Jestem bardzo w rękach Bożych?…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, witam i pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie. Pozwólcie, że po raz kolejny wspomnę o naszej inicjatywie GIGANTYCZNEGO SZTURMU DO NIEBA w intencji Duszpasterstwa Akademickiego, Środowiska Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Treść Apelu zawarta jest w rozważaniu z ostatniej niedzieli, jest także na stronie naszego Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach, oraz na facebook’u.

Dziękuję serdecznie Wszystkim, którzy już włączyli się w to dzieło, deklarując określone modlitwy i działania, podjęte we wspominanej intencji. Dziękuję tym, którzy się zadeklarowali, jak i tym, którzy się nie deklarowali, a są z nami. Proszę Wszystkich – bądźmy apostołami tego dzieła, zachęcajmy innych!

Pamiętajmy, że dzisiaj – pierwszy czwartek miesiąca. Proszę o modlitwę za kapłanów i osoby zakonne oraz o kapłanów i osoby zakonne – o nowe powołania. O to, by młodzi ludzie słyszeli Boże zaproszenie do współpracy – i chcieli je podjąć!

A jutro, na naszym forum – jak to zwykle w piątek – słówko z Syberii! Czekamy z radością i nadzieją!

Pochylmy się teraz nad Bożym słowem! Duchu Święty, pomóż każdej i każdemu z nas odkryć, co Pan do mnie dziś mówi?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 4 Tygodnia zwykłego, rok II,

3 lutego 2022.,

do czytań: 1 Krl 2,1–4.10–12; Mk 6,7–13

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Kiedy zbliżył się czas śmierci Dawida, wtedy rozkazał swemu synowi, Salomonowi, mówiąc: „Ja wyruszam w drogę przeznaczoną ludziom na całej ziemi. Ty zaś bądź mocny i okaż się mężem. Będziesz strzegł zarządzeń twego Pana Boga, aby iść za Jego wskazaniami, przestrzegać Jego praw, poleceń i nakazów, jak napisano w Prawie Mojżesza, aby ci się powiodło wszystko, co zamierzysz, i wszystko, czym się zajmiesz, ażeby też Pan spełnił swą obietnicę, którą mi dał mówiąc: «Jeśli twoi synowie będą strzec swej drogi postępując wobec Mnie szczerze z całego serca i z całej duszy, to wtedy nie będzie ci odjęty potomek na tronie Izraela»”.

Potem Dawid spoczął ze swymi przodkami i został pochowany w Mieście Dawidowym. A czas panowania Dawida nad Izraelem wynosił czterdzieści lat. W Hebronie panował siedem lat, a w Jerozolimie panował trzydzieści trzy lata.

Zasiadł więc Salomon na tronie Dawida, swego ojca, a jego władza królewska została utwierdzona.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi.

I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”.

I mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich”.

Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

Towarzyszymy dzisiaj Dawidowi i Jego otoczeniu w chwili bardzo szczególnej, wyjątkowej i ważnej – w chwili zakończenia misji, zleconej królowi Dawidowi na tej ziemi i przekazania królestwa i całego życiowego dzieła następcy, nowemu królowi, Salomonowi.

Wiele refleksji w takiej chwili z pewnością przychodzi nam do głowy, jak chociażby ta, że Dawid przebył długą drogę, żeby dojść do tej właśnie chwili, w której może przekazać swemu następcy królestwo piękne, mocne – powiedzielibyśmy dzisiaj: ogarnięte – w którym wszystkim dobrze się powodzi, panuje sprawiedliwość i dostatek, a wrogowie wokół w większości zostali ujarzmieni.

Trudno jednak w pełni cieszyć się owym dobrym stanem królestwa, nie wspomniawszy o początkach misji Dawida, a więc namaszczeniu przez Samuela na króla w domu rodzinnym, a potem zmaganiu z zazdrosnym i mściwym poprzednikiem na tronie, królem Saulem, a następnie o całym trudzie jednoczenia obu królestw, północnego i południowego, a do tego o konieczności prowadzenia walk z wrogami zewnętrznymi…

A jeśli tak sobie szczerze wspominamy wszystkie ważne wydarzenia, to nie sposób nie wspomnieć skandalicznego i porażającego okrucieństwem grzechu uwiedzenia Batszeby i doprowadzenia do zabicia jej męża – o tym także nie możemy nie wspomnieć, bo to jest również jakiś etap tej drogi…

I właśnie po pokonaniu owych rozlicznych perypetii i przeszkód, po wielu latach naprawdę mądrych i rozważnych rządów, prowadzonych po większej części w pełnej jedności z Bogiem i w posłuszeństwie Bogu, Dawid teraz dochodzi do końca swej ziemskiej drogi i ma swe dzieło przekazać. To jest pierwsza refleksja: wspomnienie przebytej drogi.

