A oto wszystko stało się nowe!

A

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Aleksandra Szeląg, czynnie zaangażowana w działalność Wspólnoty młodzieżowej w Celestynowie. Życzę wszelkich łask z Nieba – i zapewniam o modlitwie!

A Was zapraszam, moi Drodzy, na Rekolekcje, które od dziś do wtorku poprowadzę w Parafii Świętej Anny w Białej Podlaskiej. Na terenie tej Parafii mieszka moja Siostra Ania z Rodziną. Tak więc – w jakimś sensie – będę mówił do swoich…

Jeżeli uznacie to za słuszne, zechciejcie włączyć się w nasze wspólne refleksje i wspólną pracę.

A póki co – mamy za sobą krótszą noc…

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – dzień 1,

4 Niedziela Wielkiego Postu, C,

27 marca 2022.,

do czytań: Joz 5.9a.10–12; 2 Kor 5,17–21; Łk 15,1–3.11–32

CZYTANIE Z KSIĘGI JOZUEGO:

Pan rzekł do Jozuego: „Dziś zrzuciłem z was hańbę egipską”.

Rozłożyli się obozem synowie Izraela w Gilgal i tam obchodzili Paschę czternastego dnia miesiąca wieczorem, na równinie Jerycha. Następnego dnia Paschy jedli z plonu tej krainy, chleby przaśne i kłosy prażone tego samego dnia.

Manna ustała następnego dnia, gdy zaczęli jeść plon tej ziemi. Nie mieli już więcej synowie Izraela manny, lecz żywili się tego roku z plonów ziemi Kanaan.

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Jeżeli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg pojednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo pojednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień.

W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:

Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.

A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.

Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.

A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».

Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.

Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego».

Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».

Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»”.

W imię Boże rozpoczynamy Rekolekcje wielkopostne Roku Pańskiego 2022. Dziękuję Księdzu Proboszczowi za zaproszenie do ich przeprowadzenia, a tak właściwie – to do przeżycia ich z Wami, bo tak chciałbym je potraktować: jako czas święty i szczególny także dla mnie. Owszem, to moim zadaniem będzie tu głosić Boże słowo, ale też chciałbym się w nie uważnie wsłuchiwać, a i głosić mogę i powinienem jedynie to, co jakoś głęboko w sercu osobiście przeżyłem, przemyślałem…

A przynajmniej, podjąłem w tym kierunku wysiłek, bowiem dobrze wiemy, że Boże słowo jest na tyle bogate i treściwe, że nikt na tym świecie nie jest w stanie zgłębić go w całości. A tak naprawdę, to nawet i w niewielkiej części… My możemy przyjąć tyle, ile możemy – tak, jak ktoś chcący się napić wody z górskiego potoku: wypije tyle, ile da rady. Na pewno, nie wypije całego potoku. Tak i my nie zgłębimy całego Bożego słowa, ale weźmiemy tyle, ile nasze serce i nasz umysł pomieści.

Będziemy to czynić wspólnie przez te trzy dni – do czego też wszystkich serdecznie zapraszam. Chciałbym jak najmocniej oprzeć nasze wspólne refleksje na tym Bożym słowie, które Kościół daje nam do odczytania w te dni, w które przeżywamy nasze święte Rekolekcje, a więc dzisiaj, jutro i pojutrze.

I z tego właśnie Słowa chciałbym wyprowadzić hasło Rekolekcji – główną myśl, wokół której chciałbym koncentrować wszystkie refleksje. Proponuję, aby tym hasłem były słowa z dzisiejszego drugiego czytania, z Drugiego Listu Apostoła Pawła do Koryntian: OTO WSZYSTKO STAŁO SIĘ NOWE. Nad tym będziemy się w ciągu najbliższych trzech dni zastanawiali, jak czynić nowym nasze życie, jak czynić nowym nasze serce, jak czynić nowym nasze myślenie i nasze spojrzenie na Boga, na drugiego człowieka i na siebie samych. OTO WSZYSTKO STAŁO SIĘ NOWE.

