Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym, w Lublinie, odbędzie się Chrzest Święty Faustyny Sulowskiej, Córki Żanny i Łukasza – bliskich mi Ludzi, znajomych od lat. Niech łaska tego Sakramentu ogarnie serce Dzieciątka, ale niech także promieniuje na całą Rodzinę. Wspieram Ich modlitwą!
A ja dzisiaj jadę z posługą duszpasterską i słowem do Parafii Wargocin – Wróble, gdzie Proboszczem jest mój Kolega kursowy, Ksiądz Paweł Smarz. To właśnie na Jego zaproszenie tam się udaję. Cieszę się, że mogę powrócić do Parafii, w której już prowadziłem Rekolekcje, za czasów poprzedniego Proboszcza, także mojego Kolegi kursowego, Księdza Leona Bobrowskiego. Obu Księży – jak i całą Parafię – serdecznie pozdrawiam!
Moi Drodzy, proszę, abyśmy w dniu święta narodowego módlmy się o Boży porządek w naszej Ojczyźnie.
Teraz zaś pochylmy się już nad Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dzisiaj konkretnie mówi do mnie Pan? Czego tak szczególnie ode mnie osobiście oczekuje? Duchu Święty, podpowiedz!
Na radosne i głęboko religijne przeżywanie tej wielkiej i pięknej Uroczystości – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
15 sierpnia 2022.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:
Ap 11,19a;12,1.3–6a.10ab; 1 Kor 15,20–26; Łk 1,39–56
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.
Ukazał się też inny znak na niebie: Oto wielki Smok ognisty, ma siedem głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko.
I porodziła Syna – Mężczyznę, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga.
I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca”.
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc.
Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Wtedy Maryja rzekła:
„Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Jest coś naprawdę wyjątkowego i coś pięknego w samej dzisiejszej Uroczystości i jej przeżywaniu w Kościele… Jest coś niezwykłego w tej odświętności, z jaką Kościół traktuje właśnie to święto. Ale i wielu wiernych także żywi szczery sentyment – jeśli tak można to ująć – do tego dnia i tej Uroczystości.
Faktem jest, że kult tajemnicy Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – i w ogóle wiara w tę tajemnicę – trwają już od wielu wieków. Powszechne było i jest przekonanie Ludu Bożego, że „dzisiaj została wzięta do nieba Bogurodzica Dziewica. Ona pierwsza osiągnęła zbawienie i stała się wizerunkiem Kościoła w chwale, a dla pielgrzymującego ludu źródłem pociechy i znakiem nadziei.” Takie słowa usłyszymy za chwilę w Prefacji mszalnej, którą Kapłan wygłosi przed Przeistoczeniem.
Usłyszymy w niej również uzasadnienie tej wyjątkowego faktu, iż Matka Najświętsza z duszą i ciałem została wzięta do Nieba. Kościół tak o tym powie, zwracając się do samego Boga: „Nie chciałeś bowiem, aby skażenia w grobie doznała Dziewica, która wydała na świat Twojego Syna, Dawcę wszelkiego życia.”
Jak się to dokładnie stało – nie wiemy, ani także w jakich okolicznościach. Nie mamy o tym wzmianki w Piśmie Świętym, natomiast Kościół wierzył w tę prawdę – jak już sobie wspomnieliśmy – od samego początku. Chociaż nie na skalę powszechną, ale we wspólnotach lokalnych – takie było powszechne przekonanie Ludu Bożego.
Dlatego Papież Pius XII, przekonawszy się o tej powszechnej wierze, oraz po przebadaniu głosów i zapisów Tradycji, wydał – w dniu 1 listopada 1950 roku – Konstytucję apostolską „Munificentissimus Deus”, w której autorytatywnie stwierdził: „Powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”.
