Świat głodny nadziei

Ś

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Weronika Kowalska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach;

Weronika Bernaciak, moja była Uczennica z Liceum w Żelechowie.

Rocznicę święceń kapłańskich przeżywa natomiast Ksiądz Michał Dziedzic, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, Diecezjalny Duszpasterz Młodzieży w Diecezji warszawsko – praskiej.

Wszystkim świętującym życzę, aby byli odważnymi świadkami nadziei, której Dawcą i Źródłem jest Chrystus! Zapewniam o modlitwie!

Życzę Wszystkim pięknej niedzieli!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

6 Niedziela Wielkanocy, A,

17 maja 2020.,

do czytań: Dz 8,5–8.14–17; 1 P 3,15–18; J 14,15–21

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.

Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do nich Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc Apostołowie wkładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:

Najdrożsi: Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.

A z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie; ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle.

Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.

Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.

Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”.

Jeżeli dziś Apostoł Piotr wzywa swoich uczniów – a więc także i nas, czytających jego List – do uzasadnienia tej nadziei, która w [nas] jest, to chyba najmocniejszym i najbardziej przekonującym argumentem, jakim możemy się posłużyć, jest szczerość naszego postępowania, życia zgodnego z nauką Jezusa – tego Jezusa, w którego przecież całym sercem wierzymy! Owszem, trzeba nieraz także używać argumentów słownych, trzeba przekonywać do prawdy, o której sami jesteśmy przekonani.

Ale zawsze najbardziej przekonującym argumentem będzie ten, do zastosowania którego Piotr zachęca w słowach: A z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie; ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. I jeszcze dopowiada: Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. A to oznacza, że sam nie ma żadnych wątpliwości, iż to nie będzie łatwy i lekki sposób, dlatego też swoich uczniów nie mami jakimiś łatwymi i słodkimi frazesami. Jasno mówi, że może przyjść cierpienie.

Wiemy zresztą, że przyszło! I na niego, i na innych Apostołów, i na wszystkich wyznawców Chrystusa – zarówno w tamtych czasach, jak i naszych, rzekomo takich cywilizowanych i pod każdym względem rozwiniętych. Owszem, nie brakuje wielu znaków prawdziwego rozwoju: cywilizacyjnego, intelektualnego, technicznego… Niestety jednak, postępuje także rozwój metod prześladowania chrześcijan – tak, że w naszych czasach chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią na świecie.

Ale skoro już tak było i tak jest, to Święty Piotr daje naprawdę cenną radę w tym względzie: Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. Skoro już przychodzi cierpienie – Piotr widzi je jako znak Bożej woli – to niech i ono będzie sposobem uzasadnienia nadziei, która jest w wyznawcach Chrystusa.

Zatem, wszystko, co chrześcijanie czynią i wszystko, co przeżywają – ma być świadectwem: prawe postępowanie, wynikające z czystego sumienia, a jeśli taka wola Boża, to i godne znoszenie cierpienia. Z pewnością, taka postawa człowieka – o ile jest konsekwentna i wytrwała – jest argumentem nie do zbicia dla wszystkich, którzy w różny sposób owego uzasadnienia nadziei się domagają.

A dzisiejszy świat chyba domaga się tego w sposób wyjątkowy! Bo to może właśnie stąd tyle prześladowań, że ludzie widząc prawość i świętość życia prawdziwych świadków Chrystusa, muszą się jakoś do tego odnieść, gdyż trudno przejść koło tego obojętnie. Owo dobre świadectwo jest zbyt intensywne i zbyt mocno porusza serca, by można było je – ot, tak – zlekceważyć.

Pozostaje więc albo się nawrócić i samemu uwierzyć w Jezusa, albo – to łatwiejsze, bo samo przez się często następuje – zwalczać takie postawy. I ludzi, którzy tak żyją. To jest łatwiej. Bo nie trzeba się przyznawać do tego, że się nie ma racji, że się źle postępuje, że się dokonuje niewłaściwych wyborów. Nie, lepiej powiedzieć, że to ten wierzący jest głupi, naiwny, nienowoczesny, niedouczony…

Dlatego, moi Drodzy, potrzeba z naszej strony ciągłego i konsekwentnego uzasadniania tej nadziei, która w nas jest! Wobec całego otaczającego nas świata. Ale i dla siebie samych – szczególnie wtedy, kiedy w obliczu różnych trudności i przeciwności może w nas ona przygasać… Ciągłego uzasadniania nadziei, która w nas jest!

