Przyjdzie czas…

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Tadeusz Goc, emerytowany Kierownik Uczelnianego Ośrodka Kultury siedleckiego Uniwersytetu, a obecnie angażujący się w wiele dobrych spraw, podejmowanych i realizowanych na naszej Uczelni, ale nade wszystko: aktywnie włączający się w działalność naszego Duszpasterstwa Akademickiego, w tym także – w oprawę muzyczną naszych Mszy Świętych. Dziękując Panu Tadeuszowi za wielką życzliwość, pracowitość i zaangażowanie, życzę nieustającej mocy Bożej i wielkiej radości z czynionego dobra! Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, wczorajszy koncert Chóru UMCS to naprawdę wielka uczta duchowa! Bardzo dziękuję i gratuluję wszystkim Wykonawcom, w tym szczególnie – Ani i Kubie. To piękne, że są ludzie – w tym także młodzi – którym zależy na tym, by dawać z siebie więcej, angażować się w dobro i tworzyć wysoką kulturę. To nieprawda, że Młodzież dzisiaj jest totalnie zblazowana, nic jej się nie chce, a tylko gapiłaby się w swoje telefony komórkowe. Jest i taka – ale jest i ta, którą wczoraj podziwiałem, ale którą też podziwiam na siedleckiej Uczelni, i w tylu jeszcze innych miejscach – także w Parafiach – naszej Diecezji. Oby jej było jak najwięcej!

A ja dzisiaj udaję się do Parafii Poizdów, na kolejną niedzielną pomoc. A o godzinie 20:00, w naszym Duszpasterstwie, Msza Święta w intencji zmarłych Profesorów, Wykładowców, Pracowników administracji i Personelu pomocniczego; Studentów i Absolwentów, oraz Członków Rodzin całej Społeczności akademickiej Uniwersytetu Przyrodniczo – Humanistycznego w Siedlcach. Liczę na łączność modlitewną jak największej liczby Członków tejże Społeczności.

I tylko wspomnę króciutko o małym jubileuszu, jaki wszyscy – Członkowie naszej blogowej społeczności – przeżywamy. Dziś dwunasta rocznica powstania naszego bloga. Bardzo dziękuję przede wszystkim Panu naszemu za natchnienia i błogosławieństwo, Matce Bożej Kodeńskiej za opiekę z Nieba, Moderatorowi Krzysztofowi Fabisiakowi za opiekę techniczną, Współautorom za ubogacanie merytoryczne, Komentatorom za cenne dopowiedzenia, a wszystkim – za wspólnotę modlitwy i refleksji nad Bożym słowem. W najbliższych dniach odprawię Mszę Świętą za wszystkich Członków naszej blogowej społeczności.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym wskazaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

33 Niedziela zwykła, C,

13 listopada 2022., 

do czytań: Ml 3,19–20a; 2 Tes 3,7–12; Łk 21,5–19

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA MALACHIASZA:

Oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki.

A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego promieniach.

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:

Bracia: Sami wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania.

Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: kto nie chce pracować, niech też nie je. Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi.

Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.

Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?”

Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec”.

Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.

Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.

Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.

A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”.

Jeśli się uważnie czyta dzisiejszą Ewangelię, to można odnieść wrażenie, że to, co Jezus mówi – mówi również jakby w odniesieniu do naszej obecnej, konkretnej sytuacji. Oto bowiem ktoś zwrócił uwagę Jezusa na świątynię, która przecież była znakiem potęgi i siły narodu wybranego, była czytelnym znakiem Bożej opieki nad swoim ludem. A Jezus wówczas odpowiedział zaskakująco: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Takie stwierdzenie Jezusa nie mogło spodobać się Żydom. Absolutnie! Jak On w ogóle mógł zanegować potęgę narodu i takie słowa wypowiedzieć o znaku tej potęgi?

Wiemy jednak, że świątynia jerozolimska rzeczywiście została zburzona i do dzisiaj, jako taka, nie jest odbudowana. I my, kiedy przyglądamy się różnym symbolom ludzkiej potęgi – a chociażby ogromnym wieżowcom, które w piętnaście minut składają się, niczym domki z kart – czyż nie przyznamy Jezusowi racji? Czy rzeczywiście Ewangelia nie realizuje się na naszych oczach?