Ale żeby wszystko naprawdę stało się nowe, trzeba pozbyć się tego, co stare, zastarzałe, nieaktualne, wręcz stęchłe, zgniłe… Dlatego myślą przewodnią dzisiejszego dnia chciałbym uczynić pierwszą część tego zdania, które będzie hasłem głównym. A w pierwszej części Apostoł pisze, że TO, CO DAWNE, MINĘŁO. Tak, żeby wszystko mogło stać się nowym, trzeba pozbyć się tego, co stare. To, co dawne, musi minąć. Trzeba się z tym rozprawić.

Jutro myślą przewodnią będą słowa z jutrzejszej Ewangelii: UWIERZYŁ CZŁOWIEK SŁOWU, a we wtorek – słowa z wtorkowej Ewangelii: WSTAŃ I CHODŹ! Mam nadzieję, że dostrzegamy tu pewien kierunek całej refleksji. Otóż, najpierw trzeba pozbyć się tego, co stare, niejako oczyścić teren, przygotować grunt pod tworzenie lub gromadzenie czegoś nowego, następnie wsłuchać się w Boże słowo – ale tak się wsłuchać, aby w nie uwierzyć, i by to Słowo było dla nas natchnieniem do odważnego dobrego działania.

I to właśnie w ten sposób dokona się odnowa naszego życia, naszego myślenia, naszego spojrzenia… OTO WSZYSTKO STAŁO SIĘ NOWE. Oby rzeczywiście – wszystko mogło stać się nowym w nas i wokół nas. Nad tym będziemy się zastanawiać, ale też o to będziemy się modlić. Do tej modlitwy chciałbym dzisiaj wszystkich zaprosić.

Proszę, abyśmy modlili się o błogosławione i liczne owoce tego czasu dla każdej i każdego z nas. Pamiętajmy w naszych modlitwach także o Księżach, którzy w tym szczególnym czasie mają szczególnie dużo pracy, aby im nigdy do tej pracy nie zabrakło natchnienia, cierpliwości, jasnego spojrzenia… Módlmy się za wszystkich rekolekcjonistów i spowiedników wielkopostnych – zwłaszcza za tych, którzy w tych dniach będą nam posługiwać.

Naszą modlitwą ogarnijmy także tych naszych bliźnich, którzy chociaż bardzo chcieliby być z nami, to jednak nie mogą – z powodu choroby, całodniowej pracy, czy innych okoliczności. Sercem łączymy się z nimi, zapewniamy o naszej modlitwie i prosimy, aby łączyli się z nami w modlitwie, chorych natomiast i obarczonych krzyżem cierpienia prosimy, aby chociaż cząstkę tego swego cierpienia ofiarowali Bogu w intencji naszych Rekolekcji.

Ale też pomódlmy się za tych, którzy chociaż mogą być tu z nami – to jednak nie chcą. Z różnych powodów. Nie oceniamy ich, tylko oczywiście zachęcamy, a przede wszystkim modlimy się, aby odważyli się przełamać to już z góry powzięte przekonanie, że im to niepotrzebne, albo że na te sprawy mają jeszcze czas. Aby zrozumieli, że ten czas jest właśnie teraz.

Módlmy się w tych wszystkich intencjach tak, jak lubimy lub potrafimy się modlić, jak nam to najlepiej wychodzi, natomiast proszę, aby taką wspólną formą modlitwy, jaka nas dzisiaj połączy i pomoże w budowaniu parafialnej i rekolekcyjnej wspólnoty, będzie lektura Pisma Świętego. Chciałbym Was dzisiaj do tego zaprosić, moi Drodzy! Na ile to możliwe – właśnie do wspólnej lektury, w rodzinie. Być może, w niektórych naszych rodzinach już to robimy – to bardzo dobrze.

