Znam Go?…

Z

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Dawid Błaszczak, życzliwy mi Człowiek z Białej Podlaskiej. Życzę Solenizantowi, żeby zawsze – we właściwym tego słowa rozumieniu – znał Jezusa i odważnie o Nim świadczył! Zapewniam o modlitwie!

Zgodnie z tym, co napisałem wczoraj, pozdrawiam Was z Kodnia. Pamiętam o Was w modlitwie!

Zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem i odkrycia, co Pan do mnie dzisiaj konkretnie mówi. Niech Duch Święty natchnie nas do tego i obdarzy swoim światłem

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piąty dzień Oktawy Narodzenia Pańskiego,

29 grudnia 2021.,

do czytań: 1 J 2,3–11; Łk 2,22–35

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Najmilsi:

Po tym poznajemy, że znamy Jezusa,

jeżeli zachowujemy Jego przykazania.

Kto mówi: „Znam Go”,

a nie zachowuje Jego przykazań,

ten jest kłamcą

i nie ma w nim prawdy.

Kto zaś zachowuje Jego naukę,

w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.

Po tym właśnie poznajemy,

że jesteśmy w Nim.

Kto twierdzi, że w Nim trwa,

powinien również sam postępować tak,

jak On postępował.

Umiłowani,

nie piszę do was o nowym przykazaniu,

ale o przykazaniu istniejącym od dawna,

które mieliście od samego początku;

tym dawnym przykazaniem

jest nauka, którąście słyszeli.

A jednak piszę wam

o nowym przykazaniu,

które prawdziwe jest w Nim i w was,

ponieważ ciemności ustępują,

a świeci już prawdziwa światłość.

Kto twierdzi, że żyje w światłości,

a nienawidzi brata swego,

dotąd jeszcze jest w ciemności.

Kto miłuje swego brata,

ten trwa w światłości

i nie może się potknąć.

Kto zaś swojego brata nienawidzi,

żyje w ciemności

i działa w ciemności

i nie wie, dokąd dąży,

ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.

A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:

Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu

w pokoju, według Twojego słowa.

Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,

któreś przygotował wobec wszystkich narodów:

światło na oświecenie pogan

i chwałę ludu Twego, Izraela”.

A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Już po raz kolejny, czytając słowa Apostoła Jana z jego Listu, zauważamy – pomimo spokojnego tonu, w jakim utrzymana jest cała refleksja – radykalizm myśli i stwierdzeń. Apostoł przeciwstawia bowiem różnym stwierdzeniom, jakże łatwo wypowiadanym przez ludzi, ich postawy, które wyraźnie tym stwierdzeniom przeczą.

Zwróćmy choćby uwagę na te słowa: Kto mówi: „Znam Go”, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Albo na te: Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Ewentualnie także na te: Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował. Albo i na te: Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Z kolei, dla przeciwwagi: Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć.

Przekaz zatem, moi Drodzy, wydaje się prosty: jeżeli mówisz, że znasz Boga, że w Niego wierzysz, że Go kochasz, to pokaż to swoim postępowaniem, swoim przestrzeganiem Jego przykazań, swoją miłością wobec Niego i wobec drugiego człowieka – miłością potwierdzoną konkretnymi czynami. A jeżeli mówisz, że wierzysz i kochasz, a przykazań nie zachowujesz, to po prostu kłamiesz.

Jeżeli mówisz, że w Nim trwasz, to żyj tak, jak On żył. Jeżeli żyjesz inaczej, to wcale w Nim nie trwasz. Jeżeli uważasz, że żyjesz w światłości, a nienawidzisz drugiego człowieka, to wcale nie żyjesz w światłości, a właśnie w wielkiej ciemności.

Moi Drodzy, pomimo spokojnego przekazu – jeszcze raz to podkreślmy – radykalizm Janowych stwierdzeń naprawdę robi wrażenie. I nie pozostawia żadnej przestrzeni na jakiekolwiek kompromisy z ludzką słabością, duchowym lenistwem, pustosłowiem, grą pozorów… Jeżeli twierdzisz, że jesteś blisko Boga, jesteś z Nim jedno – to po prostu to pokaż! Jeżeli się nie możesz wykazać czynami – to lepiej nic nie mów i nie oszukuj siebie i innych.