Tego właśnie – jak dowiadujemy się z pierwszego czytania – dokonywał Filip. Słyszeliśmy przed chwilą, że przybył [on] do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.

Kiedy wieść o tym dotarła do Jerozolimy, Piotr i Jan przybyli, aby dopełnić tego dobrego dzieła, co zaowocowało zstąpieniem Ducha Świętego na wiernych Samarii. A to z całą pewnością wzmocniło nadzieję w ich sercach i dało impuls do jej uzasadnienia wobec tych wszystkich, którzy jeszcze nie uwierzyli w Jezusa. Wszystko jednak zaczęło się to od tego, że Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Krótkie zdanie, ale zawiera w sobie ogromnie wiele ważnych treści!

Mówi bowiem o inicjatywie, z jaką ten Apostoł wyszedł do ludzi, o których wiedział, że trzeba im głosić Dobrą Nowinę. Następnie mówi o konkretnym trudzie, na jaki się zdecydował, i ryzyku, jakie podjął, wiedząc przecież, że mogą go za to spotkać prześladowania. I mówi wreszcie o wielkiej wierze tego człowieka, który we wszystkim zaufał Jezusowi, zdał się na Niego i to właśnie Jemu powierzył prowadzenie całej swojej misji, samemu stając się tylko narzędziem.

Nie mamy bowiem wątpliwości, że to nie Filip – sam z siebie – dokonywał znaków i cudów, o których dzisiaj słyszymy! Zwłaszcza, jeśli mowa o wyrzucaniu duchów nieczystych. To było ewidentne działanie Jezusa – działanie, dokonane oczywiście przez Filipa, czyli konkretnego człowieka, który w ten właśnie sposób postanowił uzasadnić nadzieję, jaka w nim była, iż zaczął się nią dzielić na prawo i lewo. Był gotowy do tego, bo – jak się dziś wyraża Święty Piotr – Pana Chrystusa [miał w sercu] za Świętego.

A wszystko to było wypełnieniem obietnicy, jaką Jezus złożył dzisiaj swoim uczniom – jak to słyszeliśmy w Ewangelii: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.

A potem, piękne i podnoszące na duchu słowa: Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Oraz: Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.

To wielkie duchowe wzmocnienie. Jeżeli jest w nas i działa Duch Święty, to z uzasadnieniem nadziei, która w nas jest, nie będziemy mieli problemów. Przede wszystkim zaś – ta nadzieja w nas będzie. Bo jeśli miałoby jej nie być, to co mamy uzasadniać?… Czyli, jeżeli nasza wiara jest płytka, zgaszona, wystraszona, albo jedynie sformalizowana, schematyczna, ujęta w ramki tradycji lub zwyczaju – żeby nie powiedzieć: folkloru – to co tu uzasadniać? To byłoby jedno wielkie oszustwo!

Jeżeli zaś mamy wychodzić do ludzi z jakimś słowem, z jakimś przekazem, z jakimś świadectwem, to dlatego, że nasze serce pełne jest entuzjazmu, radości i nadziei, które może dać tylko Jezus, przez swego Ducha! A taka postawa rodzi się – jak uczy nas dzisiaj Jezus – z zachowywania Bożych przykazań.

Czyli – wracamy do tego, od czego zaczęliśmy, a co uświadomił nam Święty Piotr: najmocniejszym argumentem po stronie wierzących w Jezusa jest ich konsekwentna, prawa i szczera postawa, zgodna z nauką Tego, w którego wierzą i o którym świadczą. Bez względu na okoliczności, bez względu na opinie i komentarze, a nawet – bez względu na przeciwności i kłody rzucane pod nogi, oskarżenia, czy wręcz prześladowania!

