Wrócił – widząc!

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejszą niedzielę – czwartą Wielkiego Postu – nazywamy w liturgii Niedzielą LAETARE. To łacińskie słowo oznacza tyle, co: Radujcie się! – i jest pierwszym słowem antyfony na Wejście, czyli na rozpoczęcie dzisiejszej Mszy Świętej. My tę antyfonę zastępujemy pieśnią na Wejście, natomiast gdybyśmy jej nie śpiewali, to Celebrans – jeszcze przez znakiem Krzyża – wypowiedziałby słowa tejże antyfony.

A brzmią one: Raduj się, Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy. Są to słowa z Proroctwa Izajasza.

Kościół tak ustawił te sprawy, że kiedy liturgiczny okres przygotowania – czy to Adwent, czy Wielki Post – osiąga połowę swego biegu, wówczas daje nam taką „radosną” niedzielę. Wtedy zamiast kolory fioletowego ornatu, można używać koloru różowego – jakby dla zaznaczenia, że ostrość tego czasu przygotowania, jego (jeśli tak to można ująć) surowość zostaje złagodzona. Bo już blisko jest wypełnienie tego, do czego się przygotowujemy: czy to Boże Narodzenie, czy Święta Paschalne.

I właśnie w takim duchu przeżywamy dzisiejszą niedzielę – Niedzielę LAETARE – zaś w Adwencie jest to trzecia niedziela tego okresu i nazywa się Niedzielą GAUDETE – również od pierwszego słowa antyfony na Wejście, a oba słowa znaczą w przybliżeniu to samo: Cieszcie się!”, „Radujcie się!”, „Weselcie się!”

Natomiast przypadająca na dziś w kalendarzu Uroczystość Świętego Józefa – została w tym roku przeniesiona na jutro. Dlatego też jutro wspomnę o dzisiejszych Solenizantach.

A teraz już zapraszam do zagłębienia się w dzisiejsze Słowo. Duchu Święty – tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

4 Niedziela Wielkiego Postu, A,

19 marca 2023.,

do czytań: 1 Sm 16,1b.6–7.10–13a; Ef 5,8–14; J 9,1–41

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Pan rzekł do Samuela: „Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla”.

Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: „Z pewnością przed Panem jest Jego pomazaniec”. Jednak Pan rzekł do Samuela: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”.

I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: „Nie ich wybrał Pan”. Samuel więc zapytał Jessego: „Czy to już wszyscy młodzieńcy?” Odrzekł: „Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce”. Samuel powiedział do Jessego: „Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie”. Posłał więc i przyprowadzono go: był rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd.

Pan rzekł: „Wstań i namaść go, to ten”.

Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pana opanował Dawida.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie tamtych. O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.

Dlatego się mówi: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus przechodząc ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.

Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?” Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata”.

To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloe” – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc.

A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: „Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?” Jedni twierdzili: „Tak, to jest ten”, a inni przeczyli: „Nie, jest tylko do tamtego podobny”. On zaś mówił: „To ja jestem”.

Mówili więc do niego: „Jakżeż oczy ci się otwarły?”

On odpowiedział: „Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: «Idź do sadzawki Siloe i obmyj się». Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem”. Rzekli do niego: „Gdzież On jest?” On odrzekł: „Nie wiem”.

Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A dnia tego, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę”.

Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: „Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu”. Inni powiedzieli: „Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?” I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: „A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy?” Odpowiedział: „To jest prorok”.

Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich w słowach: „Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi?” Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: „Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi, nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie”. Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy kto uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wykluczony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: „Ma swoje lata, jego samego zapytajcie”.

Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem”. Na to odpowiedział: „Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”. Rzekli więc do niego: „Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?” Odpowiedział im: „Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?”

Wówczas go zelżyli i rzekli: „Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi”.

Na to odpowiedział im ów człowiek: „W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast wysłuchuje Bóg każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”.

Na to dali mu taką odpowiedź: „Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać?” I precz go wyrzucili.

Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” On odpowiedział: „A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?” Rzekł do niego Jezus: „Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie”. On zaś odpowiedział: „Wierzę, Panie!” i oddał Mu pokłon.

Jezus rzekł: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi”. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” Jezus powiedział do nich: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal”.

Dwa bardzo ciekawe wydarzenia przedstawia nam dzisiejsza liturgia Słowa. Trudno nawet jednym słowem określić, co jest motywem przewodnim ich obu, na co należałoby zwrócić szczególną uwagę, na co położyć akcent, bo z pewnością jest kilka takich ciekawych motywów, ciekawych aspektów.

