Dajmy się poprowadzić Pasterzowi!

D

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Pani Doktor Marzena Pazik – Wolska, moja Stomatolog. Ale jednocześnie Osoba bardzo życzliwa i głęboko wierząca, z którą mam niejednokrotnie możliwość prowadzić długie i głębokie dysputy, na tematy poważne. Dziękując Pani Doktor za cierpliwą i chętną pomoc na płaszczyźnie medycznej oraz za odważne świadectwo na płaszczyźnie wiary, życzę wytrwałości i wszelkich świateł z Nieba. Zapewniam o modlitwie!

Natomiast do Grona wczorajszych Solenizantów dołączam jeszcze Księdza Marka Strzeżysza, mojego Następcę w funkcji Wicekierownika Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej, oraz Księdza Marka Matusika, byłego Ojca Duchownego Seminarium Siedleckiego, a obecnie zaangażowanego na różnych płaszczyznach życia diecezjalnego. Niech Im Pan błogosławi!

Moi Drodzy, ku mojemu niejakiemu zaskoczeniu – ale takiemu pozytywnemu – Wasze komentarze w ostatni piątek skoncentrowały się na sprawie piątkowej wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. A dokładniej – na tym, że tego dnia jej nie było. Decyduję się w tym miejscu odnieść do tego, bo wierzę, że w ten sposób więcej Osób to przeczyta, a dobrze by było, bo sprawa jest ważna.

Otóż, jako ludzie wierzący powinniśmy takową wstrzemięźliwość zachowywać we wszystkie piątki, w ciągu całego roku. Prawo kanoniczne określa, że są do tego zobowiązane Osoby zdrowe, od czternastego roku życia – właściwie bez ograniczeń wiekowych po drugiej stronie. Takie ograniczenia stanowią kwestie zdrowotne, lub inne obiektywne okoliczności.

Natomiast prawem o poście ścisłym, który obowiązuje w Środę Popielcową i w Wielki Piątek, objęte są Osoby od osiemnastego do sześćdziesiątego roku życia, chociaż wiemy, że jak ktoś przez całe życie postów tych przestrzegał, to i po sześćdziesiątce będzie przestrzegał, jeśli tylko zdrowie pozwala.

Podobnie, jak i z drugiej strony: mądrzy rodzice starają się wprowadzać swoje dzieci w praktykę piątkowej wstrzemięźliwości, zanim one jeszcze osiągną czternasty rok życia. Bo wtedy może już być znacznie trudniej. To wszystko wydaje się jasne.

Natomiast pewne niejasności pojawiają się – jak wnioskuję z rozmów z ludźmi – w kwestii owego zwolnienia z piątkowej wstrzemięźliwości, jakie daje każda liturgiczna uroczystość, albo dyspensa proboszcza parafii. Niektórzy uważają, że „jak piątek, to piątek” – i nie ma co tu zmieniać, żeby nie powodować zamieszania u ludzi. Moim zdaniem, nie jest to właściwa postawa.

Przecież posty i wstrzemięźliwości ustanowił swoją władzą Kościół, dlatego też Kościół może od nich w określonych okolicznościach dyspensować. Poza tym, jak można pościć, jeżeli Kościół, w formie uroczystej, oddaje cześć jakiemuś Świętemu, albo kiedy mamy Oktawę Wielkanocy i wszyscy przeżywamy radość ze Zmartwychwstania Pana?!

W tym momencie przypomina mi się opowieść pewnego Paulina, który przyjechał onego czasu do Celestynowa, kiedy byłem tam wikariuszem. Mieszał On na Jasnej Górze i opowiedział, jak to jednego roku, we wtorek w Oktawie Wielkanocy – zwróćmy na to uwagę: dwa dni po Zmartwychwstaniu! – usłyszał przez otwarte okno, jak jakaś grupa Pielgrzymów dzielnie kroczy po Wałach Jasnogórskich i celebruje… Drogę Krzyżową! I z całą pobożnością wyśpiewuje: „Któryś za nas cierpiał rany…”. Mówi, że ręce mu dosłownie opadły. Mi też, kiedy tego słuchałem.

Myślę, że rozumiemy, w czym jest problem. Moi Drodzy, my nie możemy postów, czy innych praktyk religijnych, traktować w sposób mechaniczny! My mamy żyć liturgią, duchem Kościoła – i w tym kontekście przeżywać nasze praktyki, ale i posty i umartwienia. Jak można mówić o przeżyciu Zmartwychwstania Pańskiego, jeżeli w czasie największej radości Kościoła wraca się do przeżyć Wielkiego Piątku? Czy to jest pobożność?

