Znam Jezusa – czy nie znam?…

Z

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Dawid Błaszczak, życzliwy mi Człowiek z Białej Podlaskiej. Życzę Solenizantowi, żeby zawsze – we właściwym tego słowa rozumieniu – znał Jezusa i odważnie o Nim świadczył! Zapewniam o modlitwie!

Zgodnie z tym, co napisałem wczoraj, pozdrawiam Was z Kodnia. Pamiętam o Was w modlitwie!

I proszę, abyśmy wszyscy połączyli się w modlitwie za Ojca Świętego Seniora Benedykta XVI. Niech Pan sam poprowadzi Go taką drogą, jaką uznaje dla Niego za najlepszą.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem i odkrycia, co Pan do mnie dzisiaj konkretnie mówi. Niech Duch Święty natchnie nas do tego i obdarzy swoim światłem

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piąty dzień Oktawy Narodzenia Pańskiego,

29 grudnia 2022., 

do czytań: 1 J 2,3–11; Łk 2,22–35

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Najmilsi:

Po tym poznajemy, że znamy Jezusa,

jeżeli zachowujemy Jego przykazania.

Kto mówi: „Znam Go”,

a nie zachowuje Jego przykazań,

ten jest kłamcą

i nie ma w nim prawdy.

Kto zaś zachowuje Jego naukę,

w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.

Po tym właśnie poznajemy,

że jesteśmy w Nim.

Kto twierdzi, że w Nim trwa,

powinien również sam postępować tak,

jak On postępował.

Umiłowani,

nie piszę do was o nowym przykazaniu,

ale o przykazaniu istniejącym od dawna,

które mieliście od samego początku;

tym dawnym przykazaniem

jest nauka, którąście słyszeli.

A jednak piszę wam

o nowym przykazaniu,

które prawdziwe jest w Nim i w was,

ponieważ ciemności ustępują,

a świeci już prawdziwa światłość.

Kto twierdzi, że żyje w światłości,

a nienawidzi brata swego,

dotąd jeszcze jest w ciemności.

Kto miłuje swego brata,

ten trwa w światłości

i nie może się potknąć.

Kto zaś swojego brata nienawidzi,

żyje w ciemności

i działa w ciemności

i nie wie, dokąd dąży,

ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.

A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:

Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu

w pokoju, według Twojego słowa.

Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,

któreś przygotował wobec wszystkich narodów:

światło na oświecenie pogan

i chwałę ludu Twego, Izraela”.

A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Jak bardzo ważnym jest dla Jezusa, byśmy przestrzegali Bożych przykazań i zachowywali Jego naukę. Jest to naprawdę bardzo ważne, skoro Apostoł Jan wręcz na równi stawia przestrzeganie tychże przykazań ze znajomością Jezusa! Pisze o tym wprost: Po tym poznajemy, że znamy Jezusa, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: „Znam Go”, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował.

Zatem ten, kto owych przykazań i zasad Bożej nauki nie przestrzega, nie może nawet mówić, że w ogóle zna Jezusa! Choćby Go nawet poznał osobiście, spotkał się z Nim lub osobiście rozmawiał – i tak nie będzie mógł powiedzieć, że Go zna, jeśli nie będzie zachowywał Jego nauki.

Czy w relacjach międzyludzkich jest podobnie? Zwykle, spotkanie osobiste i rozmowa, wymiana numerów telefonów lub innych form kontaktu, upoważnia nas do stwierdzenia, że się znamy. Bo wiemy coś o sobie, znamy swoje imiona i nazwiska, mamy o sobie jakąś podstawową wiedzę. W przypadku relacji z Jezusem – jak wynika ze słów Apostoła Jana – to za mało.

Owszem, w relacjach międzyludzkich też jest lepiej, kiedy wiemy o sobie coś więcej, a jeszcze lepiej, kiedy wyznajemy podobne zasady, mamy podobny system wartości, identyfikujemy się z tym, co myśli i mówi ten drugi, zgadzamy się z nim w zasadniczych kwestiach. Ale nawet, jeśli się nie zgadzamy, to i tak możemy powiedzieć, że się znamy – jeśli tak jest w istocie. Czyli, wiemy o sobie tyle, kto jest kim, jak się nazywa i skąd jest – i jeszcze tyle wiemy, że jest między nami różnica zdań, czasami nawet bardzo zasadnicza, ale my i tak okazujemy sobie wzajemny szacunek i na takim to poziomie pozostanie nasza znajomość.

Tymczasem, gdy idzie o relacje z Jezusem, sprawa już tak nie wygląda. Bo i ze słów Apostoła, z dzisiejszego pierwszego czytania, jak i ze słów samego Jezusa, zapisanych w jednej z Ewangelii, gdzie do ludzi, którzy nie zachowywali Jego nauki, powiedział twardo: Nie znam was! – wynika, że właśnie to stanowi jedyne kryterium do stwierdzenia, czy znamy, czy nie znamy Jezusa. Właśnie zachowywanie Jego przykazań i przestrzeganie zasad Jego nauki.

