Żywe jest słowo Boże!

Ż

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Maciej Dziak – Lektor w Miastkowie Kościelnym, za moich czasów: Szef jednej z Grup ministranckich;

Piotr Fabisiak – Syn Moderatora naszego Bloga i Jego Żony Magdaleny, a Brat Julii Zofii, którą chrzciłem przed tygodniem.

Życzę Jubilatom, aby każdego dnia coraz bardziej ogarniała ich Boża Mądrość, o której mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Zapewniam o modlitwie!

I już zapraszam Was, moi Drodzy, do pochylenia się nad Bożym słowem. Duchu Święty, prowadź!

A na przeżycie tego dnia uroczystego i pięknego – Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

28 Niedziela zwykła, B,

10 października 2021.,

do czytań: Mdr 7,7–11; Hbr 4,12–13; Mk 10,17–30

CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Modliłem się i dano mi zrozumienie,

przyzywałem, i przyszedł na mnie duch mądrości.

Przeniosłem ją na berła i trony

i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa.

Nie porównałem z nią drogich kamieni,

bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku,

a srebro przy niej ma wartość błota.

Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność

i wolałem mieć ją aniżeli światło,

bo nie zna snu blask od niej bijący.

A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra

i niezliczone bogactwa w jej ręku.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.

Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”

Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: «Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę»”.

On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”.

Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”.

A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może się zbawić?”

Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.

Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”.

Jezus odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.

Kiedy się tak słucha uważnie wszystkich czytań dzisiejszej liturgii Słowa, to nasuwa się jedno myśl: znajdujemy tam odpowiedź na pytanie, co w życiu człowieka jest najważniejsze. Na co powinien zwrócić największą uwagę i o co powinien zabiegać, a co zdecydowanie umieścić na dalszych pozycjach w swojej osobistej hierarchii ważności.

W pierwszym czytaniu jako owa największa wartość jawi się mądrość. Autor biblijny stwierdza, że otrzymał ją, gdyż się o nią modlił, a kiedy ją otrzymał, to uznał w niej największe bogactwo, jakie tylko mogło stać się jego udziałem. Tak o nim mówi: Przeniosłem ją na berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku…

Co ciekawe, zauważa też, że kiedy zależało mu właśnie na mądrości i ją otrzymał, wówczas otrzymał także wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.

Nie wiemy natomiast, co stanowiło bogactwo «pewnego człowieka» – jak Ewangelista Marek określa rozmówcę Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Człowiek ów przyszedł do Jezusa z zapytaniem: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Z dalszej rozmowy okazało się, że już wiele dobrego w tym kierunku zrobił, bo przestrzegał wszystkich przykazań, jakie zapisano w Prawie, a na jakie Jezus się powołał. Przestrzegał wszystkich.

Ale czegoś mu w tym wszystkim brakowało, skoro przyszedł do Jezusa i zadał to właśnie pytanie. Przecież gdyby czuł się w pełni usatysfakcjonowany swoją postawą, nie musiałby tego pytania stawiać, bo – właśnie – byłby w pełni usatysfakcjonowany, spełniony. A jednak nie był. Czegoś mu brakowało… Tylko nie wiedział – czego?…

Jezus pomógł mu zlokalizować źródło jego wewnętrznego niepokoju. Pokazał je bardzo precyzyjnie, mówiąc wprost: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.

I tutaj okazało się, że problem jest dużo większy, niż by się mogło początkowo wydawać. Człowiek ten bowiem w tym momencie odszedł… Co prawda, odszedł zasmucony, czyli decyzja ta nie była spełnieniem jego pragnień, ale jednak odszedł… Warto przy tym zwrócić uwagę na towarzyszącą wymianie słów pomiędzy Jezusem a owym człowiekiem – wymianę spojrzeń…

Bo my z pewnością koncentrujemy całą uwagę na tym, co Jezus powiedział, a co ów pewien człowiek odpowiedział, a przecież Ewangelista zwraca naszą uwagę na ten dodatkowy element, że Jezus spojrzał na niego z miłością – w innym tłumaczeniu jest: przyjrzał mu się, umiłował go i rzekł… – natomiast człowiek ów spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony…

Domyślamy się zatem, że raczej już nie patrzył Jezusowi w oczy, tylko spuścił wzrok i spochmurniał. A skoro spochmurniał, to znaczy, że wcześniej patrzył na Jezusa wzrokiem pogodnym, z twarzą rozjaśnioną, spodziewał się bowiem pochwały za swoją wierność przykazaniom, którą to wiernością skwapliwie się pochwalił. I został za to pochwalony, ale nie spodziewał się, że na jego wizerunku – w jego przekonaniu: doskonałym – pojawi się ta jedna rysa…

A może nawet nie tyle rysa na wizerunku, co ten jeden, ale wyraźny brak: zbytnie przywiązanie do dóbr materialnych. Nie spodziewał się zapewne takich słów ze strony Jezusa, dlatego jego oblicze, które – jako rzekliśmy – w chwili zadawania pierwszego pytania było zapewne całe rozjaśnione i pogodne, w tym momencie tak bardzo spochmurniało.

