Czy pójdę do Nieba?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Ksiądz Leon Bobrowski – mój Kolega kursowy;

Ksiądz Tomasz Radczuk – też;

Agnieszka Niedziałkowska, zwana „Siwą”, bardzo żywa i zaangażowana w dobro Osoba, znana mi jeszcze z czasów pierwszego wikariatu;

Grzegorz Święciński – należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Życzę Świętującym umiejętności codziennego zdobywania Nieba – zgodnie z tym, co mówi nam dzisiaj Boże słowo. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiaj mamy na Uczelni tak zwane Seminarium Kopernikańskie, czyli cykl wykładów oraz warsztatów, prowadzonych w grupach, poświęconych dziełu Mikołaja Kopernika, z racji jego niedawnej (19 lutego) rocznicy urodzin. Okrągłej, bo pięćset pięćdziesiątej. Spotkanie to organizuje Instytut Matematyki, na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych. Z tym Instytutem mam świetną współpracę od początku mojej posługi Duszpasterza Akademickiego. Traktuję to jako kolejny dowód na gigantyczne poczucie humoru Pana Boga, jeśli zważyć, jaką kulą u nogi była dla mnie zawsze matematyka. Ale – cóż… Co innego matematyka, a co innego (kto inny) ludzie, którzy jej nauczają. I to – dodajmy koniecznie – nauczają z pasją!

I to właśnie Oni wpadli na pomysł, aby ukazując – w ramach wykładów – osobę i dzieło wielkiego Astronoma, pokazać również jego związki z Kościołem. Stąd propozycja, skierowana do mnie, abym podjął ten temat. Tytuł mojego wykładu to: KOŚCIÓŁ O KOPERNIKU – KOPERNIK W KOŚCIELE.

Dzisiejsze to spotkanie dedykowane jest zasadniczo do Uczniów szkół średnich, a ma na celu propagowanie nauki i propagowanie naszej Uczelni. Serdecznie dziękuję Instytutowi Matematyki za to zaproszenie! Nie ukrywam, że jest to dla mnie wyzwanie. Dziękuję także Księdzu Profesorowi Andrzejowi Gałce, Krajowemu Duszpasterzowi Niewidomych i Niedowidzących, ale też znakomitemu Znawcy historii Kościoła, za pomoc w zdobyciu potrzebnych materiałów.

Moi Drodzy, dzisiaj piątek – a więc Droga Krzyżowa. A tak w ogóle – to pierwszy piątek miesiąca!

Zapraszam już do zgłębienia dzisiejszego Słowa. Co Pan mówi w nim do mnie?… Duchu Święty,…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 1 Tygodnia Wielkiego Postu,

3 marca 2023., 

do czytań: Ez 18,21–28; Mt 5,20–26

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

To mówi Pan Bóg: „Jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegł wszystkich moich ustaw i postępowałby według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu poczytane wszystkie grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował. Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego, mówi Pan Bóg, a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?

A gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił.

Wy mówicie: «Sposób postępowania Pana nie jest słuszny». Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?

Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpi od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego.

Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego.

Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój.

Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz”.

Słuchając pierwszego czytania, możemy powiedzieć, że w słowach Bożych, skierowanych dzisiaj do nas przez Proroka Ezechiela, odnajdujemy biblijną podstawę nauki, którą obecnie Kościół głosi na temat przejścia człowieka do wiecznego zbawienia lub wiecznego potępienia.

Otóż – najkrócej mówiąc – nauka ta jest taka, że śmierć utrwala na wieczność stan duchowy, w jakim człowieka zastaje. A zatem, jeżeli zastaje człowieka w stanie łaski uświęcającej, w stanie przyjaźni z Bogiem, to idzie on do Nieba. Być może, będzie jeszcze potrzebował przygotowania się w czyśćcu na ostateczne spotkanie z Panem, ale jego los jest już rozstrzygnięty: jest on zbawiony i będzie w Niebie przez całą wieczność. Czyściec to „stacyjka” do Nieba – nie ma z niego drogi w stronę przeciwną.

