Trudna sztuka… czekania!

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Adam Turemka, za moich czasów – Proboszcz w Miastkowie i wieloletni Ojciec Duchowny Pielgrzymki Podlaskiej.

Z kolei, imieniny przeżywa Ksiądz Waldemar Grzeszczuk, za moich czasów – Kapłan wspomagający naszą duszpasterską posługę w Celestynowie.

Życzę Świętującym Bożej bliskości! I zapewniam o modlitwie!

A w Paprotni dzisiaj kończymy Rekolekcje. Serdeczną modlitwą będę odwzajemniał ogromną życzliwość, jakiej doświadczyłem tam ze strony nowego Proboszcza, Księdza Wojciecha Matuszewskiego, i całej Parafii.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Wsłuchajmy się w nie i postarajmy się odkryć przesłanie, z jakim Pan zwraca się do każdej i każdego z nas osobiście. Duchu Święty – pomóż!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE, dzień 3,

3 Niedziela Adwentu – GAUDETE, A,

11 grudnia 2022., 

do czytań: Iz 35,1–6a.10; Jk 5,7–10; Mt 11,2–11

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia,

niech się raduje step i niech rozkwitnie!

Niech wyda kwiaty jak lilie polne,

niech się rozraduje także skacząc

i wykrzykując z uciechy.

Chwałą Libanu ją obdarzono,

ozdobą Karmelu i Saronu.

Oni zobaczą chwałę Pana,

wspaniałość naszego Boga.

Pokrzepcie ręce osłabłe,

wzmocnijcie kolana omdlałe!

Powiedzcie małodusznym:

Odwagi! Nie bójcie się!

Oto wasz Bóg, oto pomsta;

przychodzi Boża odpłata;

On sam przychodzi, aby was zbawić”.

Wtedy przejrzą oczy niewidomych

i uszy głuchych się otworzą.

Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń

i język niemych wesoło krzyknie.

I odkupieni przez Pana powrócą.

Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem,

ze szczęściem wiecznym na twarzach.

Osiągną radość i szczęście,

ustąpi smutek i wzdychanie.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:

Trwajcie cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie.

Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami. Za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” Jezus im odpowiedział: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.

Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: «Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę». Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w Królestwie niebieskim większy jest niż on”.

To ostatni dzień naszych parafialnych Rekolekcji adwentowych. Dziękujemy Bogu za ten piękny czas! Dzisiaj to nasze dziękczynienie brzmi szczególnie radośnie – w tę trzecią Niedzielę Adwentu, zwaną od pierwszego słowa mszalnej Antyfony na Wejście, w wersji łacińskiej: GAUDETE IN DOMINO – RADUJCIE SIĘ W PANU! – właśnie Niedzielą GAUDETE, czyli Niedzielą radości.

Bo już Adwent się dopełnia, bo już Pan jest blisko, bo już wkrótce przeżyjemy radosne spotkanie z Nim. Dlatego Kościół – dla podkreślenia pewnego – by tak to ująć – złagodzenia atmosfery Adwentu jako czasu wyciszenia, przywdziewa szaty liturgiczne koloru różowego (o ile takie oczywiście są w parafii). I właśnie w tę Niedzielę radości my, jako Wspólnota parafialna i Wspólnota rekolekcyjna, dziękujemy Panu naszemu za ten dobry i święty czas.

Przeżywamy go w atmosferze serdecznej modlitwy wszystkich za wszystkich, włączając do naszych osobistych, codziennych, ulubionych modlitw intencję tych Rekolekcji. Dla podkreślenia jednak jedności pomiędzy nami, odmawiamy codziennie jedną, taką samą modlitwę, jaką zanosimy do Pana w naszym domach, a nie tu w kościele, a to właśnie dlatego, że zależy nam, aby w naszych domach także czuć było piękną, rekolekcyjną atmosferę.