Pewnie tak – i pewnie nawet szczera. Ale – proszę wybaczyć – nieco bezmyślna. Albo nawet pyszna, kiedy upieramy się przy swoim. A przecież posty i wyrzeczenia po to są, byśmy zmienili coś w swoim myśleniu, a nie jedynie schudli, czy poczuli się zadowoleni z własnej doskonałości. Bo z pewnością większym wyrzeczeniem i większym postem będzie posłuszeństwo Kościołowi, niż upieranie się przy swoich praktykach, choćby najbardziej ofiarnych, czy surowych. Wielokrotnie Jezus mówił o tym Siostrze Faustynie, o czym przeczytamy w Jej „Dzienniczku”. Zapraszam do dyskusji na ten temat.

Tylko niech ta sprawa nie przyćmi nam słówka Janka – jak zawsze, bardzo szczerego i żywiołowego. Bardzo Mu dziękuję za solidne podejście do zobowiązania, którego się podjął.

Pochylmy się zatem nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, aby odkryć, co Pan konkretnie do mnie mówi. Duchu Święty, pomóż!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 4 Tygodnia Wielkanocnego

26 kwietnia 2021.,

do czytań: Dz 11,1–18; J 10,1–10

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Apostołowie i bracia, przebywający w Judei, dowiedzieli się, że również poganie przyjęli Słowo Boże. Kiedy Piotr przybył do Jerozolimy, ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego, robili mu wymówki, mówiąc: „Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych i jadłeś z nimi?”

Piotr więc zaczął wyjaśniać im po kolei, mówiąc: „Modliłem się w mieście Jafie i w zachwyceniu ujrzałem jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego z nieba, który dotarł aż do mnie. Przyglądając mu się uważnie, zobaczyłem czworonożne zwierzęta domowe i dzikie, płazy i gady.

Usłyszałem też głos, który mówił do mnie: «Zabijaj, Piotrze, i jedz!» Odpowiedziałem: «O nie, Panie, bo nigdy nie wziąłem do ust niczego skażonego lub nieczystego». Ale głos z nieba odezwał się po raz drugi: «Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił». Powtórzyło się to trzy razy i wszystko zostało wzięte znowu do nieba.

Zaraz potem trzech ludzi, wysłanych do mnie z Cezarei, stanęło przed domem, w którym mieszkaliśmy. A Duch powiedział mi, abym bez wahania poszedł z nimi. Razem ze mną poszło też tych sześciu braci. Przybyliśmy do domu owego człowieka. On nam opowiedział, jak zobaczył anioła, który zjawił się w jego domu i rzekł: «Poślij do Jafy i sprowadź Szymona, zwanego Piotrem. On cię pouczy, jak zbawisz siebie i cały swój dom».

Kiedy zacząłem mówić, Duch Święty zstąpił na nich, jak na nas na początku. Przypomniałem sobie wtedy słowa, które wypowiedział Pan: «Jan chrzcił wodą, wy zaś ochrzczeni będziecie Duchem Świętym». Jeżeli więc Bóg udzielił im tego samego daru, co nam, którzyśmy uwierzyli w Pana Jezusa Chrystusa, to jakżeż ja mogłem sprzeciwiać się Bogu?”

Gdy to usłyszeli, zamilkli. Wielbili Boga i mówili: „A więc i poganom udzielił Bóg łaski nawrócenia, aby żyli”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych”.

Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił.

Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”.

A OTO SŁÓWKO JANKA:

W dzisiejszym czytaniu, słyszymy o tym, że Apostołowie i bracia dowiedzieli się, że poganie przyjęli słowo Boże. Z pewnością uradowali się, gdy to usłyszeli! Lecz gdy Piotr przybył do Jerozolimy, Żydzi zaczęli robić mu różne wymówki i powiedzieli tak: Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych i jadłeś z nimi? I wtedy Piotr zaczął im opowiadać o tym, co mu się przytrafiło.

Piękna to jest opowieść! Słyszymy w niej, że Piotr modlił się mieście Jafie i gdy się modlił, Bóg zesłał z nieba płótno. A na tym płótnie były zwierzęta. Nie bez powodu Bóg dał Piotrowi pożywienie. Bo zaraz potem z Cezarei przyszli do niego ludzie, aby poszedł z nimi. Tak Bogu zależało na tym, aby poganie przyjęli Jego słowo, że zesłał z nieba płótno z jedzeniem. Aby Piotr się posilił i poszedł głosić dobrą nowinę poganom.