Zawsze świadczyć o swojej wierze, w swoim postępowaniu być twardym i niezłomnym, konsekwentnym i zdecydowanym. Ale – oczywiście – bez „napinania się”, bez jakiejś pompy, czy sztucznej egzaltacji. Tak, po prostu, zwyczajnie! Tak – powiedzielibyśmy – normalnie. Po prostu, być sobą, czyli – być uczniem i wyznawcą Chrystusa, być świadkiem… Może nawet nie mówiąc o tym, może nawet nie myśląc o tym – chociaż akurat to ostatnie nie jest niczym niewłaściwym.

Tyle, że jak człowiek zajmie się jakąś dobrą robotą, to po prostu ją wykonuje, obdarza ludzi dobrem, niesie im duchową i każdą inną pomoc, nie myśląc wcale o tym, że zbawia świat. Uzasadnia nadzieję, jaka w nim jest – tak zwyczajnie i po prostu… Tak dzisiaj postępował Filip, tak dzisiaj postępowali Piotr i Jan… Czy i my także?…

Czy nasza codzienność to jest takie zwyczajne, proste i bezpretensjonalne, radosne i szczere – życie po Bożemu? Bo dzisiaj chyba najbardziej – jeszcze raz to podkreślmy – takiego świadectwa potrzeba.

Owszem, niemało jest i takich sytuacji, kiedy o swojej wierze trzeba mówić i świadczyć wprost, jasno nazywając sprawy po imieniu. Być może, okazji do tego jest dzisiaj więcej, niż jeszcze jakiś czas temu, kiedy żyliśmy w systemie politycznego zniewolenia. Wtedy jednak wszystko wydawało się jaśniejszewyraźniej rozgraniczone: to jesteśmy „my”, a to są „oni”, tu jest ta strona barykady, a tam jest ta druga… To postępowanie jest dobre, a to jest złe.

A dzisiaj nam się wszystko zaczyna rozmywać, granice się zacierają, idziemy coraz bardziej na kompromis ze złem, uzasadniając to na różne sposoby. Tymczasem, nie takiego uzasadniania dzisiaj potrzeba. Dzisiaj potrzeba uzasadniania nadziei, która w nas jest! Tej najgłębszej i największej nadziei, wypływającej z wiary w Jezusa! Nie jakiejś chwilowej i płytkiej, doraźnej i ulotnej, ale tej najgłębszej i najsilniej umocowanej!

Trzeba ją uzasadniać – jak tu sobie dowodzimy – jasnym słowem, konkretnym argumentem, czasami sprzeciwem, odważnie wyrażonym. Ale trzeba też codziennej postawy, radosnej i szczerej, która będzie ową nadzieję, która jest w nas, przed całym otoczeniem potwierdzała.

Czy mogę szczerze powiedzieć, że taką nadzieję w sobie mam? Czy – a jeśli tak, to jak – staram się ją rozwijać, wzmacniać, pomnażać? I – na co w dzisiejszej refleksji kładziemy szczególny nacisk – czy ta nadzieja, która jest we mnie, jest w tym najlepszym tego słowa znaczeniu zaraźliwa? Czy udziela się innym? Czy przechodzi na innych? Czy inni, stykając się ze mną, rozmawiając ze mną, mogą liczyć z mojej strony na dobry przykład, dobre słowo, szczery uśmiech, gest pocieszenia i podtrzymania na duchu? A nade wszystko: modlitwę za nich?…

Niech nas ciągle przekonuje dzisiejsza zachęta Świętego Piotra: Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. Nawet, jeżeli to „domaganie się” nie będzie wyrażone wprost i w sposób pozytywny, a jakąś zaczepką, złośliwością, czy wręcz buntem – oby Duch Święty pozwolił nam rozpoznać, że ten człowiek tak naprawdę w ten sposób woła o iskierkę nadziei, pocieszenia, wsparcia, światła w swoim tunelu – jest po prostu głodny nadziei!

