Co jest w życiu najważniejsze?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Diecezji siedleckiej. Życzę Księdzu Biskupowi nieustannego zapału apostolskiego i wielkiego ducha! Także zdrowia i sił fizycznych. Zapewniam o modlitwie!

Imieniny przeżywa także dzisiaj Ksiądz Prałat Kazimierz Stańczuk, emerytowany Proboszcz i Dziekan w Żelechowie.

Urodziny zaś przeżywa Anna Kępa, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Modlę się dla Świętujących o to, by każdego dnia dążyli, a wręcz biegli do doskonałości i przyjaźni z Jezusem, jak to czynił Patron dnia dzisiejszego. Będę Ich w tym wspierał modlitwą!

Moi Drodzy, mamy dzisiaj pierwszą sobotę miesiąca. Pamiętajmy o właściwym przeżywaniu tego

Dzisiaj w naszym Duszpasterstwie, o godzinie 12:00, Msza Święta w intencji Duszpasterstwa Niewidomych i Niedowidzących. Z inicjatywą tą – jak zawsze – wyszła niezmordowana i niezwykle energiczna Pani Ania Gębka, Szefowa siedleckiego oddziału Polskiego Związku Niewidomych. Dziękuję Pani Ani za naszą świetną współpracę i za Jej zapał – pomimo różnych trudności i przeszkód.

Potem zaś planuję wizytę w Kodniu, a zatem będzie okazja pogadania z Matką także o Was i o Waszych sprawach, moi Drodzy.

Teraz zaś pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Jakie konkretne przesłanie Pan do mnie dziś kieruje? Duchu Święty, przyjdź, prosimy…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Św. Kazimierza, Królewicza,

4 marca 2023.,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Syr 51,13–20; albo: Flp 3,8–14; J 15,9–17

CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA:

Będąc jeszcze młodym, zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę.

Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona, serce me w niej się rozradowało, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległą wiedzę.

Postąpiłem w niej, a Temu, który dał mi mądrość, chcę oddać cześć. Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn, zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznałem wstydu.

Dusza moja walczyła o nią i z całą starannością usiłowałem zachować Prawo. Ręce wyciągałem w górę, a błędy przeciwko niej opłakiwałem.

Skierowałem ku niej moją duszę i znalazłem ją dzięki czystości. Z nią od początku zyskałem rozum, dlatego nie będę opuszczony.

ALBO:

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia: wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.

Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim, nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze, przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach, w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych.

Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa.

Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.

Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.

Patron dnia dzisiejszego, Święty Kazimierz, urodził się 3 października 1458 roku, w Krakowie, na Wawelu. Był drugim spośród sześciu synów króla Polski, Kazimierza Jagiellończyka. Jego matką była córka cesarza Niemiec, Elżbieta, pod opieką której Kazimierz pozostawał do dziewiątego roku życia. W 1467 roku król powołał na pierwszego wychowawcę i nauczyciela swoich synów księdza Jana Długosza, kanonika krakowskiego, który aż do XIX wieku uznawany był za najwybitniejszego historyka Polski. I to właśnie Długosz napisał o Kazimierzu: „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu”.

W 1471 roku brat Kazimierza, Władysław, został koronowany na króla czeskiego. W tym samym czasie na Węgrzech wybuchł bunt przeciwko królowi. Na tron zaproszono Kazimierza. Jego ojciec chętnie przystał na tę propozycję. Kazimierz wyruszył zatem wraz z dwunastoma tysiącami wojska, by poprzeć zbuntowanych magnatów. Ci jednak ostatecznie wycofali swe poparcie i Kazimierz wrócił do Polski bez korony węgierskiej. Ten zawód dał mu wiele do myślenia.

Po powrocie do kraju, królewicz nie przestał interesować się sprawami publicznymi. Wręcz przeciwnie – został „prawą ręką” ojca, który upatrywał w nim swego następcę i wciągał go powoli do współrządzenia. Podczas dwuletniego pobytu ojca na Litwie, Kazimierz – jako namiestnik – rządził w Koronie. Obowiązki państwowe umiał pogodzić z bogatym życiem duchowym.

Wezwany przez ojca w 1483 roku do Wilna, umarł w drodze z powodu trapiącej go gruźlicy. Na wieść o pogorszeniu się zdrowia Kazimierza, król przybył do Grodna. Właśnie tam – jak zapisał Ksiądz Piotr Skarga – „opowiedziawszy dzień śmierci swej tym, którzy mu w niemocy służyli […], ducha Panu Bogu poleciwszy, odszedł 4 dnia marca Roku Pańskiego 1484, lat mając dwadzieścia sześć”. Pochowano go w katedrze wileńskiej, w kaplicy Najświętszej Maryi Panny, która od tej pory stała się miejscem pielgrzymek.

