Kiedy nadszedł Dzień Pięćdziesiątnicy…

K

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Marcin Zagubień, z którym miałem możliwość współpracować na różnych płaszczyznach zaangażowania parafialnego w czasie mojej posługi w Celestynowie. Dziękując Jubilatowi za to zaangażowanie i otwartość, życzę Bożej opieki na każdy dzień i wszelkich natchnień z Nieba w kształtowaniu na co dzień, po myśli Bożej, życia rodzinnego. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, mamy dzisiaj Dzień Pięćdziesiątnicy – Zesłanie Ducha Świętego. Wszystko, co chcę na ten temat powiedzieć, zawarłem w rozważaniu.

Na głębokie i radosne przeżywanie pięknej i wielkiej uroczystości – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego,

31 maja 2020.,

do czytań: Dz 2,1–11; 1 Kor 12,3b–7.12–13; J 20,19–23

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku.

Pełni zdumienia i podziwu mówili: „Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”.

Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.

Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.

Przybądź, Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.

Przyjdź, Ojcze ubogich,
Przyjdź, Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień.

O, najmilszy z gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.

W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.

Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Poddaj Twej potędze.

Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze.

Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.

Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Jak bardzo potrzebny jest nam Duch Święty! Jak bardzo potrzebne i oczekiwane jest Jego zstąpienie! Wszak bez Niego – ani do proga (nieco modyfikując treść znanego przysłowia). Bez Niego tak naprawdę nic nie jesteśmy w stanie mądrego powiedzieć, pomyśleć, nic właściwego uczynić… Święty Paweł przekonuje nawet, że nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”. Nawet tego!

To znaczy, powiedzieć to każdy może, bo powiedzieć cokolwiek jest bardzo łatwo, wypowiedzenie słowa nic nie kosztuje. A ostatnio widzimy, że i samo słowo coraz mniej kosztuje. Powiedzieć więc to zdanie jest łatwo. Ale przypisać do tego zdania treść, albo inaczej: podpisać się pod tym zdaniem całym swoim sercem i całym swoim życiem, czyli powiedzieć tak, żeby jednocześnie swoim życiem to potwierdzić – to już zupełnie inna sprawa. Tutaj nieodzowna jest pomoc Ducha Świętego.

Właśnie Jego pomocą wsparci, Apostołowie i inni, zgromadzeni tamtego dnia w Wieczerniku, wyszli z niego, a nawet chyba wręcz wybiegli, aby wobec tłumnie zgromadzonych, zdumionych gapiów, głosić wielkie dzieła Boże! I to w różnych językach. To się stało tamtego dnia! Co się zatem stało? Cóż takiego?

Słyszymy: Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

To się stało w dniu Pięćdziesiątnicy! Nie w dniu Zmartwychwstania – chociaż mogłoby się wydawać, że skoro Zmartwychwstanie jest największym cudem Bożym i najbardziej czytelnym znakiem Niebios, danym człowiekowi, to właśnie wtedy powinny się dziać rzeczy niezwykłe! To właśnie wtedy powinno się dokonać wielkie otwarcie jakichkolwiek i gdziekolwiek zamkniętych drzwi.

Tymczasem, my dobrze wiemy – a przypomina nam to także dzisiejsza Ewangelia – że wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. I nawet nie zmienił tego fakt, iż w którym momencie przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Co prawda – jak dalej słyszymy – uradowali się […] uczniowie ujrzawszy Pana. Cóż jednak z tego, jeżeli za osiem dni, kiedy miała miejsce pamiętna rozmowa z dociekliwym Tomaszem, Jezus znowu musiał wchodzić mimo drzwi zamkniętych…

Nawet fakt spotkania z żyjącym Mistrzem – żyjącym ponad wszelką wątpliwość – nie spowodował otwarcia drzwi przez Jego uczniów! To – w rzeczy samej – bardzo dziwne, ale tak właśnie było. Widzieli Jezusa, nawet Go dotknęli – a przynajmniej, jeden dotknął tak, że cały Kościół, a nawet cały świat do dzisiaj o tym mówi, czytając odpowiednią relację z kart Ewangelii. Wszyscy pozostali jednak dokładnie to widzieli. I co?