Takiej właśnie jednoznacznej, czytelnej i konsekwentnej postawy uczy nas Jan, umiłowany Uczeń Pana, a sam nauczył się jej właśnie od swego Pana, czyli od Tego, którego dzisiaj Rodzice przynieśli do świątyni, aby – zgodnie z przepisami Prawa Mojżeszowego – poświęcić Go Bogu.

On i tak był całkowicie Bogu poświęcony, wszak był Jego Synem, natomiast trzeba było, aby dokonał się ten wyraźny i mocny znak – także po to, aby właśnie ze świątyni popłynęły słowa potwierdzenia Jego misji. A usłyszeliśmy je ust męża Bożego, starca Symeona, który błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”.

Słowa to pełne zachwytu i uwielbienia Boga. Słowa wielkie i radosne! Niestety, nieco później padły i inne: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A po nich – te, skierowane do Maryi: A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Otóż, właśnie!

Boży Syn przyszedł jako ten, wobec którego trzeba się jasno opowiedzieć: za – lub przeciw. Za Nim – lub przeciw Niemu. Za zbawieniem – lub przeciw zbawieniu, a więc za potępieniem. Za jasnością – lub za ciemnością.

Niestety, dzisiaj niechętnie patrzy się na ludzi, którzy tak podchodzą do całej sprawy, raczej by się wszystko rozmywało i wygładzało ostrość i jednoznaczność norm moralnych i prawd wiary. Nawet w samym Kościele nie brakuje – niestety – zwolenników takiego „złagodzonego” kursu. Ale jest to kurs donikąd, bo prawda Ewangelii jest jedna i konkretna, wyrazista i bezkompromisowa. Wszelkie próby jej rozwadniania, rozmywania, łagodzenia ostrości jej obrazu i obniżania na siłę wymagań, które stawia – wszystko to jest jednym wielkim fałszem.

W takiej bowiem sytuacji każdy, kto mówi: Znam Go – myśląc o Jezusie i Jego nauce – ale mając na myśli ową złagodzoną i dopasowaną do swego widzimisię wersję, po prostu kłamie. Bo nie zna Jezusa, tylko swoje wyobrażenie o Nim, swój obraz Jezusa, stworzony na własne, doraźne potrzeby i według własnych zachcianek.

A przecież w relacjach z Jezusem nie ma miejsca na takie „złagodzenia”. Dlatego albo się Go w stu procentach wybiera, albo się z Niego zupełnie rezygnuje. Nie można być trochę „za”, a trochę „przeciw” – chociaż tak byłoby może wygodniej… I za taką opcją opowiadają się dzisiaj często ci, którzy twierdzą, że jak się postawi za duże wymagania, to ludzie od Kościoła odejdą – a młodzi to już na pewno odejdą!

Dlatego nie można już tak wszystkiego stawiać na ostrzu noża, trzeba trochę tak „bardziej przystępnie” pewne kwestie tłumaczyć, a innych to może w ogóle nie poruszać, żeby właśnie ludzi do Kościoła nie zrażać…

Tylko pytanie zasadnicze: Czy taki Kościół „wygładzony” i „dopasowany” do oczekiwań – to jeszcze Kościół Chrystusowy, czy już jakiś własny, prywatny, jakaś karykatura Kościoła? I czy Kościół, który by tak łatwo „rozmywał” swoją tożsamość – na pewno bardziej przyciągnie wiernych, czy raczej dokona się proces odwrotny: ludzie odejdą, bo taki nijaki i mdły Kościół okaże się na tyle nijaki i mdły, mało określony i wyrazisty, że nie warto będzie się z nim identyfikować, bo to i tak nic nie da?…

Czy – paradoksalnie – to, co kosztuje, z czym wiążą się pewne wymagania, co określone jest jasnymi zasadami, nie jest bardziej wartościowe? Nie przyciąga bardziej?… Czy Kościół Chrystusowy nie jest największą wartością dla świata wtedy i tylko wtedy, kiedy jest sobą? Kiedy broni swojej tożsamości? Kiedy jest bezkompromisowo wierny nauce Ewangelii?

Moi Drodzy, warto sobie te pytania stawiać. Jaki obraz Kościoła mnie osobiście najbardziej przekonuje i przyciąga?…

3 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.