Mamona godziwa – czy niegodziwa?…

M

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Ksiądz Sławomir Zaczek – starszy Kolega w kapłaństwie;

Sławomir Florek – dobry Znajomy z Białej Podlaskiej.

Życzę Im – po myśli dzisiejszego słowa Bożego – aby wszystko, co stanowi treść Ich życia, służyło im do codziennego zdobywania Nieba! Wspieram Ich w tym moją modlitwą!

Moi Drodzy, przypominam, że dzisiaj pierwsza sobota miesiąca. I przypominam o możliwości zdobywania odpustu zupełnego, który możemy ofiarować za Zmarłych. Odwiedzajmy w tym celu nasze cmentarze i tam módlmy się za tych naszych Bliskich, którzy nas poprzedzili na drodze do wieczności.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Pomyślmy, co Pan dzisiaj konkretnie – tu i teraz, w tych warunkach i w tej sytuacji, w jakiej żyję – chce do mnie powiedzieć. Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 31 Tygodnia zwykłego, rok II,

5 listopada 2022., 

do czytań: Flp 4,10–19; Łk 16,9–15

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia: Bardzo się ucieszyłem w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem.

Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku.

Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku głoszenia Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie miał ze mną otwartego rachunku przychodu i rozchodu, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby. Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro. Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu.

A Bóg według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobra kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.

Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego.

Powiedział więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych”.

Przyznaję, że zawsze, ilekroć czytam Listy Świętego Pawła i zawarte w nich jego refleksje na różne tematy, to jestem pod wrażeniem totalnej otwartości i szczerości – a niekiedy także odwagi – z jaką wypowiada on swoje przemyślenia, czy daje swoje wskazania. Nieraz bowiem ostro upomina, ale też często bardzo dziękuje za piękną postawę, innym razem zachęca do przyjęcia określonej postawy, siebie samego stawiając za wzór postępowania; niejednokrotnie także wylicza swoje dokonania apostolskie, albo przypomina cierpienia, jakie poniósł i trudne doświadczenia, jakie przyniosła mu posługa apostolska.

Kiedy tak się to wszystko czyta, albo się tego słucha, to można odnieść wrażenie, że jest to stawianie siebie samego w centrum uwagi słuchaczy, że jest to pyszne przechwalanie się, albo robienie z siebie męczennika – tylko po to, aby skupić na sobie uwagę wszystkich, a może też wymusić posłuszeństwo, albo może coś materialnie na tym ugrać…

Szczególnie ten ostatni aspekt można brać pod uwagę dzisiaj, kiedy to słyszymy, jak Paweł niejako rozlicza się z Filipianami z pomocy materialnej i wsparcia, jakiej mu udzielili. Pisze – między innymi – tak: Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku głoszenia Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie miał ze mną otwartego rachunku przychodu i rozchodu, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby.

Z drugiej jednak strony – może spodziewając się oskarżeń, lub podejrzeń o zbytnią zapobiegliwość o sprawy materialne – dodaje: Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro. Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu.

A jeszcze wcześniej mówił: Bardzo się ucieszyłem w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Jak więc to rozumieć?

Z jednej strony, pisze wyraźnie o materialnym wsparciu, dziękuje za nie, z drugiej mówi, że tak naprawdę to niczego mu nie potrzeba, bo on umie i żyć w dostatku, i żyć w nędzy, i w ogóle to jest zupełnie niezależny na każdym odcinku życia. O co więc chodzi? Jak to w końcu jest z tym Pawłem?

Wydaje się, że wyjaśnienie znajdziemy w tym zdaniu, także przez niego dziś zapisanym: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku. A także w tym, już tutaj wcześniej zacytowanym: Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro.

Widzimy zatem, że choć mowa jest wprost o sprawach materialnych, o materialnym wsparciu, to Paweł nie na pieniądzach jako takich koncentruje całą swoją uwagę, ale na postawie swoich uczniów! Chodzi o to, aby pomoc, jakiej mu udzielają, wynikała z nastawienia ich serc! Aby była owocem duchowej przemiany, jaka w ich sercach zachodzi, dzięki jego apostolskiej posłudze.

