Pielgrzym niosący dobro

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, zabieram Was dzisiaj do Ciepielowa, gdzie znowu wracam, aby odprawić Uroczystość odpustową ku czci Świętego Rocha. Ponieważ tego Świętego nie mieliśmy jeszcze na blogu, dlatego zapraszam do pochylenia się nad Jego postawą i świętością.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

UROCZYSTOŚĆ ODPUSTOWA ŚWIĘTEGO ROCHA

16 sierpnia 2022., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza: Kpł 19,1–2.17–18 [nr 162, s.192*];

Jk 2,14–17 [nr 195, s. 236*]; Mt 5,1–12a [nr 201, s. 245*]

CZYTANIE Z KSIĘGI KAPŁAŃSKIEJ:

Pan powiedział do Mojżesza: „Mów do całej społeczności synów Izraela i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!

Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz kochał bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!”

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:

Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić?

Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!” – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda?

Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.

Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.

Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? […] Wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.

Tymi oto słowami z dzisiejszego drugiego czytania wchodzimy w atmosferę skupienia i zasłuchania, aby Boże słowo mogło jak najmocniej poruszyć nasze serca, a przykład Świętego, który to Słowo tak dokładnie w swoim życiu realizował, mógł być dla nas zachętą i wezwaniem.

A mówimy o tym w dniu, w którym w sposób uroczysty oddajemy cześć Bogu za życie i piękną chrześcijańską postawę Świętego Rocha, który w naszej Parafii od wieków cieszy się szczególną miłością ludzkich serc.

Czcigodny Księże Proboszczu,

Gospodarzu tej Parafii i tej pięknej Uroczystości,

którą przeżywamy!

Czcigodny Księże Dziekanie i Bracia Kapłani! Drogie Siostry!

Lektorzy i Ministranci,

oraz wszystkie Wspólnoty, tak żywo działające w Parafii!

Dostojni Goście, przybyli na to dzisiejsze świętowanie,

a przede wszystkim Wy –

Członkowie Rodziny parafialnej w Ciepielowie!

Na temat naszego dzisiejszego Patrona – i Współpratrona naszej Parafii – Świętego Rocha zachowało się niewiele pewnych wiadomości. Co jest pewne, to fakt, że zmarł przed rokiem 1420, gdyż wtedy pojawia się jego pierwszy żywot i pierwsze ślady jego kultu. Urodził się w wieku XIV, w Montpellier, w południowej Francji. Jego rodzice mieli należeć do zamożniejszych w mieście. Kiedy przez długi czas nie mieli dziecka, uprosili sobie syna modlitwą i jałmużnami.

Roch stracił rodziców w młodym wieku. Wówczas, idąc za radą Ewangelii: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie (Mt 19,21), pieszo, z kijem podróżnym w ręku, udał się z pielgrzymką do Rzymu. Nie doszedł tam jednak, gdyż w miasteczku włoskim Acquapendente zastał epidemię dżumy.

Zatrzymał się więc tam, aby zarażonym spieszyć z pomocą, nie bacząc, że sam naraża się na śmiertelne niebezpieczeństwo. W nagrodę za to heroiczne poświęcenie dla bliźnich, Pan Bóg miał go obdarzyć łaską uzdrawiania. Zjednało mu to sławę Świętego, co wyraziło się tym, że ludzie zaczęli jemu samemu okazywać niemalże uwielbienie, graniczące z kultem. Postanowił zatem jak najszybciej uciec przed tym, opuścił więc miasto i udał się do Rzymu, gdzie spędził około trzech lat, nawiedzając kościoły, opiekując się chorymi i ubogimi.

W drodze powrotnej do Francji, zatrzymał się w Loreto. W Piacenza znowu zastał epidemię dżumy. Przy posłudze chorym – zaraził się. Znalazł się jednak pewien zamożny człowiek, który się nim zajął. Kiedy Roch wyzdrowiał – zresztą cudownie – udał się dalej na północ. Gdy jednak znalazł się już w Lombardii, nad Jeziorem Wielkim, w miasteczku Angera, pochwycili go żołnierze pograniczni i biorąc za szpiega, uwięzili. Poddano go brutalnym przesłuchaniom, połączonym ze stosowaniem tortur.

