AKADEMICKIE EMAUS

A

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję Wszystkim, którzy modlitwą wspierali moje osobiste wyciszenie w czasie Rekolekcji w Kodniu. Ja także pamiętałem o Was, odwdzięczając w ten sposób Waszą bliskość.

W sposób wyjątkowy i szczególny dziękuję Księdzu Markowi i Siostrom za codzienne prowadzenie nas w tych dniach drogą Słowa. Cieszę się z reakcji, jaką wywołały słowa Księdza Marka, że być może pisze na darmo, bez odzewu. Odzew, jaki po tym się pojawił, świadczy bardzo dobrze o Was, moi Drodzy, o Waszym otwarciu się na Boże słowo. Tak to zresztą skomentował sam Ksiądz Marek. Dziękuję za wszelkie życzliwe opinie o naszym blogu jako miejscu spotkania ze Słowem.

A ja – do Panteonu świętujących, który przedstawiłem przed tygodniem – dołączam Państwa Katarzynę i Grzegorza Pałysów, którzy co prawda już przed tygodniem, w sobotę, uroczyście świętowali trzydziestolecie zawarcia sakramentalnego Małżeństwa, ale dokładnie ta data wypada 21 września.

Tego dnia także imieniny przeżywał Ojciec Diakon Mateusz Zys, posługujący od niedawna w Kodniu, przygotowujący się do Święceń kapłańskich.

Wszystkich wymienionych otaczam modlitwą, upraszając dla Nich bezmiaru łask Bożych!

A oto dzisiaj, we wspomnianym już Kodniu, chcemy przeżyć Spotkanie modlitewne świata akademickiego przed rozpoczęciem nowego roku pracy. Bardzo bym chciał, aby takie Spotkania – nazwane tak, jak w tytule – odbywały się przynajmniej dwa razy w roku: właśnie przed rozpoczęciem roku akademickiego i na wiosnę, przed rozpoczęciem sesji egzaminacyjnej.

Dzisiaj pierwsze takie Spotkanie. Chociaż informacja o nim szeroko była kolportowana po całej Diecezji, zgłosiło się zaledwie kilka Osób. Oczywiście, tych, na które zawsze mogę liczyć i z którymi podejmuje stale różne działania w ramach Duszpasterstwa Akademickiego, jak chociażby audycje radiowe. Bardzo cieszę się z tych Osób.

Zgodnie uznajemy, że jeśli nawet nikt więcej nie dojedzie – bo może dojechać, pomimo braku zgłoszenia – to my w tym właśnie Gronie będziemy dzisiaj Bogu polecać cały świat akademicki. Wierząc, że już następne Spotkania będą bardziej liczne. Może tak się stać, jeżeli staną się tradycją naszego Duszpasterstwa.

Jako znak z Nieba i jednocześnie przyzwolenie na organizowanie tegoż Spotkania odebrałem zgodę na nie ze strony Księdza Biskupa Kazimierza, Pasterza naszej Diecezji, a także Ojca Krzysztofa Borodzieja, Przełożonego Wspólnoty Oblatów w Kodniu oraz ze strony miejscowego Komendanta Straży Granicznej. To ostatnie jest o tyle ważne, że w Kodniu obowiązuje stan wyjątkowy. Ale na modlitwę do Sanktuarium nikt nikomu nie zabrania przyjechać. Ja sam w tym czasie byłem w Kodniu kilka razy i zawsze doświadczałem wyłącznie ogromnej życzliwości tak ze strony Straży Granicznej, jak i Policji. Bardzo dziękuję za taką otwartość!

A na to dzisiejsze nasze Spotkanie złoży się kilka punktów: zawiązanie Wspólnoty, Różaniec „chodzony” po Kalwarii, Msza Święta w Bazylice o godz. 14:00; obiad i agapa, rozmowa o…, Adoracja Najświętszego Sakramentu w Bazylice o godz. 18:30, Droga Krzyżowa na Kalwarii i o godz. 21:00 – Apel Maryjny w Bazylice, kończący nasze Spotkanie.

