Jak dokonać niemożliwego?…

J

Szczęść Boże, moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Leszek Mućka, Kapłan bardzo mi drogi i bliski, znajomy od czasów pierwszego wikariatu, w Radoryżu Kościelnym, gdzie u początku mojego kapłaństwa spotkałem Go jako ucznia pierwszej klasy technikum. Dzisiaj jest gorliwym Kapłanem, który szczególnie młodych Ludzi prowadzi do Jezusa z niebywałym entuzjazmem.

Z równie wielką pasją swoją zakonny charyzmat realizuje Siostra Laura Wysocka, Benedyktynka Misjonarka, posługująca obecnie w Chełmie, a przed laty współpracująca ze mną w działalności młodzieżowej w Parafii w Trąbkach. Dzisiaj przeżywa imieniny.

Urodziny zaś przeżywa Ksiądz Jan Miedzianowski, mój Kolega kursowy, posługujący – od kilkunastu już lat – na misjach w Peru.

Urodziny przeżywa dziś także Magdalena Sosnowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Wszystkim Świętującym życzę odwagi, by w każdej sytuacji, w jakiej Ich Bóg kiedykolwiek postawi, potrafili Mu bezgranicznie zaufać. O to będę się dla Nich modlił.

Moi Drodzy, dzisiaj pamiętamy o naszych Dziadkach, prosząc dla Nich Dobrego Boga o opiekę i błogosławieństwo, a dla zmarłych Dziadków – o wieczne zbawienie.

Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 2 Tygodnia zwykłego, rok II,

do czytań: 1 Sm 17,32–33.37.40–51; Mk 3,1–6

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Dawid rzekł do Saula: „Niech pan mój się nie trapi. Twój sługa pójdzie stoczyć walkę z tym Filistynem”. Saul odpowiedział Dawidowi: „To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości”.

Powiedział Dawid: „Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i niedźwiedzi, ocali mnie również z ręki tego Filistyna”. Rzekł więc Saul do Dawida: „Idź, niech Pan będzie z tobą”.

Wziął w rękę swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał zamiast kieszeni, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi.

Filistyn przybliżał się coraz bardziej do Dawida, a giermek jego szedł przed nim. Gdy Filistyn spostrzegł Dawida i mu się przyjrzał, wzgardził nim dlatego, że był młodzieńcem, i to rudym, o pięknym wyglądzie. I rzekł Filistyn do Dawida: „Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem?” Złorzeczył Filistyn Dawidowi przez swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: „Zbliż się tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom powietrznym i dzikim zwierzętom”.

Dawid odrzekł Filistynowi: „Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i oszczepem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Dziś właśnie odda cię Pan w moją rękę, pokonam cię i utnę ci głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu powietrznemu i dzikim zwierzętom; niech się przekona cały świat, że Bóg jest z Izraelitami. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani oszczepem Pan ocala. Ponieważ jest to wojna Pana, On więc odda was w nasze ręce”.

I oto gdy wstał Filistyn i zbliżał się coraz bardziej ku Dawidowi, ten również pobiegł szybko na pole walki naprzeciw Filistyna.

Sięgnął do torby pasterskiej i wyjąwszy z niej kamień, wypuścił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień utkwił w czole i Filistyn upadł twarzą na ziemię.

Tak to Dawid odniósł zwycięstwo nad Filistynem: kamieniem z procy trafił Filistyna i zabił go, chociaż nie użył miecza.

Dawid podbiegł i stanął nad Filistynem; chwycił jego miecz, a dobywszy z pochwy, dobił go i odciął mu głowę. Gdy spostrzegli Filistyni, że ich wojownik zginął, rzucili się do ucieczki.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.

On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.

A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

Ileż to razy, moi Drodzy, zdarza się tak, że w obliczu jakiejś trudnej sprawy, jakiegoś bardzo wymagającego zadania, stwierdzamy: „Nie, tego się nie da zrobić! To zupełnie niemożliwe! Nie ma szans!” Albo też: „Ta sytuacja już na pewno się nie zmieni. Nie ma możliwości poprawy złego położenia”… Oczywiście, najbardziej bolą takie słowa, kiedy dotyczą człowieka, jego postawy, jego ewentualnego nawrócenia – na które, często według jego najbliższych – rzekomo „nie ma szans”…I wiele jeszcze innych sytuacji moglibyśmy wymienić, w których to – po ludzku oczywiście – „nic się nie da zrobić”.

Właśnie wobec takiej sytuacji stanął dzisiaj Dawid. A konkretnie, to stanął przed olbrzymem, któremu rzucił wyzwanie do walki. Rzeczywiście, biorąc wszystko na tak zwany zdrowy rozsądek, to można powiedzieć, że właśnie tego zdrowego rozsądku zabrakło Dawidowi i tym, którzy go na walkę z Goliatem wysłali, albo na nią pozwolili. Bo niby jak ten młody człowiek, zupełnie nie mający doświadczenia w walce, miał pokonać takiego przeciwnika? Dysproporcja sił i możliwości była wręcz niewyobrażalna.

Stąd nic dziwnego, że Goliat – zanim jeszcze wzniósł miecz na Dawida – to omal nie zabił go… śmiechem! Uznał wręcz za obelgę ze strony Izraelitów, iż wysłali na spotkanie z nim tak słabego wojownika. Dlatego – jak słyszymy – rzekł Filistyn do Dawida: „Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem?” Złorzeczył Filistyn Dawidowi przez swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: „Zbliż się tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom powietrznym i dzikim zwierzętom”.