Natomiast chciałbym zaproponować dzisiaj wszystkim, aby w naszych domach, najlepiej po wspólnym obiedzie lub po kolacji, usiąść razem wokół stołu – albo po prostu pozostać tam, gdzie byliśmy w czasie obiadu – następnie: ustawić świeczkę, zapalić ją uroczyście, krótko pomodlić się do Ducha Świętego o światło i natchnie, po czym jedna osoba weźmie Pismo Święte i zacznie czytać na głos. Po jakimś czasie, może ją ktoś zmienić – i czytać dalej. Proponuję, aby takie czytanie – taka domowa liturgia Słowa – trwała przynajmniej piętnaście minut. Po zakończeniu czytania, wszyscy odmawiamy na przykład: „Chwała Ojcu”…, albo jakąś inną, krótką modlitwę. I to byłaby nasza modlitwa w intencji Rekolekcji.

Proponuję przeczytać coś z Nowego Testamentu, bo jest nieco łatwiejszy w odbiorze, ale – wedle uznania. Natomiast bardzo serdecznie proszę o takie spotkanie przy słowie Bożym w naszych domach – właśnie tam, bo bardzo zależy mi na tym, aby także w naszych domach dało się wyczuć, że są Rekolekcje. Żeby ich nie ograniczyć tylko do kościoła, ale także w naszych domach, w naszych rodzinach, móc poczuć dobrą atmosferę rekolekcji. A jednoczenie – pomodlić się w ich intencji.

Jeżeli komuś będzie łatwiej samemu poczytać, bo może sam mieszka, albo tak będzie prościej, to proszę bardzo. Aczkolwiek miło by było, gdyby samotnego sąsiada lub sąsiadkę udało się zaprosić do tego wspólnego czytania Bożego słowa. Ale to już – wedle uznania i możliwości.

Ważne jest, abyśmy się modlili – a dzisiaj: pomodlili Bożym słowem. Skoro bowiem modlitwa to rozmowa z Bogiem, to my uważnie słuchamy tego, co do nas mówi, aby potem odpowiedzieć na to swoim życiem i swoją postawą. Zapraszam! Zachęcam!

Wsparci takim duchowym zapleczem, dzisiaj – w pierwszym dniu naszych Rekolekcji – w duchu hasła: OTO WSZYSTKO STAŁO SIĘ NOWE, zastanawiamy się nad tym, że TO, CO DAWNE MINĘŁO.

W pierwszym czytaniu sam Bóg mówi – i to otwartym tekstem – do Jozuego i do całego swego narodu: Dziś zrzuciłem z was hańbę egipską. Słowa te zostały wypowiedziane wtedy, kiedy naród wybrany już wszedł do Ziemi Obiecanej. Zauważmy, że nie wtedy, kiedy wędrował przez pustynię, ale wtedy, kiedy po czterdziestu latach tułaczki wreszcie do tej ziemi dotarł. A dlaczego tak? Dlaczego dopiero wtedy Pan mógł powiedzieć, że zrzucił ze swego ludu hańbę egipską, że naprawdę wyprowadził go z niewoli?

Bo wcześniej – pomimo że fizycznie już uwolnieni – Izraelici byli bardzo, ale to bardzo zniewoleni wewnętrznie! Ich myślenie było zatrute, skażone właśnie syndromem niewolnika. Ileż to razy chcieli nawet wracać do Egiptu, wmawiając sobie i całemu światu, że tam było im tak dobrze, że zasiadali do obfitego posiłku, podczas kiedy na pustyni musieli żywić się manną – tym «pokarmem mizernym», jak go określali.

