Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym dwunastą rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Anna i Kamil Niedźwiedzcy, czyli moja Siostra i Szwagier. Dziękując za piękne świadectwa życia rodzinnego, kształtowanego na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu, życzę codziennego odkrywania piękna małżeńskiej wspólnoty. Modlę się o bezmiar Bożego błogosławieństwa dla Jubilatów i dla Ich Dzieci: Weroniki, Emilki i Tomka.
Imieniny natomiast przeżywa Daria Blok, która jako Daria Górska należała do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Niech dobry Bóg udziela Jej wszystkich swoich darów!
Do tych radosnych informacji, muszę dziś dołączyć jeszcze dwie smutne. Otóż, wczoraj odszedł do Pana Ksiądz Prałat Adam Szkóp, Proboszcz Parafii Nawrócenia Pawła Apostoła w Warszawie, w Diecezji warszawsko – praskiej, Kaznodzieja na Prymicji Księdza Marka. To właśnie w tej Parafii Ksiądz Marek zawsze znajdował locum, kiedy będąc w Polsce, miał do ogarnięcia tysiące spraw i spotkań w Warszawie, lub jej okolicy. Ksiądz Prałat bardzo wspierał posługę Księdza Marka – duchowo i materialnie. Był Człowiekiem niezwykle pogodnym i otwartym! Niech Mu Pan da Niebo.
O to samo modlę się dzisiaj dla Pani Ireny Zaborskiej, Gospodyni Księdza Proboszcza z Parafii Ciepielów, w Diecezji radomskiej, Księdza Stanisława Sławińskiego. Z niezwykłą gościnnością przyjmowała przez lata Pątników Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej, szczególnie Księży Przewodników i cały Sztab organizacyjny, którzy na Plebanii mogli odbyć naradę i zjeść wyśmienitą kolację. Tak było przez ponad dwadzieścia lat!
To osobista zasługa Pani Ireny, która za każdym razem musiała się przy tej okazji bardzo napracować, ale zawsze czyniła to z radością i niezwykłą życzliwością.
Z taką samą otwartością Pani Irena gościła Uczestników rajdu rowerowego, jaki z moimi Wspólnotami młodzieżowymi organizowałem przez kilka lat, w czasie pełnienia funkcji Wicekierownika Pielgrzymki Podlaskiej. Rzecz jasna, wszystko to wynikało wprost z gościnności i otwartości Księdza Proboszcza Stanisława Sławińskiego – któremu przy tej okazji bardzo serdecznie za to dziękuję! – ale bez Pani Ireny i Jej dobrego serca, Jej pracowitości i zapału, nic by się nie udało zrobić.
Kiedy wczoraj rozmawiałem z kilkoma Księżmi, którzy znali Panią Irenę i zamierzają wybrać się – podobnie, jak ja – na wtorkowy pogrzeb, wszyscy jednogłośnie podkreślali, że Pani Irena była Osobą świętą, oddaną bezgranicznie sprawom Kościoła. Niech Pan wynagrodzi Jej ludzką, wręcz matczyną dobroć – radością swego Królestwa!
Moi Drodzy, dzisiaj w wielu naszych kościołach, będzie obchodzona uroczystość Rocznicy poświęcenia kościoła. Tak będzie wszędzie tam, gdzie rocznica tegoż poświęcenia nie jest dokładnie znana. Ja zapraszam Was do rozważenia liturgii Słowa trzydziestej Niedzieli zwykłej, nie zdziwcie się jednak, że w swoich Parafiach usłyszycie inne czytania.
Mam nadzieję, że wszyscy pamiętali o zmianie czasu…
Na radosne i pogodne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
30 Niedziela zwykła, A,
25 października 2020.,
do czytań: Wj 22,20–26; 1 Tes 1,5c–10; Mt 22,34–40
CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:
To mówi Pan: „Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej.
Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę i zapali się gniew mój i wygubię was mieczem, i będą żony wasze wdowami, a dzieci wasze sierotami.
Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek.
Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy.”
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Bracia: Wiecie, jacy byliśmy dla was, przebywając pośród was. A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai.
Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał wystawiając Go na próbę: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?”
On mu odpowiedział: „«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego». Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”.
Oba przykazania, które Jezus dzisiaj wskazał jako najważniejsze, znane były w Starym Testamencie. Ale oddzielnie. Każde z nich zostało wypowiedziane przez Boga w innym czasie i kontekście, a oto Jezus dzisiaj połączył oba, czyniąc z nich jedno przykazanie. W ten sposób, już do końca czasów, miłość do Boga będzie się realizowała w konkrecie miłości do bliźniego, a miłość bliźniego będzie czerpała swą siłę i motywację z miłości do Boga.