Żyjący współcześnie z nim Autor tak opisał duchową sylwetkę Świętego: „Niewypowiedziana i najszczersza miłość ku Wszechmogącemu Bogu w Duchu Świętym tak bardzo ogarniała serce Kazimierza, tak obfitowała i wylewała się na zewnątrz z głębi serca ku bliźnim, iż nic nie było dlań przyjemniejszym, nic bardziej upragnionym, jak wszystko swoje, a także i siebie samego – oddać ubogim Chrystusa, podróżnym, chorym, więźniom i strapionym. Dla wdów, sierot i uciśnionych był nie tyle opiekunem i dobroczyńcą, ile ojcem, synem i bratem.

Wiele zapewne należałoby pisać, gdyby się chciało przedstawić po kolei jego wszystkie dzieła gorącej wobec Boga i bliźniego miłości. Trudno wypowiedzieć albo wyobrazić sobie, jak bardzo przestrzegał sprawiedliwości, ile okazywał roztropności, jak bardzo jaśniał odwagą i stałością, a wszystko w tym wieku, w którym człowiek zazwyczaj skłonny jest do złego. Codziennie zalecał ojcu przestrzeganie sprawiedliwości w rządach królestwem i poszczególnymi ludami. A jeśli czasem przez niedopatrzenie czy ludzką ułomność zdarzały się tutaj zaniedbania, Kazimierz nie omieszkał nigdy wypomnieć tego z łagodnością i pokorą.

Sprawy biednych i uciśnionych brał jak swoje własne w obronę, toteż został przez lud nazwany obrońcą biednych. Nigdy też, chociaż był synem królewskim i najpierwszego rodu, nie okazał się przykrym w rozmowie i w spotkaniu z ludźmi prostymi i niskiego pochodzenia. Pragnął raczej należeć do łagodnych i ubogich duchem, których jest Królestwo niebieskie, niż do sławnych i potężnych na tym świecie. Nie pragnął ziemskich zaszczytów ani władzy, nie chciał też nigdy przyjąć ich od ojca, bojąc się, aby kolce bogactw, które Pan nasz Jezus Chrystus nazwał cierniami, nie zraniły ducha ani nie spowodowały zakażenia sprawami świata.

Wszyscy jego domownicy i zaufani, mężowie czcigodni i szlachetni, którzy znali go doskonale […] zgodnie poświadczają i stwierdzają, że Kazimierz zachował dziewictwo przez całe swe życie, aż do ostatniego dnia.” Tyle ze świadectwa, zapisanego przez Autora, współczesnego Kazimierzowi.

My zaś, słuchając Bożego słowa, przeznaczonego w liturgii dokładnie na dzisiejsze Święto, odnajdujemy w nim zachętę do tego, by odpowiedzieć sobie na pytanie, co w moim życiu tak naprawdę jest najważniejsze. I o co powinienem tak najbardziej zabiegać, o co powinienem tak najbardziej się starać, na czym tak najbardziej powinno mi zależeć.

Bo o co my faktycznie zabiegamy i o co się staramy, to my dobrze wiemy. I dobrze wiemy, co tak naprawdę spędza nam sen z powiek, co jest powodem naszych trosk i niepokojów, co nam szczególnie leży na sercu. Ale czy to jest właśnie to, co jest naprawdę najważniejsze?

Oto w pierwszym czytaniu słyszymy: Będąc jeszcze młodym, zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę. To słowa, które mógł codziennie powtarzać – a na pewno według nich żył – nasz dzisiejszy Patron.

Ale czytajmy dalej: Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona, serce me w niej się rozradowało, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległą wiedzę. Postąpiłem w niej, a Temu, który dał mi mądrość, chcę oddać cześć. Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn, zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznałem wstydu. […] Skierowałem ku niej moją duszę i znalazłem ją dzięki czystości. Z nią od początku zyskałem rozum, dlatego nie będę opuszczony.

I w tym kontekście, odczytujemy słowa Apostoła Pawła, z drugiego czytania, z jego Listu do Filipian: Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim. […] Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.

I wreszcie słowa samego Jezusa, zapisane w dzisiejszej Ewangelii: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. […] Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.

