Stać mnie, by wspiąć się na dach?…

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Piotr Woźniak, mój Kolega z roku święceń, Proboszcz Parafii Kościeniewicze, w której swego czasu prowadziłem nasze Diecezjalne Misje Jubileuszowe. Wtedy jednak był tam inny Proboszcz. Księdzu Piotrowi życzę, aby zawsze z wielkim zapałem prowadził ludzi do Jezusa! Nawet, jeśli to będzie wymagało wspinania się na dachy – o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie.

Moi Drodzy, zachęcam dzisiaj do łączności z moją Ekipą i ze mną w trakcie audycji, jaka na falach Katolickiego Radia Podlasie odbędzie się w ramach cyklu: „Drogami młodości”. Początek o 21:40, zakończenie o 23:00. Można zadzwonić do studia, napisać smsa, a na pewno warto być z nami, posłuchać i wspólnie się na koniec pomodlić.

Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, by z pomocą Ducha Świętego, w blaskach Jego światła i natchnienia, móc odkryć to jedno, jedyne przesłanie, z jakim konkretnie i osobiście Pan zwraca się do mnie.

I na ten właśnie wysiłek – jak i na wszystkie dzisiejsze nasze wysiłki, związane ze wspinaniem się na rozmaite dachy – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 1 Tygodnia zwykłego, rok I,

15 stycznia 2021.,

do czytań: Hbr 4,1–5.11; Mk 2,1–12

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Bożego odpoczynku, lękajmy się, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. Albowiem i myśmy otrzymali dobrą nowinę, jak i ci, którzy wyszli z Egiptu, lecz tamtym słowo usłyszane nie było pomocne, gdyż nie łączyli się przez wiarę z tymi, którzy je usłyszeli.

Wchodzimy istotnie do odpoczynku my, którzy uwierzyliśmy, jak to powiedział: „Toteż przysiągłem w gniewie moim: nie wejdą do mego odpoczynku”, aczkolwiek dzieła były dokonane od stworzenia świata. Powiedział bowiem Bóg na pewnym miejscu o siódmym dniu w ten sposób: „I odpoczął Bóg w siódmym dniu po wszystkich dziełach swoich”. I znowu na tym miejscu: „Nie wejdą do mego odpoczynku”.

Śpieszmy się więc wejść do owego odpoczynku, aby nikt nie szedł za tym samym przykładem nieposłuszeństwa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Gdy Jezus po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.

Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”.

A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: „Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?”

Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: „Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej powiedzieć do paralityka: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: «Wstań, weź swoje łoże i chodź»? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: «Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!»”

On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: „Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego”.

Dzisiejsze pierwsze czytanie to dalszy ciąg wczorajszej refleksji nad wejściem do Bożego odpoczynku, który my, uczniowie Jezusa Chrystusa, rozumiemy jako wieczne zbawienie, chociaż całość swojego rozważania Autor Listu do Hebrajczyków opiera na wydarzeniach Starego Testamentu.

I tak, jak praojcowie, którzy wyszli z Egiptu i poprowadzeni zostali ku Ziemi Obiecanej, tak i my wszyscy jesteśmy prowadzeni ku tej wiecznej Ziemi Obiecanej. Niestety, tamci nasi praojcowie wielokrotnie wykazywali się brakiem wiary, brakiem zaufania do Boga. To spowodowało długie błądzenie po pustyni i ostatecznie taki skutek, że większość z nich nie dotarła do końca wędrówki – pomarli w drodze. A weszły dopiero ich dzieci.

Pomni na to doświadczenie, my – chrześcijanie – winniśmy wziąć sobie mocno do serca ostatnie słowa dzisiejszego pierwszego czytania: Śpieszmy się więc wejść do owego odpoczynku, aby nikt nie szedł za tym samym przykładem nieposłuszeństwa. Słowo: śpieszmy się wyraźnie wskazuje na potrzebę dynamizmu, zdecydowania, wytrwałości. W tak ważnej sprawie nie można się wahać, ani wstecz oglądać. Nie chodzi – rzecz jasna – o pośpiech, rozumiany jako jakaś niedbałość, droga na skróty, ale jako właśnie zdecydowanie, determinacja i konsekwencja w dążeniu do zbawienia.