I tak oto wczoraj tą właśnie modlitwą, którą zanosiliśmy do Pana w duchu jedności wzajemnej, były dwa dziesiątki Różańca Świętego, trzecia i czwarta tajemnica radosna, a więc Narodzenie Jezusa i Ofiarowanie Jezusa w świątyni. Czy udało się nam je odmówić?… A czy udało się nam je odmówić we wspólnocie z innymi?…

Dziękuję serdecznie tym, którzy swoją modlitwą wspierają dzieło naszych Rekolekcji. A oto dzisiaj zechciejmy odmówić piątą tajemnicę radosną Różańca Świętego, a więc Odnalezienie Jezusa w świątyni, a także Litanię Loretańską do Matki Bożej. I – podobnie, jak wczoraj czy przedwczoraj – proszę o odmówienie tego we wspólnocie z innymi, jeżeli tylko jest taka możliwość.

A modlimy się w następujących intencjach:

o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich;

za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy;

za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;

i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.

Tych ostatnich szczególnie gorąco raz jeszcze pozdrawiamy (proszę o przekazanie tego pozdrowienia w domach!) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo Im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla Nich owocny!

Moi Drodzy, ja mam świadomość, że każdego dnia jakąś część swego wystąpienia poświęcam na te oto sprawy – by tak je nazwać – organizacyjne, logistyczne, związane z naszą wspólną, wzajemną modlitwą, czy z pracą domową, jaką sobie tutaj wyznaczamy. Powtarzam też hasło tych Rekolekcji i hasła poszczególnych dni. Nawet niekiedy słyszę zarzut, że to niepotrzebne – ciągłe powtarzanie tego samego – bo lepiej więcej uwagi poświęcić rozważaniu słowa Bożego danego dnia.

Chcę jednak z całą mocą stwierdzić, że robię to celowo i w pełni świadomie. Owszem, kiedy wygłaszam homilię w jakąś niedzielę, czy święto, to wówczas jest ona w całości poświęcona rozważaniu słowa Bożego danego dnia. Rekolekcje jednak – jak wspomniałem pierwszego dnia – to czas intensywnej, duchowej pracy, podejmowanej przez Rekolekcjonistę, Proboszcza Parafii i wszystkich Uczestników.

I ta praca – jak wspomniałem – jest o wiele ważniejsza, niż samo przemawianie Rekolekcjonisty. Ono – owszem – ma pomóc w tej pracy, ale to właśnie ta praca jest najważniejsza. A jeżeli praca – to musi być dobrze zaplanowana i logistycznie zorganizowana. I dlatego tyle uwagi poświęcam każdego dnia przypomnieniu naszych wspólnych działań, a potem dopiero przechodzę do rozważania Bożego słowa.

I właśnie w ramach całej tej logistyki przypominam, że nasze wspólne refleksje koncentrują się wokół hasła, jakim są pierwsze słowa dzisiejszego drugiego czytania, z Listu Świętego Jakuba Apostoła: Trwajcie cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Hasłem naszych Rekolekcji są słowa: TRWAJCIE CIERPLIWIE.

Pierwszego dnia stawialiśmy sobie przed oczy obraz DZIECI, KTÓRE KAPRYSZĄ, tak bowiem Jezus określił ludzi ze swego pokolenia, a na tej podstawie mówiliśmy sobie, że to my właśnie nie możemy być – w sprawach wiary, w sprawach naszych relacji z Bogiem – kimś takim, jak te dzieci. Nasza wiara nie może zależeć od różnych zmiennych, jak humor, nastrój, zmęczenie, pogoda, albo opinia otoczenia.

Wczoraj natomiast obrazem, ukazanym przez Boże słowo, był PROROK JAK OGIEŃ. Przykłady takich postaw ujrzeliśmy w osobach Eliasza i Jana Chrzciciela, a mówiliśmy sobie, że akurat takimi właśnie chrześcijanami mamy być: odważnymi, zapalonymi, radykalnymi, wolnymi od zalęknienia i kompleksów, których to przejawy, szczególnie ostatnio, można zaobserwować w postawie także polskich katolików.

