawi się nad tobą.

I pójdą narody do twojego światła,

królowie do blasku twojego wschodu.

Podnieś oczy wokoło i popatrz:

Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie.

Twoi synowie przychodzą z daleka,

na rękach niesione twe córki.

Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz,

zadrży i rozszerzy się twoje serce,

bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie,

zasoby narodów przyjdą ku tobie.

Zaleje cię mnogość wielbłądów,

dromadery z Madianu i z Efy.

Wszyscy oni przybędą ze Saby,

ofiarują złoto i kadzidło,

nucąc radośnie hymny na cześć Pana.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was, że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica.

Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom, to znaczy że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.

Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz.

Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak napisał prorok:

«A ty, Betlejem, ziemio Judy,

nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy,

albowiem z ciebie wyjdzie władca,

który będzie pasterzem ludu mego, Izraela»”.

Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: „Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon”. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę.

A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.

A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny.

Wiele, naprawdę bardzo wiele pytań możemy sobie postawić po usłyszeniu dzisiejszej Ewangelii. A spośród nich – to jedno, najbardziej podstawowe i oczywiste: Jak owi Mędrcy dowiedzieli się o nowo narodzonym królu żydowskim? Przecież przybyli z dalekich krain, gdzieś ze Wschodu, jak więc aż tam dotarła wiadomość, że w Betlejem narodziło się tak ważne dla historii świata Dziecko?…

Owszem, Prorok zapowiedział narodzenie się wielkiego Władcy w Betlejem, ale to akurat wiedzieli wezwani przez Heroda przedstawiciele elity żydowskiej, nie zaś Mędrcy z dalekiej krainy, reprezentujący narody pogańskie, a więc te, które nie wyznawały wiary w jedynego Boga. Jeżeli zatem oni przybyli aż tutaj i to z tak wielkim przekonaniem, że ów król żydowski rzeczywiście się tu narodził, to znaczy, że przywiodło ich tu jakieś bardzo mocne światło, które nie tylko oświetliło im drogę, ale nade wszystko – rozjaśniło ich umysły i ich serca!

Oni sami tłumaczyli Herodowi, że powodem ich przybycia było ujrzenie gwiazdy owego Władcy, ale my zdajemy sobie doskonale sprawę, że nawet jeśli – opierając się na wiedzy, jaką wówczas dysponował świat – mogli wydedukować, że ta oto, albo tamta gwiazda, jakoś szczególnie świeci i wyraźnie odróżnia się od innych, to nie jest jeszcze powód, żeby organizować wyprawę i wędrować w nieznane.

I choć dziś w wielu komentarzach i rozważaniach, dotyczących tejże gwiazdy, znajdziemy informację, że było jakieś wyjątkowe zjawisko astronomiczne, faktycznie widoczne na niebie, to musimy sobie raz jeszcze podkreślić, że nawet jeśli tak było – to jednak byłoby za to zbyt małym argumentem dla podjęcia tak intensywnych działań. Skoro Mędrcy tak wiele trudu i poświęcenia włożyli w to, żeby jednak ujrzeć święte Dzieciątko i na tyle „nagięli” swój majestat, żeby odbyć długą podróż i pokłonić się przed – co by nie mówić – małym dzieckiem, to znaczy, że musieli zostać oświeceni jakimś innym światłem: o wiele mocniejszym i bardziej wewnętrznym.

Z pewnością, musieli otrzymać jakieś bardzo wyraziste i mocne natchnienie Boże – i to dzięki niemu doszło do tego wyjątkowego spotkania, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, a które my wspominamy w liturgii. Dodajmy jednak koniecznie, nie tylko dzięki Bożemu natchnieniu się to stało, ale też dzięki temu, że oni na to natchnienie się otworzyli, że byli mu posłuszni.

Zresztą, nawet dzisiaj słyszymy, że kiedy już ujrzeli Dzieciątko, oddali Mu hołd i złożyli dary, wówczas otrzymali we śnie nakaz, aby inną drogą wracać do domu. Czyli – ktoś ich prowadził. Ktoś im pokazywał drogę. Ktoś był ich mocnym i przekonującym natchnieniem. Kto?

