Sprytny ten Paweł…

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Marianna Zając – Dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Brzegach, w Parafii Miastków Kościelnych, w której to szkole uczyłem przez dwa lata;

Marcel Kryczka – za moich czasów: Lektor w Parafii Radoryż Kościelny, czyli w Parafii mojego pierwszego wikariatu.

Obojgu świętującym życzę wszelkich Bożych darów i natchnień. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiaj obchodzimy pierwszy czwartek miesiąca. Módlmy się za Osoby duchowne i zakonne – i o nie! Módlmy się o nowe powołania, a tak konkretnie: żeby powołani chcieli usłyszeć i zaakceptować Jezusowe zaproszenie do współpracy. W sposób szczególny pomódlmy się za tych powołanych, którzy przeżywają kryzys swego powołania – naprawdę, nie zapominajmy i o nich! Bo im najczęściej brakuje modlitewnego wsparcia.

A oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Jutro natomiast słówko z Syberii będziemy mieli u siebie, na naszym forum.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan konkretnie mówi do nas przez to Słowo? Wzywajmy Ducha Świętego na pomoc, prosząc Go o światło i głębię refleksji…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 7 Tygodnia Wielkanocnego,

2 czerwca 2022.,

do czytań: Dz 22,30;23,6–11; J 17,20–26

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

W Jerozolimie trybun rzymski, chcąc się dowiedzieć dokładnie, o co Żydzi oskarżali Pawła, zdjął z niego więzy, rozkazał zebrać się arcykapłanom i całemu Sanhedrynowi i wyprowadziwszy Pawła stawił go przed nimi.

Wiedząc zaś, że jedna część składa się z saduceuszów, a druga z faryzeuszów, wołał Paweł przed Sanhedrynem: „Jestem faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów, a stoję przed sądem za to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych”.

Gdy to powiedział, powstał spór między faryzeuszami i saduceuszami i doszło do rozdwojenia wśród zebranych. Saduceusze bowiem mówią, że nie ma zmartwychwstania ani anioła, ani ducha, a faryzeusze uznają jedno i drugie. Zrobiła się wielka wrzawa, zerwali się niektórzy z uczonych w Piśmie spośród faryzeuszów, wykrzykiwali wojowniczo: „Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku. A jeśli naprawdę mówił do niego duch albo anioł?”

Kiedy doszło do wielkiego wzburzenia, trybun obawiając się, żeby nie rozszarpali Pawła, rozkazał żołnierzom zejść, zabrać go spośród nich i zaprowadzić do twierdzy. Następnej nocy ukazał mu się Pan i powiedział: „Odwagi! Trzeba bowiem, żebyś i w Rzymie świadczył o Mnie tak, jak dawałeś o Mnie świadectwo w Jerozolimie”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami:

Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.

Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.

Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich”.

Wysokie i szerokie wykształcenie, które Paweł Apostoł – jeszcze jako Szaweł – otrzymał w młodym wieku, ciągle mu się przydawało i ciągle z niego korzystał. Nie zawsze, niestety, w dobrych celach, bo na początku wykorzystywał je do prześladowania Kościoła, do wyszukiwania argumentów, środków i sposobów, by w Kościół uderzyć. Potem jednak, kiedy – w sposób dobrze nam wiadomy – zmienił życiową opcję i zaczął służyć Kościołowi, a wręcz go budować, współtworzyć z innymi Apostołami, wtedy także miał wiele razy okazję do tego, by odwołać się do tej rozległej wiedzy i szerokiego spojrzenia na świat, jakie wyniósł z solidnej szkoły rabbiego Gamaliela.

Na pewno, już ten fakt, że czytając lub słuchając jego Listów w Nowym Testamencie, nieraz musimy naprawdę wytężyć umysł, aby podążać za tokiem jego myślenia, aby wyłapać wszystkie subtelności jego skojarzeń i stwierdzeń, potwierdza, że mamy do czynienia z erudytą, z człowiekiem, który w życiu wiele przeczytał, wiele napisał, wiele przemyślał i wiele głębokich rozmów przeprowadził. Wszystko to przydało się mu do zgłębiania tajemnicy Chrystusa, którą potem pomógł – i do dziś pomaga – zgłębiać nam, w jakimś sensie jego uczniom, jeżeli wziąć pod uwagę to, że przecież jego Listy są dla nas konkretną nauką.

Zatem, to była na pewno przestrzeń, na której mógł szeroko i obficie ze swego wykształcenia korzystać. Ale jest jeszcze jedna taka przestrzeń – a na nią wskazuje nam dzisiejsze pierwsze czytanie. Otóż, mamy na myśli wszystkie sytuacje codzienne, zwyczajne, nie jakieś wielkie i podniosłe, ale takie właśnie codzienne, albo może niekoniecznie codzienne, ale też nie podniosłe.

Tak, wiem, strasznie komplikuję swój wywód, ale chodzi tu o tę sytuację dzisiaj opisaną, czyli sytuację prześladowania, uwięzienia, osądu przed Sanhedrynem. Nie jest to bynajmniej sytuacja codzienna, tym bardziej – nie jest to sytuacja pożądana. Ale trudno mówić, iż jest to sytuacja jakaś uroczysta i podniosła. Na pewno – trudna. Natomiast Paweł poradził sobie z nią, korzystając ze swojej wiedzy w ten sposób, że wykorzystał to, iż faryzeusze wierzą w zmartwychwstanie, a saduceusze nie.