I oto dzisiaj obrazem, który ukazuje nam liturgia Słowa, jest ROLNIK, KTÓRY CZEKA NA PLON. Ponownie odwołujemy się do drugiego czytania, z Listu Jakuba Apostoła, bo to tam właśnie padają słowa: Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie.

W dalszej zaś części tegoż czytania za przykład cierpliwości i wytrwałości Apostoł stawia proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie. Oni także musieli nieraz czekać na plon swego siewu, a niekiedy się go nawet za życia nie doczekali.

Jeżeli zaś mówimy o plonie ziemi, to trudno nie odnieść tego do pierwszego czytania, z Księgi Proroka Izajasza, a konkretnie do tych słów: Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! Niech wyda kwiaty jak lilie polne, niech się rozraduje także skacząc i wykrzykując z uciechy. Ten bujny rozkwit roślinności w miejscu pustynnym i stepowym, to właśnie symbol i zapowiedź owego plonu, na który czeka każdy rolnik – każdy siewca, także Boży siewca – kiedy rzuca ziarno w ziemię.

Słuchając w kolejnych dniach Adwentu, zwłaszcza w pierwszych czytaniach, zapowiedzi jakiegoś totalnego szczęścia i harmonii, jakie zapanują na świecie, nieraz zastanawiamy się, kiedy to nastąpi. Prorok Izajasz posługuje się w tej kwestii enigmatycznym sformułowaniem: w owym dniu. Albo: owego dnia. Czyli – tak naprawdę – kiedy? Jeszcze w tym życiu, czy już w tym przyszłym?

Z pewnością, właśnie w takim kontekście możemy mówić o «trwaniu cierpliwym», o oczekiwaniu na plon – ale oczekiwaniu w sposób aktywny. Prorok Izajasz wprost wzywa: Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, aby was zbawić”. To jest właśnie wypełnienie słów: TRWAJCIE CIERPLIWIE. Trwanie cierpliwe – ale aktywne. Podejmowanie wysiłku, aby wzrastał i pomnażał się duchowy owoc. I oczekiwanie tego owocu – cierpliwe, wytrwałe…

Słuchając dzisiejszej Ewangelii, możemy odnieść wrażenie, że tej cierpliwości i tegoż trwania zabrakło Janowi Chrzcicielowi. Ten bowiem Herold, ogłaszający całemu światu przyjście na świat Syna Bożego, a nawet wprost wskazujący na Niego, nagle oto – przez swoich uczniów i wysłanników – stawia Mu pytanie: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Przyznajmy, że to bardzo dziwna sytuacja, bo to tak, jakby Jan naprawdę stracił wiarę! Jakby się poddał – zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że to pytanie skierował z więzienia… Czy jednak rzeczywiście się poddał, stracił wiarę?…

Musimy przyznać, że jest to sytuacja nieco zaskakująca. Ale też możemy ją odczytać w ten sposób, że Jan, chociaż był wyjątkowym mężem Bożym i bardzo wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju misję pełnił, to jednak był zwykłym człowiekiem, narażonym i na własne przeżycia i wątpliwości, ale też – na przeżycia i wątpliwości swojego otoczenia.

Możemy tylko domyślać się, iż Jan pozostawał pod presją jednych i drugich: sam nie wiedział, co o tym myśleć, że Ten, którego zapowiadał, a który miał wyzwolić jego naród spod panowania okupanta, ani nie organizuje jakiegoś buntu, nie formuje żadnych oddziałów wojskowych, ani nawet nie mówi, że to w najbliższym czasie uczyni. Jest gdzieś na uboczu, czegoś tam naucza, a przecież naród takie nadzieje z Nim wiązał. Jan z taką mocą i przekonaniem Go zapowiadał, a teraz sam znalazł się w więzieniu.

