Czego spodziewam się od Jezusa?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Agnieszka Chmielewska, którą znam od początku mojego kapłaństwa, od czasów pierwszego wikariatu – i z którą nadal utrzymuję dobry kontakt. Niech dobry Bóg we wszystkim Jej błogosławi i wspiera. A ja wspieram modlitwą!

Jak zawsze, przypominam namiar na słówko Księdza Marka:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan konkretnie do mnie mówi – właśnie przez to Słowo, które dotyczy… słuchania Słowa! Co Pan do mnie konkretnie mówi? Duchu Święty, pomóż wsłuchać się i odkryć to ważne przesłanie.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa w Oktawie Wielkanocy,

20 kwietnia 2022.,

do czytań: Dz 3,1–10; Łk 24,13–35

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Gdy Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej, wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni prosił o jałmużnę. Ten, zobaczywszy Piotra i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę.

Lecz Piotr wraz z Janem przypatrzywszy mu się powiedzieli: „Spójrz na nas”. A on patrzył na nich, oczekując od nich jałmużny. Piotr powiedział: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!” I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, skacząc i wielbiąc Boga.

A cały lud zobaczył go chodzącego i chwalącego Boga. I rozpoznawali w nim tego człowieka, który siadał przy Pięknej Bramie świątyni, aby żebrać, i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.

On zaś ich zapytał: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?” Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”.

Zapytał ich: „Cóż takiego?”

Odpowiedzieli Mu: „To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”.

Na to On rzekł do nich: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.

Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”

W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: „Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi”. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Czego człowiek oczekuje od swego Boga? Co spodziewa się od Niego otrzymać? Co chciałby – tak najbardziej – od Niego otrzymać? I czy to właśnie otrzymuje? A jeżeli nie to, ale coś innego – lub w inny sposób, niż by się spodziewał – to czy chętnie to przyjmuje, czy jest zawiedziony, rozczarowany i ma do swego Boga niemałe pretensje?… Jak to jest?…

Bohaterowie dzisiejszych czytań mszalnych spodziewali się czegoś innego, niż otrzymali. Otrzymali jednak dużo więcej, niż się spodziewali.

I tak, chromy od urodzenia – czegóż innego miałby się spodziewać, jak nie jałmużny, którą stale otrzymywał, żebrząc o nią przy bramie świątyni. O nic innego nie prosił – on się już zdążył oswoić ze swoim kalectwem, wszak był chromym od urodzenia. Nawet nie znał innego życia – chociaż wiedział, że jest inne życie, bo przecież tylu ludzi wokół niego normalnie chodziło i funkcjonowało.

A chociażby ci, którzy przynosili go na noszach i układali przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni prosił o jałmużnę. W sumie, to i tak dobrze, że miał takich pomocników, takich życzliwych ludzi, którzy dbali o to, by codziennie przynieść go w okolice tej bramy, a po „skończonej robocie” odnieść z powrotem do miejsca noclegu – bo pewnie niekoniecznie: miejsca zamieszkania.

Raczej można się spodziewać, że takowego miejsca nie posiadał, dlatego na swój sposób to właśnie ta brama, przy której go umieszczono, była jego domem… Tam go bowiem codziennie owi nieznajomi przynosili i zostawiali na cały dzień. I tam to właśnie zastali go Piotr i Jan. Chromy zatem wyciągnął ku nim ręce, w oczekiwaniu na to, czego oczekiwał od wszystkich – jakiegoś grosza wsparcia. Okazało się, że akurat tego Apostołowie mu nie podarują, bo po prostu nie mają.

Ale mają – dlatego też i dadzą – coś znacznie wartościowszego, bogatszego, piękniejszego! Podarowali mu zdrowie, pełnię sił i sprawności. Trudno nawet powiedzieć, że przywrócili, bo mamy w świadomości, że on był w takim stanie od urodzenia. Zatem, podarowali mu tę pełnię sprawności, której nie miał nigdy.