A Jezus mówi dalej: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „Ja jestem”, oraz: „Nadszedł czas”. Nie chodźcie za nimi! Rzeczywiście, nie brakuje takich, którzy za głos w wyborach gotowi są obiecać dosłownie wszystko. A ileż to się zmieni pod ich rządami – to trudno sobie wręcz wyobrazić! Prawdziwi „wybawiciele”!

Ale są jeszcze inni „wybawiciele”. Są to tacy, którzy leczą ziołami i różnymi niecodziennymi sposobami. Może w samym tym fakcie nie ma nic złego, bo jeśli ktoś potrafi, to czemu ma nie pomóc innym. Problem zaczyna się jednak wówczas, kiedy ludzie ci – żeby użyć dzisiejszego języka – przekraczają swoje kompetencje, bo zamiast skoncentrować się rzeczywiście na leczeniu rozlicznych dolegliwości ludzi, zaczynają wypowiadać się na tematy duchowe i inne. Albo opierają swoją działalność na mocy złego ducha!

A co najdziwniejsze w tym wszystkim, to fakt, że ci, którzy poddają się działaniom takich „cudotwórców” i ich poradom, są ludźmi wysoko wykształconymi. Nieszczęście! Ale tak jest zawsze, że gdzie brakuje wiary, tam pojawia się zabobon. Bo kto nie wierzy w Boga – wierzy już we wszystko! I tu nawet wysokie wykształcenie nie pomoże.

Gdzie jedynym i najwyższym autorytetem nie jest jedyny Zbawiciel świata, Jezus Chrystus, tam szuka się „wybawicieli zastępczych”. I okazuje się, że są oni na zawołanie! Tylko dziwnie się jakoś składa, że to ich „wybawienie” bardzo sporo kosztuje, bo każda wizyta u takiego „uzdrowiciela” to określona, wcale nie mała kwota.

Innym źródłem złudnego zapobieżenia wielu problemom i bolączkom jest działalność rozmaitych sekt, które – niestety – szerzą się coraz bardziej, wciągając głównie młodzież. Staje się to poważnym problemem społecznym, na alarm biją nie tylko duszpasterze, ale i psychologowie. Dopiero po wejściu do takiej sekty okazuje się – chociaż nie zawsze od razu – jaka to pułapka i jak trudno się z niej wydostać. Każda z nich oferuje jakiś sposób na zwykłe, codzienne problemy i każda z nich proponuje jakąś receptę na szczęście, ale każda z nich ostatecznie zniewala młodego człowieka i powoduje ogromne dramaty w rodzinach!

Inną kategorią „wybawicieli” są z kolei przeróżni wróżbici, astrologowie, twórcy horoskopów, którzy oferują swoje usługi głównie w zakresie przepowiadania przyszłości. W sumie są niegroźni i można się z nich swobodnie pośmiać, ale trudno uwolnić się od smutnej refleksji, że gdzie nie ma wiary, tam jest zabobon. I gdzie nie ma zaufania do jedynego Zbawiciela, tam muszą się pojawić tego typu namiastki, bo człowiek ma w sobie zapisane pragnienie Boga, ma w sobie zapisane dążenie do czegoś wielkiego, głębszego – i jeżeli nie skieruje swego serca ku prawdziwemu Bogu i prawdziwym wartościom, zaczyna szukać czegoś w zamian. I znajduje to, co znajduje.

Jezus, mówiąc o fałszywych wybawcach, stwierdza: Nie chodźcie za nimi. A dalej mówi tak: I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. […] Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.

O wojnach i przewrotach słyszymy na każdym kroku. Dobrze, że Jezus kieruje do nas tę zachętę: Nie trwóżcie się! To bardzo ważne, bo dzisiaj ludzie wielokrotnie zadają sobie to pytanie: Co z tego wszystkiego wyniknie? W którym kierunku pójdzie świat? I gdzie dzisiaj szukać ratunku? Czy w międzynarodowych konferencjach i naradach, na których słowo „pokój” oraz: „rokowania pokojowe” odmieniane są przez wszystkie przypadki, ale tłem tych rozmów jest wojna, w trakcie której giną niewinni ludzie? Czy to, że codziennie „Wiadomości” telewizyjne informują nas o spotkaniach i rozmowach różnych polityków powoduje, że wewnętrznie czujemy się bezpieczni?