Mocował się więc z własnymi dylematami, ale też zapewne docierały do niego pytania całego otoczenia – kogóż to w takim razie zapowiadał, kim jest ten Oczekiwany: naprawdę, tym Oczekiwanym, czy też innego mają oczekiwać?… Faktycznie, jakby Janowi zabrakło wytrwałości i cierpliwości w oczekiwaniu na plon swojej misji.

Wiemy jednak, że Jezus wcale tak tego nie odebrał. Przesłał bowiem Janowi odpowiedź, w której wskazał na bardzo konkretne znaki swego działania. Powiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.

Następnie zaś dał o Janie przepiękne świadectwo, w którym wyraźnie wskazał, że Jan jest tym, który tak naprawdę nie zwątpił – mimo chwilowego zawahania… Cała jego postawa, w oczach Jezusa, wypadła naprawdę pozytywnie: Jan naprawdę życie poświęcił w oczekiwaniu na plon swojej misji. I Jezus wyraźnie wskazał na pojawienie się tego plonu – także w cudach i znakach, których On sam, Jezus, dokonywał. To także – w jakimś sensie – plon prorockiego zasiewu Jana Chrzciciela! Przeto Jan nie pobłądził, idąc tą drogą, którą poszedł. Jego plon jest naprawdę przeobfity.

I my także uczymy się cierpliwości w oczekiwaniu na plon. Okazuje się bowiem, moi Drodzy, że coś takiego, jak czekanie, jest jedną z ważniejszych umiejętności chrześcijanina, dziecka Bożego, przyjaciela Jezusa. Przy czym, od razu wyjaśnijmy, że nie chodzi o czekanie bierne, bezczynne – nie! I także nie jest to czekanie na jakąś bliżej nie określoną gwiazdkę z Nieba – nie!

Jest to oczekiwanie na plon swojej wiary, swojej modlitwy, swojego mądrego i sensownego życia… Niestety, doświadczenie – także nasze własne – zdaje się wskazywać, że różnie jest z tą umiejętnością czekania… Bo jeżeli my się o coś modlimy, albo się o coś bardzo staramy, albo jakąś określoną postawę przyjmujemy, to efekty tego chcielibyśmy widzieć już teraz. Od razu! Natychmiast! Jeżeli o coś chociażby prosimy na modlitwie, to dlaczego nie od razu to otrzymujemy? A właśnie…

Mądrzy i pobożni ludzie, mistrzowie życia duchowego, na tak postawione pytanie odpowiadają w taki – mniej więcej – sposób, że kiedy prosimy Boga o coś, co jest nam potrzebne, to Bóg udziela na to jednej z trzech możliwych odpowiedzi. Albo mówi: „Tak, daję Ci to”; albo mówi: „Nie, nie dam Ci tego”, bo może jest to dla nas coś niekoniecznie korzystnego, a może wręcz szkodliwego; albo wreszcie mówi: „Tak, dam Ci to, ale poczekaj”… I właśnie z tym poczekaniem bywa bardzo różnie…

Bo dlaczego ja muszę czekać? Dlaczego nie od razu otrzymuję to, o co się modlę, o co się staram, nad czym pracuję? Dlaczego zasiew mojej wiary nie od razu przynosi efekty? A właśnie…

Na to pytanie w swoim czasie odpowiedział Ojciec Święty, Benedykt XVI, który na jednym ze spotkań z kapłanami, powiedział do nich wprost, że ich zadaniem jest właśnie siać! Cierpliwie i wytrwale siać! Oni mają siać! Ale wzrost – da już Bóg. W sposób i w czasie, jaki sam uzna za stosowny.

I o tym trzeba nam wszystkim pamiętać – żeby nie tracić cierpliwości, żeby się nie poddawać, nie upadać w wierze, nie rezygnować z wiary… I nie rezygnować z dobra, jakie czynimy, a które momentami wydaje się działaniem bez sensu, bez celu i bez owocu…

Przyznaję szczerze, że jako Duszpasterz Akademicki, nieraz stawiam na modlitwie Panu naszemu pytania o sens pełnionej przez siebie posługi, jeżeli widzę, jak małe jest zainteresowanie Studentów jakąkolwiek działalnością naszego Duszpasterstwa, czy propozycjami, z jakimi do nich wychodzę.