Dobrze wiemy! To Bóg chciał, aby w osobach tych tajemniczych – bądź co bądź – Przybyszów zaprosić na spotkanie ze swoim Synem cały świat! Mówiąc językiem biblijnym – cały pogański świat, a więc wszystkie narody ziemi! A zatem, także te, które nie wyznawały wiary w jedynego Boga, bo może Go nawet nie znały. To właśnie dzięki temu spotkaniu mogły Go poznać – zostały zaproszone do tego, by się z Nim spotkać.

I to właśnie dlatego Święty Paweł mógł powiedzieć do Efezjan w drugim dzisiejszym czytaniu, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię. Co to dokładnie znaczy, moi Drodzy? A to dokładnie znaczy, że poganie nie są nikim gorszym od narodu wybranego i że pomimo tego, iż Boży Syn rzeczywiście przyszedł na świat w narodzie wybranym, to jednak przyszedł do wszystkich ludzi na świecie! Nikt nie jest wyłączony z zaproszenia na spotkanie z Nim. Wszyscy mogą do Niego przyjść.

Odpowiednio rozumiejąc to stwierdzenie: wszyscy mają do Niego prawo! Nie ma lepszych i gorszych, nie ma ważniejszych i mniej ważnych. Dzisiejsze wydarzenie właśnie dlatego stanowi tak istotny element historii zbawienia i dlatego tak uroczyście jest obchodzone w całym Kościele, że to właśnie przez fakt spotkania z przedstawicielami całego świata – Jezus szeroko otworzył swoje ramiona i swoje serce przed wszystkimi ludźmi. My to dzisiaj właśnie świętujemy.

Nie to, że kilku jakichś bogatych „ważniaków” przybyło do Betlejem i byli na tyle ważni, i na tyle wysoko urodzeni, i na tyle bogaci, że teraz my wszyscy tak uroczyście obchodzimy ich spotkanie z Jezusem – nie! My uroczyście świętujemy to, że w tym dniu i w tym momencie wszyscy ludzie na świecie otrzymaliśmy szansę zbawienia! I że wszyscy ludzie na świecie zostaliśmy zaproszeni do Chrystusowego Kościoła. Wszyscy jesteśmy ważni w oczach Bożych – najważniejsi.

Zwróćmy w tym kontekście, moi Drodzy, uwagę także na to, że to spotkanie nowo narodzonego Dzieciątka z Mędrcami odbyło się w bezpośredniej bliskości Bożego Narodzenia. Czyli że z oznajmieniem tej prawdy Bóg nie czekał aż do dnia, kiedy ewentualnie Jezus będzie mógł sam o tym powiedzieć, kiedy sam to ogłosi w czasie swojej publicznej działalności. Owszem, Jezus także o tym mówił i tego nauczał, że bramy Królestwa otwarte są dla wszystkich. Ale pierwszy taki sygnał – bardzo mocny sygnał – został dany zaraz po tym, jak Boży Syn przyszedł na świat. Co to znaczy, moi Drodzy?

To znaczy, że dla Boga ta kwestia jest bardzo ważna i dlatego jak najszybciej chce o tym powiedzieć światu – żeby już nikt nie miał żadnych wątpliwości. Od razu, jak tylko Boży Syn przyszedł na świat – Bóg przyprowadził do Niego cały świat. I – o dziwo – okazało się, że właśnie przedstawiciele tego wielkiego, czasami bardzo odległego świata (odległego fizycznie, ale i kulturowo, a szczególnie wyznaniowo) z otwartym sercem szli na spotkanie z Bożym Synem.

A spośród tego narodu, do którego przyszedł, to tylko biedni i prości pasterze chcieli Go powitać. Wszyscy zaś pozostali – w tym także elita żydowska – zamknęła przed Nim drzwi swoim domów, co było niezwykle mocnym znakiem ich zamkniętych serc. Dlatego mówi Jan Apostoł w Prologu do swej Ewangelii, że Syn Boży przyszedł do swoich, lecz swoi Go nie przyjęli. A przyjęli Go tylko ci najprostsi i najbiedniejsi – oraz obcy, którzy w tym momencie przestali być obcymi.

