Mów, Panie…

M

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam już z Ciepielowa, gdzie jestem już od wczorajszego wieczorem, bo… przestraszyłem się zimy. Jak zobaczyłem przez okno śnieg, intensywnie padający w Lublinie około godziny osiemnastej, pomyślałem sobie, że lepiej wyruszyć w drogę od razu, a nie w niedzielę rano. Żeby nie było jakiejś niespodzianki… A jak Wy radzicie sobie z zimą?

Tylko nie mówcie Księdzu Markowi, że u nas sroga zima, bo będzie się śmiał – tak, jak zawsze się śmieje, gdy słyszy informacje z Polski, ostrzegające przed srogą zimą przy temperaturze – na przykład – minus siedem stopni… Ale dla nas to już mróz, bo odzwyczailiśmy się od prawdziwych zim.

Zresztą, szczerze mówiąc, jako kierowca wcale się za taką prawdziwą zimą nie oglądam. Bo fajnie patrzy się na pięknie spadający śnieg i na piękne zimowe krajobrazy przez okno – pod warunkiem, że nie jest to okno samochodu. Ale to takie luźne myśli na początek dnia.

A teraz – myśli głębsze i poważniejsze, jakie z pewnością wzbudzi w nas Boże słowo dzisiejszej liturgii. Zachęcam do jego zgłębienia. Niech Duch Święty nas oświeci i natchnie, abyśmy odkryli przesłanie, jakie Pan kieruje do nas osobiście.

Na dzisiejszy dzień, na cały tydzień i na całe nasze życie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

2 Niedziela zwykła, B,

17 stycznia 2021.,

do czytań: 1 Sm 3,3b–10.19; 1 Kor 6,13c–15a.17–20; J 1,35–42

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Samuel spał w przybytku Pana, gdzie znajdowała się Arka Przymierza. Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: „Oto jestem”. Pobiegł do Helego, mówiąc mu: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”. Heli odrzekł: „Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać”. Położył się zatem spać.

Lecz Pan powtórzył wołanie: „Samuelu!” Wstał Samuel i pobiegł do Helego, mówiąc: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”. Odrzekł mu: „Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać”. Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pana nie było mu jeszcze objawione.

I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: „Samuelu!”. Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: „Idź spać. Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: «Mów, Panie, bo sługa Twój słucha»”. Odszedł Samuel i położył się spać na swoim miejscu.

Przybył Pan i stanąwszy zawołał jak poprzednim razem: „Samuelu, Samuelu!” Samuel odpowiedział: „Mów, bo sługa Twój słucha”.

Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Ciało nie jest dla rozpusty, ale dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił, i nas również swą mocą wskrzesił z martwych.

Czyż nie wiecie, że wasze ciała są członkami Chrystusa? Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem.

Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy.

Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: „Czego szukacie?”

Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi, to znaczy: Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”

Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.

Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza”, to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa.

A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz się nazywał Kefas”, to znaczy: Piotr.

Pierwsze czytanie to zapis wytrwałego poszukiwania człowieka przez Boga. Bóg przychodzi do młodego Samuela i przemawia do niego, chociaż ten nawet nie domyśla się, kto do niego mówi. Jest wszak jeszcze bardzo młodym człowiekiem, wręcz dzieckiem, dlatego nie ma żadnego doświadczenia w kwestiach relacji z Bogiem. Będzie się dopiero tego uczył, mieszkając w świątyni, pod okiem kapłana Helego.

Jednak Bóg wybiera nie Helego, sędziwego już kapłana, a właśnie małego chłopca, aby objawić swoją wolę, dotyczącą synów Helego i jego samego. Okazuje się bowiem, że synowie ci bardzo arogancko zachowywali się wobec Boga i wobec kultu, jaki mieli przed Nim sprawować, zaś ich ojciec przyzwalał na to, nie upominając ostro za tego typu postępki. To spowodowało, że Bóg ostatecznie odwrócił się od Helego i postanowił zwrócić się do Samuela.

Zauważmy, że Heli pomógł chłopcu rozpoznać, kto do niego mówi. Zatem, miał duże doświadczenie w tych sprawach i zapewne żywił szczery szacunek do Boga, miał z Nim jakąś osobistą relację. Jednak to wszystko, wobec bezeceństw, czynionych przez synów – w połączeniu z biernością jego samego – straciło na znaczeniu, stąd taka, a nie inna, reakcja Boga.

