Bóg nie zabrania trzeźwo myśleć!

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia! Ja tymczasem ruszam do Łuzek, na kolejne zastępstwo za Księdza Tomka.

Jutro zaś, na naszym forum – słówko z Syberii!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty! Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 20 Tygodnia zwykłego, rok I,

19 sierpnia 2021.,

do czytań: Sdz 11,29–39a; Mt 22,1–14

CZYTANIE Z KSIĘGI SĘDZIÓW:

Duch Pana był nad Jeftem, który przebiegał ziemie Gileadu i Manassesa, przeszedł przez Mispa w Gileadzie, z Mispa w Gileadzie ruszył przeciwko Ammonitom. Jefte złożył też ślub Panu: „Jeżeli sprawisz, że Ammonici wpadną w moje ręce, wówczas ten, kto pierwszy wyjdzie od drzwi mego domu, gdy w pokoju będę wracał z pola walki z Ammonitami, będzie należał do Pana i złożę z niego ofiarę całopalną”.

Wyruszył więc Jefte przeciw Ammonitom zmuszając ich do walki i Pan wydał ich w ręce jego. Rozgromił ich na przestrzeni od Aroeru aż do okolic Minnit, co stanowi dwanaście miast, i dalej aż do Abel–Keramim. Była to klęska straszna. Ammonici zostali poniżeni przez Izraela.

Gdy potem wracał Jefte do Mispa, do swego domu, oto córka jego wyszła na spotkanie, tańcząc przy dźwiękach bębenków, a było to dziecko jedyne; nie miał bowiem prócz niej ani syna, ani córki. Ujrzawszy ją rozdarł swe szaty, mówiąc: „Ach, córko moja! Wielki ból mi sprawiasz! Tyś też wśród tych, co mnie martwią! Oto bowiem nierozważnie złożyłem wobec Pana ślub, którego nie będę mógł odmienić!”

Odpowiedziała mu: „Ojcze mój! Skoro ślubowałeś Panu, uczyń ze mną zgodnie z tym, co usta twoje wyrzekły, skoro Pan pozwolił ci dokonać pomsty na twoich wrogach, synach Ammona!”

Nadto rzekła do swego ojca: „Pozwól mi uczynić tylko to jedno: puść mnie na dwa miesiące, a ja udam się na góry z towarzyszkami moimi, aby opłakiwać moje dziewictwo”. „Idź!” – rzekł do niej. I pozwolił jej oddalić się na dwa miesiące.

Poszła więc ona i towarzyszki jej i na górach opłakiwała swoje dziewictwo. Minęły dwa miesiące i wróciła do swego ojca, który wypełnił na niej swój ślub.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawi ucztę weselną swemu synowi.

Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali.

Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.

Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.

Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».

Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.

Historia, jaką słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, brzmi dla nas bardzo tajemniczo, jakoś tak odlegle – żeby nie powiedzieć: egzotycznie. O czym tam w ogóle mowa?

Właśnie o tym, co działo się w czasach Starego Przymierza, kiedy to wśród ofiar całopalnych, jakie składano Bogu na podstawie bardzo jasnych i precyzyjnych przepisów Prawa Mojżeszowego – pojawiły się także ofiary całopalne z ludzi! A tych nie tylko, że nie nakazywał żaden przepis Prawa, ale ostro piętnował je sam Bóg, wyraźnie ich zakazując i pokazując, że naprawdę ich nie chce.

Chyba takim najbardziej czytelnym tego przypomnieniem jest historia Abrahama, który otrzymał od Boga polecenie złożenia w ofierze swego syna Izaaka, po czym przekonał się on sam i my wszyscy, że Bóg poddał go jedynie próbie – z której ten, swoją drogą, wyszedł zwycięsko – a wcale nie chciał przelewania krwi ludzkiej.

Tymczasem – jak słyszymy dzisiaj – w czasach Jeftego ta praktyka całkiem „dobrze się miała”, dlatego też Jefte taką właśnie ofiarę ślubował, jeśli tylko zwycięży w boju. Słyszymy, co obiecał Bogu: Jeżeli sprawisz, że Ammonici wpadną w moje ręce, wówczas ten, kto pierwszy wyjdzie od drzwi mego domu, gdy w pokoju będę wracał z pola walki z Ammonitami, będzie należał do Pana i złożę z niego ofiarę całopalną.

Samo wręcz ciśnie się na usta pytanie: po co taka obietnica? Skąd w ogóle pomysł na złożenie takiego ślubu? Czy nie można było zwyczajnie złożyć ofiary ze zwierzęcia, jak to wyraźnie określały przepisy Prawa? Po co to całe – jak powiedzielibyśmy dzisiejszym językiem – „wyjście przed szereg”?

Przecież już w pierwszym zdaniu dzisiejszego czytania usłyszeliśmy, że Duch Pana był nad Jeftem, który przebiegał ziemie Gileadu i Manassesa, przeszedł przez Mispa w Gileadzie, z Mispa w Gileadzie ruszył przeciwko Ammonitom. Skoro Duch Pana był z nim, więc przebiegał te wszystkie ziemie – jak rozumiemy: przebiegał je zwycięsko, zdobywając je po kolei – zatem mógł spodziewać się, że także z Ammonitami sobie poradzi. Skoro bowiem do tej pory Bóg wspierał go w działaniu, czemu miałby nie wspierać nadal?