Ale Ewangelista jeszcze dwukrotnie, w dalszej części Ewangelii, zwraca naszą uwagę na Jezusowe spojrzenia, towarzyszące wypowiadanym przez Niego słowom. Słyszymy bowiem: Wówczas Jezus spojrzał wokołow innym tłumaczeniu: rozglądając się wokołoi rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego”.

A następnie, kiedy udzielając odpowiedzi na pytanie: Któż więc może się zbawić? – Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. W innym tłumaczeniu padają tu słowa: Jezus przyjrzał im się uważnie i powiedział…

Czy te kwestie, które tu sobie poruszamy, są w ogóle istotne, czy może niepotrzebnie w ogóle się nimi zajmujemy? Może to są tylko takie poboczne, mało ważne słowa i sformułowania, których Autor biblijny użył dla ubarwienia całej opowieści, ale bez większego znaczenia dla jego treści? Może nam się tak wydawać.

Wiemy jednak, że w Piśmie Świętym nie ma ani jednego zbędnego słowa, każde jedno jest po coś, każde jedno słowo lub sformułowanie niesie jakąś treść, ma jakieś znaczenie, a fakt, że my go od razu nie odkrywamy, nie oznacza bynajmniej, że go nie ma. Skoro zaś Autor biblijny aż kilka razy podkreślał to Jezusowe «spoglądanie» na swoich rozmówców, to znaczy, że w ten sposób chciał coś podkreślić. Co?

Możemy się tylko domyślać, możemy starać się to jakoś umysłem ogarniać, wzywając pomocy Ducha Świętego. Ale chyba nie pobłądzimy w dociekaniach, jeśli powiemy, że Jezus swoim spojrzeniem – spojrzeniem uważnym, spojrzeniem z miłością, spojrzeniem głębokim – wzmacnia swoją wypowiedź.

Przecież nawet z naszego własnego, życiowego doświadczenia, możemy powiedzieć, że jak coś mówimy z wielkim przekonaniem, chcąc bardzo z tym przekazem dotrzeć do drugiego, to zwykle patrzymy mu prosto w oczy. Wtedy, kiedy jesteśmy przekonani o naszej racji, jak i o tym, że nasz rozmówca także powinien się do niej przekonać. A kiedy osób jest więcej, to mówiąc coś ważnego do wszystkich, rozglądamy się po wszystkich, bo chcemy, aby wszyscy na pewno słyszeli, co mamy im do powiedzenia.

Tak właśnie Jezus dzisiaj rozglądał się po wszystkich, kiedy mówił, że trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. To rzeczywiście – bardzo ważne stwierdzenie, bardzo ważna prawda, dlatego wszyscy powinni ją sobie wziąć do serca. Zresztą – jak słyszymy – stwierdzenie to wywołało poruszenie słuchaczy. Ewangelista notuje, że uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”.

Z całą pewnością, ten problem – zbytniego przywiązania do dóbr doczesnych, dóbr materialnych – w jakimś stopniu dotyczy każdej i każdego z nas. Dlatego Jezus rozglądał się po wszystkich, dlatego człowiek, który dzisiaj wywołał całą sprawę, to pewien człowiek – nie znamy jego imienia, nic więcej o nim nie wiemy, bo tak naprawdę jest to każdy z nas! Tak, każdy z nas – bez względu na to, ile mamy na koncie, ile mamy w portfelu, czy jakimi zasobami materialnymi dysponujemy. Wszyscy – w większym czy mniejszy stopniu – jesteśmy przywiązani do swojej doczesności, do spraw tego świata, także do dóbr materialnych. Większych, czy mniejszych.

Dlatego Jezus używa tak wyrazistego porównania, jak to z uchem igielnym, przez które miałby przejść wielbłąd. W zależności od sposobu interpretacji, możemy tu mówić o rzeczy zupełnie niemożliwej do spełnienia, lub możliwej, ale pod pewnymi warunkami. Otóż, jeżeli stwierdzenie to pojmiemy dosłownie – a możemy, bo w tamtych czasach posługiwano się aż tak mocnymi, przesadnymi wręcz metaforami – to uznamy, że człowiek bogaty nie może absolutnie wejść do Królestwa niebieskiego, jak wielbłąd nie może przejść przez ucho igielne.

