Razem z Chrystusem

R

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Kinga Kaltenberg – należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach;

Kinga Gawryś – moja była Uczennica z Miastkowa, mocno zaangażowana w działalność młodzieżową w tej Parafii.

Obu Solenizantkom życzę mocy i mądrości Bożej! Zapewniam o modlitwie!

A mnie dzisiaj czeka dłuższa podróż – jadę z Rodzicami do Mariówki, gdzie Siostry Służki prowadzą świetnie funkcjonujący szpital rehabilitacyjny, mający także charakter sanatorium. To już któryś z kolei wyjazd moich Rodziców do tego miejsca, będą tam przez trzy tygodnie. Z poprzednich wyjazdów wynieśli Oni naprawdę bardzo dobre wspomnienia niezwykle serdecznej opieki i ludzkiego traktowania każdego Pacjenta przez wszystkich Pracowników: zarówno Siostry, jak i świeckich – wspomnienie szczerego osobistego zainteresowania każdym Pacjentem. Jak w żadnym innym sanatorium…

Dziękuję za to całej obsłudze tego Ośrodka, na czele z Siostrą Dyrektor Barbarą Pełszyńską – Lekarzem neurologiem – oraz Panią Dorotą Kowalczyk – Dyrektor administracyjną, z którą mam stały kontakt.

Modlitwą wspieram całe to dzieło, bo bardzo cieszy mnie, że dzisiaj są jeszcze na świecie takie ośrodki medyczne, które traktują człowieka jak człowieka. Myślę, że Rodzice dobrze odpoczną, a przede wszystkim – podleczą się solidnie. Także duchowo, bo w Ośrodku jest Kaplica, w której codziennie będą uczestniczyli we Mszy Świętej.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, przyjdź, prosimy…

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

17 Niedziela zwykła, C,

24 lipca 2022.,

do czytań: Rdz 18,20–32; Kol 2,12–14; Łk 11,1–13

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Bóg rzekł do Abrahama: „Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się”.

Wtedy to dwaj mężowie odeszli w stronę Sodomy, a Abraham stał dalej przed Panem. Zbliżywszy się do Niego, Abraham rzekł: „Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu dla owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego. Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?”.

Pan odpowiedział: „Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu dla nich”.

Rzekł znowu Abraham: „Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem. Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy dla braku tych pięciu zniszczysz całe miasto?”.

Pan rzekł: „Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu”.

Abraham znów odezwał się tymi słowami: „A może znalazłoby się tam czterdziestu?”.

Pan rzekł: „Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu”.

Wtedy Abraham powiedział: „Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę: może znalazłoby się tam trzydziestu?”.

A na to Pan: „Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu”.

Rzekł Abraham: „Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu?”.

Pan odpowiedział: „Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu”.

Na to Abraham: „O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?”. Odpowiedział Pan: „Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:

Bracia: Z Chrystusem pogrzebani jesteście w chrzcie, z Nim też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił.

I was umarłych na skutek występków i «nieobrzezania» waszego ciała razem z Chrystusem Bóg przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami, usunął go z drogi, przygwoździwszy do krzyża.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów”.

A On rzekł do nich: „Kiedy się modlicie, mówcie:

Ojcze, niech się święci Twoje imię;

niech przyjdzie Twoje królestwo.

Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień,

i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini;

i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”.

Dalej mówił do nich: „Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: «Przyjacielu, użycz mi trzech chlebów, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać». Lecz tamten odpowie z wewnątrz: «Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie». Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.

I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was ojców syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”.

Kiedy słuchamy Abrahama, targującego się z Bogiem, to pierwsze skojarzenie, jakie w tym momencie się nam nasuwa, zapewne jest takie, że to w sumie nie jest nic aż tak bardzo dziwnego – zważywszy na narodowość Patriarchy. Należy on bowiem do nacji, która zawsze kojarzyła się nam – i do dziś chyba kojarzy – z targowaniem, robieniem intratnych interesów, dobijaniem się o korzystne dla siebie rozwiązania.

Swoją drogą, to moglibyśmy – jako naród i jako państwo – tej umiejętności się od nich uczyć w stosunku do innych państw, które na przestrzeni historii uczyniły nam tak wiele złego, a teraz wcale się nie spieszą z reparacjami… Ale to temat na inne rozważanie.