Oto Bóg pominął kapłana i zwrócił się bezpośrednio do dziecka, do małego chłopca. Z ostatniego zdania dzisiejszego pierwszego czytania dowiadujemy się, że owo usiłowanie Boga, aby porozmawiać z Samuelem, to nie było tylko takie sobie „pogadanie o tym i o tamtym”, ale początek powoływania go do misji prorockiej. Zdanie: Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię, które w innym tłumaczeniu brzmi: Samuel dorastał, a Pan był z nim i sprawiał, że wszystko, co powiedział, spełniało się – jest wyraźnym potwierdzeniem wyboru, dokonanego przez Boga. Wyboru na Proroka.

Ale i ten wybór, dokonany przez Boga, pozostałby bez żadnego odzewu i skutku, gdyby Samuel nie powiedział tego, co powiedział z całą świadomością – zresztą, za radą Helego: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha! Można powiedzieć, że poszukiwanie człowieka, jakie podjął Bóg, tym razem przyniosło dobry skutek.

Niestety, tego samego nie można powiedzieć o kapłanie Helim, który dobrze wiedział, w jaki sposób Bóg przemawia i czego oczekuje, a przecież postępował zupełnie inaczej. Uczył małego Samuela, jak słuchać Boga, ale sam Go nie słuchał.

Samuel zaś posłuchał, co pozwoliło Bogu powołać go do misji prorockiej i od tego czasu Bóg – przez wiele wieków – będzie przemawiał do swego ludu właśnie przez Proroków. Zarówno bowiem Samuel, jak i każdy następny, pozytywnie odpowiedział Bogu na Jego poszukiwanie współpracowników – na Jego poszukiwanie bliskości człowieka… O tym poszukiwaniu mówi dzisiejsze pierwsze czytanie.

Ewangelia zaś pokazuje proces odwrotny: tutaj człowiek poszukuje Boga. Dwaj uczniowie Jana, usłyszawszy od swego Nauczyciela słowa: Oto Baranek Boży, jakimi określił on Jezusa, poszło właśnie za Jezusem. Zostawili swego Mistrza, a poszli za nowym Mistrzem. Dość ciekawie się to odbyło, bo nie pytając o nic, po prostu poszli za Nim. Krok w krok. Zobaczywszy to, Jezus zainteresował się nimi i ostatecznie zaprosił do siebie.

Oczywiście, określenie «do siebie» jest nieco na wyrost, bo Jezus na tej ziemi nie miał żadnego «u siebie». Był dom Jego Matki, ale go opuścił, gdy rozpoczął publiczną działalność. Pomieszkiwał zatem to tu, to tam – uważa się, że najczęściej bywał w domu Andrzeja i Piotra, w Kafarnaum. Ale też odwiedzał swoich przyjaciół – trójkę rodzeństwa z Betanii: Martę, Marię i Łazarza; i jeszcze w innych miejscach bywał. Nie miał zaś takiego miejsca, o którym mógłby powiedzieć, iż jest to Jego i tylko Jego dom…

Swoją drogą, to bardzo ciekawe: Pan i Władca świata i wszechświata – nie miał na tym świecie żadnego własnego kącika, żadnej swojej izdebki. Zatem, dzisiejsza informacja, że Jezus zaprosił dwóch uczniów «do siebie» i tam pozostali – oznacza w praktyce, że zaprosił ich do jakiegoś miejsca, w którym tymczasowo przebywał, albo w którym udzielono Mu gościny.

Uczniowie jednak – jak się wydaje – tym pytaniem: Nauczycielu, gdzie mieszkasz?, wyrazili znacznie więcej, aniżeli wynikałoby to z treści samego pytania. Oni chcieli w ten sposób jakoś bliżej poznać nowego Mistrza – tego, którego Jan zapowiadał, na którego przyjście przygotowywał, a którego ostatecznie określił mianem: Oto Baranek Boży. Oni chcieli wejść we wspólnotę z Jezusem, stworzyć z Nim jedność.