Ano… nic! Dalej siedzieli w Wieczerniku, zamknięci, przestraszeni… Pewnie docierało do nich powoli wszystko, co się stało i może nawet były takie momenty, kiedy naprawdę myśleli, że czas już jednak wyjść na zewnątrz, coś tam zacząć mówić, jakoś tę Jezusową naukę rozpowszechniać…

Nie wiemy, czy na pewno tak myśleli, ale jeżeli tyle dni przebywali na tej swojej kwarantannie i szczerze się modlili, to Duch Święty musiał już do ich serc powoli docierać. Z całą pewnością, zaczął – w sposób sobie tylko wiadomy – przygotowywać grunt pod swoje przyjście. Jednakże oni w tym czasie trwali w swoim odosobnieniu, na tej wspomnianej już kwarantannie.

I trzeba było szumu z nieba, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, który napełnił cały dom, w którym przebywali. Trzeba było, by ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wreszcie trzeba było, by wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. A wtedy już nie było strachu, nie było pytań, co będzie i jak będzie, ale to uderzenie gwałtownego wiatru z hukiem otworzyło drzwi i dosłownie wywiało Apostołów na zewnątrz!

Działanie Ducha Świętego było bardzo mocne, radykalne i nie pozostawiało żadnej przestrzeni dla zastanawiania się, czy warto, czy też nie warto wychodzić, działać, głosić. Oczywiście, że warto! Wręcz koniecznie trzeba było! Bo drzwi zostały otwarte. Duch Święty otworzył je na oścież! I stało się to, o czym Paweł Apostoł mówi dziś w drugim czytaniu: Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra. Tak, Sprawca wszystkiego tak wiele tego dnia sprawił we wszystkich.

Moi Drodzy, to, o czym tu sobie dzisiaj mówimy, ponownie dokonuje się na naszych oczach i w naszej rzeczywistości, w tym wyjątkowym czasie, jaki przeżywamy. Kiedy weszliśmy w tak szczególny Wielki Post, jakiego nigdy wcześniej w naszym życiu nie mieliśmy – najstarsi takiego nie pamiętają – kolejne drzwi były coraz mocniej zamykane. Także drzwi kościołów. Oczywiście, nie dosłownie, bo na szczęście nie stało się u nas to, co w wielu krajach Europy i świata, że kościoły zaryglowano, chociaż już wtedy nie brakło odważnych głosów, że nie tędy droga. Niemniej jednak, stało się, jak się stało.

U nas – w sensie oficjalnym – nie zostały zamknięte, ale prawdziwie przerażał i napełniał serca bólem widok uchylonych tylko jednych drzwi, przez które mogli wejść nieliczni wierni, skrzętnie przeliczani, żeby nie przekroczyć rządowych norm. I już wtedy modliliśmy się, żeby dzień Zmartwychwstania był dniem wielkiego triumfu Jezusa Chrystusa, Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana. Liczyliśmy na to, że bicie dzwonów i radosne ALLELUJA będzie dla nas tą chwilą, kiedy zobaczymy jakiś wyraźny znak uwolnienia od całej tej przygnębiającej sytuacji.

I chociaż już w czasie Świąt były wyraźne znaki poprawy sytuacji – dane z kraju, ale i z zagranicy mówiły, że już są pierwsze znaki odwilży – to jednak bezlitosne zarządzenia władz pozwalały na udział w obrzędach religijnych tylko pięciu osób. Nawet w największych kościołach! Dzisiaj wiemy – ale wielu już wtedy wiedziało – że wcale tak nie musiało być! Nawet w internecie krążyły petycje, podpisane przez wielu wierzących, o większy limit na Święta…

Niestety, drzwi kościołów – choć nie oficjalnie i nie formalnie, ale faktycznie – pozostały zamknięte, a upartym wiernym, którzy nie chcieli się pogodzić z takim stanem rzeczy, pozostało stanie gdzieś, poza ogrodzeniem i korzystanie z zewnętrznego nagłośnienia kościoła. Bogu niech będą dzięki za tych upartych wiernych, którzy nie uwierzyli, że przyjście do kościoła w tym czasie jest grzechem, chociaż nawet taki komunikat wypowiedział – o, zgrozo! – jeden z biskupów!