Dzisiaj słyszymy Abrahama, jak w rozmowie z Bogiem „podbija stawkę” – a może lepiej powiedzieć: obniża – aby uprosić ratunek dla Sodomy i Gomory. I kiedy tak słuchamy jego rozmowy z Bogiem, to z jednej strony zadziwia nas jego śmiałość, a z drugiej – wraz z kolejną, proponowaną przez niego niższą liczbą sprawiedliwych, potrzebnych do uratowania obu miast – narasta w nas swoisty niepokój: co Bóg na to? Ile pozwoli jeszcze Abrahamowi tę stawkę obniżyć? Ile jeszcze będzie miał cierpliwości do swego upartego sługi?

I z pewnym zadziwieniem odkrywamy, że tej cierpliwości miał Bóg bardzo dużo, bo każda kolejna propozycja obniżenia liczby sprawiedliwych spotykała się z Bożym: „tak”. Bóg zgadzał się na kolejne ustępstwa, aż do czasu, kiedy sam Abraham uznał, że dalej już naprawdę nie należy Boga zamęczać, bo i tak stawka jest bardzo obniżona. Jak dobrze wiemy, pomimo tego mocno obniżonego pułapu Bożych wymagać, oba miasta i tak zostały zniszczone, co wyraźnie oznacza, że nawet tych kilku – dosłownie kilku – osób sprawiedliwych tam nie było…

Natomiast zaangażowanie Abrahama, który robił co mógł i – mówiąc tak kolokwialnie – nadstawiał karku, ryzykując w jakimś sensie narażenie się Bogu, aby tylko wyprosić ocalenie dla dwóch opornych miast, to naprawdę coś więcej, aniżeli tylko fakt pochodzenia z narodu żydowskiego, który ma w naturze targowanie się. To wielka wiara Abrahama, to jego ogromne, a jednocześnie bardzo szczere, wręcz dziecięce – zaufanie do Boga.

Abraham miał pełną świadomość, do kogo się zwraca. A przypomnijmy sobie, że w Starym Testamencie Bóg nieco inaczej reagował na niewłaściwe postawy ludzkie i jeżeli uznał, że człowiek nazbyt się z Nim spoufala – w tym negatywnych tego słowa znaczeniu – to dawał to wyraźnie odczuć. To dzisiaj odnosimy nieraz wrażenie, że w ogóle nie reaguje, albo że znosi aż za bardzo ludzkie nieprawości, oczekując opamiętania i nawrócenia. Wtedy wyglądało to nieco inaczej.

A jednak Abraham podjął swój niesamowity i odważny targ z Bogiem. I okazało się, że Bóg w to wszedł, wcale się na niego nie obraził, nie uznał za jakiegoś wywrotowca lub pyszałka, ale bardzo szczerze dawał kolejne szanse – aż do momentu, kiedy okazało się, że to nie Bóg kończy rozmowę, bo jest nazbyt surowy i uparty, ale ludzie – niestety – nie są w stanie przyjąć szansy ocalenia, bo są nazbyt zdeprawowani i zepsuci moralnie.

Abraham jednak wierzył, że ta szansa jest – i dlatego taką próbę podjął. Jak wielka była jego wiara w Boga, jak wielkie zaufanie! Na pewno, miał obawy o to, że może – mówiąc potocznie – „przegnie”, że jednak będzie nazbyt śmiały. Z drugiej jednak strony, widział w Bogu miłującego i zatroskanego Ojca, któremu naprawdę zależy na dobru ludzi. Dlatego ośmielił się na taki dialog. Wielkie – raz jeszcze to podkreślmy – było jego zaufanie do Boga, bardzo szczere, wręcz dziecięce…

W ten sposób daje on nam przykład wypełnienia zachęty, którą Jezus skierował wiele wieków później, ale która tak naprawdę zawsze była aktualna – bo takie zawsze było i jest nastawienie Boga do człowieka: nastawienie na jego dobro. A Jezus dzisiaj zachęca: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was ojców syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.

