Sprawiedliwi jaśnieć będą!

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo zachęcam do przemyślenia dzisiejszego rozważania – i o Wasze opinie na ten temat. Nie wiem, czy tylko mi się wydaje, że w obliczu całego tego zamieszania, jakie dzieje się wokół nas, odpuściliśmy sobie intensywną modlitwę? Już nie śpiewamy suplikacji „Święty Boże”, chyba też coraz mniej Osób modli się na Różańcu w intencji uwolnienia Polski i świata od tego całego tego bałaganu, jaki mamy w związku z wirusem… I jakby mniej różnych inicjatyw modlitewnych.

Tymczasem, problem nadal istnieje. Według przekazów medialnych – podobno się wzmaga. Już nie wiemy, co o tym myśleć i jaka jest tak naprawdę… prawda?… A Pasterze Kościoła mają na to wszystko jedną, najważniejszą radę: nosić maseczki w kościołach! Dlatego polecam Waszym refleksjom moje refleksje i proszę o wypowiedzi.

Pozdrawiam Wszystkich i życzę błogosławionego dnia! Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 17 Tygodnia zwykłego, rok II,

28 lipca 2020.,

do czytań: Jr 14,17–22; Mt 13,36–43

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

Oczy moje wylewają łzy dzień i noc bez przerwy, bo wielki upadek dotknie Dziewicę, Córę mojego ludu, klęska bardzo wielka. Gdy wyjdę na pole – oto pobici mieczem. Jeśli pójdę do miasta – oto męki głodu. Nawet prorok i kapłan błądzą po kraju nic nie rozumiejąc.

Czy nieodwołalnie odrzuciłeś Judę, albo czy odczuwasz wstręt do Syjonu? Dlaczego nas dotknąłeś klęską bez możliwości uleczenia nas? Spodziewaliśmy się pokoju, ale nie ma nic dobrego; czasu uleczenia, a tu przerażenie.

Uznajemy, Panie, naszą niegodziwość, przewrotność naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Nie odrzucaj nas przez wzgląd na Twoje imię, od czci nie odsądzaj tronu Twojej chwały. Pamiętaj, nie zrywaj swego Przymierza z nami.

Czy są wśród bożków pogańskich tacy, którzy by zesłali deszcz? Czy może niebo zsyła krople deszczu? Czy nie raczej Ty, Panie, nasz Boże? W Tobie pokładamy nadzieję, bo Ty uczyniłeś to wszystko.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: „Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście”. On odpowiedział :

Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.

Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego.

Kto ma uszy, niechaj słucha”.

Czy sytuacja, opisana w dzisiejszym pierwszym czytaniu, nie przypomina naszej? Prorok Jeremiasz uskarża się na tragiczne położenie narodu, określając je wręcz jako «klęskę bardzo wielką». Oto pobici mieczem, a to znowu męki głodu. A największym chyba zmartwieniem w tym wszystkim jest fakt, że nawet prorok i kapłan błądzą po kraju nic nie rozumiejąc.

To rzeczywiście dramatyczna sytuacja, bo akurat od kapłana i proroka wszyscy spodziewaliby się jakiegoś słowa, jakiegoś światła, jakiegoś sensownego wytłumaczenia tego wszystkiego, co się dzieje. A tymczasem – nawet oni nie tylko nie są w stanie postawić żadnej sensownej diagnozy, ale wręcz błądzą po kraju, totalnie zdezorientowani! Od kogo więc, jeśli nie od nich, należałoby się spodziewać jakiegoś wskazania?…

Ale cóż oni, biedni, mają wskazać, jeżeli nie odnajdują w sercu żadnego słowa, którym mogliby się podzielić z ludźmi? A jeżeli nie odnajdują, to dlaczego? Czyż to nie oni są od tego, aby pomagać ludziom zrozumieć ten świat i wszystko, co się na nim dzieje? Czyż i im także sytuacja wymknęła się spod kontroli?

A wracając do pytania, postawionego na początku – czyż ta sytuacja naprawdę nie przypomina naszej obecnej? Niestety, całe to wieloaspektowe zamieszanie, jakiego jesteśmy świadkami – a mówimy tu o wszystkim, co powoduje, że żyjemy dziś w wyjątkowo niespokojnych czasach – chyba wymknęło się wszystkim specjalistom od wyjaśniania i prognozowania rzeczywistości społecznej, politycznej, medycznej i wszelkiej innej… Trudno dziś znaleźć kogoś, kto by wskazał światu jasno i konkretnie: to jest to, a to jest tamto; należy postąpić tak, a tak nie należy…

Niestety, także wśród pasterzy Kościoła słychać dwugłos – a nawet wielogłos – w kwestiach, w których zawsze Kościół głosił jedną i stałą naukę. Dlatego też – skoro w nauczaniu, dotyczącym kwestii fundamentalnych, zaczyna panować rozbieżność – trudno się dziwić, że jeszcze większa panuje w opisie i diagnozowaniu dzisiejszej rzeczywistości.