Byli bardzo ciekawi tego nowego Nauczyciela, o którym jeszcze niewiele, albo i nic nie wiedzieli, ale który w jakiś tajemniczy sposób pociągnął ich do siebie i poprowadził. Najpierw do tego miejsca, w którym mieszkał tu, na ziemi, aby ostatecznie doprowadzić do miejsca, gdzie mieszka na wieki – a to już z całą pewnością jest Jego mieszkanie i do tego mieszkania nas wszystkich, bez wyjątku, zaprasza. Wystarczy dać się zaprosić.

I pójść za Jezusem, wykazując się szlachetną ciekawością, chęcią zbliżenia się do Niego, poznania Go, czym wykazali się Andrzej i drugi uczeń, ale też prawdziwą fascynacją Jezusem taką fascynacją, która kazała Andrzejowi przyprowadzić do Niego swego brata Szymona, którego z kolei Jezus, już przy tym pierwszym spotkaniu, uczynił Piotrem – Skałą – fundamentem swego Kościoła. Można powiedzieć, że i to poszukiwanie – poszukiwanie Boga przez człowieka – zakończyło się sukcesem.

To chyba dobrze – a nawet bardzo dobrze – kiedy spotykają się ze sobą dwa pragnienia, dwa dążenia: kiedy pragnienie Boga, by spotkać i zaprosić do siebie człowieka, spotka się z pozytywnym odzewem człowieka i pragnieniem, by spotkać swego Boga. Kiedy Bóg chce mówić do człowieka, a człowiek reaguje na to otwartym sercem: Tak, Panie, mów, bo sługa Twój słucha.

I kiedy człowiek rusza w drogę za swoim Bogiem, pytając: Gdzie mieszkasz? Gdzie Cię można najpewniej spotkać? Gdzie na mnie czekasz? A Bóg zaprasza do siebie i otwiera przed człowiekiem drzwi swego domu… Wtedy dochodzi do spotkania, do zjednoczenia, do mocnej duchowej więzi, której niestraszne są żadne zewnętrzne okoliczności.

Kiedy Bóg przejmuje kierowanie życiem człowieka – tak, jak przejął w przypadku Apostołów. Zauważmy, że fakt zmiany imienia dopiero co napotkanego Szymona jest takim właśnie znakiem – znakiem Boskiej władzy, jaką Jezus nad nim roztoczył. I nad pozostałymi Apostołami także. I nad całym Kościołem.

Podobnie, jak w Starym Testamencie, Bóg roztaczał swoją Boską władzę nad Samuelem i innymi Prorokami, którzy w ten sposób stawali się narzędziami w Jego ręku i wykonawcami Jego dzieła; stawali się Jego głosem dla ludzi.

I – żeby to jasno stwierdzić – w niczym to nie umniejszyło czci i godności Apostołów, ani Proroków, ani nikogo, kto oddał się na służbę Bogu, kto Jego wolę wypełniał, kto Jego słowa słuchał i innym je głosił. Wprost przeciwnie – bo zawsze ten, kto Bogu służy, sam na tym najwięcej zyskuje i staje się wielki. Staje się wielki poprzez to, że uniża się przed Bogiem, że wobec Boga jest pokorny.

Każdy, kto służy Bogu całą swoją duszą, całym swoim sercem, a Święty Paweł dopowie dzisiaj w drugim czytaniu, że także – całym swoim ciałem. Tak, bo to wszystko, co tu sobie mówimy, a co brzmi może nawet dość górnolotnie, w rzeczywistości dotyczy naszej codzienności. Naszej doczesności. Naszej cielesności.

Nasze bowiem życie tu, na ziemi, nie jest dla Boga nieważne, nieistotne. Gdyby tak było, to nie dawałby nam tych lat na ziemi, które nam daje i w ciągu których opiekuje się nami i prowadzi nas za rękę. Owszem, celem naszych dążeń jest Niebo, ale droga do niego prowadzi przez ziemię, a na ziemi – poprzez zmaganie się z naszymi ludzkimi słabościami.

Także tymi cielesnymi słabościami i pokusami, przed którymi ostrzega dziś Paweł Apostoł, pisząc o grzechu rozpusty. W tym kontekście pyta retorycznie: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Tak, za wielką cenę – za cenę Krwi Jezusa Chrystusa.