Wycieńczony, po pięciu latach więzienia, Roch zmarł w lochu. Jego niewinność i świętość miał ujawnić cudowny napis na ścianie więzienia: „Ci, którzy zostaną dotknięci zarazą, a będą wzywać na pomoc Świętego Rocha, jako swego pośrednika i orędownika, będą uleczeni”.

Mieszkańcy miasta ujęli się więc za pielgrzymem. Zabrali ze sobą jego relikwie i pochowali w kościele parafialnym. Potem przenoszono je do innych miejsc, aby ostatecznie – w roku 1485 – dotrzeć z nimi do Wenecji, gdzie są do dzisiaj.

Kult Świętego Rocha rozszedł się szybko po Europie. Częste epidemie, które dziesiątkowały ludność, sprzyjały rozwojowi czci Świętego Rocha – jako Patrona od zarazy. Do rozpowszechnienia jego kultu znacząco przyczynili się franciszkanie, którzy uważają go za swojego tercjarza.

Papież Grzegorz XIII, w XVI wieku, nakazał umieścić jego imię w w „Martyrologium Rzymskim”, którą to decyzję, w wieku następnym, potwierdził Papież Urban VIII. Było to równoznaczne z oficjalnym uznaniem Rocha za Świętego.

Jest on dzisiaj uważany za Patrona swego rodzinnego miasta Montpellier, oraz kilku miast włoskich. Jest też Patronem aptekarzy, lekarzy, ogrodników, rolników, szpitali i więźniów. Uznawany jest także za opiekuna zwierząt domowych.

Kult Świętego Rocha jest bardzo żywy także w Waszej Parafii, moi Drodzy. Jak dobrze wiecie, rozpoczął się on stosunkowo wcześnie, bo już w XVI wieku, kiedy to w Ciepielowie Starym istniał drewniany kościółek pod jego wezwaniem. Tam też znajdował się jego cudowny obraz, który potem przeniesiono do nowej świątyni parafialnej. Według podań, gromadzono w niej także przez lata wota i świadectwa uzdrowionych, co mogło świadczyć, że wierni doświadczali tu łaski zwycięstwa nad chorobą i dolegliwościami.

W tej świątyni, w której się obecnie modlimy, mamy kaplicę, poświęconą Świętemu, mamy też malowidło, przedstawiające go jako ubogiego pielgrzyma, z leżącym obok psem. Ciekawie wygląda – na tym malowidle – umieszczenie w tle Waszej świątyni w jej obecnym kształcie. Można odnieść wrażenie – patrząc na cały ten obraz – że zmęczony pielgrzym przysiadł na chwilę, aby odpocząć i pomodlić się (o czym świadczą złożone ręce), by następnie dalej ruszyć w drogę do ciepielowskiego kościoła, który już widać w oddali.

Wydaje się, że tu dotarł i osiadł na dobre – a może nigdy tej świątyni tak naprawdę nie opuścił – podobnie, jak żyje w Waszych sercach, o czym świadczy dzisiejsza Wasza obecność, Wasze modlitwy, zanoszone przez jego wstawiennictwo, a także obchodzenie uroczystości odpustowej w sposób tak podniosły pomimo, że przecież nie jest to odpust pierwszorzędny, nie dotyczy wezwania, pod jakim jest kościół. Ale to Wasza głęboka i wielowiekową tradycją uświęcona cześć dla tego wyjątkowego Świętego sprawia, że to właśnie dzisiaj – pomimo zwykłego dnia pracy – jesteście w świątyni.

Wpatrujemy się zatem w świetlaną postać ubogiego Pielgrzyma, odnosząc do niego każde z ośmiu błogosławieństw Jezusa, wypowiedzianych dzisiaj w Ewangelii. Święty Roch był rzeczywiście błogosławiony, czyli szczęśliwy, bo był ubogi duchem, a całe to swoje ubóstwo oddał Jezusowi z Nim je przeżywał. Z pewnością, nieraz też się smucił, czyli wewnętrznie przeżywał trudne chwile – może chwile wewnętrznej walki – był też cichy sercem, ponadto: łaknął i pragnął sprawiedliwości, okazywał miłosierdzie wszystkim potrzebującym, zachowywał serce czyste i z tego czystego, dobrego serca, niósł wszystkim wokół Boży pokój. Był więc prawdziwie błogosławionym!