A może przyszedł wreszcie czas na to, aby usłyszeć wyraźnie to, czego Kościół od zawsze naucza, a co ostatni Papieże szczególnie mocno podkreślali, że nie będzie pokoju na świecie, jeżeli nie będzie go w ludzkim sercu! I że bezpieczeństwa na świecie nie buduje się przemocą i zabijaniem niewinnych ludzi – że prawdziwego pokoju nie zaprowadza się drogą wojny!

Ludzkość wciąż szuka wybawcy, tylko znajduje nie tego, który jest nim naprawdę! Znajduje takich, którzy się za wybawców podają, wprowadzając jednocześnie rozłam i wojnę. Czy komuś dzisiaj udałoby się policzyć, w ilu miejscach na ziemi trwają zbrojne konflikty i leje się krew – oprócz tej wojny, która dokonuje się tuż za naszymi granicami?

I dlatego Bóg daje o sobie znać, dlatego rzeczywiście mają dziś miejsce trzęsienia ziemi i zjawiska, które zaskakują meteorologów: a to niespodziewana śnieżyca w miejscu, gdzie od kilkudziesięciu lat śniegu nie było; a to powodzie, a to różne kataklizmy, pojawiające się w nasileniu nie notowanym od dłuższego czasu. Ktoś powie, że przecież zawsze mogą się dziać w przyrodzie rzeczy niespodziewane. Zresztą, meteorolodzy poszukają odpowiedzi na pytanie, co to wszystko oznacza i przytaczają takie, czy inne, prawdopodobne wytłumaczenia.

Ale nie da się chyba uniknąć spojrzenia głębszego – nie należy go zresztą unikać – a ono nasunie nam skojarzenie, że to Bóg chce nam dać jakieś znaki i może dobrze byłoby je dostrzec. Ja tu dzisiaj nie chcę wyznaczać daty końca świata, bo są inni, lepsi w tym ode mnie. Ja tylko, wczytując się w dzisiejszą Ewangelię, chciałbym abyśmy wszyscy przejęli się tym, co mówi Jezus. A On mówi o znakach na niebie, o znakach w przyrodzie.

Człowiek wierzący nie tłumaczy wszystkiego tylko w ludzkich kategoriach. Człowiek wierzący pozostawia jakąś przestrzeń tajemnicy i – patrząc głębiej – dostrzega Boga w Jego działaniu, dostrzega Boga nawet w codziennych, zwykłych okolicznościach, ale dostrzega Go także w tych znakach niezwykłych, które muszą budzić wiele zapytań, wiele obaw i wątpliwości.

I może zamiast na siłę szukać naukowego, albo pseudonaukowego wyjaśnienia pewnych zjawisk w przyrodzie, zamiast szukać najszybszej i najprostszej odpowiedzi na wszystkie pytania – może trzeba by postawić pytanie: Co Bóg chciał do mnie w tym momencie powiedzieć? Co chciał powiedzieć tym, którzy teraz doświadczają takiej czy innej katastrofy, czy klęski? Jakie wnioski z tego ja wyciągam dla siebie?

Wszak przyjdzie dzień, o którym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie, z Księgi Malachiasza – dzień palący jak piec – kiedy to dokona się oczyszczenie i wszyscy wyrządzający krzywdę, i wszyscy pyszni, poniosą zasłużoną karę. Nie wiemy, kiedy ów dzień nastąpi, wiemy jednak – przekonuje nas o tym słowo Boże – że dzień ten na pewno nadejdzie. Przyjdzie czas rozliczenia, przyjdzie dzień ostateczny.

Niektórzy twierdzą, że będzie to już niedługo, inni – że to sprawa daleka, sprawa nie określonej bliżej przyszłości. Jedno jest pewne – dzień ten nastąpi! I jeszcze jedno jest pewne – każdy z nas musi się na ten dzień przygotować, bo będzie to dzień prawdy, dzień ostatecznego rozstrzygnięcia.

Obecne znaki czasu, znaki w przyrodzie, wcale nie wskazują, a nawet nie sugerują, kiedy ten dzień nastąpi dokładnie, bowiem nawet o ile opis ewangeliczny pasuje do tego, co widzimy wokół siebie, to jednak uczciwie musimy powiedzieć, że takie rzeczy już nieraz działy się w historii. I koniec świata nie nastąpił – pomimo, że był kilkakrotnie zapowiadany i konkretnie wskazywany. Ale dzisiejsza liturgia Słowa – jak zawsze, gdy kończy się rok liturgiczny, a tak jest właśnie teraz – wyczula nas na ten moment i zachęca do czujności. Na czym ta czujność ma polegać?