Większość wiernych jednak musiała pozostać w domach i Jezus, ze swoim przesłaniem pokoju, musiał wchodzić «mimo drzwi zamkniętych». Wierzymy, że serca serca ludzi były na tyle szeroko otwarte, iż doświadczyli – nawet w tak trudnych okolicznościach – prawdziwej radości i nadziei, płynącej ze Zmartwychwstania Pana. Bo On naprawdę zmartwychwstał! I chociaż nieraz przez łzy, ale śpiewaliśmy ALLELUJA, wpatrzeni w ekrany telewizorów… My zaś, duszpasterze, wyśpiewywaliśmy uroczysty Exsultet: Weselcie się już, zastępy Aniołów, w niebie: weselcie się, słudzy Boga. Niechaj zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo!” – ze ściśniętymi sercami…

Dzwony zabrzmiały i Aniołowie w Niebie musieli tej nocy zastąpić wiernych, którym nie było dane tego Orędzia usłyszeć w kościele. Ilu księży, którym wypadło w tym roku wyśpiewywać ten hymn, wspominało, jak trudno było opanować wzruszenie i ból, jak trudno było powstrzymać łzy… Tych Świąt do końca życia nie zapomnimy…

Ja sam, w tych dniach, wielokrotnie pytałem na modlitwie: „Panie, dlaczego właśnie tak? Dlaczego tak chciałeś w tym roku zmartwychwstać?”… I – z jednej strony – odpowiedź przychodziła bardzo szybko, kiedy się pomyślało o postępującej komercjalizacji i spowszednieniu Świąt i o tym, że w tym szaleńczym pędzie, w jakim żyje dzisiaj świat, takie zatrzymanie naprawdę jest błogosławieństwem! Sam widziałem i wiedziałem o wielu dobrych owocach duchowych tych wyjątkowych rekolekcji.

Z drugiej jednak strony, pytałem: „Czemu nie pozwoliłeś tylu szczerze wierzącym w Ciebie ludziom przyjść do kościołów i naprawdę głęboko ucieszyć się Twoim zmartwychwstaniem?” Wiele takich i podobnych pytań w tych dniach stawiałem.

I to właśnie wtedy, na modlitwie i na adoracji przyszła mi myśl, żeby… wczytać się raz jeszcze w Ewangelię i w Dzieje Apostolskie – by przypomnieć sobie, że to nie w dniu Zmartwychwstania nastąpiło owo wielkie otwarcie drzwi w młodym Kościele. Wtedy właśnie – jak to usłyszeliśmy także dzisiaj – drzwi były pozamykane. Otwarcie drzwi w Kościele nastąpiło w Dniu Pięćdziesiątnicy!

A w tym roku tak pięknie nam się złożyło, że ten dzień jest ostatnim dniem maja, a więc miesiąca, w którym jednoczyliśmy się w modlitwie razem z Maryją. Naszym modlitwom przewodził z Watykanu Ojciec Święty Franciszek, który sam odmawiał Różaniec Święty i dwie dodatkowe modlitwy, które zaproponował także całemu Kościołowi. W ten sposób, niczym Apostołowie, zjednoczeni w Wieczerniku z Maryją i członkami wspólnoty Kościoła, my także, przez cały maj, jako Kościół, przygotowywaliśmy się na Zesłanie Ducha Świętego.

I prosiliśmy o to, by także dla nas był to dzień otwarcia na oścież drzwi naszych wieczerników – czyli kościołów. Ale i naszych domów, i naszych szkół, uczelni, instytucji kultury, urzędów… I kiedy dowiedzieliśmy się, że właśnie od dzisiaj drzwi kościołów rzeczywiście są na oścież otwarte i już nie ma żadnych limitów, to z serca spontanicznie wyrywa się to jedno: Duchu Święty, dzięki! Dzięki za to Twoje zstąpienie! Dzięki za to, co już się dokonało: za otwarte – już tak zupełnie – drzwi naszych kościołów, ale także za otwierającej się coraz szerzej drzwi kościołów w innych krajach Europy i świata.