I właśnie nad tą tajemnicą Kościół od wieków pochyla się w wielkim skupieniu – i równie wielkim zachwycie – dedykując Maryi Wniebowziętej tak wiele kościołów i kaplic, w których dziś, lub w tych dniach, odbywają się uroczystości odpustowe. A wielkie rzesze Pielgrzymów ze wszystkich zakątków Polski – także z naszej Diecezji – przygotowywało się do tej Uroczystości poprzez przeżycie rekolekcji w drodze, czyli pieszej pielgrzymki. Zaiste, jest coś niezwykłego, dostojnego i pięknego w dzisiejszej Uroczystości. I jest coś wyjątkowego w całej tej tajemnicy którą dziś przeżywamy.
Jako rzekliśmy, Pismo Święte nic nie mówi o fakcie zabrania Maryi z duszą i ciałem do Nieba. Pomimo tego jednak otrzymujemy na dzisiejszą Uroczystość konkretne Boże słowo, które staramy się głęboko w sercu rozważyć. Nie wspomina ono wprost o przeżywanej przez nas tajemnicy, wskazuje natomiast na Maryję i Jej miejsce w historii zbawienia, a poprzez wizję, zapisaną w pierwszym czytaniu, z Księgi Apokalipsy, możemy powiedzieć, że widzimy także Jej miejsce w Niebie.
Naturalnie, to tylko wizja, nie widok pełni szczęścia, jaka tam panuje, ale już ten obraz pokazuje, jakimi względami Najświętsza Maryja Panna cieszy się u Boga. Dlatego też cieszy się i naszymi wielkimi względami. A to dzisiejsze święto, które pozwala nam zobaczyć Maryję, wstępującą do chwały Nieba, jest zapowiedzią, że i my także mamy się tam znaleźć. Obyśmy wszyscy tam dotarli! Bo na pewno staniemy u niebieskich bram, ale oby się nie okazało, że przed niektórymi będą one zamknięte…
Dlatego drogę do Nieba – tę naszą drogę przez życie – chcemy przemierzyć razem z Maryją, pod Jej przewodnictwem i na Jej wzór. Właśnie wspomniane już pierwsze czytanie ukazuje nam Ją jako tę Niewiastę dzielną i mężną, która tak skutecznie – mocą Bożą oczywiście – niweczy niszczycielskie zapędy szatana. Oto Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.
Pokonuje Ona zapędy złego ducha nawet nie w ten sposób, że staje z nim do walki, ale że otoczona jest tak wielką opieką Bożą, iż jest dla niego w ogóle niedostępna! Słyszymy przecież: Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko. I porodziła Syna – Mężczyznę, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga.
Zatem, ani Niewiasta, ani Jej Syn, nigdy nie byli i nigdy nie będą w mocy złego ducha, nie będą nawet dla niego dostępni. Natomiast to On – Boży Syn, przy pomocy swojej zwycięskiej Matki, pokona ostatecznie jego zapędy. Tak wielkie zadanie Bóg powierzył Maryi. I w ogóle – tak wiele Jej dał, tak wiele w Jej życiu uczynił!
Ona sama najpiękniej powiedziała o tym w dzisiejszej Ewangelii, kiedy odpowiadając na pełne zachwytu słowa powitania ze strony Elżbiety: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana – wyśpiewała przepiękny hymn uwielbienia Boga, który my dzisiaj znamy jako MAGNIFICAT.
To tam właśnie wybrzmiewają te słowa: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją.
Właściwie, to każde kolejne i każde jedno zdanie można by tu przywołać i rozwijać myśl w nim ukrytą, bo jest to naprawdę piękny hymn chwały, uwielbienia i wdzięczności, wyśpiewany spontanicznie i z potrzeby serca przez kogoś, kto został tak niesamowicie przez Boga obdarowany i zaszczycony. Najświętsza Maryja Panna, Matka Boża i Matka nasza, była zawsze blisko Boga, zawsze blisko swego Syna.
I chociaż Jej imię nie pada wprost w dzisiejszym drugim czytaniu, z Pierwszego Listu Apostoła Pawła do Koryntian, to łatwo dostrzegamy wspomnienie o Niej w tych oto słowach: Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia.