Swoim życiem i swoją postawą odpowiedział na pytania, jakie w drugim czytaniu postawił dziś Apostoł Jakub: Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? I tutaj Jakub daje konkretny przykład braku pomocy komuś potrzebującemu, a zastąpienie tej tak bardzo potrzebnej pomocy miłymi i gładkimi słowami: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!

Na cóż zdadzą się same słowa, jeżeli zabraknie środków, potrzebnych do tego, by coś zjeść, czy uchronić się od zimna?… To takie oczywiste dowodzenie – Jakub postawił te kwestie jako pytania retoryczne i tak jasne, że właściwie trudno tu się nad czymkolwiek zastanawiać. A jednak, w czasie, kiedy pisał swój List, musieli być tacy, którzy całą swoją miłość bliźniego i pomoc potrzebującym wyrażali jedynie słowami. Inaczej na pewno nie pisałby w ten sposób.

Natomiast my wszyscy, wpatrzeni w przykład postawy naszego Świętego Patrona, jesteśmy gdzieś tam, w głębi serca, mocno przekonani, że akurat Świętemu Rochowi takie tłumaczenie i takie dowodzenie nie było potrzebne. Bo kto jak kto, ale on dobrze wiedział, że samymi słowami – choćby najpiękniejszymi, najmądrzejszymi, a nawet najpobożniejszymi – nie przyjdzie ze skuteczną pomocą, chociażby komuś zarażonemu w czasie epidemii. Takiemu człowiekowi trzeba było pomóc bardzo konkretnie, nad takim człowiekiem trzeba się było po prostu pochylić, do takiego człowieka należało wyciągnąć rękę, a nie tylko gadać i gadać.

A nawet mówienie o wierze i przyznawanie się do wiary – choć na pewno jest czymś bardzo wartościowym i jest znakiem odwagi, gdyż jest to świadectwo, dane innym – także nie wystarczy, jeżeli nie będzie wsparte konkretnymi uczynkami, z wiary wynikającymi. Roch to dobrze wiedział, dlatego nie zastanawiając się, czy warto, czy nie – i nie kalkulując zysków i strat – po prostu szedł do ludzi, szedł w sam środek epidemii: jednej, drugiej, kolejnej, aby nieść ludziom pomoc i pocieszenie. Dlaczego to wszystko robił?

Być może, głęboko do serca trafiły mu słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! To chyba największa i najgłębsza motywacja do podejmowania jakiegokolwiek dobra wobec innych: świadomość, że Bóg tego chce – i że Bóg sam taki jest: dobry i święty! Roch poszedł za tą motywacją i był dobry i święty – i to właściwie stało się treścią jego życia.

Bo tak prawdę powiedziawszy – trudno nawet określić, kim on faktycznie był. Mówimy o nim: pielgrzym; mówimy: prosty człowiek; mówimy: opiekun chorych. I to wszystko prawda. Ale kim on tak naprawdę był? Czym się w życiu zajmował – by tak rzec – zawodowo? Z życiorysu – zresztą dość skąpego – jakim dysponujemy, dowiadujemy się, że po prostu był pielgrzymem, który niejako po drodze czynił dobro. Szedł do jakiegoś wyznaczonego celu – na przykład, do Rzymu – ale ponieważ po drodze natknął się na epidemię, to tam pozostał, aby nieść pomoc.

Można powiedzieć, że to miejsce, w którym zastał chorych i potrzebujących, stało się dla niego tym Rzymem, czy tym Sanktuarium, do którego nie dotarł. Tutaj zobaczył na daną chwilę cel swojej drogi – i wcale nie przeszkadzało mu, że nie dotarł do miejsca świętego, że nie zobaczył świętych obrazów. On w tym momencie uznał, że bardziej potrzebny jest właśnie w tym miejscu, do którego dotarł, bo to tu konieczna jest jego pomoc, a zamiast wpatrywać się w święte oblicza na świętych obrazach – widział Święte Oblicze swego Pana w umęczonych twarzach ludzi chorych.