Dzięki za otwarte drzwi naszych domów – że już możemy wychodzić do innych ludzi. Już nie słyszymy tego, powtarzanego na każdym kroku: „Zostać w domu, zostań w domu…”. I za to, że wszyscy coraz bardziej i coraz pewniej wracamy do życia! Owszem, jeszcze zachowujemy konieczną ostrożność, ale znaki Twojego działania, Duchu Święty, są wyraźnie widoczne! Oby nigdy nie zabrakło z naszej strony szczerej wdzięczności!

A jednocześnie, żeby za tym otwieraniem się drzwi kościołów, domów i instytucji – szło równocześnie otwieranie się ludzkich serc. Doświadczenie bowiem, które przeżyliśmy i jeszcze w jakimś stopniu przeżywamy, dobitnie odsłoniło, jacy tak naprawdę jesteśmy: ile w nas lęku, ile głęboko skrywanych frustracji, także egoizmu… I jak słaba jest nasza wiara, jak małe jest nasze zaufanie w moc Bożą!

Kiedy nie wystarczyło już odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy katolikami, czy jesteśmy wierzącymi, ale trzeba było jasno powiedzieć, a wręcz zaświadczyć, że naprawdę wierzymy w realną obecność i moc Boga – okazało się, że w wielu sercach ta odpowiedź nie była taka oczywista…

Dlatego dzisiaj prosimy, aby Duch Święty raz jeszcze otworzył na oścież – najszerzej, jak się tylko da – drzwi naszych serc! Aby wzmocnił naszą wiarę! Aby ją oczyścił z wszelkiej pozy, z różnych naleciałości i przyzwyczajeń, z przekonania o własnej doskonałości i nieomylności, ale pozwolił na nowo, na sto procent, uwierzyć Bogu i Jego zbawiającej wszechmocy.

I aby otworzył nasze serca na siebie nawzajem – aby człowiek nie bał się już drugiego człowieka, aby nie bał się podejść, porozmawiać, podać ręki… Aby nie widział w drugim – czasami nawet tym najbliższym – jedynie potencjalnego źródła zakażenia. Abyśmy nie dali się zakazić strachem, małostkowością, grzechem…

Przybądź, Duchu Święty,

Ześlij z nieba wzięty

Światła Twego strumień.

Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

I prosimy jeszcze:

Daj Twoim wierzącym,

W Tobie ufającym,

Siedmiorakie dary.

A chcemy to czynić słowami modlitwy, której młodego Karola Wojtyłę nauczył jego ojciec, kiedy zauważył, że syn słabnie w gorliwości w pełnieniu służby przy ołtarzu. Wtedy właśnie nauczył go tej modlitwy, którą późniejszy Papież do końca życia odmawiał, a ponieważ dowiedział się o tym cały Kościół i cały świat, przeto dzisiaj tą modlitwą zwraca się do Ducha Świętego bardzo wielu ludzi.

Niech słowa te staną się dzisiaj – w tym szczególnym czasie próby i sprawdzenia naszej wiary – modlitwą każdej i każdego z nas:

Duchu Święty, proszę Cię:

o dar mądrości – do lepszego poznawania Ciebie i Twoich doskonałości Bożych,

o dar rozumu – do lepszego zrozumienia ducha tajemnic wiary świętej,

o dar umiejętności – abym w życiu kierował się zasadami tejże wiary,

o dar rady – abym we wszystkim u Ciebie szukał rady i u Ciebie ją zawsze znajdował,

o dar męstwa – aby żadna bojaźń ani względy ziemskie nie mogły mnie od Ciebie oderwać,

o dar pobożności – abym zawsze służył Twojemu Majestatowi z synowską miłością,

o dar bojaźni Bożej – abym lękał się grzechu, który Ciebie, o Boże, obraża.”

Amen! Alleluja!