Możemy bowiem mówić o cudownym i mądrym działaniu Boga, ale o tym tak naprawdę możemy mówić zawsze, przy opisywaniu jakiejkolwiek historii biblijnej. Na pewno, zwraca także uwagę moment zaskoczenia, jakie wywołało u ludzi tak niezwykłe działanie Boga. I wreszcie – trzeba powiedzieć również o skutkach, jakie to działanie wywołało. Ale o jakich wydarzeniach w ogóle mówimy?

Oczywiście, o dwóch: o powołaniu Dawida na króla Izraela oraz o uzdrowieniu człowieka niewidomego od urodzenia. W pierwszym przypadku, zaskoczeniem był już sam fakt przybycia Samuela, Proroka Pańskiego, do zagrody prostego pasterza owiec, Jessego Betlejemity. Potem zaskoczeniem wielkim była nowina, którą Prorok ogłosił, a mianowicie: że z tej właśnie rodziny zostanie wybrany nowy król całego narodu!

My dzisiaj, w pierwszym czytaniu, słyszymy wybrane zdania z całego tego opisu, wiele zostało opuszczonych – z pewnością ze względu na długość całego opowiadania. Wybrane zostały zdania najważniejsze, ale i z nich łatwo można wywnioskować, że wszyscy byli totalnie zaskoczeni, iż to właśnie w tym domu Bóg wybrał sobie króla.

Dlatego kiedy Prorok zbliżał się do zagrody, jej mieszkańcy początkowo wyrazili duże zaniepokojenie. Dopiero kiedy obwieścił on, że jego przybycie oznacza pokój i że ma tam do spełnienia ważną misję, wtedy dopiero uczucie ulgi i radości napełniło serca wszystkich. Ale zaskoczeń miało być więcej, oto bowiem okazało się, że Jesse zwołał prawie wszystkich swoich synów, bo jednego w ogóle nie wziął pod uwagę w całej tej sprawie. Można nawet pozwolić sobie na spostrzeżenie, iż pozwolił sobie wejść w kompetencje Boga i Proroka – i samodzielnie rozstrzygnąć, iż ten najmłodszy, pasący akurat owce na polu, w tym „rozdaniu” się nie liczy.

Jakież było jednak zaskoczenie starego ojca, kiedy Prorok upomniał się właśnie to tego najmłodszego: zaskoczenie tym, że w ogóle o nim wiedział, a potem już gigantyczne zaskoczenie, kiedy się okazało, że to właśnie on został wybrany. To ostatnie zaskoczenie długo potem nie opuszczało całej rodziny i – powiedzmy sobie szczerze – nie zawsze przybierało formy spokojne, czy życzliwe, bo trudno raczej oczekiwać po kilku starszych braciach, zawiedzionych w swoich nadziejach, że będą przychylni temu najmłodszemu „smarkaczowi”, który tak został na ich oczach wywindowany w swoim znaczeniu! I to nie tylko na tle rodziny, ale nawet na tle całego narodu! Trudno się dziwić ich irytacji, chociaż dzisiaj akurat o tym nie słyszymy.

Natomiast jeśli idzie o skutki tej decyzji Boga, to możemy chyba powiedzieć, że odczuwamy je – w sposób oczywiście bardzo pozytywny – do dzisiaj. Tak, również my, chrześcijanie, nie mówiąc już o członkach narodu żydowskiego, bo dla nas wszystkich król Dawid jest i pozostanie wspaniałym świadkiem wiary i przykładem totalnego zaufania do Boga, totalnego posłuszeństwa Bogu, ale również: pokornego i skruszonego powrotu do Boga, kiedy się od Niego odeszło przez grzech.

Bo i o tym musimy sobie, niestety, szczerze powiedzieć, że taka – nazwijmy to – „wpadka”, i to niemała, Dawidowi się przydarzyła. Jedna taka wyraźna, chociaż uważni czytelnicy Biblii i jej komentatorzy wskazują na kilka jeszcze pomniejszych wydarzeń, pokazujących, że Dawidowi wydało się, iż lepiej wie, jak rozstrzygnąć tę czy inną kwestię, niż Bóg, dlatego tak trochę po swojemu zadziałał… Ale w każdej z tych spraw przychodziło szybko opamiętanie i natychmiastowy powrót do Boga.