Obyśmy mogli ten jego głód zaspokoić…

19 komentarzy

  • Nie lubię słów i sposobu mówienia św Piotra. Dla mnie jest niewiarygodny a jest tak bo zwykłam nie dawać ludziom drugiej szansy. Wybaczam, bo wybaczenie jest dla mnie, jest obmyciem się z brudu ale nie chcę mieć z takim kimś do czynienia. św Piotra nie lubię . Nie podoba mi się dokładanie praw i obowiązków , które jakoś bardziej przypominają mi socjologiczną manipulację tłumem, niźli działaniem Boga. Czy Jezus zostawił nam tak wielką księgę obowiązków ? Nie studiowałam teologii więc moje postrzeganie może być błędne ale może być też słuszne ze względu na mój brak studiów. Sakrament spowiedzi…:”komu grzechy odpuścicie”…itd…ale czyż wpierw ktoś po odpuszczenie przyjść musi. Czy człowiek , żyjący po Bożemu a nie znający ani Chrystusa ani wiary nie jest dzieckiem Boga tak samo jak każdy znający pisma ?. Wydaje mi się ,że apostołowie zostali posłani by świadczyć a nie egzekwować. Dla Boga jednakowym dzieckiem jest Hitler i matka Teresa….jedni łobuzują bardzo inni mniej ale to zawsze dzieci. Jedne codziennie na mszy inne nigdy ale to zawsze dzieci. Nie przypominam sobie by Bóg kogoś się wyparł . ….w temacie Hitlera i matki Teresy….żeby nie było że nie ma odpowiedzialności….musi być…za grzech i niegodziwość zawsze musi być i jest kara, tu czy tam, to już bez znaczenia.
    Szczęść Boże
    PS Proszę nie zapominać ,że to co pisze to są moje przemyślenia a nie jakaś prawda objawiona.

    • A ja lubię Świętego Piotra, choć zdecydowanie bardziej Świętego Jana. Po ludzku każdy człowiek na miejscu Jezusa wskazałby Jana, który był zawsze przy nim, na Jego następcę. A Piotr jest nam bardzo bliski, bo popełnia gafy, błędy, tchórzy, zawodzi w najważniejszym momencie, ale z czasem zmienia się i na koniec pokazuje, że pozostał odważny i wierny Przyjacielowi.

      • Już po raz kolejny Kloszard bezlitośnie „punktuje” Piotra. Oczywiście, każdy z nas ma prawo nawet do tak radykalnych poglądów. Zwłaszcza, jeśli są one uargumentowane. Zachęcałbym jednak do poszukania „okoliczności łagodzących” wobec Piotra. Jestem pewny, że coś się znajdzie…
        xJ

        • Piotr był prostym człowiekiem i przez 3 lata bardzo blisko Chrystusa, więc znał go bardzo dobrze. W przeciwieństwie do Kloszarda lubię jego słowa, bo mówi jak jest, a w zasadzie jak być powinno :). Język bezpośredni, bez „podcierania zachlipiałego noska” … 🙂

    • Na stulecie urodzin , dostać ” obietnicę ” od arcybiskupa Polaka , że polski kościół czeka na szatana, który zrobi w nim porządek z pedofilami czy homoseksualistami bo sam jest zdolny jedynie do pustych słów i pustych gestów. Ani pismo święte ani święte inne księgi nie są w stanie doprowadzić do stworzenia i przestrzegania procedur w sprawie pedofilii wśród księży i zakonnic a to wielki grzech. W szkołach można, za samo podejrzenie – wylecieć precz -oczywiście, bywają pomówienia ale czyż nie jest łatwiej wytłumaczyć dorosłemu , że został pomówiony niźli dziecko uratować już skrzywdzone ? . Sprawy trwające latami , to znęcanie się nad ofiarami, to zło w czystej postaci . Wciąż nietknięta i niezałatwiona sprawa . Szkoda,że takie prezenty składa się na setną rocznicę urodzin. Drwina to, kpina czy może ja niczego nie rozumiem….

      • Oświadczenie Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży po filmie „Zabawa w chowanego”
        https://www.youtube.com/watch?time_continue=15&v=WXvfjaPiLeA&feature=emb_logo
        Ps. Kloszard, zostaw sprawę oceny, osądu ludzi Bogu, tylko On zna całą historię człowieka, przyczyny i skutki takiego czy innego postępowania. Od sprawiedliwości ludzkiej są sądy świeckie a od sprawiedliwości bożej jest Bóg , Sędzia Sprawiedliwy. Tyle w tym temacie mogę powiedzieć.