Otóż wśród tych, co należą do Chrystusa, pierwszą jest Jego Matka i dlatego to Ona pierwsza doświadczyła z Jego strony tej łaski i tego wyróżnienia, iż z duszą i ciałem została zabrana z tego świata. Zaprawdę, bardzo dużo Bóg dał Maryi, bardzo Ją zaszczycił i wyróżnił, ale też dobrze wiedział – i my to już też dobrze wiemy – że Ona tych Bożych darów i tego niezwykłego wyróżnienia nie zmarnowała. Nie przypisała sobie żadnych zasług, nie popadła w jakąś próżność i wysokie mniemanie o sobie, ale tym bardziej jeszcze stała się Służebnicą: Służebnicą Bożą, Służebnicą swego Syna – i naszą Służebnicą.
Bo tak, jak od samego początku istnienia Kościoła była z nim, modliła się z Apostołami i wszystkimi, zgromadzonymi w Wieczerniku, oczekując na Zesłanie Ducha Świętego, a wcześniej jeszcze, kiedy Jezus chodził po świecie, nauczał i dokonywał niezwykłych znaków, także była przy Nim gdzieś tam dyskretnie, z boku, a czasami wprost prowadziła do Niego, wskazywała na Niego, mówiąc: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie! – tak i dzisiaj nie przestaje się o nas troszczyć, opiekować się nami i nas prowadzić. A czasami – także ostrzegać!
Potwierdzają to liczne Jej objawienia, jakie miały miejsce na przestrzeni całej historii Kościoła – zarówno te objawienia publiczne, jak i te prywatne, dokonujące się w ciszy serc poszczególnych wiernych… Potwierdza to także istnienie tak wielu Jej Sanktuariów, rozsianych po całym świecie, do których ludzie zdążają zewsząd, ze wszystkimi swoimi biedami i problemami, z uczuciem jakiejś szczególnej miłości i szczególnego nabożeństwa… Nie ma w tym tak naprawdę niczego dziwnego, bo przecież takie właśnie uczucia w sercu każdego dziecka wywołuje imię, wspomnienie, a przede wszystkim obecność matki… A cóż dopiero, kiedy mówimy o takiej Matce…
Dlatego, moi Drodzy, po to mamy to dzisiejsze święto – także po to – abyśmy na nowo ucieszyli się, że i my jesteśmy bardzo, ale to bardzo obdarowani przez Boga. Obdarowani Matką! Tak, to wielki dar dla nas. I tylko możemy powtórzyć za Nią słowa Jej wspaniałego hymnu MAGNIFICAT, bo tak, jak Jej uczynił Bóg wielkie rzeczy, obdarzając licznymi łaskami, tak i nas obdarzył tymi samymi łaskami, a dodatkowo – obdarzył nas właśnie Nią, naszą najlepszą Matką. Naprawdę, to wielki dar dla nas, wielka pomoc.
Może nawet o tym na co dzień nie myślimy w tym naszym powszednim zabieganiu – także wtedy, kiedy bierzemy do ręki różaniec i zaczynamy odmawiać kolejne „Zdrowaś Maryjo”… Niekiedy jest to – jak zwykliśmy to określać – pospieszne i bezmyślne „klepanie Zdrowasiek”, a wówczas trudno mówić o jakimś duchowym przeżyciu, czy świadomości obdarowania przez Boga.
Może zatem czas pomyśleć o tym, żeby nieco odnowić – a mówiąc trochę górnolotnie: zreformować – naszą modlitwę różańcową i w ogóle: całą naszą Maryjną pobożność! Jest ona często bardzo szczera, uświęcona tradycją nie tylko naszego całego życia, ale też życia naszych rodziców, dziadków i wcześniejszych pokoleń, od których przejęliśmy jako coś oczywistego codzienne odmawianie Różańca, zawieszanie obrazków Maryjnych w domu, budowanie i ozdabianie Jej kapliczek…
To są naprawdę piękne znaki naszej pobożności, to są naprawdę wspaniałe dowody szczerości naszych serc, a już widok kilku czy kilkunastu osób, które w majowe wieczory otaczają kapliczkę, stojącą w pobliżu ich domostw, aby śpiewać Litanię Loretańską – wzbudza szczery podziw i wzruszenie. To już chyba tylko u nas takie widoki można jeszcze zobaczyć…
Jakże się to odróżnia od tego wszystkiego, czym dzisiaj żyje świat, jakże to mocno jaśnieje na tle całego tego bałaganu, jaki panuje na świecie, i tego pośpiechu – żeby jeszcze wiedzieć, dokąd – jaki ten świat owładnął! Owo spokojne i pobożne wyśpiewywanie kolejnych wezwań Litanii Loretańskiej to naprawdę mocny znak i piękne świadectwo dla świata.