A wcześniej nauczył nas wszystkich modlitwy, która ma stanowić wzorzec wszystkich modlitw, jakie kiedykolwiek człowiek będzie zanosił do swego Boga – wzorzec próśb, jakie będzie do swego Boga kierował. A o co ma prosić?

Przede wszystkim o to, co potrzebne jest do zbawienia. Dlatego może się zdarzyć – i nieraz się zdarza – że o coś usilnie modlimy się do Pana, a On nam tego nie udziela. A nawet wydaje się nam, że w ogóle nas nie słyszy. Odmawia nam czegoś, co wydaje się potrzebne w sposób tak oczywisty i logiczny, że tu nie ma właściwie nad czym dyskutować. A Bóg – z jakiegoś trudnego do zrozumienia powodu – właśnie tego nam nie daje, a nawet zabiera…

Na przykład, zabiera kogoś bliskiego, kto odchodzi niespodziewanie i w sile wieku, pozostawiając rodzinę, małe dzieci, nie dokończoną budowę domu i tyle spraw, które od jutra miał podjąć. Odchodzi nagle i niespodziewanie, a wszyscy pytają: Gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Dlaczego na to pozwala? Dlaczego pozwala tak skrzywdzić biedne, małe dzieci? A żona? A rodzina? A przyjaciele, znajomi i sąsiedzi – co oni wszyscy mają powiedzieć? Dlaczego spotkało to tego człowieka?

Czy był za mało pobożny, czy za mało się modlił? Czyż nie powtarzał codziennie modlitwy „Ojcze nasz”, a w niej tych wszystkich próśb, które Jezus polecił, aby były zanoszone – czyż on tej modlitwy nie odmawiał? Na pewno odmawiał. To czemu Bóg go teraz zabrał? Za co go ukarał?

Takie pytania na pewno zadajemy w tego typu trudnych sytuacjach i – doprawdy – trudno udzielić na nie jednej, prostej odpowiedzi. A jednak, wsłuchując się uważnie w to, co dzisiaj mówi Jezus, na pewno zwróciliśmy uwagę na te słowa, w których stwierdza On, że Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą. A więc – przede wszystkim – da to wszystko, co potrzebne w sferze ducha ludzkiego do osiągnięcia zbawienia wiecznego.

A ponieważ wiele rzeczy i spraw codziennych, o które prosimy, także w jakiś sposób służą lub pomagają w jego osiągnięciu, dlatego Bóg także i takich darów nam nie skąpi. Na pewno, nie da nam tego, co by miało zaszkodzić, lub od Niego odciągać. Nawet, jeżeli w danym momencie wydaje się nam, że Bóg nie ma racji i powinien nam tego czy tamtego udzielić, a nie udziela, to jednak uznajmy, że On wie lepiej, widzi dalej i że naprawdę Mu na nas zależy, dlatego nie chce nam zrobić na złość, tylko chce naszego dobra w tym jak najdłuższym, jak najszerszym i jak najgłębszym wymiarze, a nie tylko doraźnego spełniania naszych oczekiwań – czasami po prostu zachcianek – które niedługo dla nas samych nie będą już aż takie ważne…

No dobrze, ale to w takim razie po co w ogóle prosić Boga o cokolwiek, po co się modlić, po co kołatać – żeby użyć stwierdzenia z dzisiejszej Ewangelii – skoro wszystko tam „na górze” jest już poustalane, zaplanowane, ukartowane?… Po co – i o co – w takim razie Boga prosić?…

A jednak, Jezus mówi: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Abraham prosił – ale nie otrzymał tego, o co prosił. My też tyle razy prosimy – i nie zawsze otrzymujemy. To znaczy, że Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw?…

Wysłuchuje! Zawsze wysłuchuje! Nie ma nigdy takiej sytuacji, żeby Bóg nie wysłuchał. Bóg uważnie słyszy wszystko, co do Niego mówimy i wszystkiego wysłuchuje uważnie. Natomiast nie zawsze spełnia to, o co prosimy. Zawsze jednak słucha bardzo uważnie naszych modlitw – każdego poruszenia naszego serca. W tym sensie, nie ma tak naprawdę modlitw nie wysłuchanych. Są natomiast nie spełnione życzenia, oczekiwania, ludzkie pragnienia… Bóg słyszy wszystko, ale rozstrzyga według swojej najlepiej pojętej troski o nas.