I gdy przyszli do Piotra, to on usłyszał głos Ducha Świętego, który kazał mu iść bez wahania za nimi! Więc Piotr poszedł i spotkał człowieka, któremu ukazał się anioł i rzekł mu: Poślij do Jafy i sprowadź Szymona, zwanego Piotrem. On cię pouczy, jak zbawisz siebie i cały swój dom. I gdy Piotr zaczął głosić dobrą nowinę, to na tych wszystkich ludzi zstąpił Duch Święty! I co się później dzieje?

Zaczyna Piotr przypominać sobie słowa Jezusa, które skierował do Apostołów. A brzmią one tak: Jan chrzcił wodą, wy zaś ochrzczeni będziecie Duchem Świętym.

To zdanie mogliśmy usłyszeć w poprzedni piątek. I w tamtym czytaniu, Jezus rzekł do nich też takie zdanie: Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. Piotr się o tym przekonał. Przekonał się, że Bóg dał mu ten dar, aby szedł i opowiadał to, co zobaczył i co usłyszał.

I w obecnych czasach, my również jesteśmy umocnieni Duchem Świętym, który wstąpił na nas podczas Sakramentu Bierzmowania! Ale co różni nas – ludzi obecnych czasów – od tych ludzi, którzy żyli dwa tysiące lat temu? Niby wiara ta sama, sakramenty te same, ale dlaczego ludzie, zamiast licznie przychodzić na spotkanie z Jezusem, to nie przychodzą?

Zobaczmy, tamci ludzie, gdy zstąpił na nich Duch Święty, zaczęli wiarę coraz bardziej odkrywać! Zaczęli ją umacniać! A my? Nieliczni ją odkrywamy i pielęgnujemy! Smutne jest to zdanie, ale niestety prawdziwe. A to zdanie brzmi tak: „Bierzmowanie, jest to uroczyste odejście od Kościoła!” Tylu młodych było, lecz wiele tej wiary nie pielęgnowało i nie wzrastało w wierze. Módlmy się za takich ludzi, który się pogubili, aby odnaleźli właściwą ścieżkę w życiu!

W Ewangelii natomiast słyszymy, o tym, jak Jezus mówi Apostołom przypowieść o owcach i bramie oraz o fałszywych pasterzach. Bardzo lubię tę przypowieść, ponieważ ukazuje mi jedyną prawdziwą drogę, którą jest Jezus! Nie ma innej drogi! Najbardziej lubię te zdania: Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają.

Nieraz, gdy słyszę te zdania, fascynuje mnie to, że Bóg nie woła do nas: „Chłopaku, idź za Mną!”, czy: „Dziewczyno, idź za Mną!”, tylko woła po imieniu: „Janie, idź za Mną!” Nieraz my sami zapominamy, jak się nazywali niektórzy nasi znajomi, czy nawet członkowie rodziny. A Bóg właśnie zna wszystkich – zarówno tych, którzy żyli przed nami, jak i tych, co żyją obecnie… Właśnie taki wielki Jest Bóg! NIEWIARYGODNE!

A czy my potrafimy usłyszeć Jego głos i wiedzieć, że to Jego? Tak wielu próbuję ułożyć sobie życie z myślą, że to jest „ta jedyna”, że to jest ten mój „wymarzony chłopak”, że to moje powołanie… A jak jest naprawdę?…

Dlaczego tyle osób się rozwodzi i to w bardzo krótkim czasie? Bo zatkali swoje uszy na głos Pana! Wielu ludzi myśli, że Bóg, nie daje powołań do kapłaństwa i zakonu tak licznych, jak były kiedyś. Lecz to nie jest prawdą! On je nadal daje! Powoływanie przez Boga ma miejsce także obecnie, tylko Jego głos zostaje przez człowieka zagłuszony albo odrzucony.