Taka determinacja, jaką w dążeniu na spotkanie z Jezusem wykazali się czterej ludzie, niosący na łożu paralityka. Ilekroć czytamy opis tego wydarzenia, zapewne jesteśmy pod wrażeniem ich wiary i siły ducha! I odwagi, bo – co by nie mówić – musieli się liczyć z reakcją ludzi, których zebrało się tam tak wielu, że nawet przed drzwiami nie było miejsca.

Zapewne my też nie jesteśmy zadowoleni, kiedy znajdujemy się w jakimś tłoku, albo stoimy w długiej kolejce, a nagle widzimy kogoś, kto próbuje to wszystko obejść i – mówiąc kolokwialnie – wepchać się przed wszystkich. Zaraz reagujemy nerwowo i upominamy kogoś takiego. Nie wykluczone, że i w tym przypadku tak było – można domniemywać, że pojawiły się jakieś głosy protestu.

Jednak determinacja tych ludzi – a przede wszystkim wielka wiara – kazały im dążyć wytrwale do celu. Spotkało się to zresztą z bardzo przychylną reakcją samego Jezusa, który widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”.

Oczywiście, zapewne i oni sami, i wszyscy wokół, raczej na co innego liczyli – na uzdrowienie fizyczne. A tu, tymczasem, słowa o uwolnieniu z grzechów… Część zebranych pewnie przyjęła to z niejakim rozczarowaniem, a obecni tam uczeni w Piśmie – wręcz z oburzeniem: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?

Jezus zgadzał się z nimi w tym przekonaniu, dlatego w momencie odpuszczania grzechów użył strony biernej: Odpuszczają ci się twoje grzechy. Nie powiedział: „Ja odpuszczam”. Można by zatem uznać, że w pełni przychyla się do wewnętrznego przekonania uczonych w Piśmie.

Jednak fakt, że rozpoznał to przekonanie, chociaż wyrażali je oni tylko w swych myślach, a następnie – fakt fizycznego uzdrowienia, jakiego dokonał na ich oczach, miały przekonać ich, że On także ma Boską moc. Czy to ich faktycznie przekonało?

Zebranych ludzi tak, skoro zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: „Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego”. Czy jednak przekonało uczonych w Piśmie? Trudno powiedzieć… Może wewnętrznie tak, ale zapewne niechętnie to przyznawali. Albo dalej szli w zaparte, jak to się im często zdarzało… To właśnie o takich ludziach Autor Listu do Hebrajczyków mówi jako o tych, którym grozi, iż nie wejdą do Bożego odpoczynku, bo brak im wiary i zaufania do Boga!

Natomiast czterej odważni ludzie, niosący sparaliżowanego – jak i zapewne on sam – dają nam przykład wiary ogromnej i zaufania stuprocentowego w moc Bożą, a do tego: wielkiej odwagi i determinacji w docieraniu do Jezusa.

A na jakie poświęcenie stać mnie – na jaki dach jestem w stanie się wspiąć, jakie przeszkody pokonać, ile trudności przebrnąć, aby spotkać Jezusa, usłyszeć Go, doświadczyć Jego miłosierdzia? Czy pierwsza przeszkoda, na którą się natknę, nie jest jednocześnie ostatnią, kończącą moje starania?… Czy staram się dawać z siebie więcej – wysiłku, starania, poświęcenia – by zbliżyć się do Jezusa, czy może jestem przekonany, że za dużo ode mnie wymaga, za dużo oczekuje, więc od razu się poddaję?…

Czego uczy mnie dzisiaj postawa owych czterech ludzi, których imion nawet nie znam?…

4 komentarze

  • Pan Jezus widzi w tym człowieku jego godność, nie tak jak pozostali zgromadzeni – paralityka. W sakramencie pojednania Bóg nie koncentruje się na moich słabościach – odsłania ciepłe Ojcowskie Oblicze.

  • W tych czterech mężczyznach ja dostrzegłam dziś wspólnotę, która wierzy w moc Jezusa, widzę miłość do bliźniego, widzę determinację i pomysłowość jak pokonać trudności w dojściu do Jezusa , by pomóc ciężko choremu. To wszystko czyni ich bohaterami a bohaterów się nie tylko podziwia ale chciałoby się ich czyny naśladować.
    Czy mam takich 4 przyjaciół… Czy Bogu dziękuję za nich… a gdy nie mam czy modlę się o nich…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.