Miasto mamy potężne!

M

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w kontekście tego wszystkiego, co aktualnie przeżywamy, zachęcam do przeczytania i przemyślenia refleksji Profesora Roberto de Mattei:

https://www.pch24.pl/roberto-de-mattei–najbezpieczniejsza-szczepionka-na-koronawirusa,80290,i.html

Moi Drodzy, dzisiaj pierwszy czwartek miesiąca. Dziękujmy za dar Eucharystii. I za kapłanów, i za Osoby zakonne. A jednocześnie – módlmy się o nowe powołania.

Jutro zaś, na naszym forum – jak nakazuje tradycja – słówko z Syberii!

A ja już ruszam na Roraty.

Zapraszam natomiast do refleksji nad Bożym słowem. Niech Duch Święty oświeci nas i natchnie do głębokiej refleksji, byśmy odnaleźli to jedno, konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj do mnie osobiście się zwraca.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 1 Tygodnia Adwentu,

Wspomnienie Św. Franciszka Ksawerego, Kapłana,

3grudnia 2020.,

do czytań: Iz 26,1–6; Mt 7,21.24–27

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

W ów dzień śpiewać będą

tę pieśń w Ziemi Judzkiej:

Miasto mamy potężne;

On jako środek ocalenia

sprawił mury i przedmurze.

Otwórzcie bramy!

Niech wejdzie naród sprawiedliwy,

dochowujący wierności;

jego charakter stateczny

Ty kształtujesz w pokoju,

w pokoju, bo Tobie zaufał.

Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze,

bo Pan jest wiekuistą Skałą!

Bo On poniżył przebywających na szczytach,

upokorzył miasto niedostępne,

upokorzył je aż do ziemi,

sprawił, że w proch runęło.

Podepcą je nogi, nogi biednych

i stopy ubogich”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie», wejdzie do Królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w Niebie.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”.

W czasach tak niestabilnych, jak dzisiejsze (i to nie tylko w kontekście obecnych problemów z wirusem, ale w skali dużo szerszej); w czasach tak niepewnych i nieprzewidywalnych, w czasach tak rozedrganych i rozemocjonowanych – dobrze jest usłyszeć zapewnienie Proroka: Miasto mamy potężne; On jako środek ocalenia sprawił mury i przedmurze.

Oczywiście, my wiemy, że miasta tego trudno szukać na jakiejkolwiek mapie świata. Ale już na mapie Nieba – tej duchowej mapie – jak najbardziej! Bo to miasto potężne – to Święte Miasto Jeruzalem, Miasto zwycięskie, nienaruszalne, potężne. Bóg sam sprawił w nim – jak tu sobie zacytowaliśmy – mury i przedmurze. Kto zamieszka w tym mieście? Kto będzie do niego zaproszony?

To także usłyszeliśmy: Otwórzcie bramy! Niech wejdzie naród sprawiedliwy, dochowujący wierności; jego charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał. Właśnie wierność Bogu i zaufanie do Niego – to takie duchowe paszporty, które pozwalają na przekroczenie bram owego Miasta. Dlatego Prorok wzywa z całą mocą: Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą Skałą!

Bo to On, Pan, już poniżył niejedno pyszne miasto. Dzisiaj słyszymy o takim właśnie mieście rzekomo niedostępnym, które jednak Pan upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch runęło. Podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich. Z innych tekstów Izajasza wynika, że w ten sposób zestawia on tu – z jednej strony – Święte Miasto Jeruzalem, z drugiej zaś: Babel, jako synonim wszelkiego grzechu i odwrócenia się od Boga.

Synonim budowania na piasku, o jakim Jezus mówi dzisiaj w Ewangelii. Bo ci, którzy budują na skale, mogą powtórzyć za Izajaszem: Miasto mamy potężne! A właśnie problem dzisiejszego człowieka – filozoficznie to nieco ujmując – polega często na tym, że buduje dużo, ale zasadniczo na piasku. Za mało jest oparcia na Bogu i wypełniania Jego woli. Budowania według Jego planu.

Dzisiaj człowiek jest przekonany, że poradzi sobie sam. Sam zbuduje. Co mu tam Pan Bóg będzie mówił. A co to – on sam ne wie, jak budować? Wie najlepiej! Tylko z takiego budowania zwykle potem pozostaje ruina. I to już począwszy od serca i ducha człowieka. Ileż tam często jest ruiny, ile gruzowiska!

A z drugiej strony – jak mocnego ducha ma człowiek, który buduje na Bogu, który Jego słów słucha, a wolę wypełnia! Jak trwałe i skuteczne jest to jego budowanie. Nie chwieje się pod wpływem różnych wichrów, które zewsząd go smagają. Na zawsze przetrwa to, co zbudował.

Jezus dzisiaj zachęca nas, abyśmy zaprosili Go – jako głównego Architekta i Budowniczego – do wznoszenia gmachu naszego życia. Abyśmy budowali z Nim – i na Nim.

Tak, jak czynił to Patron dnia dzisiejszego, Święty Franciszek Ksawery.

Urodził się on 7 kwietnia 1506 roku, na zamku Xavier w kraju Basków, w Hiszpanii. W 1525 roku podjął studia teologiczne w Paryżu. Uzyskawszy stopień magistra, wykładał w kolegium. W 1529 roku zapoznał się ze Świętym Ignacym Loyolą, z którym razem założyli zakon jezuitów, zatwierdzony przez Papieża Pawła III, w dniu 27 września 1540 roku. Wcześniej, bo w 1534 roku, Franciszek złożył śluby zakonne, a 24 czerwca 1537 roku, w wieku trzydziestu jeden lat, przyjął w Rzymie święcenia kapłańskie. Po ich przyjęciu, przez rok apostołował w Bolonii, po czym powrócił do Rzymu, gdzie wraz z towarzyszami oddał się pracy duszpasterskiej i charytatywnej.