A kiedy wreszcie do Rzymu dotarł, to też nie czynił tam nic innego, jak tylko pomagał chorym i ubogim. Pielgrzym niosący i rozdający na prawo i lewo miłość i dobro – i to nie słowami i zapewnieniami, ale konkretnymi uczynkami – oto nasz Patron.

Mamy więc dziś przed oczami przykład Świętego, który ani nie należał do grona duchownych, ani nie posiadał jakiejkolwiek pozycji społecznej, którą można by jakoś nazwać; nie posiadał żadnych tytułów – rodowych czy naukowych – które by go jakoś określały. Tak na dobrą sprawę, to można o nim powiedzieć: taki… nie wiadomo, kto…

A tymczasem, tyle pokoleń ludzi na przestrzeni wieków oddawało mu cześć – a i my czcimy go dzisiaj jako szczególnego i bardzo wyjątkowego Patrona. I taką wiarę wyznaje dziś wielu ludzi w Polsce i na świecie. Roch po prosu niósł ludziom miłość Chrystusa – wyrażoną w uczynkach. „Po prostu” – a może: „aż”!

Bo przecież my sami dobrze wiemy, jakie to może być trudne – jakie to jest często trudne: nie tyle mówić i mówić, i mówić, bo to przychodzi stosunkowo łatwo. Nie tyle zapewniać i kwieciście opowiadać o swojej wierze i swojej postawie, bo z tym zwykle nie mamy problemów, ale coś konkretnie zrobić i w ten sposób konkretnie pomóc drugiemu. To już takim łatwym nie jest.

Dlatego dzisiaj zwracamy się do naszego Patrona, Świętego Rocha, aby wyprosił nam tę zdolność i tę odwagę, by w konkretnej sytuacji, kiedy zetkniemy się z jakąś ludzką biedą, z czyjąś potrzebą, z jakimiś trudnymi okolicznościami, którym trzeba zaradzić – nasze pytanie nie brzmiało jedynie: Co tu powiedzieć? Co poradzić? Jak podtrzymać na duchu? Jakie słowa pocieszenia i wsparcia skierować?

To też jest ważne, ale w naszych sercach, w tym momencie, powinno się pojawić pytanie: Jak konkretnie pomóc? Co zrobić, aby pomóc? Nie tyle: Co powiedzieć, ale: Co uczynić? Co mogę z siebie dać – i ile mogę i chcę z siebie dać – aby temu drugiemu przyjść z pomocą? A ponadto: Jaki mam pomysł na tę pomoc? Jakie rozwiązanie zastosuję – i czy jest to rozwiązanie najlepsze, jakie mi akurat przychodzi do głowy? Czy modlę się do Ducha Świętego o światło i natchnienie, by mi podpowiedział, co zrobić w danej sytuacji?

O to właśnie dzisiaj prosimy Świętego Rocha, aby wyprosił nam taką jasność umysłu i taką odwagę, byśmy nie zastanawiali się godzinami, nie opracowywali rozbudowanych strategii pomocowych na niekończących się, wielogodzinnych naradach, tylko po prostu szli do ludzi z sercem na dłoni i gdzie to możliwe – i na ile to możliwe – okazywali im mądrą pomoc. Taką, jakiej najbardziej potrzebują i która jest im najbardziej pożyteczna.

Bo nie zawsze to, czego oczekują, jest dla nich pożyteczne, jak chociażby sytuacja, w której pijak oczekuje podarowania pieniędzy, z którymi wiadomo, co zrobi. To taki może najbardziej skrajny przykład, ale możemy tu przywołać i inne, w których oczekiwania ludzi są takie, czy takie, a my akurat takiej pomocy nie jesteśmy w stanie okazać, albo mamy wewnętrzne mocne przekonanie, że taka pomoc nie będzie dla nich dobra i pożyteczna. I właśnie o tę jasność umysłu, przenikliwość spojrzenia, roztropność i mądrość – przy jednoczesnej szczerej chęci pomocy, wypływającej z gorącego serca – modlitwy się dzisiaj dla nas wszystkich, przez wstawiennictwo Świętego Rocha.