I oby to świadectwo trwało, oby trwała nasza pobożność, oby z naszych domów i kościołów ciągle wznosiło się owo „Zdrowaś Maryjo” – także z głośników radiowych: czy to naszej diecezjalnej Rozgłośni, czy Radia Maryja. Jakie to wspaniałe, że tak wielu ludzi włącza się we wspólną modlitwę, o czym świadczą telefony kolejnych modlących się, jakie rozbrzmiewają niemal z całego świata!
Nieraz tak sobie myślałem, że akurat w pobliżu modlitwy różańcowej w Radiu Maryja są serwisy informacyjne, czy programy publicystyczne, podejmujące różne trudne zagadnienia życia politycznego, społecznego, także rodzinnego, czy osobistego tak wielu osób. I kiedy się tego wszystkiego posłucha, to głowa zaczyna boleć, a niepokój – a niekiedy i gniew – zalewa serce. Ale zaraz potem, o ustalonej od wielu lat godzinie, zaczyna się odmawianie Różańca Świętego i z kolejnych „Zdrowaś Maryjo” zaczyna płynąć do ludzkich serc wyciszenie i pokój…
I tak sobie nieraz myślałem, że choćbyśmy w tych serwisach informacyjnych mieli usłyszeć jeszcze dużo więcej dużo gorszych wiadomości, to dopóki odpowiedzią na to wszystko będzie to nasze pobożne „Zdrowaś Maryjo”, to jesteśmy uratowani.
Niech zatem rozbrzmiewa ono ciągle – z naszych serc, z naszych ust! Niech ogarnia nasze domostwa, nasze kościoły, może także miejsca pracy – bo choćby dziesiątek Różańca to i w pracy można odmówić, i w szkole na przerwie, a już szczególnie w podróży. Zwłaszcza, jeśli jest ona dłuższa. Niech to Zdrowaś Maryjo ciągle rozbrzmiewa!
Ale niech to nie będzie, moi Drodzy, bezmyślne i pospieszne „klepanie na zaliczenie”, żeby wyrobić „dzienną normę”, żeby nie mieć zaległości, żeby przypadkiem nie pomyśleć o sobie, że się stało mniej pobożnym od tej, czy tamtej sąsiadki. Oczywiście, odmawiajmy Różaniec, nie rezygnujmy z niego, ale niech temu zawsze towarzyszy świadomość, do kogo mówimy i co chcemy powiedzieć.
Niech zawsze towarzyszy nam refleksja nad tą tajemnicą, którą akurat odmawiamy: jakaś myśl, związana z tą tajemnicą. A przede wszystkim: niech nam zawsze towarzyszy to szczere pragnienie, aby czegoś się od Maryi nauczyć – aby wziąć z Jej życia, z Jej postawy, jakiś bardzo konkretny wzór. I żeby pod Jej wpływem – pod wpływem tego właśnie wzoru – nasze życie naprawdę i wyraźnie zmieniało się na lepsze.
Bo nie może być tak, moi Drodzy, że będziemy „klepać” te nasze Różańce „od metra”, może i po kilka dziennie, a w naszych relacjach z ludźmi będzie ciągłe plotkowanie, przeklinanie, sianie intryg i nastawianie jednych przeciwko drugim. Nie może być tak, że z naszym pobożnym pielgrzymowaniem do Maryjnych Sanktuariów w jakiś przedziwny sposób pogodzimy bylejakość w pracy, przekręty finansowe, wynoszenie różnych rzeczy z zakładu pracy, ale także kłótnie w rodzinie i brak czasu dla siebie nawzajem.
