Głosić Chrystusa! Jednak – głosić!

G

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Pani Doktor Marzena Pazik – Wolska, moja Dentystka, ale przede wszystkim Osoba, z którą świetnie się dogaduję w sprawach wiary i zasad, jakimi powinniśmy się kierować w życiu. Dziękując Pani Doktor za ten nasz świetny kontakt, za wszelką życzliwość i profesjonalną opiekę nad moim… nie zakłóconym uśmiechem, życzę nieustannej opieki Bożej i wszelkich dobrych natchnień we wszystkim, co Solenizantka każdego dnia podejmuje. Zapewniam o modlitwie!

A u nas dzisiaj – jak co środę – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po niej zaś – adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, do godziny 21:00. Serdecznie zapraszam!

A gdyby ktoś chciał posłuchać naszej ostatniej audycji, w Katolickim Radiu Podlasie, na temat Matki Bożej Kodeńskiej – Matki Jedności, to zapraszam:

http://archiwum.radiopodlasie.pl/NEW/2023/04/21/przygotowanie-do-jubileuszu-300-lecia-koronacji-obrazu-mb-kodenskiej/

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Z jakim konkretnie przesłaniem Pan do mnie dzisiaj się zwraca? Duchu Święty, pomóż to odkryć!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 3 Tygodnia Wielkanocy,

26 kwietnia 2023., 

do czytań: Dz 8,1b–8; J 6,35–40

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Po śmierci Szczepana wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii.

Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem.

A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia.

Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo.

Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do ludu: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.

Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.

Zobaczmy, jak dużo działo się w młodym Kościele. Ta pełna entuzjazmu Wspólnota rozwijała się tak dynamicznie, ale właśnie w atmosferze ciągłego zmagania się z przeciwnikami, którzy tak bardzo chcieli ją zniszczyć. Dlatego mówimy, że tak dużo się wówczas działo. Chciałoby się dodać, że dużo dobrego, ale i dużo złego, bo Kościół rozwijał się dynamicznie i nie tyle włączał, co wręcz porywał – oczywiście, nie na siłę, ale w tym najlepszym tego słowa znaczeniu – nowych wyznawców, jednak przeciwnicy także nie próżnowali i wręcz wzmagali siłę swojej nienawiści i agresji.

Na szczęście – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – na niewiele się to zdało, bo im bardziej oni się srożyli, tym bujniej i intensywniej młody Kościół się rozwijał! No, właśnie – rozwijał się, a nie kurczył ze strachu, czy chował się po kątach.

Dzisiaj słyszymy, że po śmierci Szczepana wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. Już samo skazanie na śmierć i zabicie Szczepana było takim aktem wrogości i znakiem brutalnego prześladowania. Proces, jaki nad nim się odbył – podobnie, jak tak zwany proces Jezusa – nie miał nic wspólnego z żadną prawdą, ani sprawiedliwością, bo wyrok tak naprawdę już zapadł przed rozpoczęciem jednego i drugiego.

Dlatego to właśnie mówimy, że zabicie Szczepana było wyrazem owych prześladowań, tymczasem dzisiaj dowiadujemy się, że to jeszcze nie koniec! To było bowiem jedynie preludium do tego, co miało nastąpić potem! Ale – co też musimy koniecznie zauważyć i podkreślić – wszystko to nie zgasiło ducha w wyznawcach Chrystusa. Co prawda, nie pozostali w dotychczasowym miejscu, ale to tylko spowodowało, że – jak słyszymy – ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo.

A już tak bardzo konkretnie, dowiadujemy się, że Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.

I właśnie to ostatnie zdanie – żeby się tak wyrazić – robi największe wrażenie. Bo dopiero co – w pierwszych zdaniach – słyszeliśmy o prześladowaniach, cierpieniach i więzieniu wyznawców Chrystusa, po czym w trakcie czytania atmosfera coraz bardziej zmienia się na coraz lepszą, aby w ostatnim zdaniu wybrzmiała tą oto niezwykłą informacją, że w mieście zapanowała radość wielka! Zobaczmy, jaka zmiana tonu, ogólnej atmosfery!