Z pewnością, jedną z odpowiedzi, jaką otrzymałem na te moje dylematy, było mocne zdanie, wypowiedziane przez Waszego Rodaka, wspomnianego już Księdza Krzysztofa Skwierczyńskiego, który zachęcając mnie do cierpliwości i wytrwałości, do trwania na posterunku pomimo wszystko, powołał się na swój przykład, jak to dwa, a nawet trzy lata, starał się cierpliwie docierać do swoich Parafian, a tu nic i nic. Ale cały czas robił swoje, spełniał zwyczajne, codzienne zadania duszpasterskie – i po trzech latach coś drgnęło. Pierwsze plony jego zasiewu zaczęły się pojawiać.

Było to – i jest dla mnie nadal – bardzo budujące i zachęcające świadectwo. Wziąłem je sobie do serca i naprawdę staram się ciągle siać w tym swoim duszpasterzowaniu akademickim, nie chcę niczego przyspieszać, bo wiem, że się nie da… Pozwólcie jednak, że fakt obecności wśród Was wykorzystam do tego, by poprosić Was o pomoc w zasiewie właśnie na tym polu: na polu duszpasterstwa akademickiego.

Staram się wszędzie tam, gdzie jestem na jakimś zastępstwie, czy choćby kiedy prowadzę rekolekcje, czy odprawiam odpust, poruszać ten temat – niestety, jak się wydaje, pomijany i zapominany w naszej parafialnej codzienności – temat duszpasterstwa akademickiego. Dlaczego jest on taki ważny?

Oto bowiem, z jednej strony, widzimy wzrastającą obojętność młodych ludzi na sprawy wiary i na Kościół, a wobec osób duchownych – wręcz niechęć, a nawet wrogość, niejednokrotnie wyrażaną bardzo otwarcie. Z drugiej jednak strony – widać wyraźne sygnały poszukiwania przez Młodych odpowiedzi na najważniejsze pytania i pragnienie odkrywania najgłębszego sensu życia.

Stare albumy, jakie znalazłem w Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, zawierają wiele zdjęć i zapisów, dokumentujących aktywną działalność tegoż Duszpasterstwa na przestrzeni lat, kiedy to jednoczyło ono dużą liczbę Studentów i Pracowników Uczelni, a prowadziło je kilku Duszpasterzy Akademickich.

Co się dzisiaj stało z młodymi Ludźmi, że nie ma ich w Duszpasterstwie, a często nie ma Ich w ogóle w kościele, na Mszy Świętej, czy przy konfesjonale? Czyżby Bóg przestał być Im potrzebny? Czyżby uznali, że lepiej ułożą sobie życie bez Niego, radząc sobie samemu ze wszystkimi problemami i wyzwaniami?

Nie wierzę! A wręcz jestem przekonany, że jest dokładnie odwrotnie! Dlatego proszę Wszystkich o zainteresowanie się tą sprawą.

Zwracam się z serdeczną prośbą do samych Studentów, aby tam, gdzie studiują, zainteresowali się ofertą Duszpasterstwa Akademickiego. Istnieje ono – w różnej formie – przy każdym większym ośrodku akademickim, przy każdej większej Uczelni. Trzeba tylko wpisać w wyszukiwarce internetowej: „Duszpasterstwo Akademickie – Uniwersytet…” taki a taki, i zaraz się coś wyświetli. Proszę o to zainteresowanie się.