Czy zatem złożenie tego ślubu było wyrazem jakiegoś niedowierzania Bogu i wynikającego stąd przeświadczenia, że tym razem potrzeba jakiejś szczególnej ofiary, czy też może był to wyraz wielkiej euforii i poczucia własnej wielkości i siły, a przy takim nastawieniu lepiej nie podejmować żadnych znaczących decyzji czy rozstrzygnięć – podobnie, jak w chwilach totalnego przygnębienia. Bo ani w jednej, ani w drugiej sytuacji, człowiek nie myśli rozsądnie, tylko ulega emocjom, pod wpływem których podejmuje decyzje, których się potem żałuje.

I Jefte właśnie mocno pożałował swojej decyzji, określając samemu złożony przez siebie ślub jako nierozsądny. Musiał go jednak wypełnić – tak przecież obiecał Bogu. Możemy się zastanawiać, dlaczego Bóg tym razem – jak w przypadku Abrahama – nie wysłał Anioła, który by powstrzymał Jeftego przed złożeniem tej ofiary? Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że mówimy o dwóch różnych sytuacjach. Wierzymy też, że Bóg przyjął córkę Jeftego do siebie – zwłaszcza, że słyszymy, jak podtrzymywała własnego ojca na duchu i wykazała się gotowością oddania życia, oby tylko wypełnić obietnicę, daną Bogu. To znaczy, że głęboko wierzyła w Boga i bardzo Go czciła. A to nie mogło zostać bez nagrody.

Niemniej jednak, to nie usprawiedliwia braku rozsądku – żeby dosadniej nie powiedzieć: głupoty – jej ojca, który taki ślub złożył.

Jakie to ważne wskazanie dla nas, moi Drodzy, abyśmy – jak już było wspomniane – nie podejmowali żadnych wiążących życiowo decyzji w stanie wielkiej euforii, ani w stanie wielkiego przygnębienia. I abyśmy na żadnych etapie decydowania o czymkolwiek, a potem wypełniania tych swoich planów – nie wyłączyli zdrowego rozsądku, ani trzeźwego myślenia! Pamiętajmy, że Bóg, dając nam tak wiele swoich łask, nigdy nie zabronił nam myśleć! Więcej: nigdy nie pozwolił na to, byśmy sami z siebie przestali myśleć!

Jak się wydaje, tego trzeźwego myślenia i racjonalnego osądu sytuacji zabrakło w przypadku bohaterów dzisiejszej Ewangelii. Otrzymali oni zaproszenie na ucztę, co było dla nich zaszczytem, znakiem wyróżnienia. Ale oni potraktowali to na zasadzie jednej z wielu propozycji, jaką mieli na ten dzień. Dlatego jeden zajął się polem, drugi kupiectwem, a inni jeszcze odpowiedzieli agresją – zupełnie niezrozumiałą.

A nawet, kiedy już doszło do samej uczty i znaleźli się na na niej zupełnie przypadkowi ludzie, okazało się, że i od nich gospodarz oczekiwał odpowiedniej postawy i właściwego zachowania, czego wyrazem miał być odpowiedni strój.

Nie wystarczyło zatem samo zaproszenie, sam zaszczyt, jaki spotkał wszystkich tych ludzi. Okazało się, że potrzeba było z ich strony racjonalnego podejścia do całej sprawy, właściwego oglądu sytuacji, po prostu: trzeźwego myślenia. A tego zabrakło!

Nam nie może zabraknąć! Dlatego otrzymując od Pana codziennie tak wiele, musimy pamiętać, że nie wystarczy tylko wyciągnąć rękę po Boże dary, na zasadzie, że i tak nam się przecież należały, ale – przede wszystkim – serdecznie za nie podziękować, docenić je, potem głęboko przemyśleć w swym sercu tę wielką Bożą łaskawość, by w końcu podjąć z nią współpracę. Czyli – wykorzystać w pełni te dary, odpowiedzieć na każde Boże zaproszenie. A nie czekać na przysłowiową gwiazdkę z nieba.

Bo każdy Boży dar domaga się z naszej strony racjonalnej odpowiedzi.

2 komentarze

  • «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».

    Przyjacielu….. do człowieka, który zlekceważył prawo,zaniechał obowiązku założenia dostępnego stroju weselnego, a zaraz potem ” zwiążcie mu ręce i nogi….” po ludzku to bardzo surowa kara za takie przewinienie…
    Świat dziś nie każe nam nawet straszyć karą , piekłem… zwłaszcza dzieci.
    Ten sam świat chce zabijać dzieci w świetle prawa ludzkiego, bo Boże prawo nie pozwala… Boże prawo ostrzega, Boże prawo informuje, że jest miejsce ” płaczu i zgrzytania zębami”

    • Rzeczywiście, temat piekła, kary, potępienia wiecznego, w które naprawdę można się „wpakować”, dzisiaj jakoś tak za bardzo… razi w uszy przeciętnego katolika. Już nie mówiąc o tym „oświeconym”. Trzeba więc tak „wygłaszać” przekaz, żeby chociaż przypadkiem kogoś nie rozdrażnić, lub nie zburzyć czyjegoś „ciepełka”… Otóż, ja ze swej strony deklaruję, że nie unikam i nie będę unikał tego tematu!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.