Z pewnością, jest to zgodne z biblijnym rozumieniem słowa: «znać», które jest o wiele szersze, niż to nasze obecne, potoczne rozumienie… Tym samym – jest też o wiele bardziej dogłębne.

W tym duchu zapewne trzeba nam rozumieć wydarzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii. Oto Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami Prawa Mojżeszowego.

I można by zapytać, czy to na pewno było konieczne? Czy nie wystarczyło, że Jezus jest Bożym Synem? Przecież to już jest znakiem Jego najbardziej intensywnego i wyraźnego zjednoczenia z Bogiem i poświęcenia Bogu – bardziej już się nie da! A tymczasem – według Jezusa – potrzebny był i ten znak: dokładnego i rzetelnego wypełnienia przepisów Prawa, aby dać nam wszystkim przykład i jednocześnie zachęcić nas, byśmy także bardzo głęboko przemyśleli naszą osobistą relację z Bogiem i zastanowili się, jak ją budujemy, jak ją rozwijamy – o ile w ogóle – i na czym ona tak dokładnie polega?

Czy na konkrecie codziennej chrześcijańskiej postawy, codziennej żelaznej wierności ewangelicznym zasadom moralnym, czy tylko na zapewnieniach, obietnicach, deklaracjach, albo na zaświadczeniu z kancelarii parafialnej, czy może jeszcze na znajomości z tym lub tamtym księdzem, lub na przekonaniu, że wystarczy, jeśli się ma księdza w rodzinie?… Albo, że się było na jakieś pielgrzymce, na której może się nawet zrobiło zdjęcie z Ojcem Świętym. Nic z tych rzeczy!

Można się nawet znać z Ojcem Świętym – a nie znać Jezusa. Oczywiście: według tej miary Jezusa, o której dziś słyszymy. Można mieć i dwunastu księży w rodzinie, a tysiąc dwustu znać osobiście – co więcej: samemu można być księdzem, albo biskupem, albo papieżem – i też nie znać Jezusa! I można cały świat zjeździć w pielgrzymkach, albo przejść piechotą – i nie znać Jezusa! I można na Mszy Świętej być trzy, albo i cztery razy dziennie – i nie znać Jezusa. I można odmawiać pięć Różańców dziennie i siedem litanii – i nie znać Jezusa!

Tak, można to wszystko robić na pokaz, zewnętrznie, dla tradycji, dla samozadowolenia, dla zdobycia uznania… Niestety, można i tak. Ale przez to Jezus nie stanie się bliższy, bardziej znany – w tym właściwym tego słowa znaczeniu. On stanie się bardziej znany, kiedy po prostu i tak zwyczajnie – będzie się przestrzegało Jego przykazań. I tyle w temacie. Nic tu się już więcej dopowiedzieć nie da, a wszelkie próby tłumaczenia wszystkiego „z polskiego na nasze” będą tylko rozmywaniem prostej i konkretnej zasady: mamy przestrzegać Bożych przykazań – i kropka.

Tak, jak Jezus ze swymi Rodzicami przestrzegali przepisów Prawa Mojżeszowego, chociaż ustaliliśmy, że Jezus – tak w sensie ścisłym – nie musiał. Tak jednak chciał się ofiarować Bogu, że będzie także tych przepisów i tych nakazów Prawa przestrzegał, które obowiązywały w czasie i miejscu, w jakich przyszło mu żyć, a które to przepisy przecież od nikogo tak „źródłowo” nie pochodziły, jak od samego Boga! Tak, tego Boga, którego Jezus był Synem.

A pomimo tego, zachowywał przepisy i nakazy Prawa, nie szukał dla siebie taryfy ulgowej. I nie powiedział: „Skoro znam dobrze swego Ojca (co przecież jest prawdą) nie muszę więc się przejmować jakimiś kodeksami i prawami. Wystarczy, że znam swego Ojca”… Jemu nie wystarczyło.

I stąd taka wierność i rzetelność w przestrzeganiu przepisów, obowiązujących wszystkich Jego rodaków. Na tym bowiem polega prawdziwe: znam Go – wypowiedziane w odniesieniu do Boga.

Czy zatem ja mogę powiedzieć, że znam Boga? A czy znam Jezusa, Jego Syna? Czy owo znam Go – wyraża się w konkrecie mojej chrześcijańskiej postawy, w bardzo konsekwentnym przestrzeganiu Bożych zasad, czy są to może ciągle jeszcze tylko słowa… słowa… słowa?…

Zatem: znam Jezusa?… Tak naprawdę?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.