Moi Drodzy, czy widzimy myśl, łączącą te trzy teksty? A czy dostrzegamy myśl, łączącą te trzy teksty z życiorysem Świętego Kazimierza? Młody ten człowiek – co by nie mówić: książę, syn króla, następca tronu – chociaż rzeczywiście zaangażował się w sprawy państwa, czyli w politykę, jednak nie stracił w tym wszystkim ducha. Nie skierował się tylko i wyłącznie ku sprawom doczesnym, ku politycznym intrygom, układom, zabiegom, poselstwom, dyplomacji, negocjacjom, czy temu tam jeszcze… Owszem, sprawy państwowe, sprawy królewskie, obchodziły go w sposób wyraźny.

Ale nie przysłoniły mu w sercu tego co najważniejsze! A co jest najważniejsze? Mędrzec Syracydes mówi, że mądrość, pochodząca od Boga. Czymże ona jest? Czy wysokim wykształceniem, czy posiadaniem wielu tytułów przed nazwiskiem? A może wysokim, choćby książęcym stanowiskiem?

A może jednak – umiejętnością życia? Powiedzmy wprost: życia z Bogiem – życia Bożym życiem? I czy nie o tym samym mówi Paweł, który odważył się nazwać śmieciami, a więc wręcz odrzucić od siebie i wyrzucić na śmietnik wszystko, co nie prowadzi go do Chrystusa, albo wprost od Niego oddala? I czyż ta mądrość, pochodząca od Boga, to nie ta miłość, o której mówi Jezus w Ewangelii?

Tak, moi Drodzy, to właśnie o to chodzi: o oddanie Bogu pierwszego miejsca w swoim sercu, w swoim życiu, w swojej hierarchii wartości i ważności. O umieszczenie Boga w centrum swoich wszystkich myśli, swoich pragnień i dążeń, swoich rozmów i swoich działań. O uczynienie Go celem swego życia! To właśnie o to chodzi!

Co nie oznacza – podkreślmy to jeszcze raz – bujania w obłokach, oderwania od spraw codziennych, zamknięcia serca i uszu na problemy doczesności. Już pomijając nawet fakt, że tego tak naprawdę zrobić się nie da, to powiedzmy też, że nie ma to sensu. My mamy przeżywać w pełni swoją codzienność i twardo stąpać po ziemi. Nie ulegać marzycielstwu czy jakimś wydumanym fantazjom, także tym rzekomo duchowym.

Niestety, nie brakuje bowiem w naszym otoczeniu ludzi, których zwykliśmy nazywać „nawiedzonymi”, mając na myśli, że są nawiedzeni raczej nie przez Boga i Jego mądrość, tylko przez jakieś własne urojone wizje i wymysły, graniczące niekiedy z szaleństwem. To nie o nich mówimy, chociaż są oni dosyć zdeterminowani w swoim działaniu, w narzucaniu całemu światu swego punktu widzenia, czego skutkiem jest zamęt w głowie wielu ludzi normalnie żyjących i trzeźwo myślących.

Nie o takim stylu – dziwacznym i oderwanym od rzeczywistości – tutaj mówimy, ale o czymś dokładnie odwrotnym: mówimy o takiej… Bożej normalności. Czyli o twardym stąpaniu po ziemi i mierzeniu z codziennymi problemami, ale zawsze z Jezusem i pod Jego kierunkiem. Pomijając już nawet wszystkie inne aspekty tej sprawy – to my tylko na tym skorzystamy!

Bo jeśli Jezus będzie realnie obecny w naszej codzienności i On nami pokieruje, to na pewno we wszystkim, co będziemy czynili, będziemy się kierowali Jego mądrością – Bożą mądrością. A czyż może być większa od tego – gwarancja sukcesu?

2 komentarze

  • Kiedy społeczność katolicka miasta Nowonikołajewska (dawna nazwa Nowosybirska), składająca się głównie z ludności polskiego pochodzenia, uzyskała własny kościół (w 1909 r.), konsekrowano go pod wezwaniem św. Kazimierza. Dziś ten pierwszy katolicki kościół w Nowosybirsku upamiętnia pamiątkowy kamień wzniesiony w 2009 roku podczas obchodów 100-lecia konsekracji pierwszego katolickiego sanktuarium w naszym mieście. Wizerunek św. Kazimierza, znajdujący się w pobliżu ołtarza w obecnej Soborze Przemienienia Pańskiego w Nowosybirsku, również przypomina pierwszą katolicką świątynię w „stolicy Syberii”.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.