O tym dokładnie poucza nas Święty Paweł w Drugim Liście do Tesaloniczan, gdzie daje przykład właściwej postawy, tak pisząc: Sami wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju, ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania.

Zatem, w pierwszym rzędzie, czuwanie polega na rzetelnej pracy, która nieraz będzie się wiązała także z trudem i zmęczeniem. Co do tej pracy, to Apostoł w dalszym ciągu swego Listu pisze już bardzo konkretnie: Kto nie chce pracować, niech też nie je. Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.

Pierwszym chrześcijanom, z jednej strony olśnionym nowością nauki Jezusa, a jednocześnie oczekującym Jego rychłego przyjścia w chwale, Paweł niejako każe „zejść na ziemię” i zająć się zwykłymi sprawami codziennymi. Okazuje się bowiem, że to właśnie w ten sposób można zasłużyć na Niebo i to w ten sposób najlepiej można się przygotować na ostateczne przyjście Jezusa Sędziego.

A dla nas dzisiaj to Pawłowe pouczenie ma znaczenie szczególne, bowiem uświadamia nam, że pomimo, iż dookoła dzieją się różne dziwne, a nieraz i groźne rzeczy; pomimo tego, że pojawiają się raz jedni, raz inni „wybawiciele” i „cudotwórcy”; pomimo tego, że ogólna sytuacja, w jakiej żyjemy, może nie napawa nas optymizmem, to jednak w rzeczywistości jedynym Zbawicielem jest Jezus Chrystus, to On obiecał Niebo wszystkim sprawiedliwym, to On daje wszystkim szansę zbawienia, a każdy na to Niebo zasługuje swoją codziennością.

Oto za chwilę pójdziemy do domu i tam znowu zaczniemy zasługiwać na Niebo. Jutro podejmiemy codzienne nasze prace i one także mogą nas zbliżyć do zbawienia. Dla tych, którzy są tak rzetelnie zajęci przeżywaniem swojej codzienności, którzy każdego dnia mają co robić, nie mają znaczenia różne dziwne opowieści i tacy nie koncentrują całej swojej uwagi na tym, co robią i mówią inni – i co się dzieje wokół.

Dla tych, którzy każdą chwilę chcą przeżyć dobrze i sensownie, i w imię Boże – koniec świata może nastąpić nawet w tej chwili. Oni są przygotowani! Dzień ostateczny – jak zresztą mówi o tym pierwsze czytanie – będzie straszny dla ludzi nieuczciwych, pysznych i dla tych, którzy czas marnują, albo przeznaczają go na nieważne sprawy; którzy zajmują się rzeczami niepotrzebnymi – jak mówi Święty Paweł.

Dlatego, zamiast przejmować się każdą pogłoską i martwić każdym przejawem ludzkiego zła – może warto się nam skoncentrować na dobru, które każdy na swoim odcinku codziennie może uczynić. Wtedy i świat będzie lepszy – i my sami będziemy o krok bliżej Nieba…

3 komentarze

  • ” Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”. A więc wytrwać do końca, nie zwątpić w Twoją pomoc Jezu, nie załamać się przeciwnościami… Trwać wbrew wszystkiemu i nade wszystko ufać, że Ty Panie, jesteś i czuwasz.
    Panie choć słaba jestem, Ty mnie pocieszasz gdy mówisz w innym miejscu, że ” moc w słabości się doskonali”. Przede wszystkim, liczę na Ciebie, liczę na Twoją łaskę, Panie.

    Ps. Wytrwałości możemy uczyć się również od Autora ( obecnie Autorów ) tego bloga, który jak sam Ksiądz Jacek zauważył, codziennie dzieli się Bożym Słowem i swoimi przemyśleniami już 12 lat. Niech Duch Święty prowadzi Was, bo jest to Boże dzieło, które nam wszystkim pomaga rozwijać się duchowo i coraz bardziej rozumieć, co Bóg przez swoje Słowo chce nam powiedzieć każdego dnia. Boże błogosław!

  • Tak, ten blog to wspaniałe dzieło. Osobiście za nie dziękuję, bo stał się dla mnie codzienna sposobnością do zatrzymania się i zastanowienia, czego Pan oczekuje ode mnie każdego dnia.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.