Jednak i w takiej sytuacji nasza prośba, nasza modlitwa – ma sens! Bo tworzy z Bogiem więź, tworzy wspólnotę i jedność między nami a Bogiem. Taką jedność, jakiej przykład daje Abraham, a o jakiej Święty Paweł mówi w drugim czytaniu, kilkakrotnie używając określenia: razem z Chrystusem. Właśnie o stworzenie takiego: RAZEM Z CHRYSTUSEM chodzi w tym naszym proszeniu, w tym naszym zwracaniu się do Boga, w tym naszym szturmowaniu Nieba. Chodzi o stworzenie takiej więzi między mną a Jezusem, że zawsze będziemy RAZEM.

A skoro tak, to nie będę Go traktować jak urzędnika w biurze zażaleń, albo w biurze podawczym, gdzie składam podania w różnych sprawach – i mam szalone pretensje, jeżeli mojego podania nie przekaże, komu trzeba, albo sam nie załatwi sprawy. RAZEM Z CHRYSTUSEM – to właśnie bycie zawsze w jedności, to pozostawanie w stałym kontakcie, w stałym dialogu – tak, w dialogu, a więc w rozmowie o wszystkim, nie tylko o tym, że trzeba mi w tej chwili taką a taką sprawę załatwić.

RAZEM Z CHRYSTUSEM – to rozmowy z Nim o wszystkim: to pytanie Go o radę, to mówienie Mu o swoich radościach i nadziejach, ale także smutkach i dylematach; to dziękowanie Mu za to, co już dał (a dał naprawdę niemało…); to przepraszanie Go za to, że znowu zawiodłem Jego zaufanie i nie zawsze byłemNim RAZEM, a bardziej obok Niego, albo nawet… przeciw Niemu…

Jeżeli zawsze i w każdej sytuacji jestem RAZEM Z CHRYSTUSEM, to wówczas mam większą śmiałość – a w jakimś sensie także i prawo – by Go o coś prosić. Ale wtedy także jestem w stanie przyjąć to, że inaczej rozwiązał daną sprawę, niż chciałem, bo jeżeli jestem z Nim RAZEM, to ja już w którymś momencie zaczynam myśleć Jego kategoriami i patrzeć Jego oczami na wszystko, a wówczas jestem w stanie w jakimś stopniu zrozumieć, że – i dlaczego – postąpił inaczej, niż prosiłem.

Jeżeli kontaktuję się z Nim tylko wtedy, kiedy mam jakąś potrzebę, kiedy składam do Niego podanie w jakiejś sprawie, to oczywistym jest, że będę mieć do Niego pretensje, jeśli nie załatwi sprawy po mojej myśli, jeżeli mojego podania nie rozpatrzy pozytywnie.

Tylko – powiedzmy sobie szczerze – czy my sami chcielibyśmy takich relacji z ludźmi? Czy tak rozumiemy naszą przyjaźń z drugim człowiekiem, że kiedy jesteśmy mu potrzebni, albo możemy mu coś załatwić, to mamy go na zawołanie, uprzejmego i serdecznego. Ale kiedy nie jesteśmy mu w stanie nic załatwić, albo sami jesteśmy w potrzebie, albo tak po prostu chcielibyśmy się spotkać i pogadać – to go nie ma. Chcielibyśmy takiej przyjaźni? Pewnie nie.

Nie dziwmy się więc, że i Jezus jej nie chce. On chce, byśmy z Nim byli zawsze, w dobrej i złej doli, w radości i smutku; byśmy całe nasze życie z Nim przeżywali i wszystkie nasze sprawy z Nim konsultowali. Także – to oczywiste – byśmy prosili Go w naszych potrzebach i wzywali Jego pomocy, kiedy to będzie konieczne. Ale niech to będzie wpisane w to całościowe bycie RAZEM Z CHRYSTUSEM. Zawsze i wszędzie – RAZEM Z CHRYSTUSEM!

A wtedy przekonamy się, że prawdziwe cuda będą się działy…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.