Bóg nam daje wiele okazji do tego, abyśmy ten jego głos rozpoznali i umocnili w naszym sercu, przez różne rekolekcje powołaniowe, które się tak licznie odbywają! Droga na skróty nic nie da. Musimy iść wyznaczoną drogą, by dojść do królestwa Bożego. Byśmy mogli wejść przez bramę do Nieba, a nie inną drogą. Bo drugiej szansy już nie otrzymamy – mamy tylko to jedno życie. Dlatego idźmy zawsze za Jego głosem i dobrze rozeznawajmy, jaką drogą chce nas prowadzić Pan…

32 komentarze

  • A czy my potrafimy usłyszeć Jego głos i wiedzieć, że to Jego?” – bardzo dobrze postawione pytanie.

    Jezus chce nas prowadzić, ale czy my Go słuchamy?

    Czy ktoś troszczy się o nas bardziej niż On? A mimo, to mamy tyle wątpliwości.

    Pozdrawiam

  • ” I z całą pobożnością wyśpiewuje: „Któryś za nas cierpiał rany…”. Mówi, że ręce mu dosłownie opadły. Mi też, kiedy tego słuchałem….”
    – nie no, oczywiście, że nie o to chodzi!

    I jeszcze chciałam się odnieść co do piątkowych postów…

    Co do wstrzemięźliwości, to chyba zostałam źle odebrana. Hm..?
    Kiedy pościmy, to pościmy, a kiedy można zrobić tzw luźną szelkę , to robimy. I pewnie też bym w piątek skorzystała gdybym nie była wegetarianką. Oczywiście, że jak można, to czemu nie 🙂
    Nikogo nie osądzam i nie zastanawiam się kto pości, kto nie. Może rzeczywiście jakoś tak niejasno w piątek się wyraziłam 😔.
    Postaram się jaśniej pisać😊

    „Wtedy przyszli do niego uczniowie Jana i pytali: Dlaczego my i faryzeusze pościmy, a uczniowie twoi nie poszczą? I rzekł im Jezus: Czyż mogą goście weselni się smucić, dopóki z nimi jest oblubieniec? Nastaną jednak dni, gdy oblubieniec zostanie im zabrany, a wtedy pościć będą.” Mt. 9:14-15

    Pozdrawiam

    • Zapewne to ja nie wyraziłem się precyzyjnie. Nie miałem bowiem zamiaru odnosić się do poszczególnych wypowiedzi w Waszych komentarzach, tylko ogólnie – do całego problemu. Nie chcę absolutnie nikogo osądzać, tylko zasygnalizować problem właściwego rozumienia postów i wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych, jakie mamy nakazane w prawie Kościoła. Dziękuję za wszystkie refleksje na ten temat.
      xJ

  • ” Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem bramą owiec…” Mnie te słowa się skojarzyły z Raną, z otworem w boku i sercu Jezusa, przez którą wytrysnęła woda i krew Jezusowa. Często chcemy schować się w tej ranie, w sercu Jezusa, chcemy oczyścić się Jego krwią, chcemy doznać uzdrowienia, bo wiemy że ta Krew odkupiła nas, zbawia nas, ożywia naszą wiarę, pozwala żyć z Jezusem, w Jezusie i dla Jezusa. Czujemy wewnętrznie , że Serce Jezusa jest naszym azylem, miejscem odpocznienia, wyciszenia, że przy Sercu Jezusa ożywamy duchowo i fizycznie, bo jak sam mówi o sobie ” Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”.

  • Odnośnie jeszcze wstrzemięźliwości piątkowej od pokarmów mięsnych, to z tego co wiem , nie jest grzechem zjeść coś mięsnego w piątek, co mogłoby się już nie nadawać do spożycia w sobotę. W myśl zasady ” lepiej zjeść w piątek niż wyrzucić w sobotę dar Boży”.
    ” Post nakazany” przez Kościół dotyczy tylko dwóch dni w roku i jest to powstrzymanie się od spożywania pokarmów mięsnych oraz ilościowe ograniczenie spożywania pokarmów w ogóle. Niemożliwość zachowania wstrzemięźliwości w piątek domaga się od katolika podjęcia innych form pokuty jak modlitwa, jałmużna, pielgrzymka lub każdy uczynek miłosierny względem ciała lub ducha.
    Jest też ” post dobrowolny” , który dotyczy indywidualnych postanowień i może dotykać różnej materii.