20 komentarzy

  • Amen. Alleluja!
    Modlitwa do Ducha Świętego św. Katarzyny ze Sieny
    O Duchu Święty, przyjdź do mego serca. O Boże żywy, mocą swoją świętą pociągnij me serce ku sobie. Racz mi udzielić daru roztropnej miłości razem ze świętą bojaźnią. Zachowaj mnie od wszelkiej złej myśli. Niech miłość Twoja będzie mi żarem i światłem, ażeby każdy ciężar stał mi się lekkim ciężarem. Święty mój Ojcze i słodki mój Panie! Wspomóż mnie w każdej Twej służbie. Daj mi miłość Twoją. Amen.

    Duchu Święty, pozostań z nami już na zawsze.

  • Zgadzam się ze wszystkim, co Ksiądz napisał. Z jednej strony mam żal za stworzenie takiej sytuacji lęku i niepokoju, paradoksu, że w małych sklepach mogło być więcej ludzi niż w Kościele, ale to pokazało, że żaden kraj, nikt nie był przygotowany na to, co stało się. Od tylu lat mówi się, że największym zagrożeniem militarnym jest broń biologiczna, a świat stosował i stosuje metody sprzed wieku – zostań w domu i załóż maseczkę. Nadal jest groźnie, ale też czuję, że z dzisiejszym dniem wreszcie coś zmieni się. Przestaniemy lękać się, otworzymy drzwi Chrystusowi i drugiemu człowiekowi.

  • Przyjdź Duchu Święty
    Bez Twojego tchnienia, cóz jest wśród stworzenia…

    Przybądź Dawco Dobra i zamieszkaj w nas

    Więzi wszystkiego, co istnieje – zamieszkaj w nas.
    Źródło energii – zamieszkaj w nas.
    Nienaruszalności wszechświata – zamieszkaj w nas.
    Przyczyno niezmienności – zamieszkaj w nas.
    Który krystalizujesz minerały i czynisz stałymi metale – zamieszkaj w nas.
    Przez kogo cenne jest złoto i świeci się srebro – zamieszkaj w nas.
    I mieni się światłem szafir – zamieszkaj nas.
    A blaskiem lśni diament – zamieszkaj w nas.

    Tchnienie Wszechmocnego, które unosiło się nad chaosem – zamieszkaj w nas.
    Który kształtujesz nasiona – zamieszkaj w nas.
    Przez kogo kwiat się rozchyla – zamieszkaj w nas.
    Dzięki któremu żyją rośliny – zamieszkaj w nas.
    Który sprawiasz, że trawa zielenieje – zamieszkaj w nas.
    Który karmisz zboża – zamieszkaj w nas.
    Dzięki komu róża jest piękna, a lilia wspaniale odziana – zamieszkaj w nas.
    Dzięki któremu konwalia zapach roztacza – zamieszkaj w nas

    Przez kogo oddycha zwierzę i posiada cudowny instynkt – zamieszkaj w nas.
    Któryś obdarzył żywotnością ryby i możnością wzbijania się w powietrze ptaki – zamieszkaj w nas.
    Któryś dał królewskość lwu i nieustraszoność tygrysowi – zamieszkaj w nas.
    Który dałeś łagodność jagnięciu i delikatność gołębicy – zamieszkaj w nas.

    Dawco żywota, dzięki któremu oddychamy – zamieszkaj w nas.
    życie człowieka przez Stwórcę tchnięte – zamieszkaj w nas.
    Który dajesz zdrowie, a niszczysz to, co niesie rozkład – zamieszkaj w nas.
    Przez którego lekarz ratuje, a cuda czyni uzdrowiciel – zamieszkaj w nas.

    Źródło rozumu i geniuszu twórców – zamieszkaj w nas.
    Który śpiewasz w pieśniach, którego głosi muzyka – zamieszkaj w nas.
    Źródło zachwytu poetów i duszo rzeczy pięknych – zamieszkaj w nas.
    Który mówisz przez oratorów i prowadzisz pędzel malarza – zamieszkaj w nas.

    Któryś usprawiedliwił Abrahama i uczynił go przyjacielem Boga – zamieszkaj w nas.
    Któryś pobłogosławił w nim wszystkie ludy i wychował Izraela – zamieszkaj w nas.
    Któryś działał przez Mojżesza i ratował lud przez sędziów – zamieszkaj w nas.
    Który namaściłeś Saula i dałeś koronę Dawidowi – zamieszkaj w nas.

