O biednych i bogatych…

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Monika Nowicka, moja Siostra cioteczna, dla której modlę się o łaskę cierpliwości i pogody ducha w znoszeniu krzyża choroby, a jeśli to nie sprzeciwiałoby się woli Bożej – o łaskę powrotu do pełnego zdrowia.

Imieniny przeżywa dziś także Monika Szostakiewicz, zaangażowana w swoim czasie w działalność jednej ze Wspólnot młodzieżowych.

Urodziny natomiast przeżywa Sebastian Kucharski, za moich czasów – Lektor w Celestynowie.

Wczoraj zaś rocznicę ślubu przeżywali Natalia i Michał Jaśkowscy, czyli mój Brat stryjeczny z Żoną.

Życzę Wszystkim świętującym łaski Bożej i wszelkich dobrych natchnień. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dziękujemy Siostrze Joannie za wczorajsze słówko z Syberii, które tak naprawdę było słówkiem z Polski, bo i Siostra, i Ksiądz Marek, są w Polsce, a my mieliśmy słówko z Syberii. Wielkie dzięki. Modlitwą wspieramy wszystkie ważne sprawy, dotyczące Parafii w Surgucie, oraz te, dotyczące osobiście Siostry Joanny, Księdza Marka, czy Ilii, który jest też w Polsce. Modlimy się o zdrowie dla Teresy – Bliźniaczki Siostry Joanna.

I wybiera się dziś z nami do Szklarskiej Poręby, bo właśnie tam wyruszamy po południu. Małą Ekipą, co prawda, ale jednak. Jak zawsze, będziemy o Was pamiętać w modlitwie.

I jeszcze jedna, smutna po ludzku wiadomość. Wczoraj rano dowiedziałem się, że w wieku pięćdziesięciu trzech lat zmarła Siostra Wiesława Rypina, Przełożona Prowincji siedleckiej Sióstr Służek Maryi Niepokalanej, posługująca w swoim czasie przez dwadzieścia jeden lat w Miastkowie. Przez ostatnie dwa miesiące ciężko chorowała. Pogrzeb odbędzie się dzisiaj, w Siedlcach. Niech Pan da Jej Niebo!

Teraz zaś zapraszam już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dzisiaj mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 21 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Moniki,

27 sierpnia 2022.,

do czytań: 1 Kor 1,26–31; Mt 25,14–30

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu. Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.

Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby jak napisano, „w Panu się chlubił ten, kto się chlubi”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.

Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął się rozliczać z nimi.

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: «Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem». Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana».

Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, i powiedział: «Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem». Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana».

Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: «Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność».

Odrzekł mu Pan jego: «Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów»”.

Na czym polega logika działania Boga, który wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga? Dlaczego właśnie tak?

Dlaczego właśnie to wszystko, co słabe i niewiele znaczące – zyskuje tak wiele w oczach Bożych? I dlaczego ludzie, tak niewiele znaczący w oczach świata – tak wiele zyskują w oczach Bożych? A w ogóle, to wszyscy tacy ludzie zyskują? Czyli, że wystarczy być zwykłą życiową niedorajdą, żeby być wielkim w oczach Bożych?

Chyba nie, bo przeczy temu chociażby przesłanie dzisiejszej Ewangelii, w którym słyszymy, że taka właśnie życiowa niedorajda, o której tu sobie mówimy, została bardzo surowo potraktowana przez swego pana, a najwięcej zyskał najbogatszy. Ten drugi, mniej bogaty, też zyskał, ale już mniej. Czyli można by rzec – trochę tylko „naciągając” tę teorię – że znowu mamy do czynienia pochwałą wielkich i bogatych, a krytyką i poniżeniem niezaradnych życiowo… Czyli – płyniemy z prądem dzisiejszego świata! I nie tylko dzisiejszego, bo świat przecież zawsze kłaniał się wielkim i bogatym, a poniżał maluczkich. Zatem, dzisiejsza Ewangelia, wbrew przesłaniu pierwszego czytania, takich właśnie wielkich promuje. Czy tak? Można naprawdę tak powiedzieć?

Oj, chyba coś nam zgrzyta w tej teorii… Bo kiedy tak uważnie wsłuchamy się w słowa Jezusa i otworzymy serca na Jego przesłanie – ale tak szczerze, bez własnych teorii i z góry przyjętych założeń – to od razu zobaczymy, że Jezus bardzo jasno wskazuje, w czym tkwi istota problemu. A w czym?