Można powiedzieć, że w ten sposób oba przykazania zostały podniesione na wyższy poziom, ubogacone o jakiś nowy wymiar. Łącząc je oba, Jezus podniósł poprzeczkę moralnych wymagań i oczekiwań wobec swoich uczniów. Jeżeli bowiem wcześniej należało kochać Boga, ale – na przykład – nieprzyjaciela można było nienawidzić, to czyż to nie było po wielekroć łatwiejszym rozwiązaniem?
Albo kiedy mowa była o miłowaniu człowieka, ale nic przy tej okazji nie mówiło się o miłości Boga – czy przez to cała sprawa nie wydawała się jakaś łatwiejsza, prostsza?… Nie trzeba było bowiem całego serca i całej uwagi kierować aż tak wysoko, do samego Nieba, a można było skoncentrować się jedynie na człowieku, którego się miało przed sobą. Skoro jednak Jezus dzisiaj w ten sposób ukazał tę sprawę, to widzimy wyraźnie, że nabiera ona jakiegoś szczególnego, wielkiego wymiaru.
Gdzieś tam, w głębi serca, mamy świadomość, że dotykamy naprawdę wielkiej i wielowymiarowej rzeczywistości: miłość do Boga i miłość do człowieka. Przecież to jest wezwanie do tego, by swoim ludzkim sercem ogarnąć całe Niebo i całą ziemię! Czy człowiek jest w stanie to uczynić?
Z pewnością tak, skoro Jezus do tego wzywa. Przecież nie oczekiwałby od nas niczego niemożliwego! Jak jednak tego dokonać?
Z pomocą przychodzi nam dzisiejsze Boże słowo, które w pierwszym czytaniu, z Księgi Wyjścia, podpowiada takie oto praktyczne wskazania, dotyczące codziennego życia w społeczności ludu Izraela: Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Jest to więc podniesienie na wyższy poziom praw ludzi spoza tej społeczności, którzy za dużych praw w niej dotychczas nie mieli.
Z kolei, w następnym zdaniu słyszymy: Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę i zapali się gniew mój i wygubię was mieczem, i będą żony wasze wdowami, a dzieci wasze sierotami. Wdowy i sieroty także były raczej pomijane i lekceważone, nie mając swojej ugruntowanej pozycji w społeczności.
I kolejne zdanie: Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek. To bardzo konkretne ostrzeżenie przed praktyką powszechnie wówczas stosowaną.
I znowu: Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy. Zatem, wierzyciel ma prawo wziąć w zastaw płaszcz dłużnika, jeśli ten nie jest w stanie zastawić niczego innego, jednak nawet ten zastaw winien być mu zwrócony na noc, bo czymże miałby się on okryć w zimną noc?
Po tej samej linii idzie także przesłanie Apostoła Pawła w drugim czytaniu, gdzie do wiernych Tesaloniczan zwraca się on tymi słowami: A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai. Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna…
Mowa zatem o wierze, która nie jest tylko samym wyznaniem, samą tylko słowną deklaracją, ale konkretną postawą, która wynosi na znacznie wyższy poziom samo człowieczeństwo wyznawców Chrystusa. Nawet bowiem patrząc na nich jedynie przez pryzmat ludzkich postaw, widzimy gościnność i szczodrość, okazaną Apostołom i ich współpracowników. Wyraźnie słyszymy o życzliwym ich przyjęciu – tak życzliwym, że wszyscy wokół z uznaniem o tym opowiadają. To czysto ludzka postawa, ale wynikająca nie z czego innego, jak z głębokiej wiary!
Mówimy zatem dzisiaj, moi Drodzy, o takiej postawie człowieka wierzącego w Boga i kochającego Boga – ale, właśnie, kochającego także drugiego człowieka, swego bliźniego – która polega na ciągłym poszukiwaniu sposobów okazania w praktyce tej miłości. Jest to zasada „dawania z siebie więcej” – i to koniecznie „dawania z miłością” – czyli ciągłego przekraczania siebie, swoich schematów myślenia, swego minimalizmu i wyrachowania, swoich ograniczeń mentalnych i duchowych… Na tym w praktyce ma polegać realizacja przykazania miłości Boga i bliźniego.
