W łasce u Boga i u ludzi…

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Szczepan Litwiniuk, Wikariusz Parafii Ducha Świętego w Siedlcach, przy której funkcjonuje Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego. W związku z tym, Ksiądz Szczepan nieraz pomaga, chociażby przy Spowiedzi rekolekcyjnej. Dziękując za wszelką życzliwość, życzę mocy Bożego błogosławieństwa! I zapewniam o modlitwie!

Dzisiaj także swoje święto mają nasze Rodziny – wszak dzisiaj w liturgii tak szczególnie wspominamy Świętą Rodzinę. Dlatego zapraszam do refleksji nad kondycją duchową naszych Rodzin. I nad Bożym słowem, dzisiaj do nas skierowanym.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Niedziela Świętej Rodziny, C,

26 grudnia 2021.,

do czytań: 1 Sm 1,20–22.24–28; 1 J 3,1–2.21–24; Łk 2,41–52

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna, i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ mówiła: „Uprosiłam go u Pana”.

Elkana udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę i wypełnić ślub. Anna zaś nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi: „Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby ukazał się przed Panem i aby tam pozostał na zawsze”.

Gdy Anna odstawiła Samuela od piersi, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały.

Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: „Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i Pan spełnił moją prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Na wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Panu”.

I oddali tam pokłon Panu.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się On objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba.

Przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jezusa Chrystusa, Jego Syna, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go.

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.

Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i Ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”.

Lecz On Im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”

Oni jednak nie zrozumieli tego, co Im powiedział.

Potem poszedł z Nimi i wrócił do Nazaretu; i był Im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.

Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.

Chociaż Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy, a i tym razem udali się tam zwyczajem świątecznym, to jednak nie spostrzegli – ani się tego nawet nie spodziewali -że tym razem pielgrzymka ta będzie miała inny, niż zwykle, przebieg. A dokładniej – zakończenie.

Oto bowiem kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Początkowo bardzo się tym nie przejęli, bo myśleli, że jest z innymi pątnikami. Dlatego uszli dzień drogi, ale kiedy okazało się, że jednak nie ma Go nigdzie, postanowili wrócić do Jerozolimy. Dokładnie do tego miejsca, z którego dopiero co wyszli, a więc do świątyni. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo Jezus tam właśnie był.

Ku największego zaskoczeniu Rodziców, siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Zaskakująca sytuacja… Stąd niejaki wyrzut ze strony Maryi, w odpowiedzi na który Jezus dał i swoim Rodzicom, i nam wszystkim, cenne wskazanie, że mamy być zawsze «w sprawach Ojca», mamy żyć sprawami Bożymi i uważać je za ważne, a wręcz najważniejsze w swoim życiu.

Zobaczmy, dzisiaj Jezus – tą swoją odpowiedzią właśnie – dobitnie podkreślił, że bycie «w sprawach Ojca» i życie sprawami Bożymi stoi wyżej od życia sprawami rodziny. Można nawet powiedzieć, że Jezus w jakiś sposób podporządkował swemu byciu «w sprawach Ojca» swoje życie rodzinne, swoje relacje z Rodzicami. On musiał wiedzieć, że cała sytuacja zasmuci Jego Matkę i przybranego Ojca, wprawi Ich w niepokój, narazi na trud poszukiwań. A jednak zdecydował się na to, by zostać w świątyni – i to aż przez trzy dni!

My oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że słowa i działania Jezusa, ukazane nam chociażby w poszczególnych Ewangeliach, to nie są tylko takie sobie słowa, rzucone od niechcenia i bez większego znaczenia, lub czyny, które są takimi sobie zwyczajnymi codziennymi czynnościami. Czyny i słowa Jezusa zawsze niosą jakieś przesłanie, to są za każdym razem dla nas lekcje, jakieś konkretne nauki, które bardzo poważnie powinniśmy brać sobie do serca.

Mają one zatem znaczenie pewnego symbolu, pewnego przekazu – i właśnie temu znaczeniu są podporządkowane. Dlatego niejednokrotnie nie pasują do naszego ludzkiego, zwyczajowego, standardowego postrzegania, a niekiedy wręcz szokują. I nawet dobrze, że szokują, albo że nie zgadzamy się na takie zachowanie, jakiego przykład dał dzisiaj Jezus. W normalnych bowiem, naszych codziennych warunkach, tego typu zachowanie zasługiwałoby przynajmniej na surowe upomnienie, o ile nie na jakąś karę.

W przypadku Jezusa jednak, mamy do czynienia z przekazem, który kieruje do nas Boży Syn, a który to przekaz ma nas czegoś ważnego nauczyć. I temu właśnie cała sytuacja została podporządkowana.

Oczywiście, możemy tu być spokojni – z całą pewnością, Rodzicom nie stała się żadna krzywda, Jezus w jakiś sposób wyprowadził „na prostą” całą sprawę, zresztą i Ewangelista dzisiaj informuje nas, że potem poszedł z Nimi i wrócił do Nazaretu; i był Im poddany. A następnie dopowiada: Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. Można zatem powiedzieć, że wszystko wróciło do normy i już było dalej tak, jak powinno być.