I właśnie te punkty programu, które odbywać się będą w Bazylice, możecie moi Drodzy, wraz z nami przeżywać, dzięki włączonej tam całodobowo kamerce internetowej. Transmisja ta dostępna jest na stronie Sanktuarium, a dokładnie:

https://koden.com.pl/historia-sanktuarium/transmisje-on-line/

Zapraszamy do łączności z nami! Ja ze swej strony – jak zawsze, gdy jestem w Kodniu – obiecuję pamiętać w modlitwie o Was wszystkich, moi Drodzy, i o Waszych intencjach.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Rozważanie zawiera w sobie odniesienie do dzisiejszego Wydarzenia, natomiast niech każda i każdy z nas odnajdzie to jedno, konkretne Boże wskazanie, które właśnie osobiście do siebie odniesie. Duchu Święty – pomóż w tym!

Na głębokie i radosne przeżywanie tego wyjątkowego dnia – Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

26 Niedziela Zwykła, B,

26 września 2021.,

do czytań: Lb 11,25–29; Jk 5,1–6; Mk 9,38–43.45.47–48

CZYTANIE Z KSIĘGI LICZB:

Pan zstąpił w obłoku i mówił z Mojżeszem. Wziął z ducha, który był w nim, i przekazał go owym siedemdziesięciu starszym. A gdy spoczął na nich duch, wpadli w uniesienie prorockie. Nie powtórzyło się to jednak.

Dwóch mężów pozostało w obozie. Jeden nazywał się Eldad, a drugi Medad. Na nich też zstąpił duch, bo należeli do wezwanych, tylko nie przyszli do namiotu. Wpadli więc w obozie w uniesienie prorockie.

Przybiegł młodzieniec i doniósł Mojżeszowi: „Eldad i Medad wpadli w obozie w uniesienie prorockie”. Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: „Mojżeszu, panie mój, zabroń im”. Ale Mojżesz odparł: „Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:

Teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby.

Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego: nie stawia wam oporu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jan powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy; i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”.

Lecz Jezus odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.

Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.

Jeśli twoja ręka dla ciebie jest powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”.

Życie Mojżesza naprawdę nie było łatwe. A wręcz bardzo trudne, bo musiał ciągle zmagać się z oporami i narzekaniem swego narodu, a czasami – z otwartym jego buntem! Z jednej strony widział, ile Bóg dobra czyni, jak bardzo pomaga, jak prowadzi swój lud przez pustynię, a przede wszystkim – prowadzi ku Ziemi Obiecanej, ku wolności, ku której uprzednio wyprowadził go z ziemi egipskiej.

Tymczasem, także i ten fakt poddawany był w wątpliwość i był nieraz przedmiotem narzekania, z ust Izraelitów bowiem można było usłyszeć, że w Egipcie było im lepiej, a do tego mogli się do sytości zajadać przeróżnymi smakołykami, gdy tymczasem na pustyni tak im źle, tak im trudno, nie mają co jeść, i wody nie mają – i w ogóle chyba nic nie mają. Wszystko, co dobre, zostało w Egipcie, a oni biedni muszą się teraz tak bardzo męczyć tą wolnością…

Trudno wręcz pojąć, jak można było wyplatać takie bzdury! A jednak! Żeby to jeszcze było jakieś ciche, pokątne gadanie między ludźmi… Ale to przecież nieraz był – jako rzekliśmy – otwarty bunt! Co miał robić biedny Mojżesz w obliczu takich zachowań? Jedynie poskarżyć się Bogu i poprosić Go o pomoc. Na szczęście, taką pomoc otrzymał.

Miał wybrać siedemdziesięciu ludzi, którzy w narodzie wybranym już pełnili funkcje przywódcze, aby Pan mógł ich obdarzyć tym samym duchem, którym wcześniej jego obdarzył, by mogli wraz z nim dźwigać ciężar troski o ten trudny lud. I oto wszyscy oni mieli się stawić przed Namiotem Spotkania, aby tam otrzymać owego ducha. Przyszło sześćdziesięciu ośmiu. A dwóch?