Na pewno, nie w tym, ile który sługa dostał talentów na starcie. I nie w tym, że ten pierwszy jakoś został wyróżniony, a ten drugi gorzej potraktowany, nie mówiąc już o trzecim. Jak bowiem słyszymy, pan w chwili wyjazdu dał jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności… Otóż, właśnie! Każdemu według jego zdolności… To wydaje się kluczowe.

Zatem, pan dobrze potraktował swoje sługi, bo im zaufał, powierzył im swój majątek, natomiast wielkość wkładu, jaki każdy otrzymał, nie zależała od nastawienie pana, ale od zdolności samych sług. I dlatego było to zróżnicowanie, które nie stanowiło żadnej formy dyskryminacji. Okazało się zresztą, że w dwóch przypadkach pan się nie pomylił, ten bowiem sługa, który otrzymał pięć talentów, zyskał drugie pięć, a ten, który otrzymał dwa – zyskał drugie dwa. Czemu więc ten trzeci, który otrzymał najmniej, nie potrafił zrobić z tego dobrego użytku?

Przy czym zaznaczmy, że fakt, iż otrzymał mniej, nie oznacza bynajmniej, że otrzymał mało, bo ówczesny talent przedstawiał jednak wartość dość znaczącą. On jednak tego jednego talentu nie wykorzystał. Owszem, nie zmarnował go, nie stracił, nie zgubił, nie przepił – on go bardzo starannie przechował. Ale jego panu nie o to chodziło. I dlatego tak surowa ocena zachowania tego trzeciego sługi. Jakiego zachowania?

Z pewnością, możemy tu mówić o daleko posuniętym niedbalstwie, ale i o lenistwie, wygodnictwie, nie wyłączając pychy, która kazała temu niemądremu człowiekowi stawiać na swoim, dbać tylko o swój osobisty komfort – żeby się nie przepracowywać, żeby sobie głowy nie zawracać jakimiś tam interesami – a nie o dobro majątku swego pana.

Zatem, sługa ów został ukarany nie za to – ani nie z tego powodu – że był najuboższy z tego grona, że miał najmniej na koncie, ale dlatego, że sercem swym odwrócił się od swego pana. Postawił na swoim – uparł się, że tak będzie lepiej, jak on sobie postanowił. I przegrał na tym. I dlatego został ukarany.

W tym kluczu mamy rozumieć przesłanie pierwszego czytania. Zresztą, sam Święty Paweł nam to podpowiada, gdy w drugiej części dzisiejszego przesłania, stwierdza: Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby jak napisano, „w Panu się chlubił ten, kto się chlubi”.

Zatem, to nie tylko w tym rzecz, żeby być gdzieś na uboczu świata. Samo w sobie – nie jest to konieczne. Ważnym jest, aby całym sercem zaufać Panu i ku Niemu się zwrócić! Swój los oddać w Jego ręce. Jemu powierzyć kierowanie swoim życiem. A to bardzo często będzie wiązało się z odejściem od mądrości tego świata i od standardów, którymi się kieruje.

Natomiast nie zawsze musi to oznaczać poruszanie się gdzieś na obrzeżach świata i pozostawanie nieznanym. Przecież tacy ludzie, jak Jan Paweł II, czy Matka Teresa – byli dobrze znani całemu światu. A trudno powiedzieć, by nie byli pokorni, ubodzy duchem, mądrzy mądrością Bożą, a nie światową. Tacy właśnie byli – i takiego stylu uczyli ten świat.

Zatem, nie to jest najważniejsze, jakie kto zajmuje stanowisko i ile ma na koncie, tylko jakie porządki panują w jego sercuku czemu – ku komu – to swoje serce skłania. Ku Bogu – czy ku sobie samemu?…

Dobrym przykładem właściwego ustawienia porządku i hierarchii ważności i wartości w swoim sercu jest postawa Patronki dnia dzisiejszego, Świętej Moniki.

Urodziła się ona około 332 roku w Tagaście, w północnej Afryce, w głęboko chrześcijańskiej rodzinie rzymskiej. Jako młodą dziewczynę wydano ją za pogańskiego urzędnika, członka miejscowej rady miejskiej. Małżeństwo to jednak nie było dobrane. Mąż miał charakter niezrównoważony i popędliwy. Monika jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać jego serce, a nawet doprowadziła go do przyjęcia Chrztu.