Kluczem natomiast do zrozumienia całej sytuacji jest to stwierdzenie Ewangelisty: A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Wcześniej zaś usłyszeliśmy, że Rodzice nie zrozumieli odpowiedzi swego Syna, udzielonej im na wyrzut, postawiony przez Matkę. Skoro zatem nie zrozumieli tej wypowiedzi – i pewnie nie rozumieli jeszcze wielu innych spraw, dotyczących Ich wzajemnych relacji z Synem – to starali się to w sercu głęboko rozważać.

Oni wiedzieli, kto jest Ich Synem i czyim jest On Synem – poza tym, że Ich. Wiedzieli, że jest też Bożym Synem, dlatego brali sobie do serca wszystko, co mówił On i czynił, ale też to wszystko, co działo się w Ich życiu w związku z tym, że mieli takiego właśnie Syna.

A działo się całkiem dużo – począwszy od momentu Zwiastowania, poprzez Jego niezwykłe Narodziny – i potem wiele jeszcze innych wydarzeń… Maryja i Józef zrozumieli, że muszą patrzeć na to wszystko we właściwy sposób i nawet, jeżeli tego nie rozumieją, to powinni głęboko w sercu rozważać – w nadziei, że zrozumienie przyjdzie później, a jeśli nawet nie przyjdzie, albo nie w pełni, to i tak wszystko to wyjdzie wszystkim na dobre.

Moi Drodzy, jakże szczęśliwe i mocne duchem byłyby nasze rodziny, gdyby tak właśnie podchodziły do spraw Bożych. Gdyby sprawy Boże – sprawy Ojca – były w nich na pierwszym miejscu. I gdybyśmy całymi naszymi rodzinami zwracali się do Pana ze szczerą ufnością – w każdej sytuacji! Gdybyśmy nawet nie rozumiejąc tych, czy owych, Bożych rozstrzygnięć, jednak Bogu ufali – w przekonaniu, że On naprawdę wie, co mówi i co robi. I abyśmy na tym opierali całą naszą relację z Nim i pomiędzy sobą.

Gdybyśmy nie bali się Bogu oddawać swego życia, gdyby rodzice nie obawiali się oddawać Bogu swoich dzieci – może nawet niekoniecznie od razu na służbę w świątyni, jak uczyniła to Anna w pierwszym czytaniu. Ale nawet i takie oddanie Bogu swego dziecka – a może lepiej: przyjęcie do wiadomości takiej decyzji swego dziecka – także nie oznacza tak naprawdę żadnej straty, bo oddanie Bogu kogokolwiek lub czegokolwiek nigdy nie jest stratą. Na tym się jeszcze więcej zyskuje! Najwięcej, jak tylko można!

Bo Bóg nie chce nam niczego odbierać, natomiast wszystko, co Mu ofiarujemy, On błogosławi i pomnaża wszelkie dobro. Dlatego naprawdę warto ofiarować Mu i powierzyć całe swoje życie rodzinne, zaprosić Go na pierwsze miejsce w swoim domu. Jak to zrobić konkretnie i praktycznie?

Może tak, jak doradza Święty Jan w dzisiejszym drugim czytaniu: Mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jezusa Chrystusa, Jego Syna, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał.

Czyli – najkrócej rzecz ujmując – chodzi o życie po Bożemu. Takie zwyczajne, codzienne – życie po Bożemu. Tak właśnie określamy codzienne trwanie przy Bogu, przestrzeganie Jego przykazań, codzienną modlitwę i słuchanie Jego słowa… Naprawdę, tu nie chodzi o jakieś wielkie i spektakularne gesty – chociaż może i takowe będą w którymś momencie potrzebne, albo stworzy się do nich okazja. Raczej mówimy o zwyczajnych, codziennych sprawach; o codzienności, przeżywanej w łączności z Bogiem. Podporządkowanej Bogu – bez obawy zniewolenia, czy jakiejkolwiek straty.

Tego właśnie – jak się wydaje – dzisiaj chyba najbardziej potrzeba naszym rodzinom. Tego naszym rodzinom dzisiaj najbardziej brakuje. I stąd rodzą się największe problemy i kryzysy rodzinne – właśnie stąd, że Bóg nie jest na pierwszym miejscu, a właśnie bardzo często gdzieś na odległym, bardzo odległym… O ile w ogóle jakieś miejsce dla Niego się znajdzie…

Kiedy wydaje się nam, że oddanie się Bogu za dużo będzie nas kosztowało i lepiej wszystko zachować dla siebie, to właśnie wtedy przekonujemy się najszybciej, że najwięcej na tym tracimy. Zyskujemy natomiast najwięcej wtedy, kiedy się Jemu totalnie powierzamy, kiedy Jemu bezgranicznie ufamy. Nawet, jeżeli nie wszystko do końca rozumiemy i nie wszystko układa się nam w logiczną całość – według ludzkiej logiki – to Bóg wie lepiej, widzi dalej i szerzej, ogarnia sprawy dużo głębiej.

I dlatego warto Mu zaufać! Dlatego trzeba Mu zaufać! Bezgranicznie! To jedyna dobra i właściwa droga dla naszych rodzin…

2 komentarze

  • Dwa wezwania , które pochodzą z Koronki do Świętej Rodziny; bardzo współgrają z dzisiejszym świętem.
    – Pokłońmy się Jezusowi Chrystusowi, Synowi Bożemu, który był posłuszny Maryi i Józefowi Świętemu.
    – Jezu, Maryjo, Józefie Święty oświecajcie nas, dopomagajcie nam, ratujcie nas. Amen.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.