Miłości pragnę…

M

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w Brzezinach dzisiaj ważny i kulminacyjny dzień – przybycie Świętych Znaków: Kopii Cudownego Obrazu Matki Bożej Kodeńskiej i relikwii Błogosławionych Męczenników Podlaskich. Na każdych Misjach sobota jest właśnie dniem takiego spotkania, chociaż Relikwie Unitów już wczoraj były z nami, bowiem zawiozłem do Brzezin Krzyż z Ich relikwiami – wierną replikę Krzyża Pratulińskiego, przygotowaną na potrzeba Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej, a przez cały rok przechowywaną w Kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego. Wczoraj z tym właśnie Krzyżem odprawialiśmy wieczorną Drogę Krzyżową ulicami Parafii.

Święte Znaki przywiezie dziś z Kodnia Ojciec Dariusz Galant, Oblat, który bardzo często jest Ich Opiekunem i zawozi do różnych Parafii, kończących Misje Święte. Do Brzezin przybędzie dziś także Biskup Pomocniczy Diecezji siedleckiej Grzegorz Suchodolski, który będzie przewodniczył Mszy Świętej.

Jutro zaś – zakończenie Misji. Jednak jutro zastąpi mnie w Brzezinach Ksiądz Wiesław Mućka, Dyrektor Zespołu Szkół Katolickich w Białej Podlaskiej, bowiem ja rozpocznę jutro prowadzenie Rekolekcji w Parafii Świętej Anny w Białej Podlaskiej. Na te Rekolekcje – trwające do wtorku – będę chciał Was zaprosić.

Tutaj natomiast znajdziecie relację fotograficzną – i nie tylko, bo jest też plakat z programem Misji – z tego, co w Brzezinach działo się w ostatnich dniach:

https://sebastianbrzeziny.pl/

Tutaj natomiast – słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Dziękujemy natomiast za wczorajsze słówko! Trudno mi nawet odnosić się do jego poszczególnych części, czy stwierdzeń – tak bardzo jest ono bogate i mocne. Zjednoczmy się zatem w modlitwie – jak prosił nas Ksiądz Marek – i nie kończmy tej modlitwy na dniu wczorajszym, naprawdę wyjątkowych i szczególnym dniu. Niech trwa nasze zawierzenie Matce Najświętszej!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Duchu Święty, pomóż to odkryć…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 3 Tygodnia Wielkiego Postu,

26 marca 2022.,

do czytań: Oz 6,1–6; Łk 18,9–14

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:

Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz późny, co nasyca ziemię.

Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».

Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika».

Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.

Trudno chyba nawet dosłownie powiedzieć, że to Pan poranił kogokolwiek i że to On pobił. Bardziej przekonuje nas chyba to, że właśnie On zawiąże ranę i uleczy z ran. Jeżeli natomiast mówimy, że kogoś pobił lub poranił, to w tym jedynie znaczeniu, że dopuścił na człowieka skutki jego własnego grzechu i jego własnego uporu.

Jak się wydaje, potwierdzeniem tego stanu rzeczy są te oto słowa, zawarte w drugiej części dzisiejszego pierwszego czytania: Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń. Otóż, właśnie!

Jeżeli mówimy o zabijaniu albo ciosaniu, to bardziej w tym znaczeniu, w jakim to słowo pojawia się tutaj: ciosanie słowem prorockim, a nawet zabijanie… Aż tak? Aż zabijanie?… Mocne sformułowania – musimy przyznać.

Cały czas szukamy ich właściwego rozumienia – i dochodzimy do wniosku, że na pewno nie chodzi o zabijanie w sensie dosłownym i fizycznym, chociaż Boże słowo na pewno ma w sobie taką moc, aby tego dokonać. Skoro bowiem tym Słowem stworzony został świat i wszechświat, to dlaczego Słowo to nie mogłoby kogoś zabić? Ale Bóg nie po to je wypowiada, by komukolwiek zaszkodzić, kogokolwiek poniżyć, lub zniszczyć.

Jeżeli zaś mowa jest o zabijaniu, to raczej zabijaniu tego, co w człowieku najbardziej przyziemne, mierne i mizerne, co go niszczy, umniejsza, oddala od Boga. Usłyszmy jeszcze raz to westchnienie Boga, sygnalizujące jakby swoistą bezradność: Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Bóg jednak tak naprawdę nie jest bezradny, On szuka sposobu dotarcia do serca człowieka, chce go doprowadzić do siebie, doprowadzić do zbawienia. Dlatego stwierdza: Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń.

A sam Prorok Ozeasz, Autor dzisiejszego pierwszego czytania, wzywa swoich rodaków – cały naród wybrany: Chodźcie, powróćmy do Pana! […] Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz późny, co nasyca ziemię.

O czym zatem dzisiaj mówimy? O nieustannym wysiłku Boga, aby przekonać do siebie człowieka i przyprowadzić do siebie… A jednocześnie mówimy o niekoniecznie tak samo intensywnych działaniach człowieka w tym kierunku. Bóg jest bardzo zdeterminowany, żeby człowiekowi pomóc. Słowa o zabijaniu są znakiem niezwykłego radykalizmu i zdecydowania w działaniu Boga, który jest gotów wręcz zabić w człowieku starego człowieka, aby uczynić go kimś zupełnie nowym.

A człowiek – wciąż się waha… Jego miłość ciągle podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. A niekiedy jest ona jedynie pozorna, jak w przypadku faryzeusza, opisanego w dzisiejszej Ewangelii. Z jego własnych słów można by wywnioskować, że już świętszego i gorliwszego od niego wyznawcy Boga to na całym świecie nie widzieli!

Sam o sobie tak mówi – i to patrząc niejako wprost w oczy Bogu: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Czy tu w ogóle można mówić o jakiejkolwiek miłości? Jeżeli już, to chyba tylko do samego siebie. Jest to zatem miłość pozorna.

Z kolei, w przypadku celnika mówić możemy o miłości jak najbardziej prawdziwej, ale ukrytej… Bo jego miłość zakrywa mnóstwo grzechów, jednakże to – jak słyszymy z wypowiedzi Jezusa – dla Boga nie jest żadną przeszkodą w dostrzeżeniu jego miłości i jego samego, bo on bardzo za swoje grzechy żałuje i nie próbuje przekonywać Boga i siebie, że jest doskonały. Jezus wyraźnie stwierdza, że to właśnie on odszedł do domu usprawiedliwiony, a więc uwolniony ze swoich grzechów. Celnik – nie.

W przypadku celnika chyba wręcz marzy się nam, żeby dostał porządnie jakimś obuchem w głowę, żeby przestawiło się jego myślenie; żeby Bóg faktycznie zabił w nim to, co przyziemne, egoistyczne, pyszne – żeby zabił w nim to, co jest z niego samego, a dał mu swoją łaskę, dał mu nowe myślenie.

Moi Drodzy, czasami chyba nie ma innego sposobu na zmianę nastawienia człowieka jak właśnie takie mocne i zdecydowane działanie Boga – bardzo radykalne i twarde, a dla samego człowieka nawet bolesne. Takie właśnie poranienie go i zabicie w nim tego, co złe i co go oddala od Boga i od ludzi. Bo spokojne i rzeczowe tłumaczenie nieraz nie odnosi skutku. W niektórych przypadkach potrzebne jest naprawdę działanie mocne i zdecydowane.

Czy w moim przypadku także?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.