Z pewnością bowiem, trudno będzie tak od razu wykazać się nienaganną postawą i bezgranicznym oddaniem się Bogu i drugiemu człowiekowi. Bo zawsze będzie pokusa, żeby coś tam zachować dla siebie, w większym stopniu zadbać o siebie, niż o innych. Zresztą, samo w sobie, nie jest to niczym złym, a nawet jest to postawa właściwa. Wszak Jezus dzisiaj wyraźnie mówi, cytując starotestamentalne przykazanie i nie zmieniając jego treści: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. A zatem, miłować siebie samego – to postawa właściwa. Jak najbardziej!
Tyle, że nie mówimy o przesadnej, egoistycznej miłości siebie, z jednoczesną pogardą, okazywaną Bogu i drugiemu człowiekowi – wtedy rzeczywiście mielibyśmy do czynienia z pychą, arogancją i innymi, złymi postawami. Po prostu – z grzechem. Mówiąc natomiast o miłości siebie w tym wymiarze, w jakim nakazuje to przykazanie, mamy na myśli zwyczajną troskę o swoje życie i zdrowie, o swoje utrzymanie, o swój rozwój duchowy, intelektualny, ale także fizyczny i materialny. Przecież na straży tej troski o własne życie i zdrowie, stoją przykazania Dekalogu, szczególnie piąte!
Jednak żadne z nich nie pozwala na pominięcie w tym wszystkim Boga i drugiego człowieka. Dlatego właściwą, zasadniczą miarą miłości bliźniego jest kochać go tak, jak siebie samego. Jeżeli ktoś odważyłby się kochać bliźniego bardziej, jak siebie samego, mamy do czynienia z heroizmem. Wtedy, kiedy ktoś poświęca swoje życie do ochrony życia lub szeroko rozumianego dobra drugiego człowieka. To heroizm. Piękny i godny podziwu, warty naśladowania!
To właśnie taką postawą wykazywali się zwykle Święci i Błogosławieni, wyniesieni na ołtarze przez Kościół, aby byli dla niego wzorem prawdziwie chrześcijańskiego życia. Na szczęście, nigdy ich w Kościele nie brakowało – i dzisiaj nie brakuje. Ich heroizm – jako rzekliśmy – godny jest naśladowania, ale nigdy nikomu nie można go nakazać, ani na siłę od nikogo oczekiwać, albo z jego braku kogoś rozliczać.
Heroizm jest owym wielkim wyjściem ponad samego siebie, wyjściem na najwyższy poziom człowieczeństwa! Przykazanie natomiast domaga się od nas miłości przynajmniej takiej samej, jak wobec siebie samego, czyli nie mniejszej. Wydaje się, że nie jest to oczekiwanie ponad nasze możliwości – co wcale nie oznacza, że jest łatwe w realizacji. Bo my jednak odkrywamy w sobie tę skłonność, by siebie kochać bardziej, niż innych…
I dlatego słowo Boże podpowiada nam codzienne pokonywanie siebie w zwyczajnych, prozaicznych sprawach: takie zwyczajne, spokojne, ale jednak konsekwentne – „dawanie z siebie więcej”, stawianie sobie coraz wyższych wymagań, poszukiwanie sposobów okazania dobra drugiemu i usłużenia mu, okazania mu pomocy…
Nie chodzi o natychmiastową zmianę stylu życia i natychmiastowe pokonanie samych siebie, aby z dnia na dzień stać się absolutnym wzorem bezgranicznej miłości Boga i bliźniego. Owszem, byłoby to piękne. Wiemy jednak, że nie jesteśmy w stanie tego w ten sposób dokonać. Natomiast metodą małych kroczków, codziennie i konsekwentnie stawianych – owszem. I tego dzisiaj oczekuje od nas Pan.
Niech już dzisiejszy dzień będzie konkretnym sprawdzianem z takiej postawy – z owego przełamywania swojego własnego „ja”, pokonywania swojego egoizmu, dogadzania sobie na każdym kroku, by dzięki temu większą troskę i pomoc okazać innym… Choćby w najprostszych sprawach… Niech dzisiejszy dzień będzie takim sprawdzianem – oczywiście, zdanym na szóstkę!
Kolejna ucieczka spod Krzyża… 😞
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-10-24/wszystkich-swietych-prymas-polski-apeluje-o-odwolanie-mszy-i-nabozenstw-na-cmentarzach/?ref=kafle
W tym roku dobrze się składa, że Wszystkich Świętych jest w niedzielę, więc w Mszy Świętej można uczestniczyć w kościele, zresztą ja nie jestem zwolennikiem Eucharystii w tym dniu na cmentarzu, bardziej rozumiem jakieś różaniec czy koronkę na cmentarzu w Dniu Zadusznym , 2 listopada.