W takiej chwili należy najpierw podziękować Bogu za prowadzenie przez cały ten długi czas, ale też przeprosić za te wszystkie sytuacje, w których się próbowało radzić sobie samemu, bez Boga – co w większości przypadków oznacza także działanie wbrew Bogu. Za to koniecznie trzeba przeprosić – i przed taką postawą przestrzec innych, a szczególnie następcę.

Druga refleksja, związana mocno z pierwszą, jest taka, że Dawid miał co przekazać Salomonowi. Wiemy – z życiowego doświadczenia – że z tym także różnie bywa… Niekiedy, niestety, rodzice dzieciom, albo rządzący w państwie, lub w przeróżnych instytucjach – także w strukturach kościelnych – zostawiają ogólny bałagan, tysiąc nie załatwionych spraw, i wiele tysięcy długów do spłacenia. A do tego – jakiś ogólny ferment, zamieszanie, napięcia, konflikty… Niech nas Bóg broni przed takimi sytuacjami, ale przecież wiemy, że nie są one wcale aż taką rzadkością.

Dlatego możemy pogratulować Dawidowi, że miał co przekazać synowi – królestwo mocne, skonsolidowane, dobrze rozwijające się. Niestety, późniejsze rządy Salomona doprowadziły ostatecznie do ponownego podziału, ale to już inna sprawa. Dawid przekazał mu naprawdę piękne dziedzictwo. To druga refleksja.

A trzecia to ta, iż odchodząc, miał Dawid komu dzieło swego życia przekazać. Można powiedzieć, że wychował sobie następcę – dziedzica, który po nim wszystko przejmie. I znowu, odwołując się do życiowego doświadczenia, możemy powiedzieć, że jest to komfortowa sytuacja – mieć komu dzieło swego życia przekazać. Bo z tym także – również w naszych czasach – bywa różnie.

Niekiedy nie z własnej winy odchodzący staje przed dramatycznym pytaniem, komu ma swe dzieło zostawić, skoro – na przykład – brak powołań kapłańskich lub zakonnych sprawia, że placówka misyjna zostanie bez opieki duszpasterskiej. A nawet nie trzeba sięgać daleko, na misje, bo coraz większy problem jest w tej materii także i w Polsce. Może jeszcze tego tak boleśnie nie odczuwamy, ale coraz głośniej mówi się o konieczności łączenia mniejszych parafii.

Jednakże nie tylko w strukturach kościelnych taki problem może zaistnieć. Czyż przed podobnym dylematem nie stają właściciele firm rodzinnych, lub gospodarstw rolnych, których dzieci nie chcą kontynuować dzieła swoich rodziców, bo po prostu mają inne plany na życie?… Wszystkie sytuacje, o których mówimy, nie są zawinione przez tych, którzy odchodzą. Bo chcieli oni jak najlepiej, ale sytuacja tak się ułożyła, jak się ułożyła.

Nieraz natomiast zdarza się i tak, że wspomniany właściciel firmy lub gospodarz tak zazdrośnie strzeże swojej pozycji, a do tego tak bardzo jest przekonany o tym, że jest niezastąpiony – a w ogóle to chyba nawet nieśmiertelny – że zupełnie nie myśli o tym, by kogoś przygotować do przejęcia po sobie dzieła, bo któż mógłby je prowadzić tak dobrze, jak oni? A skoro będą to swoje dzieło prowadzić wiecznie – tak prawdopodobnie sobie myśli – to po co przygotowywać następców? Dlatego kiedy okazuje się, że jednak nie jest wieczny i nie jest niezastąpiony, wtedy nie ma nikogo, kto poprowadziłby dalej całe działo i pracę.

