Idźcie i wy do winnicy!

I

Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję Wszystkim, którzy różnymi drogami – na żywo, telefonicznie, mailem, smsem – wyrażali swoją życzliwość i pamięć z okazji imienin. Właściwie to te dobre sygnały płyną nieustannie, przez całą noc – do teraz. Naprawdę ogromnie jestem wdzięczny! Wdzięczność tę wyrażam w serdecznej modlitwie oraz we Mszy Świętej, którą w najbliższych dniach odprawię w intencji wszystkich Życzliwych.

Przepraszam za opóźnienie w zamieszczeniu dzisiejszego słówka, ale już zdążyłem być na zastępstwie w Parafii w Łuzkach, za Księdza Tomka Radczuka, zdobywającego w tej chwili szczyt Olimpu! Musiałem nieco wcześniej wyjechać – i już wróciłem.

Zapraszam zatem do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszego dnia. Co Pan konkretnie do mnie mówi? Duchu Święty, przyjdź i rozjaśnij serca i umysły!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 20 Tygodnia zwykłego, rok I,

18 sierpnia 2021.,

do czytań: Sdz 9,6–15; Mt 20,1–16a

CZYTANIE Z KSIĘGI SĘDZIÓW:

Wszyscy możni miasta Sychem oraz cały gród Millo zgromadzili się i przyszedłszy na równinę, gdzie stała stela w Sychem, ogłosili Abimeleka królem.

Doniesiono o tym Jotamowi, który poszedłszy, stanął na szczycie góry Garizim, a podniósłszy głos, tak do nich wołał: „Posłuchajcie mnie, możni Sychem, a Bóg usłyszy was także. Zebrały się drzewa, aby namaścić króla nad sobą. Rzekły do oliwki: «Króluj nad nami!» Odpowiedziała im oliwka: «Czyż mam się wyrzec mojej oliwy, która służy czci bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Z kolei zwróciły się drzewa do drzewa figowego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedziało im drzewo figowe: «Czyż mam się wyrzec mojej słodyczy i wybornego mego owocu, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Następnie rzekły drzewa do krzewu winnego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Krzew winny im odpowiedział: «Czyż mam się wyrzec mojego soku, rozweselającego bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Wówczas rzekły wszystkie drzewa do ostu: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedział oset drzewom: «Jeśli naprawdę chcecie mnie namaścić na króla, chodźcie i odpoczywajcie w moim cieniu! A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z ostu i spali cedry libańskie»”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.

Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.

Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».

A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.

Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»

Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.

Przypowieść, zawarta w dzisiejszym pierwszym czytaniu, odnosi się do dość skomplikowanej historii, związanej z wyborem kolejnego króla nad Izraelem. Po tę godność zdecydował się sięgnąć nieprawy Abimelek, który dla osiągnięcia swego celu wymordował w jednej chwili siedemdziesięciu swoich braci.

Z tej rzezi ocalał tylko Jotam, który właśnie dzisiaj zwraca się do swoich rodaków z tą opowieścią, mającą poruszyć ich serca i doprowadzić do postawienia sobie konkretnych pytań i znalezienia na nie uczciwej odpowiedzi: Czy aby na pewno dobrze zrobili, zgadzając się na panowanie uzurpatora – mordercy? Czy przypadkiem nie na sobie samych doświadczą „powabu” i „piękna” takiej rośliny, jaką jest oset? I czy aby na pewno w jej cieniu odpoczną od słonecznego skwaru?

Z dalszej lektury Księgi Sędziów dowiemy się, że Abimelek nie nacieszył się swoją władzą zbyt długo, bo w końcu ci sami, którzy go wybrali, przeciwko niemu się zbuntowali i pozbawili nie tylko panowania, ale i życia.

Niemniej jednak, problem, wskazany przez Jotama swoim rodakom, powinien poruszyć także nasze serca i stanowić cenną refleksję, jakimi to kryteriami kierujemy się, kiedy obdarzamy zaufaniem drugiego człowieka, czyniąc go swoim autorytetem i punktem odniesienia? Kto jest dla nas autorytetem? Kto jest tym punktem odniesienia? Komu ufamy, kogo słuchamy, za kim idziemy? Czy przypadkiem nie są to tacy współcześni Abimelekowie – ludzie zupełnie niegodni zaufania? A dokładniej: ludzie niegodni zaufania człowieka wierzącego w Boga? Czy dobrze jest, jeśli człowiek, deklarujący się jako wierzący w Boga, daje łatwy – by nie powiedzieć naiwny – posłuch ludziom wyznającym zupełnie inne zasady? I to tylko dlatego, że są oni sławni i pojawiają się na ekranie telewizora lub laptopa?…

Moi Drodzy, nie da się w tym momencie uniknąć pytania także o nasze wybory polityczne: prezydenckie, sejmowe, samorządowe. Na kogo oddają swe głosy ludzie wierzący? Na kogo ja oddaję swoje głosy? Czy nie na współczesnych Abimeleków? A potem zdziwienie, skąd w naszej politycznej i społecznej rzeczywistości tyle ostu?… Przyczyną tego jest to właśnie, że w swoim myśleniu i działaniu nie kierujemy się Bożymi zasadami, tylko czysto ludzkimi, bardzo często opierającymi się na pierwszym wrażeniu.