Dlatego dzisiaj możemy powiedzieć, że całościowy bilans życia i panowania Dawida wypada zdecydowanie na plus, dlatego pozostaje on dla nas owym wspomnianym wzorem układania naprawdę dobrych relacji z Bogiem.

Możemy zatem z całym przekonaniem stwierdzić, że chociaż zaskoczenie po stronie ludzi było ogromne, to jednak Bóg się nie pomylił: dobrze wybrał, dobrze postąpił i sam nie zawiódł się na Dawidzie, któremu tak bardzo zaufał, dlatego i my możemy – po przypomnieniu sobie tej historii – jeszcze bardziej ufać Bogu i Jego mądrości.

Podobnie, jak po usłyszeniu historii, opowiedzianej nam przez Jana, w dziewiątym rozdziale jego Ewangelii. Przyznaję, że osobiście bardzo lubię ten fragment, całą tę historię, bo trudno wręcz nie uśmiechnąć się, kiedy człowiek wyobrazi sobie całe to pozytywne, acz duże zamieszanie i zawirowanie w skostniałym myśleniu faryzeuszy i uczonych w Piśmie, jakie tamtego dnia wywołał Jezus.

Na początku jednak, duże zaskoczenie przeżyli uczniowie, kiedy to zadali [Jezusowi] pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?” Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże”. Po czym dodał: Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością światawyraźnie w ten sposób zapowiadając swoją Mękę i Śmierć.

Już samo to stwierdzenie, że ślepota owego człowieka nie jest skutkiem jego grzesznego życia, było ogromnym zaskoczeniem, bowiem burzyło powszechne wówczas przekonanie, że tego typu doświadczenia, jak kalectwo, choroby, bezdzietność, lub przedwczesna śmierć – to na pewno kara za jakieś grzechy i odstępstwa danego człowieka od Boga. A tu tymczasem okazuje się, że niekoniecznie…

Następne zaś wydarzenia, które od tej chwili potoczyły się bardzo szybko, to już totalne zaskoczenie – i to jedno za drugim! Najpierw sposób uzdrowienia, na jaki zdecydował się Jezus. Nie było to tradycyjne dotknięcie chorego miejsca i wypowiedzenie jakiegoś słowa. Jezus bowiem – jak słyszeliśmy – splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloe” – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc.

Moi Drodzy, zwróćmy uwagę: jedno praktycznie zdanie Ewangelisty obwieszcza nam całkowitą odmianę losu tego człowieka, całkowity przewrót – do góry nogami – jego życia. Jedno proste stwierdzenie: wrócił widząc… Ot, tak, po prostu… Wrócił sobie – widząc… Przecież dla tego człowieka to było coś niesamowitego i niewiarygodnego! Jak się miało okazać za chwilę – dla całego otoczenia też.

Bo już sam sposób dokonania uzdrowienia musiał szokować. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był wyjątkowo niehigieniczny, wręcz odrażający! Splunięcie na ziemię i błoto, nałożone na oczy… W dodatku, niewidomy musiał jeszcze – w tych ostatnich minutach swego niewidzenia – pofatygować się do sadzawki i tam się obmyć, aby przejrzeć… Dość nietypowe działanie Jezusa, ale my wiemy, że to nie pierwszy raz, kiedy Jezus dokonał znaku w sposób odbiegający od pozostałych.

Na pewno, chciał w ten sposób pokazać jakąś wyjątkowość tego wydarzenia, ale bardziej jeszcze: wyjątkowość swego działania. Co zresztą potwierdziły wypadki, które nastąpiły potem. Całe bowiem to poruszenie i gorączkowe dochodzenie, jakie podjęła żydowska elita, aby wyjaśnić, kto dokonał tego ewidentnego znaku, naprawdę sprawia niemałą radość.

Najpierw ustalenie, czy to był ten, który był niewidomy, czy może tylko ktoś podobny. Ustalono, że to jednak on – zwłaszcza, że on sam to potwierdzał. W takim razie – jak się to stało, że przejrzał. Na wyraźne stwierdzenie, że dokonało się to tak, a nie inaczej, samozwańczy śledczy oczywiście nie uwierzyli, dlatego dalej drążyli. Rzecz jasna, kompromitowali się tylko w ten sposób, próbując zaprzeczyć faktom i ich normalnemu, oczywistemu rozumieniu.