To się działo tu, na ziemi – a co się działo w Niebie? Z jak wielkimi honorami Szczepan został tam przyjęty? I z jak wielkimi honorami i z wielką radością zostali tam przyjęci wszyscy wyznawcy Jezusa Chrystusa, którzy tutaj, na ziemi, zostali zabici? Naturalnie, to wszystko nie jest takie proste, bo o tym to my dzisiaj możemy sobie tak mówić, ale kiedy trzeba spojrzeć w oczy prześladowcy i „wygarnąć” mu całą prawdę i kiedy można się spodziewać, a nawet być pewnym, że w odwecie on za chwilę zada cierpienie, a nawet pozbawi życia, to jest to ciężka próba, jest to z pewnością bardzo trudne.

Zresztą, wiemy też doskonale, że nie wszyscy tę próbę dobrze przeszli – na przestrzeni wieków istnienia Kościoła tak wielu załamywało się, odchodziło, zdradzało Jezusa, zdradzało swoją wiarę… Co tu zresztą daleko szukać – sam Piotr się przestraszył. Na szczęście, szybko się opamiętał i do Jezusa wrócił, ale strachowi uległ. Dlatego też nikt z nas nie może popełnić nigdy tego błędu, jaki popełnił Piotr, a jaki polegał na zbytniej pewności siebie, kiedy przekonywał Jezusa, że on nigdy się Go nie wyprze i życie za Niego odda.

Owszem, tę obietnicę spełnił, ale dużo później, w pierwszym jednak odruchu wyparł się Jezusa trzykrotnie! Dlatego i nikt z nas nie może za siebie w stu procentach ręczyć, dopóki ta nasza wierność nie zostanie sprawdzona. Ale dlatego tym bardziej możemy cieszyć się, że mamy w historii Kościoła tyle wspaniałych wzorów heroicznej wręcz wierności Jezusowi i odwagi w głoszeniu Dobrej Nowiny! Odwagi, połączonej z jakimś sprytem i ciekawym pomysłem, z jakąś dobrą inicjatywą i zaradnością, które kazały w najtrudniejszym nawet położeniu znajdować możliwości i okoliczności do tego, by jednak Chrystusa głosić! Jednak Go głosić! A może trzeba powiedzieć: tym bardziej Go w tych okolicznościach głosić!

Z pewnością, On sam w tym będzie pomagał – bo zawsze pomagał. Bo przecież dzisiaj, w Ewangelii, obiecał: Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Warunkiem zaś spełnienia się tych słów – jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii – jest karmienie się Ciałem Chrystusa w Eucharystii.

Zatem, moi Drodzy, trwajmy przy Jezusie! Trwajmy z Jezusem – w nierozerwalnej jedności! I razem z Nim przeżywajmy to wszystko, co dzieje się w naszym życiu – także trudności, jakie nas spotykają, chociażby w kwestiach wiary i życia chrześcijańskiego, ale nie tylko. Wszystko, naprawdę wszystko, da się przeżyć, a nawet powiedzmy więcej: wszystko może służyć dobremu!

Obyśmy tylko nie narzekali, nie biadolili, nie załamywali się, ale z całą mocą i przekonaniem szli odważnie do przodu, robili to, co do nas należy i im bardziej piętrzą się przeciwności, im bardziej świat nieprzychylny jest temu, co robimy; im bardziej wydaje się, że wszystko się wali i Kościół jest w odwrocie i wiara nie na czasie – tym bardziej my mamy pokazywać i udowadniać, że jest dokładnie odwrotnie! Jeżeli każda i każdy z nas tak właśnie podejdzie do tematu, to szybko okaże się, że Kościół będzie mocny i wiara będzie silna. I powołania do kapłaństwa i do życia zakonnego będą coraz bardziej liczne.

Tylko trzeba z naszej strony prawdziwej mobilizacji – zamiast narzekania, biadolenia i wycofywania się ze strachem, pod ciężarem tego ciągle doskwierającego katolikom, trudnego do zrozumienia, kompleksu niższości. To nie czas na wycofywanie się! I nie czas na to, by czekać na lepszy czas. Teraz jest czas najlepszy i niepowtarzalny, którego nie można przeoczyć, przegapić, przeczekać – po prostu zmarnować. Teraz jest najlepszy czas!

Mamy się brać ostro do roboty! A Pan nam w tym pomoże – to oczywiste!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.