Dlatego z wielu ludzkich serc, pogubionych w całym medialnym bełkocie, a wręcz wrzasku, jaki nas zalewa, wyrywa się wołanie Proroka z dzisiejszego pierwszego czytania: Czy nieodwołalnie odrzuciłeś Judę, albo czy odczuwasz wstręt do Syjonu? Dlaczego nas dotknąłeś klęską bez możliwości uleczenia nas? Spodziewaliśmy się pokoju, ale nie ma nic dobrego; czasu uleczenia, a tu przerażenie.

Właśnie, czy nieodwołalnie odrzuciłeś, Panie, ten świat? Czy już nie widzisz dla niego szansy? Czy to właśnie dlatego dotknąłeś [nas] klęską bez możliwości uleczenia nas? Czy i Tobie cała ta sytuacja, jaka jest na świecie – a więc te wszystkie wirusy, jakie po nim grasują: zarówno te fizyczne, jak i te o wiele gorsze, moralne – też wymknęła się spod kontroli? Czy świat już tak poszedł swoimi drogami, że nie ma ratunku?

W Ewangelii Jezus mówi nam bardzo zdecydowanie, że tak nie jest. Wyjaśniając przypowieść o chwaście, stwierdza: Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego.

A to oznacza, że Bogu żadna sytuacja nie wymknęła się spod kontroli: żadna epidemia, żadne zamieszanie, żadne napięcia, żadne zgorszenia… Bóg dokładnie widzi i rozpoznaje wszystko, co dzieje się na świecie. On nie błąka się po ziemi – czy gdzieś, w zaświatach – trzymając się za bolącą głowę i nie wiedząc, co począć z tym wszystkim, co się na świecie dzieje. Tak nie jest.

Nawet, jeżeli teraz wydaje się, że milczy, że przegrywa na każdym kroku ze współczesnym światem, który otwarcie lekceważy Jego zasady i w oczy śmieje się Jego odwiecznemu Prawu – to naprawdę nie znaczy, że Bóg przegrał, że się poddał, że jest w defensywie, że jest naiwny i dał sobie ludziom wejść na głowę. Nic z tych rzeczy!

Przyjdzie dzień Sądu! I będzie piec rozpalony dla tych, którzy dopuszczają się nieprawości. Bez względu na to, czy komuś się to dzisiaj podoba, czy nie – bo dzisiaj wielu nie podoba się mówienie o Sądzie i o karze wiecznej – to i Sąd będzie, i kara wieczna będzie. Dla tych, którym dzisiaj wydaje się, że rządzą światem – a nawet samym Panem Bogiem rządzą. Przyjdzie ten dzień, kiedy chwast zostanie oddzielony od zboża. I wtedy wszystko stanie się jasne: kto miał rację, a kto nie miał.

Cóż więc mamy robić dzisiaj – my, pogubieni w całym tym medialnym i wszelkim innym bełkocie, jakim jesteśmy zalewani? Cóż mamy robić także i wobec tego, że nawet prorok i kapłan błądzą po kraju nic nie rozumiejąc?…

Dobrze wiemy. Mamy wskazania w dzisiejszych czytania. W pierwszym, są to kolejne zdania, wypowiedziane przez Proroka po tych, opisujących dramatyczną sytuację narodu. Jeremiasz, zwracając się do Pana, mówi: Uznajemy, Panie, naszą niegodziwość, przewrotność naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Nie odrzucaj nas przez wzgląd na Twoje imię, od czci nie odsądzaj tronu Twojej chwały. Pamiętaj, nie zrywaj swego Przymierza z nami. A także: W Tobie pokładamy nadzieję… W Ewangelii zaś, Jezus mówi: Kto ma uszy, niechaj słucha!

Moi Drodzy, to jest dla nas ratunek i jedyne – podkreślmy mocno: jedyne! – wyjście z dramatycznej sytuacji, w jakiej znajduje się dzisiejszy świat, w jakiej my wszyscy się znajdujemy. Jedyne wyjście! Jakie? Na nowo bezgranicznie zaufać Bogu! Zacząć uważnie słuchać Jego słowa! I nawrócić się ze swoich własnych grzechów – zanim nawróci się cały świat. Niech to oczekiwane nawrócenie świata rozpocznie się od każdej i każdego z nas!