        • Moi zdaniem, takich postaw tolerować nie można. Osobiście jestem za tym, żeby wyciągać słuszne konsekwencje – wobec winnych.
          Natomiast na pewno nie może to być powodem do oskarżania całego Kościoła i wszystkich księży! Także czas, jaki został wybrany na nagłośnienie tej sprawy: z jednej strony, rocznica urodzin Jana Pawła II, z drugiej, trudności związane z epidemią i ograniczenia w swobodnym uczestnictwie w nabożeństwach – pokazuje, że tu nie chodzi o żadne dobro Kościoła, tylko o uderzenie w Kościół.
          A tak, poza wszystkim, cierpliwie czekam na nagłośnienie takich przypadków – o ile oczywiście są – wśród innych wyznań i innych profesji.
          Reasumując: walczmy z grzechem, rozwiązujmy problem, ale zachowajmy chociaż podstawowe zasady uczciwości. I więcej w tym wszystkim modlitwy i zaufania do Boga – jak proponuje Anna – niż medialnego szumu!
          xJ

          • Oczywiście. Moment , sposób. Wybrano by uderzyć w Kościół jednak nie zmienia to faktu, że powody po temu dają ci, którzy nie potrafią stanąć w prawdzie , jaka by ona nie była. Ma ksiądz rację,że należy widzieć wszędzie ale to nie ma najmniejszego znaczenia bo jeśli jedna sprawa jest zamiatana pod dywan, to już jest to za wiele . Bronić się można prawdą, jeśli zaś zaczniemy kalkulować, kombinować, co lepiej co gorzej…za chwilę nie będzie Kościoła…będą tylko wspomnienia.
            Nie wiem czy dobrze pamiętam i nie pamiętam kto to powiedział, że jedynie pod krzyżem, na kolanach jesteśmy ludźmi, człowiek jest człowiekiem…człowiek klęczący pod krzyżem nie krzyczy , to :”to nie my , to oni, to nie nasza lecz ich wina….człowiek pod krzyżem nie powie- to „wyście go ukrzyżowali”-powie, to ja .
            Ksiądz czeka na publikację grzechów u innych…powtarza coś co mnie odstręcza od św Piotra-:”to wyście go ukrzyżowali”-to jest uczciwe ?

          • Bardziej chodzi o sprawiedliwość, niż tolerancję. I nie tą sprawiedliwość po ziemskiej śmierci, ale tutaj, jeszcze za tego życia :). Niektórzy biskupi są.tak oderwani od rzeczywistości, że aż głowa boli…

        • I tak po każdym filmie KEP będzie wydawać oświadczenia, które de facto są kopią poprzednich :). Korpoproblem dywanu i krycia „swoich” był jest i będzie. A występuje we wazystkich strukturach organizacji społecznej. W wydaniu KK wydaje się wyjątkowo głupi, bo już tyle razy wypłynęły różne brudy, w różnych częściach świata i można było się nauczyć, że kupa pod dywanem wcześniej czy później będzie śmierdzieć. Niestety. Zwracam uwagę na fakt, że te haniebne zachowania są związane z zachowaniami homoseksualnymi, a o homoseksualnym lobby w KK mówi się od laaaat! Po każdej takiej akcji, oczywiście dyskutowaliśmy i tutaj na blogu. I cały czas o tym rozmawiamy, tak jakby tamtych rozmów nie było 🙂