    Mówiący przez proroków i przedziwny w ich czynach – zamieszkaj w nas.
    Któryś zwiastował przez Izajasza przyjęcie Emmanuela – zamieszkaj w nas.
    Płaczący w Jeremiaszu i wstrząsający królestwami przez Daniela – zamieszkaj w nas.
    Któryś pobudził Jana Chrzciciela i natchnął Dwunastu – zamieszkaj w nas.

    Przez którego począł się w ciele Jezus i któryś objawił Go nad Jordanem – zamieszkaj w nas.
    Którego pełen był Chrystus, Jego mocą czyniący cuda – zamieszkaj w nas.
    Oczekiwany od dawna Pocieszycielu, pierwszy Nauczycielu Prawdy – zamieszkaj w nas.
    Któryś ogarnął Apostołów i przekształcił przez nich świat – zamieszkaj w nas.

    Założycielu Kościoła, który go w całości przenikasz – zamieszkaj w nas.
    Rzeko darów duchowych i źródło pełni łaski – zamieszkaj w nas.
    Dzięki tobie mówili Apostołowie l zwyciężali męczennicy – zamieszkaj w nas.
    Przez którego kapłani sprawują swoją godność i dokonują się sakramenty – zamieszkaj w nas.

    Który byłeś od wieków, jesteś i będziesz zawsze – zamieszkaj w nas.
    Nie mający początku ni końca, żyjący i dający życie – zamieszkaj w nas.
    Światło i dawco światła, Dobro i źródło wszelkiego dobra – zamieszkaj w nas.
    Przez którego przywołany jest Ojciec oraz poznawany i wychwalany Syn – zamieszkaj w nas.

    Światło i życie – zamieszkaj w nas.
    Źródło rozumu, Duchu Bożej mądrości – zamieszkaj w nas.
    Duchu wszelkiej wiedzy, prawości i poznania – zamieszkaj w nas.
    Tyś Bóg i Ten, który przebóstwia, mówi i działa – zamieszkaj w nas.

  • Dzięki Ci Duchu Święty, że otworzyłeś nam drzwi kościołów i mogliśmy być całą rodziną na Mszy Świętej. Co prawda byłam już ponad tydzień temu u spowiedzi i na mszy w tygodniu, ale to nie to samo co msza w niedzielę.
    Jak słyszałam od niektórych osób, że w domu to nie to samo, to wcale się nie dziwię, skoro oni w domu mszy słuchali bądź oglądali a nie uczestniczyli. No ale nie każdy zapoznał się ze wskazówkami, jak powinna wyglądać msza w domu.
    Duchu Święty bądź z nami zawsze i obdarzaj swoimi darami.
    Wiesia.

  • „Czemu nie pozwoliłeś tylu szczerze wierzącym w Ciebie ludziom przyjść do kościołów i naprawdę głęboko ucieszyć się Twoim zmartwychwstaniem?”
    Jak można zadawać takie pytania Bogu , jak można zaprzeczać tym samym wolności jaką mamy i zaprzeczać miłości Boga do nas bo tak to rozumiem, jako zaprzeczenie wolności . Bóg czegoś zabronił ?…co za bzdura. Bóg jak gówniarz, zrzucił plagę żeby mieć ubaw z umierających ludzi, no do prawdy , nie pojmuję a może to tylko żydówka nie nie pojmuje ,że niemożliwym jest by Bóg skrzywdził chociaż najmniejsze źdźbło trawy a co dopiero mnie , tak cudowne i skomplikowane stworzenie z którym niemal na równi może siąść i porozmawiać . To jest dopiero doskonałość , którą tak trudno pojąć- Bóg może z nami usiąść i być- siada i jest -coś z tej boskości pokazywał Jan Paweł II- mógł go zrozumieć każdy i pijaczyna i mędrzec i ja nawet. Każdy go mógł zrozumieć nie czuć się gorszym .
    Zawsze gdy przychodzi maj, chcę słuchać i śpiewać litanię i całą majówkę. Nie w kościele ale u siebie. Mam ją nagraną . W tym roku chyba raz tylko dotrzymałam sobie słowa i pośpiewałam i idąc tokiem rozumowania powinnam mieć pretensje do Boga . Może nie jestem zbyt mądra ale by Jego obarczać za moja odpowiedzialność nie potrafię. Kościołowi przyszło to z łatwością ale może dlatego ,że Piotr kolejny raz krzyczał- ,że to wyście go ukrzyżowali-nie ja.
    Zapraszał mnie ksiądz do dyskusji-mam nadzieję ,że dotrzyma słowa wg starej zasady, że słowo droższe pieniędzy.