Jeżeli jednak uznamy, że ucho igielne to zwyczajowe określenie małej furtki w jednej z bram, w murach obronnych ówczesnej Jerozolimy, to stwierdzimy, że wielbłąd jest w stanie przez nią przejść, ale po uwolnieniu od wszelkiego balastu – i na klęczkach. A takie porównanie już bardzo dużo mówi i wiele ciekawych skojarzeń nasuwa. Bo sugeruje, że człowiek właśnie wtedy wejdzie do Królestwa niebieskiego, kiedy zrzuci ze swego serca cały zbędny balast, a jednocześnie – zegnie kolana przed Bogiem.

Tak, moi Drodzy, człowiek musi uwolnić swoje serce od zbytniego przywiązania do spraw doczesnych i dóbr materialnych. A wracając do pierwszej naszej myśli, zawartej w pierwszym czytaniu, to powiemy, że człowiek musi określić, co w jego życiu jest najważniejsze, co stanowi dla niego największą wartość? Czy tylko sprawy materialne? Czy tylko sprawy doczesne? Czy tylko utrzymanie, ludzkie powodzenie, sukces zawodowy? A może coś więcej?…

A może właśnie owa mądrość, o której mowa w pierwszym czytaniu? Mądrość serca, mądrość życia, mądrość postawy, mądrość wyboru… Jezus patrzy nam intensywnie w oczy, patrzy na nas nas z miłością, bo wie, że my naprawdę staramy się żyć dobrze, staramy się mądrze wybierać. On to naprawdę docenia! Ale też wskazuje nam, że jeszcze tego, lub tego, lub jeszcze czegoś – nam brakuje.

W tym celu kieruje do nas swoje Słowo, a ono – jak słyszymy w drugim czytaniu, z Listu do Hebrajczyków – jest żywe […], skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.

I taki jest właśnie, moi Drodzy, sens tego Jezusowego spojrzenia, nad którym się zastanawiamy. Ono nas po prostu przenika „na wylot” i skłania do totalnej szczerości. Podobnie zresztą, jak Boże słowo. W blasku Bożego słowa widzimy całe swoje życie i całą prawdę o sobie – jak w lustrze. Przenikliwe spojrzenie Jezusa jest spojrzeniem prawdy – przed Jezusem nie da się niczego udawać.

Dlatego patrząc Mu prosto w oczy, odpowiedzmy na te najważniejsze pytania, dotyczące kształtu i celu naszego życia: Po co ja tak naprawdę żyję? Dla kogo? I co jest dla mnie najważniejsze? To są te pytania zasadnicze, wielkie, powiedzielibyśmy: generalne.

Ale my każdego dnia zadajemy sobie całe mnóstwo pytań pomniejszych, drobniejszych, takich codziennych – i takich właśnie codziennych wyborów dokonujemy: wyborów między dobrem, a złem; między sprawami koniecznymi, a zupełnie niekoniecznymi – i tak dalej…

I to właśnie w takich momentach warto – tak w duszy – spojrzeć Jezusowi w oczy i zapytać, co On by zrobił w danej sytuacji?… Albo pomyśleć, czy z każdym swoim czynem, z każdym swoim słowem, z każdą swoją reakcją i zachowaniem – byłbym w stanie bez obaw spojrzeć Jezusowi w oczy i powiedzieć: To dla Ciebie Panie! Czy jednak musiałbym ze wstydem spuścić wzrok – i odejść ze smutkiem?…

Za co Jezus mógłby mnie dziś pochwalić, a jakie niedociągnięcia musiałby mi jeszcze wskazać? Jak ja tak naprawdę – ale tak naprawdę – wyglądam w oczach Jezusa?…

2 komentarze

  • Pierwszy obraz jaki pojawił mi się w głowie po przeczytaniu Ewangelii, to ” uwiązane serce”, oplecione, uwięzione w gałęziach…
    Serce obciążone grzechami, przywarami, uwikłane w światowe myślenie, nie odczuwa potrzeb drugiego człowieka…
    Jezus ma dla nas receptę. Nauczanie Jezusa jest dla nas drogą, by przez to życie , dojść do Życia, którym jest Jezus.
    Ps. U nas dziś odpust ku czci Świętego męczennika M.M. Kolbego.
    „Tylko Miłość jest twórcza”. Jezu, tylko z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie możemy być twórcami naszych myśli, naszych działań, które sprawiają, że świat wokół ma uśmiech dziecka.

    • Z jednej strony – uwiązane, oplecione serce… Z drugiej – „Tylko Miłość jest twórcza!”… Wybór drogi należy do mnie…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.