Tymczasem, oni w Egipcie tak naprawdę cierpieli głód, a do tego nieustannie jęczeli pod batem swoich ciemiężycieli. A jednak – zaczęli tęsknić w którymś momencie za Egiptem, za niewolą… Zbyt dużo kosztowała ich wolność! Była zbyt trudna. Okazało się, że chociaż fizycznie niewola się skończyła i geograficznie byli już w innym miejscu, to jednak sercem i myśleniem tam pozostali! Dla nich nic, co dawne, nie minęło – dlatego nic nie mogło stać się nowym. Skoro ich serca były aż tak zablokowane!

Dlatego Bóg aż tak bardzo wydłużył im czas wędrowania, do czterdziestu lat, aby w narodzie mogła się dokonać pokoleniowa wymiana i aby do Ziemi Obiecanej mogło wejść pokolenie już zupełnie wolne od tego koszmarnego obciążenia niewolą…

Dzisiaj jesteśmy świadkami, jak Bóg wprowadza swój naród do nowej ziemi i ustala nowe zasady. Widomym znakiem tej nowości jest chociażby to, że manna ustała następnego dnia, gdy zaczęli jeść plon tej ziemi. Nie mieli już więcej synowie Izraela manny, lecz żywili się tego roku z plonów ziemi Kanaan. To taki znak konkretny, że TO, CO DAWNE, MINĘŁO.

Święty Paweł, w drugim czytaniu, stwierdza, że w Chrystusie Bóg pojednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo pojednania. I dodaje: Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem.

A zatem, tym, co dawne i co minęło, jest grzech! Jezus go pokonał. Tylko czy człowiek chce go pokonać w sobie? Czy chce się pojednać z bliźnim? Czy chce, by to, co dawne – a do tego złe i grzeszne – naprawdę minęło? Czy może jednak jest mu z tym dobrze, więc po co ma mijać, skoro jest tak dobrze?…

W tym kontekście odczytujemy dzisiejszą Ewangelię, a w niej – przepiękną i doskonale nam znaną przypowieść o synu marnotrawnym, częściej ostatnio nazywaną przypowieścią o miłosiernym ojcu. Dla jednego z dwóch jego synów – z jakiegoś powodu, trudnego doprawdy do ustalenia – życie w domu, w rodzinnej harmonii, stało się mało atrakcyjne, prawdopodobnie go znudziło swoją zwyczajnością i codziennością… Albo jeszcze z jakiegoś innego powodu uznał, że musi coś w swoim życiu zmienić.

I zmienił. Z całą brutalnością i bezczelnością rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». […] Niedługo potem […], zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. Poczuł smak wolności – swoiście rozumianej. W jego odbiorze, czas i miejsce po wyjściu z domu – to dopiero była nowość! Cieszył się nią – jak mógł. I dokąd mógł. Bo kiedy roztrwonił majątek i został ostatnim nędzarzem, to jakoś mu już ta nowość przestała pasować…

Tym zakończyła się odmiana, jaką sobie zafundował w życiu. Znalazł się na dnie nędzy – i to nie tylko materialnej. Przede wszystkim – moralnej, duchowej, bo właśnie w tym momencie uświadomił sobie, jak jest mały, nędzny i podły. Jak podle potraktował własnego ojca! Przecież uznał go – de facto – za umarłego.

Kiedy się bowiem nabywa prawa do spadku, zapisanego w testamencie? To oczywiste, że po śmierci tego, kto go sporządził! A ojciec przecież żył! A ten, pomimo tego, zażądał od niego części majątku, która na niego przypada. Na niego, w tym momencie, nic nie przypadało! Zupełnie nic! Ojciec jednak, w swej wspaniałomyślności, ale i mądrości – dał mu tę część, jaka to rzekomo mu przypadała. Może właśnie po to, aby na sobie samym, na własnej skórze, nauczył się odpowiedzialności za swoje decyzje, za swoje postępki.