    • I podtrzymuję zaproszenie. Dziękuję za ten głos. Ale czy muszą tam zaraz padać takie słowa, jak „bzdura”, „gówniarz”? Nie można tak jakoś spokojniej?… Ja naprawdę szanuję opinie moich Rozmówców – nawet, jeśli się z nimi niekiedy nie zgadzam. Nie trzeba więc może aż tak emocjonalnie.
      A co do postawionego przeze mnie Panu Jezusowi pytania, to przypomnę tylko, że Benedykt XVI, będąc w Polsce, odwiedzając były niemiecki obóz koncentracyjny, w dramatycznym przemówieniu pytał „Boże, czemu wtedy milczałeś?” A przecież ani Papież, ani nikt ze słuchających, nawet nie pomyślał zapewne o tym, że Bóg chciał się wówczas „zabawić” człowiekiem. Jednak to papieskie wołanie jako żywo przypominało Jezusowe słowa z krzyża: „Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”, chociaż Jezus wiedział, że Ojciec nie opuścił Go ani na moment. Podobnie jest z moim pytaniem. Tego typu sformułowania nie są po to, by obrażać Boga, lub Go umniejszać, ale by wyrazić cały ból w sercu człowieka i oddać Bogu cały dramatyzm danej sytuacji. A ile tego typu sformułowań znajdziemy w Psalmach.
      Zatem, tu chodzi o specyficzne rozumienie tego typu modlitw…
      xJ

      • Nie wycofam się , na prośbę księdza z moich słów. Takie miały być i takie były. Wspomniał ksiądz o słowach Benedykta XVI- „„Boże, czemu wtedy milczałeś?”-a czy to pytanie nie jest próbą usprawiedliwienia ?. Bóg milczał?…czy ludzie Go nie słyszeli i słyszeć nie chcieli. Może zbyt niewielu wierzyło. Podobnie nie przekonują mnie księdza słowa o pretensjach Jezusa. Na krzyżu umierał człowiek i takie było odczucie człowieka-niezgodne z prawdą ale zgodne z odczuciem. Ksiądz uważa że wszystkie pretensje do Boga ,że Go nie było, że zostawił, że zapomniał- to dramatyzm a ja uważam ,że to bzdura przez którą, Bóg jawi się bardzo odległy, niedostępny a On jest tu teraz i zawsze blisko . Jakie mamy prawo oczekiwać od Boga ,że zobaczymy jego pomoc ? Jakie mamy prawo uważać ,że jesteśmy na tyle widomi tego co się dokonuje wokół nas by umieć wyłuskać działanie , które przekracza nasze możliwości pojmowania ?.Wczoraj widziałam zdjęcia dzieci urodzonych a bardzo , bardzo innych od mojego postrzegania jak wygląda dziecko, człowiek. Powinnam krzyczeć, Boże jak możesz na to pozwalać a ja dostrzegłam sens-nie zrozumiałam ale dostrzegłam sens i wartość w tych ludziach, którzy może chwile jedynie mogli zaistnieć na tej ziemi. Pretensja do Boga to bardzo częste ale wynikające z niezrozumienia genezy .
        BenedyktXVI – myślę ,że powinnam znaleźć w sobie więcej zaufania więc zmienię swoje zdanie z usprawiedliwienia na niedostrzeżenie . „Boże czemu milczałeś” a może uczciwiej by było zapytać , dlaczego ja nie widzę Twojego wrzasku bym nie zrobiła sobie krzywdy….
        Przepraszam. Kolejny raz pokazuję ,że Bóg jest dla mnie kimś bardzo bliskim a nie spiżowym pomnikiem do którego nie dosięgam.
        Przepraszam ,że kwestionuję nieomylność papieża.-korzystam z wolności jaka dostałam od Boga a nie z praw ustanowionych przez człowieka.