I modlimy się także o to, by pomógł nam do końca wyleczyć wszystkie szkody, powstałe w związku z epidemią, jaka nas spotkała. I tu nie chodzi tylko o szkody zdrowotne, chociaż także o te. Bardziej jednak myślimy o szkodach duchowych, psychicznych i społecznych, spowodowanych nie tyle samym wirusem jako takim i jego szkodliwością, ile absurdalnymi i skandalicznymi decyzjami rządów wszystkich państw na świecie, w tym naszego, wyraźnie sterowanymi odgórnie, a skutkującymi niebywałym ograniczeniem praw ludzkich i obywatelskich, a także zablokowaniem dostępu do leczenia, a wreszcie: blokowaniem niedrogich i dostępnych środków, powstrzymujących samą epidemię – tylko po to, aby przeforsować stosowanie nie do końca sprawdzonych szczepionek, a to z kolei po to, by bogate koncerny i inne nieuczciwe kliki mogły się na ludzkiej biedzie wzbogacić.

Dziś już coraz bardziej widzimy, że cała sprawa została od samego początku dobrze przemyślana i zorganizowana – i jeszcze dzisiaj próbuje się zastraszać ludzi i trzymać ich w ryzach, ograniczając wolność i swobodę działania. Także swobodę wyznawania wiary i praktykowania religijności, bo na tym akurat odcinku doszło do wyjątkowo skandalicznych rozstrzygnięć, jak ograniczenie uczestnictwa w liturgii do pięciu osób w kościele, czy też zamykanie kościołów na cztery spusty.

Niestety, daliśmy się wszyscy podejść jak dzieci, daliśmy się zastraszyć, daliśmy sobie wmawiać niestworzone historie i teorie, daliśmy sobie wreszcie odebrać naszą wyjątkowość i indywidualność, jaka objawia się w naszym spojrzeniu i w wyrazie naszej twarzy, kiedy to bezprawnie nakazano nam zakryć twarze maskami. Tyle zła dokonało się w tym ostatnim czasie – i do dziś nie możemy się jeszcze z tego wykaraskać.

Niestety, także na odcinku naszej religijności – chociaż widać naprawdę dobre symptomy powrotu do normalności – sporo jeszcze mamy do odbudowania.

Dlatego bardzo gorąco modlimy się do naszego Patrona, aby właśnie z tych szkód duchowych, psychicznych i społecznych pomógł nam się dźwignąć. Aby wyprosił nam odwagę, byśmy wreszcie powiedzieli: „Dosyć tego!” tym wszystkim, którzy na tym całym zamieszaniu jeszcze próbują coś ugrać. I aby on, Święty Roch, wyprosił nam zachowanie od wszelkich epidemii w przyszłości, ale także uwolnienie od wszelkich epidemii duchowych, epidemii grzechu, których niemało jest we współczesnym świecie, a nierzadko także – w naszym otoczeniu, a nawet w naszych rodzinach.

Niech Święty Roch swoim przykładem zachęci nas, byśmy z zapałem i wytrwałością budowali wokół siebie lepszy świat – i lepszy czas. Bo my na co dzień słyszymy o różnych kryzysach, miotających tym dzisiejszym światem, ale i – niestety – współczesnym Kościołem. Z ekranów telewizorów oraz monitorów naszych komputerów słyszymy i czytamy o różnych programach naprawczych, jakie ogłaszają rządy poszczególnych państw, a także organizacje międzynarodowe, w tym także: instytucje unijne.

Niestety, jak się często przekonujemy, programy te zwykle niewiele mają wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i trzeźwym myśleniem, niewiele mają wspólnego z prawdziwym dobrem człowieka, a już na pewno nic nie mają wspólnego z wiarą w Boga, z samym Bogiem i Jego zasadami. Na odległość porażają absurdem, głupotą, złośliwym i bezczelnym narzucaniem ludziom jakichś z kosmosu wziętych rozwiązań.