Nawiążmy na nowo osobistą, indywidualną, intymną, mocną i szczerą relację z żywym, kochającym nas Bogiem! Niech wiara nie będzie tylko tradycją, albo zestawem nakazów i zakazów, albo zapisaną na papierze teorią – ale osobistym spotkaniem każdej i każdego z nas z żywym Bogiem, kochającym nas bezgranicznie i pragnącym naszego dobra! Wtedy na pewno nie będziemy się błąkać po tej obecnej rzeczywistości, zdezorientowani i przerażeni, bezradni w poszukiwaniu jakiejś drogi.

Bo prostą drogę ciągle wskazuje nam Bóg. Trzeba tylko po niej pójść. I nie zbaczać na bezdroża – na te rzekomo łatwiejsze i wygodniejsze szlaki. Dzisiaj właśnie dlatego tak wielu błąka się, niczego nie rozumiejąc, że sami sobie wybrali drogi, albo poszli za niewłaściwymi przewodnikami. A przecież – jest tylko jedna droga. I jeden Przewodnik.

7 komentarzy

  • Kiedy nadchodzi rzeczywiste zagrożenie, ludzie myślący odrzucają sprawdzone – nieskuteczne remedia. Oszołomy nawolują do korzystania z nich, a winą za nieskuteczność obarczają innych.

  • Prawda, również to dostrzegłem. Już tak wiele osób nie modli się na Różańcu. Ja również już tak bardzo się nie modlę, jak modliłem się 2 miesiące temu. Pandemia się nie skończyła, i nadal trwa. I powinniśmy prosić Boga, o oddalenie epidemii, tak jak prosiliśmy w marcu, w kwietniu i w maju. A w czerwcu wiele osób już odpuściło tą wspaniałą modlitwę Różańcową. Powinniśmy znów się zmobilizować i modlić się o 20:30 na Różańcu. Pozdrawiam!

  • Ja od kilku miesięcy odmawiam Koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji ustania tej epidemii. Są momenty, że nie widzę już sensu modlitwy, ale jestem wierna i wytrwała i będę dalej ją odmawiać. Miałam możliwość niedawno spędzenia urlopu nad naszym morzem. Ludzi było mniej niż w minionych latach, ale taki wyjazd mnie i myślę, że innym i dzieciom, był potrzebny, żeby choć na chwilę zapomnieć o tym koszmarze, odpocząć od mediów, od tych złych informacji, wyciszyć się i nacieszyć pięknem przyrody. Najgorsza jest ta niepewność, co będzie jesienią, czy dzieci wrócą do szkół i będzie w miarę normalnie…

    • Zaufajmy Panu! Tak, jak piszecie, moi Drodzy, módlmy się, a mniej śledźmy przekazy medialne. Bo z modlitwy jest wielki pożytek – dla nas i dla tych, którzy się nie modlą, a którzy też skorzystają z naszej modlitwy. A ze słuchania mediów i śledzenia internetu bez opamiętania – tylko mętlik w głowie! Dlatego bez względu na innych – my nie ustawajmy w modlitwie. A innych – do modlitwy namawiajmy!
      Odmawiajmy Różaniec Święty – nawet niekoniecznie o 20:30 – wtedy, kiedy nam pasuje. Odmawiajmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia i inne modlitwy. Ofiarujmy w tej intencji Komunię Świętą, ale też osobiste wyrzeczenia i cierpienia.
      Tylko Pan nam pomoże, tylko On nas uleczy. tylko On może przynieść światu ratunek. Módlmy się – i nie traćmy nadziei!
      xJ

  • „A Pasterze Kościoła mają na to wszystko jedną, najważniejszą radę: nosić maseczki w kościołach!” – cóż, tak jak 2 tys lat temu prawie wszyscy prysnęli spod Krzyża, tak i dzisiaj – nihil novi. Przykład poszedł z samej góry, z Watykanu. A problem jest dość głęboki, ponieważ od czasu Vaticano II KK jest na drodze lukryzacji krzyża, co m.in. przejawia się mocnym dominowaniem mentalności „co ludzie powiedzą” :). A teraz załóżmy, że Kościół walczy z obostrzeniami…. to ja już widzę te medialne działa skierowane w krwiożerczych katolików. Już czytam te nagłówki o mordercach w koloratkach, a Sekielski by pisał scenariusz do nowego filmu 🙂 …. ciężka sprawa w czasach medionarkomanii 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.