Co w takie sytuacji miał robić młody bohater? Jak się przygotować do walki? Co prawda, Saul i jego otoczenie – o czym dzisiaj nie słyszymy, bo te zdania nie zostały włączonego do pierwszego czytania – próbowali wkładać na Dawida jakąś ciężką zbroję, ale ona tylko krępowała jego ruchy i już zupełnie niemożliwym czyniła jakiekolwiek działania na polu walki. Dlatego Dawid z niej zrezygnował i jednak stanął do walki – i to z wielkim przekonaniem o zwycięstwie. Dlaczego?

Odpowiedzi udzielił on sam, w słowach, skierowanych do swego wielekroć silniejszego przeciwnika: Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i oszczepem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Dziś właśnie odda cię Pan w moją rękę, pokonam cię i utnę ci głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu powietrznemu i dzikim zwierzętom; niech się przekona cały świat, że Bóg jest z Izraelitami. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani oszczepem Pan ocala. Ponieważ jest to wojna Pana, On więc odda was w nasze ręce.

I oddał. Stało się tak, jak przepowiedział Dawid. Goliat poległ. Co było tego przyczyną? Co zadecydowało o zwycięstwie Dawida? Oczywiście, przede wszystkim – pomoc samego Boga. A od strony ludzkiej – w czym ta pomoc się przejawiła? W jaki sposób Dawid pokonał Goliata?

Rzecz jasna, nie siłą, bo tutaj nie miałby szans. Chyba, że Bóg obdarzyłby go siłą większą od tej, jaką dysponował Goliat – Bóg mógł i tak uczynić, bo przecież dla Niego nie ma nic niemożliwego. Dawid jednak zwyciężył sprytem i sprawnością. Jesteśmy pewni, że to Bóg sam podpowiedział mu takie rozwiązanie, a następnie sam poprowadził jego rękę, aby celnie wymierzyć kamieniem z procy i ugodzić przeciwnika. I tak niemożliwe – stało się możliwym. To, co – wydawać by się mogło – niewykonalne, stało się wykonalne. Znalazł się sposób na potężnego Goliata.

Można nawet powiedzieć, że Bóg nie musiał dokonywać nadzwyczajnych znaków i cudów, tylko wykorzystał wrodzony spryt i sprawność Dawida, a wówczas nawet tak ogromna przewaga i siła, jakimi dysponował Goliat, okazały się bezużytecznymi!

Zobaczmy, jak dużo dobrego dokonało się w chwili, w której Dawid zaufał Bogu bezgranicznie i jeszcze publicznie dał temu świadectwo. A to zaufanie naprawdę musiało być ogromne, skoro Dawid już na samym początku, zanim jeszcze doszło do walki, z całym przekonaniem zapowiadał, że Goliat przegra. I tak się stało. Przy takim wewnętrznym nastawieniu Dawida Bóg mógł dokonać rzeczy po ludzku niemożliwej. I zawsze może jej dokonywać, kiedy człowiek pozwoli Bogu działać w sobie i przez siebie.

Jest to postawa zupełnie przeciwstawna do tej, którą zaprezentowali faryzeusze z dzisiejszej Ewangelii. Im cuda, dokonywane przez Jezusa, wręcz przeszkadzały! Bo jak inaczej zrozumieć stwierdzenie, iż śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.

Zauważmy niewyobrażalny wręcz absurd całej sytuacji: oni wiedzieli, że Jezus dokonuje cudów i prawdopodobnie teraz też go dokona, jednak nie trwali w podziwie dla Jego wielkości i niezwykłości, tylko czyhali, żeby Go przyłapać na tym, że czyni to w szabat! Nie robiło na nich wrażenia, że dokonuje rzeczy niezwykłej, tylko dlaczego robi to w szabat?! Aż tak bardzo człowiek może się zablokować na Boga i Jego moc! Niewiarygodne! A jednak…

Dlatego w przypadku takich ludzi żadne cudowne działanie Boga raczej nie jest możliwe, bo ludzie ci nie tylko nie pozwalają Bogu w sobie działać, ale Mu wręcz przeszkadzają! I dopóki swego nastawienia nie zmienią, to będą miały miejsce takie sytuacje, jak ta, opisana w dzisiejszej Ewangelii, że tuż obok nich dokonuje się cud i człowiek zostaje uzdrowiony, a oni sami tkwią w swoich chorobach – przede wszystkim duchowych, ale też zapewne i fizycznych.

A my, moi Drodzy, jak podchodzimy do tych spraw? W jakich sytuacjach mówimy, że już „nic się nie da zrobić”?… Jakiej sytuacji – według nas – na pewno „nie da się już zmienić”?… W jakim położeniu „nie da się już temu czy innemu człowiekowi na pewno pomóc”?… Ile widzimy takich sytuacji w swoim życiu, w swojej codzienności?

A może się jednak da?… Tylko – co zrobić, żeby się dało?…

Dobrze wiemy!

5 komentarzy

  • Do pewnego czasu mialam tak,że na każdą pomoc którą ktoś mi ofiarował odpowiadałam złością.Bardzo dużo czasu zajęło mi pojecie,że żeby ktoś mi pomogł muszę sama dać sobie pomóc.I chociaż dziś mogę powiedzie wtedy uwazalam,że nie dam rady z niczym już.Okazało się,że mam armie,która walczy o mnie tak jak ja sama nigdy nie walczyłam.Co najlepsze ta armia nie uzywa mieczy ta armia używa modlitwy ja stoje na uboczu i nie wiem czy stane w szeregu jednak dziś mogę powiedzieć tego nie da się zrobić,ale prawda jest taka,że sama nie wiem co bedzie za rok dwa albo i wiecej.Być może dojdę do porozumienia ze swoja duszą i zaczne ją leczyć :-).

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.