Z jakiegoś powodu – trudnego do ustalenia – nie przyszli. I cóż się okazało? Że tam, gdzie przebywali, duch prorocki ich – by tak rzec – „dopadł”! „Odnalazł” ich tam.

Szczerze mówiąc, to zdziwienie, czy wręcz oburzenie Jozuego, było w tym momencie całkowicie uzasadnione, jeżeli weźmie się pod uwagę, że w Starym Testamencie relacje Boga z człowiekiem układały się inaczej, niż w Nowym Testamencie. Tam polecenie, jakie Bóg wyraźnie wydał w jakiejkolwiek sprawie, należało skrupulatnie wypełnić, w przeciwnym razie można się było spodziewać surowej kary. Tymczasem, ci dwaj tak sobie po prostu nie przyszli i nie dość, że nie zostali ukarani, to jeszcze otrzymali to, co inni otrzymali w wyznaczonym miejscu. Dlatego trudno nie zgodzić się z Jozuem, który zaprotestował w tej sytuacji.

Jak jednak słyszeliśmy, Mojżesz ocenił całą sprawę zupełnie inaczej. Powiedział bowiem: Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha. Zatem, uznał z pewnością, że skoro Bóg dopuścił taką możliwość, iż tamci dwaj w obozie otrzymali zapowiedzianego ducha prorockiego, to on przecież nie będzie poprawiał Boga! A sam o Boże dary naprawdę nie był zazdrosny. I to jest jego wielkość, to jest jego wspaniałomyślność i wysoki poziom kultury, osobistej klasy, jaką w sobie miał.

A przede wszystkim – ogromnego zaufania do Boga, który zawsze wie, co komu i kiedy ma dać. I skoro dał tamtym swego ducha, to znaczy, że tak miało być. Z pewnością, nie ucierpi na tym prestiż i pozycja Mojżesza, nie ucierpi na tym prestiż samego Boga. Tamci dwaj, co prawda, powinni stawić się w wyznaczonym miejscu i nie wiemy, dlaczego się nie stawili, ale skoro im się ta nieobecność – mówiąc kolokwialnie – „upiekła”, to niech im będzie. Niech teraz wykażą się pomocą Mojżeszowi w prowadzeniu ludu.

Podobne nastawienie wyrażone dziś zostało w Ewangelii – przez samego Jezusa, który na uwagę Jana: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy; i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami; odpowiedział: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

A potem, jakby wyjaśniając to stanowisko, dodał: Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Ale jednocześnie: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Co to wszystko pokazuje?

Że Bóg nigdy nie podchodzi do człowieka schematycznie, na podobieństwo jakiegoś automatycznego oprogramowania, ustawionego z góry dla wszystkich i działającego jak maszyna, która ma wykonać zadaną pracę. Owszem, są pewne jasne zasady, którymi kierował się Jezus i którymi kieruje się Kościół. Są one dość logicznie zapisane chociażby w Kodeksie Prawa Kanonicznego, nie mówiąc już o Dekalogu i innych przepisach Prawa Bożego. To są prawa i zasady, którymi mamy się kierować w drodze do zbawienia – jest to zwyczajna droga, którą mamy kroczyć.

I nie jest tak, że każdy może sobie dowolnie z tej drogi rezygnować i tworzyć swoje własne prawo w Kościele, albo tak interpretować to prawo, które jest, że z oryginałem to już ono niewiele będzie miało wspólnego. Nie! Trzeba nam się trzymać zasad Prawa Bożego i podobnie zasad prawa kościelnego, traktując je poważnie, a nie szukać tylko sposobu, jak by je ominąć. Mamy iść normalną drogą, jaką Jezus wytyczył, a jaką Kościół prowadzi – do zbawienia.