      • ….wczoraj, w kontekście tego co tutaj napisałam, usłyszałam rozmowę o arcybiskupie Gulbinowiczu i jego współpracownikach. Po godzinie pojawił się film i porażające słowa pana Latkowskiego po nim. Jest różnica między tymi dwoma opowieściami. Arcybiskup, na kolanach deklarował że będzie sługą -celebryci tego nigdy nie deklarowali-chcą i żyją jak im się podoba korzystając ze świata w sposób legalny i nielegalny .Co smutne, to wierzchołki gór lodowych. w jednej i drugiej sprawie opublikowano tylko drobny , wystający ponad bagno czubek. Zbieg okoliczności ,że te dwie sprawy dotknęły mnie jednego dnia i żadnego ładnego komentarza napisać się nie da ponad jeden jaki ciśnie mi się na myśl. Mój dziadek, miał psa. Pies ugryzł dziecko, mojego brata chociaż nie był nigdy szkolony na psa , który ma pilnować czy gryźć. Dziadek zabił psa ze łzami, mówiąc ,że zabija się psy które gryzą dzieci. Pies mimo wszystko przeżył-żył jeszcze wiele lat i nikogo już nigdy nie ugryzł. Może to sam Bóg ujął się za nim, może św Franciszek…może babcia wymusiła na Bogu bo była świętą kobietą, by dał psu się zrehabilitować…taka była historia…czy po niej też ksiądz napisze, że winni są oni ?
        Proszę nie postrzegać mnie jako kogoś kto oskarża. Ja się boję a mam o kogo się bać.
        Jest wielki nierozwiązany problem i słuchając rady księdza, trzeba wiele modlitwy by nie wziąć siekiery i psa nie zabić…wiele modlitwy….i rąk wielu świętych , którzy muszą prosić by wyrok zostawić Bogu…
        Szczęść Boże

        • Moja wielka prośba, już nieraz tutaj zamieszczana: proszę czytać dokładnie to, co piszę i chociaż starać się zrozumieć to, co chcę wyrazić, a nie przypisywać mi swoich własnych domysłów. Ja nigdzie nie napisałem, że zwalniam z odpowiedzialności sprawców tych haniebnych czynów. Zwykle w pierwszych zdaniach swoich wypowiedzi na ten temat podkreślam, że należy domagać się odpowiedzialności i sprawiedliwości, dlatego wobec winnych powinny być wyciągane konsekwencje. Zgadzam się jednak także z Anną, że również im trzeba dać szansę – jak każdemu z nas! Przecież taki pogubiony ksiądz, jeśli zrozumie swój błąd i będzie żałował, może – nawet nie pracując już nigdy z młodzieżą – modlić się, odprawiać Mszę Świętą, a też i spowiadać, dzieląc się swoim trudnym doświadczeniem i pomagając innym dźwigać się z upadku. Jeżeli Jezus dał szansę Piotrowi i pomimo trzykrotnego zaparcia się uczynił go widzialną Głową Kościoła, to nikt z nas nie ma prawa nikogo potępiać. Podkreślam: w tym ludzkim wymiarze, słuszne konsekwencje winny być zastosowane.
          Natomiast ja cały czas apeluję – i będę apelował – o uczciwość i właściwe proporcje. Jeżeli nagłaśniamy jeden przypadek grzechu księdza (podkreślam: słusznie!), to nagłośnijmy sto przypadków solidnej pracy i poświęcenia innych księży! Czemu nagłaśniamy tylko te złe?!
          Ponadto, dlaczego nie mielibyśmy przyjrzeć się takim przypadkom w innych profesjach? W czym ofiary księży – pedofilów są gorsze od ofiar celebrytów – pedofilów? Czy naprawdę, jest to z mojej strony szukanie na siłę winnych, czy zwykła uczciwość i sprawiedliwość?
          Nie chcę rozmywać problemów, ani zamiatać pod dywan, ale już dzisiaj mówi się, że efektem całej tej nagonki jest drastyczny spadek zgłoszeń do seminariów duchownych w Polsce nowych kandydatów w ostatnim czasie. Czy naprawdę o to chodzi?
          A może właśnie o to chodzi… I jak będzie nas mniej, dużo mniej, i wierni będą musieli miesiącami czekać na Mszę Świętą, jak ksiądz dojedzie – tak, jak to jest chociażby na Syberii – to może i wierni bardziej docenią księży, i biskupi ich docenią. I sami księża docenią swoje kapłaństwo i swoją misję, jaką mają do spełnienia w Kościele… Nie wiem… Tak sobie tylko rozmyślam…
          W każdym razie, bardzo dziękuję za wszystkie głosy w tej dyskusji. Rozmawiajmy nadal! Nie unikajmy tematów trudnych. Bardzo dziękuję za kulturalny styl naszego dialogu
          xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.