Okazuje się bowiem, że zza biurek urzędników unijnych czy innych urzędników lepiej widać i oni lepiej od nas wszystkich wiedzą, czym my mamy się żywić, w co się ubierać, czym się mamy ogrzewać, jakimi samochodami jeździć – i wiele jeszcze innych rzeczy wiedzą lepiej od nas. Dlatego bezpardonowo, coraz śmielej i bezczelniej, narzucają nam swoje dyrektywy jako jedynie słuszne i najmądrzejsze rozwiązania. To one mają zreformować ten dzisiejszy świat, a życie ludzkie uczynić lekkim, łatwym i przyjemnym. Oczywiście – co jeszcze raz podkreślmy – dla Boga i Jego zasad, Jego naprawdę mądrych rad i propozycji, miejsca tam nie ma.

Dlatego żyjemy w coraz gęstszych i coraz bardziej duszących oparach absurdu i głupoty, na czym dobrze – zwłaszcza finansowo – wychodzą rządcy tego świata. Nawet nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego ogarnąć myślą i wejrzeniem.

Dlatego prosimy dzisiaj Świętego Rocha, aby wyprosił nam wszystkim – każdej i każdemu z nas – serce pogodne, serce spokojne, serce totalnie ufające Jezusowi, abyśmy nie roztrząsali tych wszystkich ciemnych sprawek, bo pewnie tego i tak nie ogarniemy, ale byśmy sami wzięli się za reformę świata i Kościoła – przez naszą dobroć i życzliwość, okazywaną na co dzień ludziom.

Nie oglądajmy się na lepszy czas, nie oglądajmy się na polityków i medialnych doradców, tylko codziennie módlmy się, pogłębiajmy naszą wiarę, czytajmy Pismo Święte i słuchajmy Bożego słowa, a z tego niech wypływa – i niech będzie potwierdzeniem naszej wiary, wyznawanej w sercu i ustami – dobro czynione w codziennych okolicznościach życia. Niech całe nasze życie będzie taką właśnie pielgrzymką, jakiej przykład daje nam nasz Patron – pielgrzymką, w której każdemu kolejnemu krokowi towarzyszyć będzie jakiś dobry uczynek, uczyniony z miłością drugiemu.

Abyśmy na co dzień dostrzegali i wykorzystywali każdą okazję, by uczynić drugiemu coś dobrego. Abyśmy modlili się o światło i pomysł, jak każdą taką sytuację wykorzystać najlepiej i najskuteczniej, a do tego: jak najbardziej pożytecznie pomóc. A wtedy zobaczymy, że i świat wokół nas i Kościół – zaczną się zmieniać. Bo coraz więcej będzie wokół nas duchowego światła, jakie zawsze towarzyszy dobroci i miłości, okazywanej innym.

Moi Drodzy, nie czekajmy, aż politycy i inni mędrcy zreformują nam świat i zreformują Kościół. My sami, z potrzeby naszych serc, czyśmy lepszym ten czas i ten świat, w jakim żyjemy. Zobaczmy, prosty człowiek, bez stanowisk i tytułów, jakim był nasz Patron, dokonał tak wiele i zachwycił świat swoją prostotą, miłością i dobrocią, okazywaną ludziom. To pokazuje, że i nam nie trzeba jakichś szczególnych okoliczności, tytułów, stanowisk, czy jakichś bogatych środków, aby zwykłą dobroć okazywać ludziom i dzielić się z nimi swoim sercem.

Odważmy się na to! Nie oglądajmy się na ludzi, nie oglądajmy się na inne czasy: już dzisiaj pomyślmy, co mogę zrobić dobrego w swoim własnym domu, w swoim otoczeniu, aby rzeczywistość, w której żyję, już od dzisiaj zaczęła zmieniać się na lepsze – i coraz bardziej taką się stawała. Niech Święty Roch – Pielgrzym, niosący tak po prostu ludziom dobro – wymodli nam taką właśnie pielgrzymkę przez życie: pielgrzymkę do serca drugiego człowieka. Niech nam to wymodli i pokaże, jak tę pielgrzymkę najpiękniej przeżyć…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.