Natomiast mogą się zdarzyć różne życiowe sytuacje, których nie jest w stanie przewidzieć żadne ludzkie prawo i które wzbudzają niemałe wątpliwości i dylematy, jak owych specyficznych okolicznościach postąpić, jak rozstrzygnąć, jak z nich wybrnąć. I w takich to właśnie sytuacjach Pan wyciąga rękę do człowieka, aby mu pomóc i na prostą wyprowadzić.

Prawo kanoniczne posługuje się w tej materii instytucją dyspensy, a więc poluzowaniem określonego przepisu w odniesieniu do konkretnej osoby, w konkretnej sytuacji, podczas gdy przepis nadal obowiązuje. Jest to właśnie wyrazem troski Kościoła o pojedynczego człowieka, który może znaleźć się w trudnym lub nietypowym położeniu i trzeba mu wskazać jakąś drogę wyjścia. Tak właśnie do sprawy podchodzi Kościół – instytucja dyspensy nie jest znana w prawie świeckim.

W osobistej relacji człowieka z Bogiem zawsze na pierwszym miejscu jest dobro człowieka, a nie literalne i sztywne wypełnienie przepisu. Bóg doskonale i bezbłędnie odczytuje sytuację, w jakiej znajduje się człowiek i na pewno wykorzysta każdą okazję, aby mu przyjść z pomocą. Przed Bogiem nigdy my ludzie, nie stanowimy jakiejś bezkształtnej masy – przed Bogiem stają zawsze konkretne osoby, ze swoją osobistą historią, ze swoimi przeżyciami, także ze swoimi dramatami, problemami i trudnościami… I kiedy człowiek z takimi właśnie doświadczeniami staje przed swoim Bogiem – czy ma się spodziewać nagany lub kary za niewypełnienie tego lub owego przepisu? Zwłaszcza, jeżeli jego wypełnienie jest w jakiś obiektywny sposób utrudnione?…

Bóg rozpoznaje i odczytuje zawszę historię konkretnego człowieka. Na tym polega fenomen naszej z Nim relacji. Trzeba może lepiej powiedzieć: mojej z Nim relacji i Twojej z Nim relacji. Bo każdy ma inną. I nawet przestrzegając zasad Bożego Prawa i zapisów prawa kościelnego oraz roztropnych przepisów prawa państwowego – które to przestrzeganie powinno być czymś normalnym – zawsze możemy doświadczyć tego, że sposób ich wypełnienia będzie nieco inny w przypadku każdego konkretnego człowieka: dostosowany do jego stylu bycia, jego wrażliwości, jego spojrzenia na świat…

Bo wszyscy jesteśmy inni, jesteśmy – przynajmniej w oczach Bożych – indywidualnościami. Każdy jest kimś wyjątkowym, wybranym i ukochanym przez Boga. O każdego Bóg troszczy się – w sposób indywidualny. Szczególnie o najsłabszych i brutalnie wykorzystywanych przez wielkich tego świata.

Mocno ta Boża troska wybrzmiewa w dzisiejszym drugim czytaniu, w bezkompromisowych słowach Apostoła Jakuba: Teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego: nie stawia wam oporu.

Zdecydowałem się w całości przywołać dzisiejsze drugie czytanie, bo – doprawdy – trudno było któreś zdanie wyłączyć. Przekaz jest tu tak spójny i wyrazisty, że chciałem, żebyśmy raz jeszcze go usłyszeli.

A przy okazji, ponownie serdecznie zachęcam do przeczytania w całości Listu Świętego Jakuba, który jest napisany językiem prostym, zawiera wskazania bardzo czytelne, a do tego jest niedługi. Takie kompendium zasad, jakimi powinien się na co dzień kierować chrześcijanin. I dzisiaj mamy tego próbkę: bardzo surowa przestroga skierowana do tych, którzy swoje bogactwo i pozycję budują na ludzkiej krzywdzie.