Doskonale wyraziła to ta oto ich rozmowa z człowiekiem uzdrowionym: Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem”. Na to odpowiedział: „Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”. Rzekli więc do niego: „Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?” Odpowiedział im: „Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?”

Wówczas go zelżyli i rzekli: „Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi”.

Na to odpowiedział im ów człowiek: „W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast wysłuchuje Bóg każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”.

Na to dali mu taką odpowiedź: „Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać?” I precz go wyrzucili.

Celowo zdecydowałem się na zamieszczenie tego dłuższego passusu, abyśmy raz jeszcze zobaczyli, jak bardzo musi namęczyć się człowiek o sercu upartym i zamkniętym, aby na siłę zaprzeczyć ewidentnemu działaniu Bożemu, na które wskazują oczywiste i niepodważalne fakty! Ileż się musi nakombinować, jak musi zaprzeczać temu, co wszyscy widzą, wmawiając sobie i innym, że jednak nie widzą tego, co widzą. To jest niesamowite! I śmieszne. A na pewno – żałosne.

Także te wcześniejsze zabiegi, podejmowane przez faryzeuszy, którzy nie wierząc słowom samego uzdrowionego, przywołali aż jego rodziców, sądząc zapewne, że ci zaprzeczą temu, co się stało. Rodzice jednak – dobrze znając metody działania owych „mędrców” swego narodu – bardzo zręcznie wykręcili się od odpowiedzi.

Całe to zamieszanie, całe to zaskoczenie, jakie stało się udziałem samego uzdrowionego, jak i wszystkich z jego otoczenia – dla jednych: zaskoczenie pozytywne, wręcz radosne, dla drugich: wywołujące wściekłość – pokazuje tylko wielkość Boga i Jego niezwykłość, Jego oryginalność. A nade wszystko – Jego miłość do człowieka! Miłość, która każe Bogu przełamywać wszystkie opory i pokonywać wszelkie przeszkody, aby dokonać wielkiego znaku i cudu, aby w ten sposób pomóc człowiekowi.

Nierzadko, trzeba te opory pokonać w samym człowieku, przełamując utarte schematy jego myślenia, wychodząc poza ciasny gorset jego przekonania o świecie, o ludziach, o samym sobie… I Bóg tego dokonuje – wcale się nie waha w podjęciu takich działań. Od człowieka natomiast zależy, co z tym zrobi: czy wejdzie w tę logikę Bożego działania, czy będzie brnął w swoje.

Tylko, że wtedy może się narazić na śmieszność, kiedy z zapałem godnym lepszej sprawy będzie robił wszystko, żeby przekonać siebie samego i innych, że jednak on wie lepiej, od Boga, co i jak trzeba zrobić, a w ogóle to Bóg pomylił się w swoim rozstrzygnięciu i w swoim działaniu.

Dlatego chyba warto posłuchać Świętego Pawła, który w drugim dzisiejszym czytaniu, będącym fragmentem jego Listu do Efezjan, mówi do nas wszystkich: uczniów i przyjaciół Jezusa Chrystusa, Jego wyznawców i naśladowców: Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie tamtych. O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.

Moi Drodzy, odważmy się zerwać – codziennie zrywać – z grzechem w naszym życiu! Odważmy się przełamywać nasze schematy w myśleniu! Uwierzmy, że nie zawsze tylko my mamy rację – że inni też ją mogą mieć! I że Jezus też ją może mieć!

Dlatego zgódźmy się na takie Jego działanie w naszym życiu, którego może nie będziemy do końca rozumieli, a może nawet wcale nie będziemy w tym momencie rozumieli – odważmy się zaufać, oddać sprawy w Jego ręce. Niech On zdejmie to błoto, które zalega na naszych oczach, na naszym sercu, niech On sam je obmyje, niech nam pomoże przejrzeć! Wreszcie przejrzeć!

On chce to zrobić, ale to wymaga naszej współpracy, ale też – podkreślmy to raz jeszcze – naszej odwagi! Niemałej odwagi! Niech nam jej nie zabraknie!

Niech spełnią się w ten sposób słowa, którymi dzisiaj Paweł przekonywał wiernych Efezu, ale też przekonuje każdą i każdego z nas: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus!

2 komentarze

  • Dziesięć lat temu, 19 marca 2013 roku, miała miejsce inauguracja pontyfikatu papieża Franciszka.

    Sancte Joseph, ora pro nobis!
    Protector sanctae Ecclesiae, ora pro nobis!

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.