Pomijając kontekst, jakim jest obecna sytuacja, to skłaniam się – i to od początku swego kapłaństwa – do powyższego zdania Anny. Doświadczenie pokazuje bowiem, że we Mszy Świętej, sprawowanej na cmentarzu, uczestniczy tak naprawdę niewielka grupa Wiernych, podczas gdy inni – stojąc przy grobach swoich bliskich – rozmawiają, piszą smsy, żują gumę… I wychodzą potem z przekonaniem, że przecież byli na Mszy Świętej!
To ja już wolę, aby ci, którzy chcą przeżyć Mszę Świętą we właściwy i porządny sposób, poszli do kościoła i tam bez większych problemów – także technicznych, związanych choćby ze słabym nagłośnieniem – przeżyli Najświętszą Ofiarę, a na cmentarz udali się potem w procesji. To takie moje zdanie. Oczywiście, nie narzucam go nikomu, wynika ono z moich obserwacji.
Natomiast zgadzam się z wątpliwościami Roberta…
xJ
Czas jakiś temu, szłam w pielgrzymce z księdzem Szpakiem. Jedni tam słuchali mszy. Inni zdawali sie na niej spać. Jeszcze inni rozmawiali ale tak by innym nie wadzić. Jeszcze inni manifestowali swoja wiarę. Ksiądz nigdy nikomu nie narzucał , nie pouczał jak ma się zachować. Po drodze bywali księża, którzy zamykali przed nami kościoły, parafie. Wsie całe. Tyle świadectw wiary, czasem niezdarnej, czasem byle jakiej, czasem dziwnej może nie widziałam nigdy więcej w żadnym kościele. Zawsze mi się wydawało ,że Bóg posyła księży do ludzi, tam gdzie oni są, jacy są. Do ich domów, miejsc gdzie przebywają, pod mosty, na śmietniki ale z tego co widzę niewielu księży czytało to samo. Niewielu biskupów. Bardzo niewielu kardynałów. Rozumiem. Nie każdy ksiądz potrafi i jeśli nie potrafi lepiej niech nie udaje bo to kiepsko wychodzi ale jak go nie będzie, na cmentarzu, na ulicy, pod mostem , na śmietniku- pojawi się ktoś innych wokół którego będą się ludzie zbierać i wyć podobnie jak ci w marszach za prawem do mordowania dzieci i nie tylko .
Czytałam kiedyś wspomnienia o Ks. Szpaku po Jego śmierci a wcześniej poznałam przez internet i Jej blog Alicję,uczestniczkę Ich wspólnych wędrówek, pielgrzymek po Polsce. Mimo iż lata 70 nie są mi obce to jednak kultura hipisowska była mi obca.
Dzięki za to wspomnienie o Księdzu Szpaku…
xJ
Dzisiaj podczas mszy o godz. 12.00 mieliśmy w parafii chrzest. Uroczystość wspaniała, ale zmartwił mnie pewien obraz po mszy. Zawsze na koniec ksiądz proboszcz i rodzina robią sobie zdjęcie pamiątkowe…. wszyscy w maskach, zero uśmiechniętych twarzy na pamiątkowym zdjęciu z Chrztu Świętego 🙁
Przy okazji zapytam – u was w parafiach msze bez zakłócania przez barbarzyńców ;)?
Ja byłam na 11:30, osób kościół mógłby pomieścić więcej. Nikt nie zakłócał Mszy Świętej ani w kościele , ani pod kościołem. Nasz kościół od minionej niedzieli wyposażony został przy każdym wejściu w bezdotykowe dezynfektory rąk i bezdotykowe aplikatory wyposażone w święconą wodę. Ludzie się mylą i zamiast się żegnać święconą wodą to przecierają ręce 🙂 .
Znaki czasu… I znaki wiary – a może braku wiary – tego pokolenia… Maski w kościele… Aplikatory wody święconej… Płyn do dezynfekcji zamiast wody święconej… W kogo – w co – my tak naprawdę wierzymy?…
xJ
…a wierzymy czy ktoś wierzy za nas ?
To już każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam ” czy wierzę” i „komu wierzę”
Świetne pytanie Kloszarda! Właśnie…
xJ