Nie mamy wątpliwości, że przez te stanowcze i bezkompromisowe słowa Apostoła przemawia sam Bóg, który w ten sposób wyraża swoją osobistą, serdeczną troskę o każdego człowieka, nawet najsłabszego i nie liczącego się w światowych rankingach popularności. Dla Boga akurat tacy ludzie najbardziej się liczą. Dla Boga każdy jeden człowiek się liczy, dlatego – żeby to jeszcze raz powtórzyć – Bóg wchodzi w historię każdego jednego, konkretnego człowieka.

Nie ukrywam, że prawda ta jest wielkim pocieszeniem i wsparciem dla nas dzisiaj, którzy jednoczymy się w Sanktuarium Królowej Podlasia, aby modlić się o Boże błogosławieństwo i wszelkie dobre natchnienia w nowym roku akademickim. Jesteśmy tu w bardzo niewielkiej liczbie, ale głęboko wierzymy, że nasze spotkanie ma sens. Jest to bowiem pierwsze – a mam nadzieję, że nie ostatnie – AKADEMICKIE EMAUS, a więc spotkanie modlitewne świata akademickiego w tak ważnym momencie, jak rozpoczęcie nowego roku.

Szczególnie w sytuacji, w jakiej się znajdujemy, kiedy nie wiemy, czy dane nam będzie podjąć studia stacjonarnie, czy znowu przed monitorem komputera, a jeśli się uda rozpocząć stacjonarnie – to na jak długo?… I wiele jeszcze innych pytań przynosimy tu dzisiaj, wiele naszych przeżyć, naszych radości i nadziei, związanych z nowym rokiem, ale też niemało obaw, lęków… Przynosimy swoje osobiste przeżycia – właśnie z tym przekonaniem, że Pan przyjmie je od każdej i każdego z nas indywidualnie, odczyta je i na pewno dobrze tę naszą sytuację zrozumie. I nie będzie szczędził pomocy.

Przynosimy też sprawy i problemy całego środowiska akademickiego naszej Diecezji i naszej Ojczyzny. Najpierw sprawy tych osób, które osobiście, imiennie prosiły nas o modlitwę, następnie sprawy tych osób, które bardzo chciały tu być, ale nie mogły; także sprawy tych osób, które mogły tu być, ale nie uznały tego za potrzebne; a wreszcie sprawy tych Osób, które w ogóle swego studiowania nie łączą z Bogiem, nie powierzają Mu swego trudu, nie przeżywają z Nim swojej akademickiej codzienności.

Ich wszystkich – wszystkich tu wymienionych – i to zarówno Studentów, jak i Profesorów, Adiunktów, Asystentów, wszystkich Wykładowców, a także Pracowników administracyjnychPersonelu pomocniczego – wszystkich powierzamy dzisiaj jedynemu i najdoskonalszemu Nauczycielowi, przez ręce i serce Jego i naszej Matki, Pani Kodeńskiej. Wiemy, że historia każdej i każdego z nich jest indywidualnie znana naszemu Panu i On sam z każdym nawiąże osobistą relację, do każdego znajdzie osobiste odniesienie.

Z tym przekonaniem, Ich wszystkich razem – a jednocześnie każdą i każdego z osobna – tutaj przedstawiamy Jezusowi Chrystusowi, jedynemu i najdoskonalszemu Nauczycielowi, przez wstawiennictwo Matki Bożej Kodeńskiej. I prosimy dla Wszystkich o bezmiar błogosławieństw z Nieba i wszelkich dobrych natchnień – w nowym roku akademickim!

5 komentarzy

  • Wszystkich związanym z nauczaniem , wychowaniem i uczeniem oddaję w modlitwie Duchowi Świętemu. Niech On, Duch Prawdy i Mądrości otwiera oczy, uszy, serca i obdarza rozumem, mądrością, umiejętnością, dobrą radą i wszelkimi darami potrzebnymi indywidualnie każdej i każdemu. Szczęść Boże.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.