Nie może być tak, że nasze pobożne wpatrywanie się w wizerunki Maryi i modlitewne westchnienia, do niej kierowane, w jakiś przedziwny sposób pogodzimy z lekceważeniem ludzi, traktowaniem ich z góry, czy kłodami, rzucanymi innym pod nogi. Przecież nie tego wszystkiego uczy nas Matka Najświętsza!
Dlatego trzeba nam – raz jeszcze wracam do tej myśli – zreformować, odnowić naszą pobożność Maryjną, aby wypowiadanym słowom i czynionym pobożnym gestom, towarzyszyła głęboka refleksja, prowadząca do odpowiedzi na pytanie: W czym mogę naśladować Maryję? A może jeszcze inaczej: Co konkretnie muszę w swoim własnym postępowaniu zmienić – i to najlepiej już od dzisiaj – żeby móc powiedzieć, że Ją naśladuję, że jest moją Przewodniczką, że idę Jej szlakiem?
Moi Drodzy, Maryja chce być naszą Przewodniczką, chce nas prowadzić swoją drogą przez życie – czyli drogą Jezusa – aby doprowadzić nas do Nieba. Ale my też musimy tego chcieć. Dlatego koniecznie trzeba nam się codziennie starać o to, aby nie tylko ustami, wypowiadającymi słowa modlitw, czy krokami, kierowanymi do Jej Sanktuariów – chociaż to też jest piękne i konieczne – ale przede wszystkim gorącymi sercami wyrażać naszą miłość do tej naszej cudownej Matki.
Dlatego jeszcze dziś pomyślmy nad tym bardzo szczerze, jaki wpływ – ale tak naprawdę – ma moja pobożność Maryjna na moje życie? Co się w moim życiu – choćby w ostatnim czasie – zmieniło na lepsze pod Jej wpływem? Czy w ogóle cokolwiek? I może jeszcze dzisiaj trzeba będzie podjąć jakieś bardzo konkretne postanowienie: jedno, ale naprawdę konkretne. A potem jakieś kolejne i kolejne, ale nie wszystko naraz. Niech to będzie jakoś logicznie zaplanowana i prowadzona praca nad sobą.
Naprawdę, postarajmy się o to – postanówmy coś w tej kwestii jeszcze dzisiaj! Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy dziećmi Matki Najświętszej, że nasza pobożność jest autentyczna, szczera i głęboka, bo naprawdę idziemy Jej drogą i jest Ona naszą Gwiazdą przewodnią! Dopiero wtedy, kiedy za słowami i gestami będzie podążało nasze serce, czyli nasze mądre postępowanie i święte życie – dopiero wtedy sprawimy wielką radość Maryi!
Może już tak się dzieje – oby tak się działo! A jeśli jeszcze nie, to od dzisiaj bierzemy się za to! Właśnie od tego dnia, w którym wspominamy i przeżywamy tajemnicę Wniebowzięcia Maryi. Obyśmy całą naszą życiową drogę przeszli z Maryją i pod Jej przewodnictwem – i mogli znaleźć się tam, gdzie Ona znalazła się z duszą i ciałem, i gdzie oczekuje na każdą i każdego z nas…
Piękne słowa KS. Jacku Ale jeszcze dzisiaj jest piękny zwyczaj dla naszej matki najświętszej że nie wiemy dla niej zioła i kwiaty i mam nadzieję że ten piękny zwyczaj dla niej przetrwa i młode pokolenie też za okres tam lat bedzie te piękna tradycję pielęgnować… niech Matka najświętsza w tym pięknym i uroczystym dniu ma nas w swojej opiece błogosławionego dnia z Jezusem i Maryja szczęść Boże
Tak, to jest rzeczywiście bardzo piękny zwyczaj!
xJ