A Rodziców, Dziadków i Rodziny Studentów proszę o zainteresowanie się tym, czy Ich studiująca Młodzież zainteresowała się tą sprawą. A przynajmniej: czy tam, gdzie studiuje, chodzi na Mszę Świętą w niedzielę? Czy się modli? Czy nie zapomniała o Bogu? Bo kiedy ci młodzi Ludzie byli jeszcze w domu, pod opieką Rodziców, to i na katechezę w szkole chodzili, i na Mszę Świętą jakoś tam docierali… Kiedy jednak wyjeżdżają na studia – zwłaszcza daleko od domu – często wszystko się urywa! I to nagle, z dnia na dzień! I to całkowicie, radykalnie!

Dlatego proszę Was – Rodzice, Dziadkowie i Rodziny Studentów: porozmawiajcie z nimi w domu, może przy okazji Świąt, czy tam, gdzie są, utrzymują kontakt z Bogiem? Czy może zainteresowali się Duszpasterstwem Akademickim na swojej Uczelni? Moi Drodzy, nie wstydźmy się podjąć takiej rozmowy! Nie obawiajmy się własnych dzieci – nawet już studiujących, ale to są jednak Wasze Dzieci – zapytać, czy nie zapomniały o Bogu?

Żeby nie było znowu tej dziwnej sytuacji, o której wczoraj sobie mówiliśmy, że we własnym domu, we własnej rodzinie, wobec własnych Dzieci czy Wnuków, krępujemy się lub obawiamy poruszać spraw najważniejszych.

Dlatego dzisiaj proszę, aby ten temat był na stałe obecny w naszych rodzinnych rozmowach – podobnie, jak przy każdej okazji i danej mi sposobności proszę Duszpasterzy, aby temat ten był obecny w codziennej praktyce duszpasterskiej w naszych Parafiach. A Wszystkich – naprawdę, Wszystkich bez wyjątku – proszę, aby ten temat był obecny w naszych modlitwach.

Proszę Wszystkich, byśmy na tym poletku Duszpasterstwa Akademickiego razem siali ziarno dobrego słowa, troski o naszą Młodzież, zainteresowania się Ich wiarą i ich postawą – abyśmy siali wszyscy. Sam Duszpasterz Akademicki z pewnością niczego nie zdziała, jeżeli wszyscy nie poczujemy się za tę sprawę odpowiedzialni! A jest to sprawa, która – wbrew pozorom – nie dotyczy tylko jakiejś małej grupki osób.

Przecież w większości naszych Rodzin – może tych Rodzin dalszych – są Studenci. A nawet, jeżeli nie ma ich w naszej Rodzinie, to są w naszej Rodzinie parafialnej, a to już mobilizuje nas do podjęcia tej wspólnej troski. I tego dobrego siewu! Chociaż wiemy, że na plon przyjdzie nam poczekać…

Podobnie zresztą, jak w każdej innej sprawie, o którą się modlimy lub o którą się staramy, na której nam zależy. Mamy się modlić, mamy czynić dobro, mamy żyć po Bożemu, mamy pełnić wolę Bożą, mamy trwać w wierze; mamy po prostu siać – a Bóg da wzrost! W czasie i w sposób, jaki sam wybierze.

I właśnie w tym kontekście stawiam sobie teraz takie oto pytania do refleksji:

Czy umiem poczekać na Bożą odpowiedź na moje modlitwy?

Czy umiem poczekać na owoc moich szczerych, dobrych wysiłków?

Czy umiem poczekać na otwarcie się drugiego człowieka na mnie i dotarcie do jego serca?

I ostatnie pytanie – zapowiadane wcześniej: pytanie o postanowienie. Moi Drodzy, o jakie postanowienie tu chodzi?

Przede wszystkim o takie, jakie jest nam osobiście naprawdę potrzebne, jakiego domaga się nasza sytuacja i nasza postawa. Czyli – niekoniecznie będzie to, na przykład, zwyczajowe niejedzenie słodyczy, albo niejedzenie kolacji. To ma być lekarstwo adekwatne do chorobytak, jak na ból zęba nie zakłada się opaski uciskowej na nogę, tak nasze postanowienie ma dotyczyć tego, co w naszej postawie najbardziej niedomaga.