Mamy więc całych siebie oddać Bogu na służbę – całych siebie! Słuchać Jego słowa, wypełniać Jego wolę, czego pierwszym znakiem będzie to właśnie, że nie będziemy ulegać ludzkim zachciankom i pokusom, w tym szczególnie: pokusom do grzechów nieczystych. Bo one mocno bezczeszczą świątynię Ducha Świętego, którą jest nasze ludzkie ciało.

Ale i inne grzechy nie są w niczym „lepsze” czy „łagodniejsze”. Każdy grzech jest nieposłuszeństwem Bogu, a jeżeli jest nieposłuszeństwem, to znaczy, że nawet pomimo tego, iż mówimy: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha! – to i tak Go nie słuchamy. Bo nasze czyny to pokazują.

Niech więc nasze dobre i czyste myśli, nasze mądre i przemyślane słowa, oraz nasze szlachetne uczynki potwierdzają, że naprawdę oddaliśmy się cali na służbę Bogu. I że On może w nas i przez nas – czynić wszystko, co tylko chce. A to jest przecież największym dobrem dla nas, bo Bóg chce dla nas tylko dobra!

Stąd też warto ciągle kształtować w sobie, moi Drodzy, postawę słuchania… Słuchania Boga… A może lepiej powiedzieć: postawę nasłuchiwania… Takiej stałej gotowości i czujności, aby nie przegapić, nie przeoczyć ani jednego Jego słowa, ani jednego znaku, jaki nam da, albo sygnału, który do nas wyśle.

Dlatego uczyńmy swoim to wezwanie, z jakim młody Samuel zwrócił się do Boga: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha! Niech to zdanie – dosłownie powtórzone – często pojawia się w naszych modlitwach. Niech będzie naszym aktem strzelistym, z jakim – z głębi serca – często będziemy się do Niego zwracali, szczególnie przed czytaniem lub słuchaniem Pisma Świętego. Ale też niech określa całą naszą postawę – postawę otwartości i zaciekawienia, a wręcz zafascynowania wszystkim, co tylko Bóg chce nam powiedzieć.

Niech nie tylko samo zdanie, wypowiadane na modlitwie, ale nasz styl życia potwierdza to dobre nastawienie – iż cali jesteśmy otwarci na Boga, na każde Jego słowo; wychwytujemy je, bierzemy do serca, aby je potem dokładnie wypełnić w swoim codziennym życiu.

Zatem, mów, Panie, bo sługa Twój słucha!kiedy kierujesz do mnie swoje słowo z kart Pisma Świętego, słuchanego w czasie Mszy Świętej i czytanego w domu. Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!kiedy mówisz do mnie przez Spowiednika, lub kapłana, głoszącego homilię. Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!kiedy mówisz do mnie przez nauczanie Kościoła i wypowiedzi Jego Pasterzy.

Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!kiedy przemawiasz do mnie przez moich najbliższych, członków mojej rodziny, moich sąsiadów, czy kolegów ze szkoły, lub z pracy. Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!kiedy wysyłasz do mnie wyraźne sygnały poprzez różne sytuacje, sploty wydarzeń, co do których jestem przekonany, iż nie ułożyły się jakimś dziwnym „przypadkiem”, ale czyjaś dobra ręka wszystko poprowadziła i ułożyła…

Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!kiedy w moim sercu rodzą się nowe myśli, których nigdy wcześniej nie miałem, które mnie wprost zaskakują, a co do których nie mam wątpliwości, skąd do mnie przyszły, skoro nie ode mnie samego…

Wreszcie, także mów, Panie, bo sługa Twój słucha kiedy przemawiasz do mnie przez sytuacje trudne, nawet bolesne; przez sytuacje, których początkowo nie rozumiem, ale które – przeżyte w łączności z Tobą i pod Twoją opieką – jeszcze bardziej zbliżą mnie do Ciebie i uczynią mądrzejszym człowiekiem…

Przez te wszystkie okoliczności i sytuacje, słowa i myśli, znaki i sygnały – mów do mnie, Panie! Mów do mnie codziennie, mów do mnie stale! A ja zrobię wszystko, by nawet jednego Twego słowa nie stracić, nie przegapić, nie pominąć…

Mów, Panie, bo sługa Twój słucha… Naucz mnie – słuchać… Pomóż mi…

6 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.