Zatem, nie mogą się oni czuć przymuszani do udzielania mu pomocy, ale jeżeli jej udzielają, to on chce wierzyć, że to płynie naprawdę z ich dobrego i otwartego serca. W ten sposób sprawy materialne – takie, powiedzielibyśmy, przyziemne – stają się drogą do budowania i pomnażania królestwa Bożego!

Z całą pewnością pozostaje to w duchu słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobra kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?

Ta «niegodziwa mamona», o której mówi Jezus, nie oznacza – przynajmniej w tej wypowiedzi – pieniędzy zdobytych w sposób niegodziwy, na drodze jakiegoś oszustwa czy kradzieży. Jej niegodziwość polega na tym, że jest to wartość ziemska, doczesna – w porównaniu z wartościami duchowymi, tymi najwyższymi i najbardziej wartościowymi. W zestawieniu z nimi, sprawy materialne zdecydowanie stoją niżej.

Ale właśnie dlatego trzeba się nimi posługiwać mądrze – i tak, aby ich używanie nigdy nie zagrodziło drogi do Nieba, a właśnie pomogło w jego osiągnięciu. Mądre i uczciwe posługiwanie się tymi wartościami doczesnymi pokazuje – jak mówi Jezus – że może On nam powierzyć skarby swego Królestwa, bo zrobimy z nich dobry użytek.

I to właśnie w tym kluczu, moi Drodzy, trzeba nam rozumieć tę szczerość i otwartość Apostoła Pawła, z jaką nieraz mówi o sobie, o swoich dokonaniach, o swoich zasługach, także o swoich cierpieniach, o swoim poświęcaniu się dla dobra Kościoła. On nigdy tego nie mówi, ani nie pisze, aby się przechwalać. Zresztą, nigdy też nie zapomniał, jak bardzo wcześniej szkodził Kościołowi, ani jak go prześladował – zanim się nawrócił. Ciągle to sam przypominał.

Jeżeli natomiast mówił szczerze o tych sprawach pozytywnych, jeżeli wskazywał na swoje osiągnięcia, na swoje działanie, a dzisiaj mówi o swoim utrzymaniu i pomocy materialnej, jaką otrzymuje od uczniów, to wszystko mówi po to, aby w centrum tych wszystkich spraw postawić Jezusa Chrystusa i Jego działanie, i Jego naukę. To jest właśnie «pozyskiwanie przyjaciół niegodziwą mamoną», czyli zdobywanie uczniów i wyznawców, prowadzenie ich do Kościoła, a następnie do zbawienia – drogą solidnego i uczciwego wypełniania ich codziennych zadań, drogą codziennej realizacji ich życiowego powołania.

Moi Drodzy, to także nas dotyczy! To także my wszyscy mamy – tak, jak Paweł – czynić dobro, pomagać sobie nawzajem, poświęcać się dla dobra swoich bliskich i tych, których Pan postawił na naszej drodze; mamy też uczciwie pracować, jak najlepiej zarabiać – oczywiście, bo czemużby nie? – ale też uczciwie i mądrze gospodarować swoim majątkiem; a wszystko po to, aby właśnie tą drogą dojść do Nieba.

Mówiąc jeszcze inaczej, chodzi o to, aby wszystko, co się w naszym życiu na co dzień dzieje; wszystko, co robimy, o czym myślimy, o co zabiegamy; także to wszystko, co mamyw sferze materialnej, ale i tej duchowej, a więc wszelkie nasze osiągnięcia intelektualne i życiowe doświadczenia – aby to wszystko prowadziło nas do Nieba.

Aby nie było w naszym życiu i w naszym sercu takiej przestrzeni, takiej choćby maleńkiej komóreczki, która byłaby dla spraw Bożych zamknięta. Nie, wszystko w naszym życiu ma nam służyć do osiągnięcia życia wiecznego.

To jest właśnie posługiwanie się «niegodziwą mamoną» w sposób jak najbardziej godziwy!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.