I to właśnie w tym czasie zaczęły napływać do Świętego Ignacego naglące petycje od króla Portugalii, żeby wysłał do niedawno odkrytych Indii swoich kapłanów. Ignacy wybrał grupę zakonników, do której także zgłosił się Franciszek Ksawery. Jednak w oczekiwaniu na podróż, cały czas poświęcał się posłudze więźniom i chorym, oraz głoszeniu słowa Bożego.

7 kwietnia 1541 roku, wyruszył na misje do Indii. Po długiej i bardzo uciążliwej podróży, w warunkach nader prymitywnych, wśród niebezpieczeństw, przybył do Mozambiku w Afryce, gdzie trzeba było czekać na pomyślny wiatr, bowiem żaglowiec nie mógł dalej ruszyć. Franciszek wykorzystał czas, by oddać się posłudze chorym. Natomiast w trakcie całej długiej podróży pełnił obowiązki kapelana statku. Trudy podróży i zabójczy klimat spowodowały, że zapadł na śmiertelną chorobę, z której jednak cudem został uleczony.

Wreszcie, po trzynastu miesiącach podróży, 6 maja 1542 roku, przybył do Indii. I od razu zabrał się energicznie do wygłaszania kazań, katechizacji dzieci i dorosłych, spowiadania, odwiedzin ubogich i chorych… Po pięciu latach, zdecydował się na podróż do Japonii. Udał się tam jednak dopiero po kolejnych dwóch latach i pozyskał dla wiary około tysiąca osób. Po czym zostawił z nimi dwóch kapłanów dla rozwijania dalszej pracy, a sam – w 1551 roku – powrócił do Indii.

Tu uporządkował sprawy diecezji i parafii. Utworzył nową prowincję zakonną, założył nowicjat zakonu i dom studiów. I postanowił udać się do Chin. Było to okupione wieloma przeciwnościami i trudami, bowiem Chińczycy byli wówczas wrogo nastawieni do Europejczyków.

Być może cały ten wysiłek spowodował, iż Franciszek, utrudzony podróżą i zabójczym klimatem, rozchorował się na wyspie Sancian i w nocy z 2 na 3 grudnia 1552 roku zmarł, mając zaledwie czterdzieści sześć lat. Błogosławionym ogłosił go Papież Paweł V w 1619 roku, a już w trzy lata później, w roku 1622, Papież Grzegorz XV kanonizował Franciszka Ksawerego.

Spośród wielu pism Świętego, pozostały jego listy. Są one najpiękniejszym poematem życia wewnętrznego, żaru apostolskiego oraz bezwzględnego oddania sprawie Bożej i zbawienia dusz.

W jednym z nich, adresowanym do Świętego Ignacego Loyoli, czytamy: „Odwiedziliśmy wsie zamieszkałe przez chrześcijan, którzy parę lat temu przyjęli wiarę. Nie ma tu Portugalczyków, ponieważ ziemia jest jałowa i nieurodzajna. Miejscowi chrześcijanie, z powodu braku kapłanów, wiedzą tylko to, że zostali ochrzczeni. Nie ma tu kapłana, który by odprawiał dla nich Mszę Świętą, ani też nikogo, kto by ich uczył pacierza oraz przykazań Bożych.

Odkąd więc tu jestem, nie przestaję chrzcić dzieci. Tak więc obmyłem świętą wodą ogromną liczbę dzieci, o których można powiedzieć, że nie rozróżniają między swoją prawą ręką, a lewą… Te dzieci nie dają mi spokoju ani czasu na odmówienie Brewiarza, jedzenie czy spanie, zanim nie nauczę ich jakiejś modlitwy. Tu zaczynam rozumieć, że do takich należy królestwo Boże.

Byłoby to z mej strony brakiem wiary, gdybym nie zadośćuczynił tak pobożnym pragnieniom. Dlatego nauczywszy ich wyznawać Boga w Trójcy Jedynego, wyjaśniłem im Skład Apostolski oraz „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Zauważyłem, że te dzieci są bardzo pojętne i niewątpliwie stałyby się dobrymi chrześcijanami, gdyby je tylko zaznajomić dokładniej z nauką naszej wiary.

W tych krajach bardzo wielu nie jest chrześcijanami tylko dlatego, że nie ma nikogo, kto by wśród nich apostołował. Często wspominam, jak to dawniej, na uczelniach europejskich, a szczególnie na Sorbonie, wyszedłszy z siebie krzyczałem do tych, którzy mają więcej wiedzy niż miłości, i nawoływałem ich tymi słowami: „O jak wiele dusz z waszej winy traci niebo i pogrąża się w otchłań piekła!”

Obyż to oni tak się przykładali do apostolstwa, jak pilni są do nauki, by mogli zdać Bogu rachunek z powierzonych im talentów wiedzy. O gdybyż ta myśl mogła ich poruszyć! Oby odbyli ćwiczenia duchowne i zechcieli posłuchać tego, co by im Pan powiedział w głębi ich serca, i porzuciliby swoje pożądania i sprawy ziemskie. Byliby wtedy gotowi na wezwanie Pańskie i wołali do Niego: Oto jestem, co mam czynić, Panie? Poślij mnie, dokąd zechcesz, nawet i do Indii.” Tyle z listu naszego dzisiejszego Patrona.

Słuchając tych jego słów, a wcześniej słuchając Bożego słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, raz jeszcze pomyślmy, jak to jest z tym naszym codziennym budowaniem?… Co i jak budujemy?… I czy jest to trwałe, mocne, stabilne?… Co ewentualnie trzeba zmienić w tej swojej strategii budowania?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.