Jeżeli jednak śmierć zastanie człowieka w stanie nieprzyjaźni z Bogiem, w stanie grzechu śmiertelnego, za który człowiek nie żałuje, wówczas idzie on do piekła. Po prostu. Owszem, to „po prostu” brzmi w tym kontekście niesamowicie dramatycznie, ale tak właśnie jest.

Dlatego tak ważnym jest, aby być stale w stanie łaski uświęcającej, aby nie pozwalać sobie na dłuższe okresy nieprzyjmowania Komunii Świętej i odkładania Spowiedzi – że może na Święta, że może jak będzie ślub lub pogrzeb w rodzinie, a może jak będzie „nasza Msza” w intencji zmarłych z rodziny, gdzieś tam, za trzy miesiące… A jeśli w tym czasie przyjdzie stanąć na Sądzie Bożym, to co wówczas?…

Oczywiście, to nie powinna być jedyna nasza motywacja, bo nie ze strachu przed wieczną karą powinniśmy chcieć być blisko Pana, ale z miłości do Niego. Niemniej jednak, także i strach przed wiecznym potępieniem jest jakąś motywacją, bo chyba dobrze, jeżeli nie chcemy przez całą wieczność cierpieć, tylko być razem z Bogiem, w Jego Domu. To dobra motywacja, bo w sumie o to samo chodzi, co w tej pierwszej, tylko tutaj mamy jakby okrężną drogę…

W tej pierwszej motywacji wprost i bezpośrednio wyrażamy naszą miłość do Boga i nasze pragnienie bycia z Nim zawsze blisko i zawsze jedno! Zawsze! A skoro będziemy z Nim tu na ziemi zawsze jedno i zawsze blisko, to prostą i oczywistą konsekwencją tego będzie to, że i na wieczność będziemy z Nim razem.

I tak, moi Drozdy, byłoby najlepiej, żeby stan łaski uświęcającej i przyjaźni z Bogiem był dla nas czymś tak oczywistym, jak to, że dzisiaj jest piątek, a jutro będzie sobota. Żebyśmy nie traktowali go jako stanu absolutnie wyjątkowego i tylko świątecznego.

A jeszcze lepiej byłoby, żebyśmy poszli za wskazaniami dzisiejszej Ewangelii i przejęli się do głębi słowami Jezusa: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego. A zatem, nie tylko sztywne i literalne wypełnienie – w tym wymiarze najbardziej koniecznym i najbardziej minimalnym – norm zapisanych w prawie Kościoła, czy w prawie liturgicznym, ale dawanie z siebie więcej! I jeszcze więcej! I jeszcze bardziej z serca!

W dalszej części Ewangelii słyszymy, o co Jezusowi konkretnie chodzi. A chodzi chociażby o to, że przykazanie: Nie zabijaj! nie stanowi jedynie zakazu fizycznego pozbawienia życia, ale idzie dużo dalej i dużo głębiej! Bo zakazuje także nienawiści wobec człowieka! I to jest właśnie dawanie z siebie więcej, dawanie z miłością…

Chodzi tu także dążenie do pojednania, do zgody, z kimś, z kim się popadło w konflikt. Rozumowanie Jezusa jest aż nadto logiczne i oczywiste: jak można składać ofiarę Bogu, wzywać Jego miłosierdzia i Jego łaskawości, jeżeli się jest z kimś skłóconym. Owszem, są nieraz takie sytuacje, w których rzeczywiście, w relacjach z tym, czy z tamtym człowiekiem – by tak rzec – „system nam się zawiesił”. Ale to jest też ważne, dlaczego tak się stało.