Rzecz jasna, podarowali mu ją nie ze „swoich zasobów”, bo sami z siebie takimi darami nie dysponowali, natomiast ponieważ dysponowali Bożymi darami i te właśnie mogli rozdzielać, przeto mogło się stać to, o czym informuje nas Autor natchniony, że Piotr wraz z Janem przypatrzywszy […] się [chromemu] powiedzieli: „Spójrz na nas”. A on patrzył na nich, oczekując od nich jałmużny. Piotr powiedział: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!” I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, skacząc i wielbiąc Boga.

Czy tego się spodziewał? Z całą pewnością nie. A czy ucieszył się tym, co otrzymał, chociaż nie otrzymał tego, czego się spodziewał? Z pewnością tak.

Czy podobnie było z uczniami, zdążającymi dziś do Emaus i innymi, zamkniętymi wtedy w jednym miejscu, w Jerozolimie? Oj, chyba niekoniecznie… Ci spodziewali się czegoś zupełnie innego, niż otrzymali, czy może lepiej powiedzieć: niż to, co się stało. Słyszymy dzisiaj pełne jakiegoś wyrzutu – czy jak to inaczej nazwać – stwierdzenie jednego z nich: A myśmy się spodziewali, że właśnie On [Jezus] miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. A cóż takiego się stało – pytamy za nieznajomym Wędrowcem?

I słyszymy w odpowiedzi: To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali.

Co więcej, to nie koniec pasma niepowodzeń. Wszak słyszymy dalej: Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli.

To już jest – jak się wydaje – wiadomość z serii tych lepszych, ale i tak nie wywołała euforii (mówiąc najbardziej oględnie…). Bo oni jednak czegoś innego się spodziewali… Dopiero później zaczęli rozpoznawać ogrom dobra i szczęścia, jaki stał się ich udziałem – ich i wszystkich uczniów, i nas wszystkich – z tego powodu, że Jezus dokonał tego, czego dokonał.

I że dał naprawdę dużo, dużo więcej, niż my wszyscy się spodziewaliśmy! Dużo więcej! Nawet nie jesteśmy w stanie określić, jak bardzo dużo więcej! Ale czy my to sobie w pełni uświadamiamy?

Można chyba powiedzieć, że Kościół od dwóch tysięcy lat próbuje rozpoznać i zgłębić, jak dużo otrzymał od Jezusa – jak dużo więcej, niż się spodziewał – ale trudno powiedzieć, by już to w pełni rozpoznał. Pewnie dopiero po tej drugiej stronie życia dane nam będzie to rozpoznać.

I dlatego do dziś dnia co i raz łapiemy się na takim: A myśmy się spodziewali – w wielu różnych drobnych, codziennych sprawach. Skoro nie otrzymujemy od razu i natychmiast tego, co chcemy, jak chcemy i kiedy chcemy – to już jest źle. Bo myśmy się spodziewali czegoś innego! I chociaż Pan daje nam naprawdę dużo lepsze dary, niż my oczekujemy, lub się spodziewamy, to nam i tak to nie odpowiada. Bo myśmy się spodziewali…

Moi Drodzy, czego my tak naprawdę spodziewamy się od Jezusa? A czego spodziewamy się po przeżyciu tych Świąt Paschalnych – że one co w nas spowodują? A może już spowodowały? I może rzeczywiście zobaczyliśmy to w całej pełni, uświadomiliśmy sobie i jesteśmy za to Jezusowi wdzięczni?

Czy może Święta minęły tak, jak wiele poprzednich, to znaczy – jak niekiedy mawiamy – „bez szału”, bez szczególnych przeżyć, jakoś tak bezbarwnie, niemrawo… A my cały czas czegoś się spodziewamy, tylko może nie za bardzo wiemy czego…

Spróbujmy zatem, moi Drodzy, dzisiaj zmierzyć się z tym pytaniem: Czego ja spodziewam się od Jezusa? Ale tak naprawdę i w pełni szczerze: Czego się spodziewam? I czy otrzymuję to, czego się spodziewam, czy nadal czekam?…

Tak, czy owak, nie zaszkodzi pomodlić się o wrażliwość serca i wzrok przenikliwy, abyśmy mogli dostrzec i docenić to wszystko, co Pan jednak nam w tych dniach dał – i każdego dnia daje. Abyśmy to mogli dokładnie dostrzec – i w pełni docenić. Nawet, jeżeli to nie będzie to, czego się akurat w tym momencie spodziewamy…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.