Taka nauka z reguły jest dosyć twarda, a nawet bolesna. Ale zwykle też jest najbardziej skuteczna. Kiedy tak człowiek – przepraszam za wyrażenie – wyrżnie głową o ziemię, spadnie ze swego piedestału, zejdzie do samego parteru, zaliczy samo dno, wtedy od razu wszystko się w głowie zresetuje i zacznie się inne spojrzenie. I wtedy dopiero można zacząć coś budować – od samych podstaw.

Także – odbudowywać, o ile na niektóre odbudowywanie nie jest już za późno. Bo można bezpowrotnie stracić czyjeś zaufanie i czyjąś przyjaźń – trzeba się z tym liczyć. Natomiast na pewno taki człowiek, który doświadczył tego, czego doświadczył Szaweł pod bramami Damaszku – albo właśnie ów młodszy i rozpieszczony synalek – naprawdę jest mądrzejszy o mocne i trwałe doświadczenie. Dopiero wtedy może powiedzieć, że w jego przypadku – TO, CO DAWNE, MINĘŁO.

Tak właśnie było w przypadku marnotrawnego syna: on dopiero w momencie, kiedy znalazł się na dnie i kiedy podjął decyzję o powrocie do domu ojca – dopiero wtedy pozbył się tego starego człowieka, który w nim był. Dopiero wraz z decyzją o uznaniu swojej winy i ukorzeniu się przed ojcem – mógł powiedzieć, że OTO WSZYSTKO STAŁO SIĘ NOWE. On sam stał się kimś nowym. Dopiero w tym momencie, kiedy wszystko stracił – wszystko, czyli nie tylko majątek, ale i dobre imię, honor, pozycję… No, cóż… Wysoka pozycja przypadła mu w otoczeniu świń! Ale musiał przejść przez ten etap, żeby zmienić w swoim życiu wszystko…

A w tym kontekście, ciekawe refleksje nasuwają się, kiedy się pomyśli o starszym synu… Przyznaję, że kiedy dochodzi do jakiejś rozmowy na jego temat, do rozważania jego postawy, zwykle go bronię. Może z takiej czystej przekory, że skoro wszyscy zazwyczaj strasznie go piętnują za jego upór, brak wspaniałomyślności, a do pewnego stopnia – także arogancję i pychę, zapatrzenie w siebie – to ja staram się widzieć w nim tego, który jednak swoją powinność, jaką miał wobec ojca, porządnie wypełniał.

Był temu wierny w codzienności, a przecież zwykliśmy uważać, że codzienność jest najbardziej wnikliwym i obiektywnym egzaminatorem z wierności pełnionemu zadaniu. I starszy syn był wierny, rzetelnie wykonywał swoje obowiązki – co zresztą ojciec uczciwie docenił. To trzeba starszemu synowi oddać.

Ale też musimy – pomimo wszystko – zauważyć, że faktycznie tkwił on w jakimś bardzo sztywnym schemacie myślenia, w jakimś bardzo twardym gorsecie, w jakim zamknięte i zblokowane było jego serce. On szedł raz wybraną drogą – owszem – ale ta drogą okazała się koleiną, a może wręcz tunelem, z którego nie widział już niczego i nikogo, poza samym sobą. Nie dostrzegł więc także przemiany, jaka naprawdę dokonała się w sercu i w postawie jego brata…

Moi Drodzy, do którego z tych dwóch braci jest nam osobiście bliżej? Jak radzimy sobie z ciasnymi schematami w myśleniu, z przyzwyczajeniami, które blokują naszą wolność, zamykają nas na ludzi, na świat, także – w jakimś sensie – na Boga?… Ile jest w naszych zachowaniach takich postaw, które – obiektywnie patrząc – nie są wcale takie dobre, a my je uważamy za jedynie słuszne, bo jesteśmy do nich przyzwyczajeni i nie zamierzamy niczego w sobie zmieniać?