W pewnym sensie, z taką sytuacją mamy do czynienia w dzisiejszej Ewangelii. Owszem, powiedzmy sobie jasno, że ze strony nawet katolickiej nauki społecznej, w jej dzisiejszym rozumieniu, postępowanie ewangelicznego gospodarza należałoby uznać za jawną, wręcz skandaliczną niesprawiedliwość! W końcu – jaka praca, taka płaca. W sposób ewidentny ci, którzy pracowali cały dzień, zostali skrzywdzeni.

Chociaż w sensie prawnym – nie ma się do czego przyczepić, przecież o denara umówili się z gospodarzem, czyż nie?… A jednak, nie możemy się zgodzić z takim rozstrzygnięciem.

Natomiast na pewno musimy zauważyć, że mamy tu do czynienia nie z ludzką, ale z Bożą ekonomią. A ta jest zupełnie inna od ludzkiej. Dlatego nie możemy się oprzeć na wspomnianym pierwszym wrażeniu, a wejść ze swoją refleksją głębiej. Mamy bowiem do czynienia z biblijnym obrazem, który ma nam ukazać jakąś Bożą zasadę, Bożą prawdę, a nie stanowi wykładu z ekonomii, czy innych nauk.

Stąd też w tej przypowieści mamy zauważyć troskę Boga o każdego człowieka – troskę, która do ostatniej godziny dnia, a nawet do ostatniej minuty, daje każdemu człowiekowi szansę. Na co? Na to, by wszedł do Bożej winnicy, by zaakceptował Boże zasady, by wkroczył na drogi Boże. Mówiąc krótko – by dał sobie szansę zbawienia! Bo właśnie tym powinniśmy się kierować, kiedy dokonujemy jakichkolwiek wyborów moralnych – zarówno dotyczących naszego życia w sposób bezpośredni, jak i tych, dotyczących go w sposób pośredni, czyli poprzez wybory polityczne: troską o wieczne zbawienie swoje i innych.

Jakimi to zasadami ja osobiście kieruję się przy dokonywaniu swoich codziennych, drobnych, ale i tych wielkich moralnych wyborów? Czy z każdym z nich mógłbym śmiało spojrzeć Jezusowi w oczy?…

4 komentarze

  • – z mocą Jezusa, uznając Go królem swojego życia, nabywasz zdolność do wytrwałości, cierpliwości, której w różnych sytuacjach może zabraknąć. Nie szemraj, kiedy idziesz według wyznaczonej linii postępowania, pokonujac codzienne trudy, gdy inni idą na skróty (mega trudna sprawa, wciąż się na tym łapię).
    – wybory ..hm…. cóż za niewdzięczny obowiązek, w czasach kiedy … nie ma kogo wybrać. A co więcej, chodzenie z łatką swojego kandydata po ulicy też nie jest powodem do dumy a w szczegolności afiszowanie się tym prowadzi co najmniej do kłótni, czy wrogiego spojrzenia. Ja mam z wyborami ogromny problem.

  • Moim zdaniem problem z wyborami jest taki że wiele osób wogóle nie głosuje.
    A jeżeli już głosujemy to kandydaci są tylko ludźmi i również popełniają błędy.
    Poza tym polityka to system partyjny. Liczy się partia i jej cele. Cóż z tego że zagłosujemy na niszowego kandydata który ma słuszne postulaty itd ale nie ma siły przebicia i oparcia w silnej partii która może wygrać wybory i realizować bądź nie realizować swoje obietnice wyborcze. Żeby zmieniać rzeczywistość trzeba wygrać wybory. Nie ma innej drogi w tzw demokracji. Żeby wygrać wybory trzeba być na liście i to na dobrym miejscu i mieć poparcie partii. Popatrzmy na nasze podwórko polityczne. Czy któraś z tzw opcji wyczerpuje nasze oczekiwania? Moim zdaniem nie ma takiej opcji na ten moment. Co w takiej sytuacji począć? Nie głosować? Wybrać mniejsze zło? Według mnie zawsze będziemy pod presją wyboru tzw mniejszego zła.

    • Wybór mniejszego zła – to jednak zawsze wybór zła. Dlaczego mam być zakładnikiem partii, która obiecuje mi tak wiele w czasie kampanii wyborczej, a potem „zawala” w bardzo podstawowych i najważniejszych kwestiach, wychodząc z założenia, że ich Wyborcy i tak, i tak, muszą na nich zagłosować, bo nie mają na kogo.
      Trudno, jeżeli nie ma na kogo, to udam się na wybory, podpiszę listę, odbiorę kartkę wyborczą, po czym wrzucę pustą do urny. Tak, wiem, to będzie głos nieważny, ale ja w sumieniu będę spokojny. Oddaję sprawę w ręce Boże – moje sumienie nie pozwala mi głosować na partię, która kiedy jest w opozycji, wydaje się najświętsza ze świętych, a kiedy osiągnie władzę, brnie niejednokrotnie w absurd i arogancję. Bo co nam zrobicie? Nie macie innego wyjścia, jak tylko głosować na nas, bo inni, mali, zupełnie się nie liczą. Otóż, wcale nie musimy. Przynajmniej mój osobisty limit zaufania właśnie się wyczerpał.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.