    • To wszystko prawda. No, może z tym szybkim zjadaniem produktów, zagrożonych zepsuciem. Bo to może być pretekstem do „naciągania”. Przecież sprawa przydatności do spożycia tego czy innego produktu jest kwestią dyskusyjną: jeden uzna to za nieprzydatne, podczas gdy inny za nieco nieświeże… Pozostałe zasady, wskazane w komentarzu Anny – w pełni zgodne z prawem Kościoła.
      xJ

  • Trochę czuję się zdezorientowany, tym słowami o poście. Jestem z tych co zachowują post w każdą środę i piątek, do tej pory uważałem, że mimo dyspensy czy uroczystości post zalicza się do najprzedniejszych dobrych uczynków jeśli tylko wypływa z potrzeby serca.
    Każdy post ofiaruję w konkretnej intencji i jest on dla mnie tak samo ważny jak modlitwa czy jałmużna.

    • Chylę czoła za taką postawę, zwłaszcza przed mężczyzną, bo to już w dzisiejszych czasach rzadkość, aby pościć w środy ( wiem , że niektórzy poszczą jeszcze w soboty). No ale mam nadzieję, że gdybyś był u mnie gościem właśnie w piątek o którym tu rozmawiamy w uroczystość Świętego Wojciecha, to byś ostentacyjnie nie powiedział mi jako gospodyni, że Ty w piątki nie jesz mięsa… Czy raczej skłonny byłbyś nie zrobić mi przykrości i złamać „swój post” i skubnąć ze stołu co nieco a po wizycie dać Bogu inne wyrzeczenie?

      • Mi właśnie w ten ostatni piątek inne myśli chodziły po głowie, a mianowicie czym jest ten mój jeden dzień postu w porównaniu do tego co Ty Święty Wojciechu męczenniku zrobiłeś dla imienia Jezus. Czy taki post ma wogóle znaczenie w oczach Bożych.

        Ci co mnie zapraszają to już się nie dziwią, że w piątek poszczę i nie namawiają za bardzo. Nawet moja Mama już odpuściła (nawet w ten piątek)

        • Hm… Ja bym nie odmówiła posiłku mięsnego w zwykły piątek, będąc u kogoś niezapowiedziana, przypadkowo przejazdem, właśnie by nie stwarzać ” kłopotu ” domownikom. Wybrałabym w tym dniu inną formę pokuty. Jeśli zaś znajomi czy przyjaciele zapraszają mnie na imieniny, czy inną specjalną okazję właśnie w piątek, bo tak im pasuje, to też wiedzą , że ja nie jem w piątek mięsa i przygotowują również coś jarskiego, bądź przy zaproszeniu np informuję, że mam postanowienie by w tym konkretnym okresie np. nie pić wina , czy wódki aby gospodarze uszanowali moją wolę.

          • W pełni podpisuję się pod stanowiskiem Anny. I jeszcze raz precyzuję moje stanowisko: jestem za tym, by pościć i też nieraz podejmuję jakieś wyrzeczenia poza piątkiem (nie żeby się tu przechwalać, skądże znowu!). Natomiast jestem przekonany, że powinniśmy te nasze wyrzeczenia podejmować w jedności z Kościołem i w duchu Kościoła.
            Żeby nie popaść w postawę faryzeuszy, którzy literalnie wielu postów przestrzegali, ale żyć się z nimi nie dało. A poza tym, nie zapominajmy o słowach Jezusa: Czy goście weselni mogą pościć, jeżeli Pan młody jest z nimi? Właśnie, czy należy pościć, kiedy Kościół przeżywa radość z jakiegoś ważnego wydarzenia lub wspominając jakąś Świętą Osobę? Naturalnie, w tym wszystkim liczą się najbardziej intencje serca każdej i każdego z nas – Bóg je najdokładniej odczytuje.
            xJ

  • Dziś mam inny dylemat, może pomożecie mi go rozwiązać tz. poradzić coś…
    Jutro jest pogrzeb kolegi z pracy, z którym wiele lat „po sąsiedzku” pracowałam. Jego żona była w pewnym okresie moją kierowniczką, potem odeszła do innej firmy i nasze drogi się rozeszły. Po zakończeniu pracy, żadnych kontaktów okolicznościowych nie utrzymywaliśmy. Ot, może z raz czy dwa razy przypadkowe spotkanie w sklepie i chwila rozmowy. Wiem, że będzie to pogrzeb świecki a więc bez Mszy Świętej. Nigdy nie byłam na takim pogrzebie i nawet nie wiem czy powinnam się modlić o zbawienie wieczne, więc naprawdę nie wiem czy powinnam uczestniczyć…. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat….?