Jeżeli przyczyna leży po mojej stronie, to muszę nagiąć hardego karku i jakoś postarać się przynajmniej o nawiązanie kontaktu. To nie musi być jakieś uroczyste i teatralne przepraszanie, ale przynajmniej jakiś sygnał, jakiś gest, jakiś znak – że jestem gotowy się pojednać, że żałuję tego, co się stało, czy jak się zachowałem…

Może być jednak i tak, że przyczyna napięcia nie leży po mojej stronie. „System się zawiesił” z winy tego drugiego. Wtedy również ważne jest moje nastawienie na pojednanie – w tym sensie, że jeżeli ten drugi zrozumie swój błąd i będzie prosił o przebaczenie, i będzie szukał kontaktu, to ja mu go nie będę utrudniał. Ale mam prawo mieć żal czy pretensję za jego złe zachowanie i oczekiwać, że to zrozumie – i da znać, że zrozumiał.

W takich sytuacjach jesteśmy w porządku przed Bogiem, natomiast – zauważmy! – w jednym i drugim przypadku mówimy naszym osobistym dobrym nastawieniu do całej sprawy, o aktualnej osobistej gotowości do pojednania, o aktualnym naszym otwarciu na Boga i na drugiego człowieka. Właśnie o to aktualne nastawienie chodziło Bogu w pierwszym czytaniu.

Bo my może – podobnie, jak kontestatorzy Boga, o których tam mowa – myślimy sobie, że to dziwny sposób rozstrzygania spraw przez Boga. Może i my uważamy – podobnie, jak oni – że sposób postępowania Pana nie jest słuszny. Bo oto ktoś przez całe życie robił dobrze i tylu ludziom pomógł, i w tak wiele akcji dobroczynnych się zaangażował, a że mu się pod koniec życia noga nieco powinęła, to już musi iść do piekła?…

A znowu ten drugi – pijak i łajdak – co to tyle zła wszystkim dookoła zrobił, teraz się nagle nawrócił, do kościoła zaczął chodzić i już taki święty, i ma iść do Nieba?! To co – całe dotychczasowe życie nie ma znaczenia?

No, właśnie, w pierwszym czytaniu słyszymy, że tak właśnie jest. Bo Bóg mówi: A gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił. Czyż te słowa pozostawiają jeszcze przestrzeń dla jakichś wątpliwości? Przecież to wszystko jasne!

Owszem, może być tak, że ktoś, kto odchodzi w stanie nieprzyjaźni z Bogiem, ostatnim tchnieniem życia wezwie Pana na pomoc, okaże skruchę za grzechy – i ocaleje na całą wieczność. Uratuje swoje zbawienie!

Natomiast generalna zasada jest taka, że skoro Bóg jest istotą żyjącą i aktualnie reagującą na to, z czym do Niego przychodzimy, to jest dla Niego ważne, jakie jest moje aktualne nastawienie na Niego. I na drugiego człowieka. Czyli – gdzie, po której stronie, jest moje serce?… W tym momencie.

Bo jakież znaczenie ma całe dotychczas uczynione dobro, jeżeli w tym momencie buntuję się przeciwko Bogu?… Czyż tym samym – w tym momencie – nie wyrzekam się całego tego dobra? I nie pokazuję, że dla mnie samego nie ma ono znaczenia?

A jeżeli uczyniłem tak wiele zła, ale szczerze – to podkreślmy: szczerze, a nie chociażby dla kampanii wyborczej – zwróciłem teraz swoje serce ku Panu, to czyż nie chcę tym samym odciąć się od dotychczasowego życia?…

Dlatego naprawdę ważne jest, gdzie tu i teraz jest moje serce? I gdzie ono stale jest?… Gdzie mnie zastanie ostatnia chwila mojego życia? Dokąd wtedy pójdę – czy na pewno do Nieba?…

2 komentarze

  • „Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego, mówi Pan Bóg, a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył? ”
    Dziękuję Ci Ojcze, Panie mój za te słowa., które są dla mnie, zawsze wielką nadzieją, że czekasz z utęsknieniem na mnie w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Czeka na mnie również Twój Syn w konfesjonale a Duch Twój pracuje we mnie, bym dobrze przygotowała swoje serce na spotkanie z Miłością . Niech ten czas oczekiwania na całkowite zjednoczenie się się z Tobą Ojcze, będzie czasem Twej łaski. Amen.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.