A ile jest takich stwierdzeń, takich zdań w naszych wypowiedziach, takich naszych wewnętrznych przekonań, które uważamy za jedynie słuszne i na krok nie pozwolimy ich poruszyć, nie pozwolimy nimi drgnąć, bo my tak przecież od zawsze uważamy i wiemy, że mamy rację?… Nawet nie dopuszczamy innej możliwości, innej refleksji… Chociaż sumienie i obiektywny osąd otoczenia podpowiada nam, że z tą naszą racją to jednak tak… niekoniecznie.

Moi Drodzy, czy jest w nas odwaga, żeby złamać ten swój osobisty monopol na nieomylność? Czy jest nas odwaga, by coś zmienić w swoim myśleniu, w swoim postrzeganiu rzeczywistości? Żeby dopuścić do siebie myśl, że może jednak nie zawsze i we wszystkim mamy rację?…

Niech zatem pracą domową na dziś będzie rachunek sumienia przed jutrzejszą lub wtorkową Spowiedzią. A nawet, jeżeli ktoś nie planuje iść do Spowiedzi, bo może był niedawno, to również – niech zechce zrobić taki solidny rachunek sumienia, najlepiej wspomagany pytaniami, jakie łatwo znaleźć w książeczce do nabożeństwa, albo w internecie – pytaniami, będącymi właśnie propozycją rachunku sumienia – żeby z ich pomocą odkryć, co jest taką moją wadą główną, takim najbardziej szkodliwym i dolegliwym przyzwyczajeniem, które i mi utrudnia życie, i ludziom ze mną. Które też powoduje inne grzechy.

Czyli – co jest taką moją egipską niewolą, z której tak ciężko mi wyjść? A może – o zgrozo! – jest mi w niej dobrze i nawet nie zamierzam z niej wychodzić? Co jest taką moją wadą główną, takim złym przyzwyczajeniem?…

Moi Drodzy, pomyślmy nad tym i jeżeli planujemy jutro lub pojutrze Spowiedź, to powiedzmy o tym naszym odkryciu Spowiednikowi. Niech ta refleksja, ten porządny rachunek sumienia będzie naszą pracą domową na dziś. Drugą częścią tej pracy, bo pierwszą – przypominam – jest lektura Pisma Świętego, która będzie jednocześnie formą modlitwy za te Rekolekcje.

A wszystko to po to, abyśmy mogli z całym przekonaniem powiedzieć, że TO, CO DAWNE, MINĘŁO. A przynajmniej, robimy wszystko, co w naszej mocy, wspartej Bożą mocą, aby minęło. I że dzięki temu – WSZYSTKO STAŁO SIĘ NOWE. Oby się stało.

Czy mam odwagę już dzisiaj o to zawalczyć?…

4 komentarze

  • “Nie idzie bowiem w tej chwili w Ojczyźnie naszej tylko o zmianę instytucji społecznej, nie idzie też o wymianę ludzi, ale idzie przede wszystkim o odnowienie się człowieka. Idzie o to, aby człowiek był nowy, aby nastało “nowych ludzi plemię”. Bo jeżeli człowiek się nie odmieni, to najbardziej zasobny ustrój, najbardziej bogate państwo nie ostoi się, będzie rozkradzione i zginie. Cóż bowiem z tego – powiem może trywialnie – że krążąca butelka spirytusu przejdzie z rąk jednych pijaków do rąk innych pijaków! Powiem jeszcze bardziej drastycznie: że klucz od kasy państwowej przejdzie z rąk jednych złodziei w ręce drugich złodziei ?! Przecież chyba nie o to idzie, żeby wszyscy złodzieje mieli dostęp do kasy i wszyscy pijacy do wódki, tylko żeby sumienie wszystkich się obudziło, żebyśmy zrozumieli naszą odpowiedzialność za naród, który Bóg wskrzesza”.
    Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński

    • Prawdziwy Prorok naszych czasów, czyż nie? Jak On potrafił wyjątkowo celnie nazywać rzeczy po imieniu… I jakże to dzisiaj jest aktualne!
      xj

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.