Jezus – jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – który tak naprawdę mógłby się nie troszczyć o następców, bo jako jedyny jest faktycznie niezastąpiony, tym bardziej właśnie przygotowywał kontynuatorów swojej misji do jej podjęcia w przyszłości. Można powiedzieć, że swoje dzieło – a więc powstający Kościół i całe dzieło głoszenia Dobrej Nowiny – tak od samego początku ukształtował, że z samej swojej natury było ono nastawione na współdziałanie wielu ludzi.

To nie było dzieło jednego twórcy, to nie był teatr jednego aktora – wprost przeciwnie! Od samego początku Jezus przygotowywał swoich uczniów na to, że to właśnie oni zasadniczo rozgłoszą Dobrą Nowinę po świecie. On sam ogłosi ją swemu narodowi, a oni – poniosą dalej. Będą kontynuować Jego dzieło.

Dlatego dzisiaj słyszymy, że posyła ich na takie – powiedzielibyśmy – praktyki duszpasterskie. Nie wystarczyło, że uczył ich, co i jak mają mówić i robić; nie wystarczył przykład działania, dany poprzez cuda i znaki, ale chciał, żeby sami spróbowali, sami podjęli własne działania; żeby zobaczyli, jak całą teorię, którą mieli coraz lepszą, przekładać na jak najlepszą praktykę. W ten sposób odchodząc, Jezus miał co przekazać – i miał komu przekazać.

A tak w ogóle – i to jest taka refleksja dodatkowa – z obu czytań przebija takie zauważalne – totalne zdanie się na Boga. Zarówno Dawid, jak i Jezus, swoją postawą pokazali, że są w jedności z Bogiem i że prowadzą Jego dzieło, dlatego nie zależy im na własnym splendorze i własnej pozycji, ale na tym, by dzieło było jak najlepiej dalej prowadzone. I nie zależy im na własnej chwale, ale na chwale Bożej.

Dlatego też Dawid mówił do młodego Salomona: Ja wyruszam w drogę przeznaczoną ludziom na całej ziemi. Ty zaś bądź mocny i okaż się mężem. Będziesz strzegł zarządzeń twego Pana Boga, aby iść za Jego wskazaniami, przestrzegać Jego praw, poleceń i nakazów, jak napisano w Prawie Mojżesza, aby ci się powiodło wszystko, co zamierzysz, i wszystko, czym się zajmiesz, ażeby też Pan spełnił swą obietnicę, którą mi dał mówiąc: «Jeśli twoi synowie będą strzec swej drogi postępując wobec Mnie szczerze z całego serca i z całej duszy, to wtedy nie będzie ci odjęty potomek na tronie Izraela.

A Jezus mówił do uczniów: Idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien. […] Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich.

Co przebija z tych słów – jednych i drugich? Właśnie, jako rzekliśmy – totalne zdanie się na Boga, oddanie się do Jego dyspozycji, by to On sam tak naprawdę prowadził swoje dzieło, oczywiście przy pomocy tych konkretnych ludzi. A oni – aby mieli świadomość swojej pełnej jedności z Bogiem i w imię tej jedności chcieli ze swym Bogiem współpracować.

Moi Drodzy, czego uczy nas dzisiejsze Boże słowo, gdy idzie o kształtowanie naszych relacji z Bogiem i naszych relacji z drugim człowiekiem, na odcinku życia rodzinnego i zawodowego?

Czy bardziej otwiera nas ono na Boga, który chce i może nam pomóc, który sam nasze sprawy poprowadzi prostą drogą, licząc jednak na naszą współpracę? I czy bardziej otwiera nas na drugiego człowieka, z którym mamy współpracować, wspólnie tworząc dobro, aby je potem przekazać następcom, zamiast zamykania się w sobie i zazdrosnego strzeżenia – za wszelką cenę, choćby po trupach – swojej pozycji?

Czy myśląc o całym swoim życiu – osobistym, rodzinnym, zawodowym, społecznym – oraz o podejmowanych w związku z tym działaniach, mogę z całym przekonaniem powtórzyć za Janem Pawłem II jego słowa, znalezione po śmierci w osobistych jego zapiskach: „Jestem bardzo w rękach Bożych”?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.