To oni – ludzie o sercach otwartych i czystych oczach – byli w stanie zobaczyć, że jakieś mocne światło jaśnieje nad Betlejem. To oni przejęli się ową wspaniałą nowiną, którą Prorok Izajasz wyraził w tak pięknym i przejmującym obrazie, ukazanym nam w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pana rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu.

Tak, cały świat poszedł do tego Światła. I dzisiaj cały świat do Niego podąża – także dzięki posłudze tak wielu misjonarzy i misjonarek. Ale to dzisiejsze Święto – może nawet bardziej, niż jakiekolwiek inne – uświadamia nam, że owymi misjonarzami mamy być my wszyscy. Na swoim odcinku życia. To od nas ma promieniować takie mocne światło, ale nie światło jakieś próżnej chwały własnej, o którą będziemy zabiegać, rozpychając się łokciami na prawo i lewo, ale Boże światło, które będzie przebijało z z naszych dobrych serc i z atmosfery naszych domów.

To właśnie symbolem tego światła – tego Bożego światła, jakie rozjaśnia nasze serca i nasze domostwa – mają być litery i cyfry, które pobłogosławioną kredą napiszemy na drzwiach naszych domostw. Tak, aby wszyscy ludzie, którzy zobaczą ten napis, byli w stu procentach przekonani, że w tym domu mieszkają Boży ludzie i że z tego domu bije wielkie światło.

A zatem, jeśli by przyszło do tych drzwi zapukać i w jakimś celu odwiedzić mieszkających tam ludzi, to nie spotka nas tam ani jedno złe słowo, ani jedno złe przeżycie, ale właśnie dobro, tylko dobro stanie się naszym udziałem. I wyjdziemy stamtąd umocnieni, podtrzymani na duchu, jakoś wewnętrznie ubogaceni. Czyż nie o to powinniśmy wszyscy zabiegać moi Drodzy?

Bo my tak bardzo zabiegamy o wysoką pozycję materialną, społeczną; tak bardzo staramy się, żeby coś znaczyć w swoim otoczeniu, nieraz walczymy o władzę, innym razem o pomnożenie swego majątku. I pewnie nie ma w tym nic złego, bo cóż złego może być w tym, że człowiek uczciwie pracując, chce coś zarobić, albo że ludzie mądrzy i roztropni starają się o zajęcie wyższych stanowisk, aby w ten sposób naprawdę uczciwie służyć społeczeństwu. To bardzo dobrze. Wiemy, niestety, że nie tylko takie motywacje przyświecają wielu ludziom, starającym się o władzę, o wysoką pozycję…

Czy zatem nie jest o wiele ważniejszym, aby przede wszystkim – starać się o to wewnętrzne światło, Boże światło, które rozjaśni najpierw nasze serca, a które także pomoże innym znaleźć drogę do Boga? A to wewnętrzne światło nie zależy od zajmowanych stanowisk, ani od licznych tytułów przed nazwiskiem. To światło zależy od tego, na ile czyste i otwarte jest nasze serce, by to światło przyjąć, a następnie – zanieść innym ludziom.

Obyśmy wszyscy, moi Drodzy, takim mocnym, Bożym światłem jaśnieli! Wewnętrznym – ale przecież ono i tak przebije na zewnątrz, bo światła nie da się przykryć, ani skutecznie zasłonić: ono znajdzie każdą szczelinę, aby przebić się na zewnątrz. Zresztą, wcale nie trzeba go ukrywać. Wprost przeciwnie!

Dzisiejszy świat, przesycony już tanimi i tandetnymi błyskotkami, potrzebuje prawdziwego, Bożego, mocnego światła. I to naszym zadaniem – moim i Twoim, Droga Siostro i Drogi Bracie – jest zanieść do światło do ludzi, rozjaśniać nim naszą, tak często smutną i ponurą codzienność… Oby jak najwięcej było w niej tego Bożego światła – dzięki naszej postawie i naszemu świadectwu!

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.