        • Kilka wyjaśnień: Przemówienie Papieża w obozie koncentracyjnym nie wchodzi w zakres nieomylności. Nieomylność dotyczy bardzo określonej grupy papieskich orzeczeń, dotyczących zwykle dogmatów wiary i ogłaszanych uroczyście, ex cathedra.
          Po drugie, nie prosiłem Pani o zmianę sformułowań. Zapytałem tylko, czy muszą być akurat takie.
          Po trzecie, znając nieco styl pasterzowania i nauczania Benedykta XVI, oraz światłość jego umysłu, jestem pewien, że ani się przed nikim nie usprawiedliwiał, ani nie było tak, że czegoś „nie dostrzegł”… Z całą pewnością, głęboko przemyślał i świadomie wypowiedział każde zdanie.
          Po kolejne, ma Pani prawo uważać tak, jak uważa. Ja uważam inaczej – tak, jak napisałem wcześniej. I też nie zamierzam zmieniać zdania. Po prostu, zostańmy przy swoich opiniach, zachowując wzajemny szacunek. Dziękuję za udział w dyskusji. Czekam na ciąg dalszy!
          xJ

          • Byłam ciekawa, obrony słów : „Boże, czemu wtedy milczałeś?” -kiedyś może spytała bym samego papieża co miał na myśli ale teraz , jest to zbyt skomplikowane bym miała na to ochotę. Może ksiądz, ma dość czasu i chęć dowiedzenia się czy ja byłam bliższa prawdy czy może nie. Jeśli bym ja zapytała Boga,dlaczego milczysz-wiem ,że by odpowiedział-dlaczego nie słyszysz .Banał , prawda?…może jednak bliższy prawdy.

          • Znowu, nie rozumiem, o co chodzi. Nie nadążam za tokiem rozumowania…
            xJ

  • Nie pytałbym Boga dlaczego Chrystus był w izolatce, a raczej miał pretensję do szatana, że machnął ogonem 😉

    • Nikt rozumny do szatana się nie zwraca. Nikt rozumny nie ryzykuje ,że zostanie zmanipulowany. Będzie uczciwie, jeśli nie będzie Pan sugerował niebezpiecznych rozwiązań bo jeśli ktoś ich spróbuje użyć, to Pan zapłaci za ich konsekwencje.

      • W jakim sensie: „Pan zapłaci za ich konsekwencje”? Nie bardzo rozumiem. Natomiast pamiętajmy, że każdy grzech – to jest właśnie świadome i w wolny sposób dokonane zwrócenie się do szatana. I każde przekleństwo – to jakby modlitwa do niego. Niestety, ludzie – chyba rozumni – aż nadto często do niego się zwracają…
        xJ

        • W dosłownym. Jeśli wychowamy dziecko na maszynę do zbijania , na przedmiot do wykorzystywania, my czy ono jest winne swych grzechów ? Jeśli ktoś sugeruje , bym zwróciła się do szatana, bierze na siebie konsekwencję tego ,że się zwrócę i zostanę wykorzystana. Ja oczywiście nie posłucham głupiej rady ale jeśli ktoś posłucha….
          Czy każdy grzech jest zwróceniem się do szatana…i tu znów się nie zgadzam. Mam inne wyobrażenie. Grzesząc, nacinam Chrystusowi na krzyżu kolejną ranę, Jemu sprawiam ból ale zły jest jeszcze bardzo daleko by wejść w tę relację.Cały czas istnieje tylko ja i Bóg nawet w moim wielkim grzechu.

          • Źródłem każdego grzechu jest szatan! Nie ma grzechu poza działaniem szatana! To prawdy katechizmowe. I – przepraszam za jasność przekazu – nie ma znaczenia, czy ktoś się z tym zgadza, czy nie.
            xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.