Gdy urodził się ich syn Augustyn, Monika miała dwadzieścia dwa lata. Po nim miała jeszcze syna i córkę. W 371 roku zmarł mąż Moniki, gdy miała ona trzydzieści dziewięć lat. I wtedy to zaczął się dla niej – trwający szesnaście lat – czas niepokoju i cierpień. A ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem naśladować ojca i żyć bardzo swobodnie. Poznał jakąś dziewczynę i miał z nią dziecko – pomimo, że żyli bez ślubu. Nadto uwikłał się w błędy manicheizmu.

Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając Boga o jego nawrócenie. Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by się zetknąć z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika też była przy nim.

I oto w 387 roku, Augustyn – pod wpływem kazań Świętego Ambrożego, głoszonych w Mediolanie – przyjął Chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie. Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana. Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii, w 387 roku. Dokładnej daty śmierci nie znamy.

Natomiast w swoich „Wyznaniach” Augustyn, jej syn, późniejszy Święty, opowiadając o odejściu swej Matki z tego świata, wyraził jej swoją bezgraniczną wdzięczność, w takich – między innymi – słowach:

Gdy zbliżał się dzień, w którym miała odejść z tego świata, dzień, który Ty znałeś, my zaś nie znaliśmy, zdarzyło się – jak sądzę – dzięki niezbadanym Twym wyrokom, że znajdowaliśmy się razem, wsparci o okno wychodzące na ogród domu, w którym zamieszkaliśmy. Było to blisko Ostii, gdzie z dala od zgiełku, po trudach długiej drogi, nabieraliśmy sił do podróży morskiej.

Rozmawialiśmy ze sobą z ogromną serdecznością i zapominając o tym, co przeszłe, i kierując się ku przyszłości, zastanawialiśmy się w świetle Prawdy, którą Ty jesteś, na czym polega życie Świętych – to życie, którego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło. Chłonęliśmy sercem niebiańskie strumienie wypływające z Twojego źródła, ze źródła życia, które jest w Tobie.

Mówiłem o tych sprawach, chociaż nie w ten sposób i nie tymi dokładnie słowami, ale, o Panie, Ty wiesz, że w owym dniu, gdy tak rozmawialiśmy, a w miarę wypowiadanych słów świat wraz ze wszystkimi przyjemnościami tracił dla nas znaczenie, powiedziała: «Mój synu, co do mnie, to żadna rzecz nie cieszy mnie na tym świecie. Co tu jeszcze czynię i po co jestem, nie wiem. Niczego już nie spodziewam się na tym świecie. To jedno zatrzymywało mnie dotąd, że chciałam, zanim umrę, widzieć cię chrześcijaninem katolikiem. Bóg szczodrzej mnie obdarował, bo zobaczyłam, że wzgardziwszy powabami świata, stałeś się Jego sługą. Na cóż więc jestem jeszcze tutaj?»

Nie przypominam sobie dokładnie, co jej odpowiedziałem. Tymczasem po pięciu dniach, albo może trochę więcej, leżała w gorączce. Kiedy chorowała, zdarzyło się któregoś dnia, że straciła przytomność i nie rozpoznawała obecnych. Przybiegliśmy, ale szybko odzyskała świadomość, popatrzyła na stojącego obok brata i mnie i powiedziała do nas, jakby zapytując: «Gdzie byłam?»

Potem spoglądając na nas zasmuconych, powiedziała: «Tutaj pochowacie swoją matkę». W milczeniu powstrzymywałem łzy. Mój brat powiedział parę słów, wyrażając pragnienie, aby nie umarła na obczyźnie, ale wśród swoich. Usłyszawszy to, zaniepokoiła się, i karcąc wzrokiem za takie myśli powiedziała, patrząc na mnie: «Posłuchaj, co mówi». A potem do nas obydwóch: «Ciało złóżcie gdziekolwiek – tym się nie kłopoczcie! O jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim». Wymówiwszy z trudem te słowa, zamilkła. Choroba zaś postępowała wzmagając cierpienia.” Tyle z księgi „Wyznań” Świętego Augustyna.

Wpatrzeni w przykład postawy Świętej Moniki i jej niezłomną wiarę, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie, czy swoim sercem zawsze i wszędzie – bez względu na to, jakie stanowisko społeczne zajmujemy, jakie życiowe powołanie realizujemy, ile mamy na koncie i jakie mamy zdolności – trwamy przy Panu?… Czy służymy tylko Jemu – i tylko Jego talenty w swoim życiu pomnażamy?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.