Ma to być postanowienie odważne – bierzemy się za to, co naprawdę ważne, wręcz najważniejsze i powoduje inne grzechy, chociaż wiadomym będzie, że praca nad tym trochę zaboli i będzie kosztowała, ale to dopiero wówczas będzie praca skuteczna.

Bierzemy się za jedną sprawę, a nie pięć naraz. Innych doglądamy, ale bierzemy się za jedną. Możemy to sobie zapisać, natomiast koniecznie musimy zapamiętać, co postanowiliśmy, i ciągle to sobie przypominać. Musimy mieć też świadomość, że może się nie udawać dotrzymanie od razu tego postanowienia – nawet na pewno nie wszystko się uda. Nie załamujemy się jednak i nie rezygnujemy z pracystosujmy metodę małych kroków.

Módlmy się o wypełnienie tegoż postanowienia. I wspominajmy o nim na kolejnych Spowiedziach. Pamiętajmy, że jest to zadanie na jakiś dłuższy czas, nie na jeden dzień. I wreszcie pamiętajmy, że jest to w końcu postanowienie przed Bogiem. Dlatego naprawdę trzeba je potraktować poważnie.

Jakie to więc może być postanowienie? Na pewno, nie może to być stwierdzenie: „Będę lepszy!”, albo: „Poprawię się”; albo: „Coś tam w życiu zmienię”. Nie, to musi być coś bardzo konkretnego? Na przykład – co?

A chociażby: codzienna modlitwa, także w ciągu dnia. Albo Msza Święta – ale poza niedzielą, bo niedzielną uznajemy za coś oczywistego. Albo stały stan łaski uświęcającej i stała Komunia Święta. A może punktualność. A może ograniczenie grzechów języka – plotkowania, albo powstrzymanie przekleństw. A może codzienny czas dla najbliższych: wspólny obiad, wspólna modlitwa, wspólne czytanie Pisma Świętego. A może dotrzymywanie słowa i składanych obietnic. A może ograniczenie czasu przed telewizorem lub komputerem. A może systematyczne spotykanie z chorymi, samotnymi z naszego otoczenia… A może jeszcze coś innego…

Z pewnością, propozycji takich można by mnożyć wiele. Zechciejmy zatem teraz wybrać jedną i odpowiedzieć na pytanie:

Jakie będzie moje osobiste, konkretne, długoterminowe – postanowienie z tych Rekolekcji?…

I dzisiejszą pracą domową będzie rozpoczęcie – już dzisiaj – realizacji podjętego postanowienia. A jak się nam udała wczorajsza praca domowa?

Panie, dodaj nam siły i zapału, byśmy podjęte postanowienia dokładnie wypełnili – byśmy je codziennie wypełniali. Abyśmy w ten sposób – w naszej wierze i w przyjaźni z Tobą – TRWALI CIERPLIWIE.

Amen

2 komentarze

  • Aby zdobyć plon swojego życia, wieczne zbawienie, mamy wszyscy świadomość , że musimy się natrudzić, bo jak mówi polskie przysłowie ” bez pracy nie ma kołaczy”. Nierzadko trzeba nawet oddać swoje życie, nie w przenośni ale rzeczywiście. Jan Chrzciciel ewangelizował publicznie około 2 lat, Jezus Chrystus 3 lata i obydwoje mimo świętości, mimo wybrania przez samego Boga do tej misji, musieli przypieczętować swą naukę, ofiarą największą, oddaniem swojego życia. Myślę, że nie ma wśród nas nikogo kto by uznał, że śmierć go ominie, więc może warto już teraz , gdy jesteśmy w pełni świadomi, nadać swemu życiu i swej śmierci konkretnego znaczenia, konkretnego celu, konkretną intencję. Wzywajmy pomocy i prowadzenia Bożego i ” trwajmy cierpliwie”.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.