      • Zgadzam się z Robertem. Pójść na ten pogrzeb. I zdecydowanie się modlić! Koniecznie! Może właśnie po to pójść, aby być jedyną osobą, która na tym pogrzebie będzie się po cichu modliła. A choćby dyskretnie odmawiając przez cały czas tej uroczystości Różaniec… Albo inne modlitwy… Nie wiemy, jaką Zmarły miał tak naprawdę relację z Bogiem – może przed samą śmiercią nawiązał z Nim jakiś kontakt… A może utrzymywał go w sercu dłużej?… Nie wiemy. Dlatego sąd pozostawiamy Bogu, a sami – modlimy się ze szczerego serca.
        xJ

    • To, że pogrzeb świecki to nie przeszkadza w modlitwie, a tym bardziej trzeba się modlić za zmarłego. Bóg go osądzi. Nam zostaje modlitwa. Sama też czasami polecam Bogu takie osoby.
      Co dotyczy uczestnictwa to wszystko pozostaje w Twojej gestii. Sama rozważ jak się z tym będziesz czuła, czyli wszystkie za i przeciw.
      Pozdrawiam.
      Wiesia.

      • Bóg będzie wiedział, co zrobić z naszymi modlitwami. Nawet, jeżeli nie będą one potrzebne jakiemuś jednemu zmarłemu, Bóg „wykorzysta” je dla kogoś innego
        xJ

    • Dziś będąc na Mszy Świętej o 18:30 , ofiarowałam swoje pełne uczestnictwo za zmarłego kolegę. Na pogrzeb nie pojadę, bo właśnie odczytałam w telefonie przypomnienie, że jutro rozpoczynam rehabilitację o 10:30 a pogrzeb jest o tej samej godzinie. Sytuacja sama się wyjaśniła. Dziękuję, za Wasze opinie. Dobrej nocy. Z Panem Bogiem.

      • Dziękuję wszystkim za zachęcenie mnie do modlitwy za zmarłego. Dziś właśnie leżąc na kozetce w godzinie pogrzebu spokojnie odmówiłam Koronkę do miłosierdzia Bożego w Jego intencji.

    • Byłem na takim pogrzebie, cała rodzina niewierzących, ja się modliłem cały czas za zmarłą, wykonywałem znak krzyża, ale jakoś specjalnie za kosmitę mnie nie wzięli. Też miałem pewne obawy czy iść, ale na pewno nie żałuję. A może dla kogoś to będzie wskazówka, że się ktoś pomodli, że mu zależy.

    • Ja już nie pomogę, ale jeśli mogę słówko…

      Modlitwa jak najbardziej!

      Tu jest troche inna sytuacja, ale zauważmy, że jak umrze nam ktoś bliski albo znajomy, to nie zastanawiamy się czy był wierzący, czy chodził do Kościoła, czy się modlił itp. I tak się za niego modlimy. Albo się zastanawiamy i tym bardziej się modlimy?

      Jeśli chodzi o uczestnictwo, to zgodzę się z Wiesią. Ja bym np poszła na Mszę Św w jego intencji. Na szczęście sprawa się sama rozwiązała 🙂
      Pozdrawiam Anno

      • Cieszy mnie, że wszyscy zgadzamy się co do tego, że trzeba za taką Osobę się modlić – bez względu na wszystko!
        xJ

  • Jezu, Tyś jedyną bramą, owiec Pasterzem.
    Naucz mnie wierzyć, bo tak jak Ty chcesz, nie wierzę.
    Daj mi Siebie poznać, od Ciebie się nauczyć, modlić się, kontemplować, wielbić Ojca, skupić.
    Pokochać życie w wierze, życie w obfitości,
    zgodnie z Twą wolą niech w mym sercu zagości.
    Skąd się bierze tyle wątpliwości niechcianych,
    Jezus walczy ze złem każdemu z nas zadanym.
    Chce naszego szczęścia, uświęcenia, zbawienia,
    Jezu mój, przytul mnie do Swojego ramienia.

  • „Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
    Ważne w tym wszystkim jest to aby nie robić nic na pokaz.

    • To bardzo ciężka sztuka, bo zawsze gdzieś to „moje ja” krzyczy i domaga się obecności. Wtedy należną Bogu chwałę rozmienia się na drobne.

    • Jeżeli sytuacja nie wymaga tego, to rzeczywiście nie musimy ogłaszać że pościmy i nie powinniśmy tego robić ale w innych sytuacjach może to być naszym świadectwem o szacunku i respektowaniu bożych i kościelnych przykazań.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.