Ta wiedza – powiedzielibyśmy: taka zwyczajna, praktyczna – w tym momencie przydała się do tego, by w jednej chwili zakończyć przesłuchanie. W jednej chwili – i jednym zdaniem. Tym zdaniem – jak słyszeliśmy – było stwierdzenie: Jestem faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów, a stoję przed sądem za to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych.

Kiedy to powiedział – lawina ruszyła. Oto bowiem powstał spór między faryzeuszami i saduceuszami i doszło do rozdwojenia wśród zebranych. Saduceusze bowiem mówią, że nie ma zmartwychwstania ani anioła, ani ducha, a faryzeusze uznają jedno i drugie. Zrobiła się wielka wrzawa, zerwali się niektórzy z uczonych w Piśmie spośród faryzeuszów, wykrzykiwali wojowniczo: „Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku. A jeśli naprawdę mówił do niego duch albo anioł?”

Zobaczmy, nawet faryzeusze, którym z nawróconym Pawłem naprawdę było „nie po drodze”, teraz wzięli go w obronę! Na pewno, trochę na zasadzie: „Biją naszych!”, a zatem na zasadzie jakiejś solidarności grupowej, albo żeby się sprzeciwić saduceuszom, ale jednak zaczęli go bronić!

Tak, czy owak, Paweł nie musiał już nic mówić, nie musiał wykorzystywać swojej wiedzy w stopniu wyższym i szerszym, bo w tym momencie wystarczyła ta najbardziej podstawowa wiedza o świecie i o ludziach, wśród których żył.

Natomiast z całą pewnością, na wielkie uznanie zasługuje swoisty spryt Apostoła, który z tej wiedzy potrafił należycie skorzystać, oszczędzając sobie dodatkowych problemów. Pomijając już humorystyczny wymiar całej sprawy – bo trudno się nie uśmiechnąć, albo całkiem solidnie nie pośmiać, kiedy się wyobrazi sobie te dwie grupy zawziętych i wrzeszczących na siebie Żydów, i Pawła, stojącego gdzieś na uboczu i przyglądającego się temu – to na pewno otrzymujemy tu wskazanie, że i my także powinniśmy wykorzystywać całą swoją wiedzę, orientację w świecie, orientację w „terenie”, na którym żyjemy, aby o wierze świadczyć, a w razie potrzeby jej bronić.

My nie musimy za każdym razem wytaczać najcięższych armat i strzelać największymi pociskami! Niekiedy wystarczy jakiś żarcik, jedno zdanie – tak, jak w dzisiejszej historii z Pawłem – jeden uśmiech, a niekiedy to wystarczy udać, że się czegoś nie usłyszało, nie zobaczyło, przejść nad niektórymi sprawami do porządku dziennego. Oczywiście, mówimy tu o sprawach drugorzędnych, albo trzeciorzędnych, bo to właśnie one powodują niekiedy wielkie napięcia i problemy, kiedy się z nich robi niepotrzebne afery. Natomiast nie mówimy o sprawach najważniejszych, bo wtedy rzeczywiście – trzeba wytoczyć te najcięższe działa.

Zawsze jednak trzeba wykorzystywać całą swoją wiedzę i życiowe doświadczenie – i angażować je po stronie dobra, po stronie wiary, dla obrony wiary, dla jej propagowania, dla świadczenia o niej. I trzeba umiejętnie wykorzystywać nadarzające się sprzyjające okoliczności, które z całą pewnością możemy traktować jako tak zwane „uśmiechy Pana Boga”, przychodzącego nam w ten sposób na co dzień z pomocą.

Ale właśnie o to Jezus dzisiaj modlił się do swego Ojca – o tę pomoc na wszystkie lata istnienia Kościoła, na całą jego przyszłość. W dzisiejszej Ewangelii słyszymy dalszy ciąg wczorajszej modlitwy, przy czym wczoraj modlił się Jezus bardziej za swoich Apostołów i najbliższych uczniów, a dzisiaj mówi: Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

I nieco dalej dodaje: Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich. Oto wyraz szczerej troski Jezusa o to, by Jego Dzieło trwało do końca świata, aby Kościół żył, trwał, rozwijał się i głosił królestwo Boże.

Jezus o to dzisiaj się modli, ale też nie przestaje nas w tym wspierać – i to na różne sposoby. Także przez takie codzienne sytuacje, niekiedy zaskakujące, jak ta dzisiejsza – które możemy sprytnie i umiejętnie wykorzystać ku dobremu, oszczędzając sobie w ten sposób dodatkowego trudu, czy napięcia.

Podkreślmy jeszcze raz: nie chodzi o to, żeby na każdym kroku iść na łatwiznę, na skróty, aby sobie oszczędzać wysiłku – za cenę jakichś moralnych kompromisów, czy zwykłego tchórzostwa. Nie o tym mówimy. Cały czas mamy na uwadze potrzebę jasnego świadczenia o wierze i jej obrony – w razie konieczności. Natomiast środki, jakie do tego wykorzystamy, mogą być naprawdę przeróżne, czasami nawet radosne i humorystyczne, czasami bardzo niewyszukane i codzienne… Takie, jakie w danym momencie podsuwa nam Pan.

Wystarczy się tylko uważniej rozejrzeć…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.