Owoce naszego życia…

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Marianna Zając – Dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Brzegach, w Parafii Miastków Kościelnych, w której to szkole uczyłem przez dwa lata;

Marcel Kryczka – za moich czasów: Lektor w Parafii Radoryż Kościelny, czyli w Parafii mojego pierwszego wikariatu.

Wczoraj natomiast – o czym nie wspomniałem – trzecią rocznicę Sakry biskupiej przeżywał Biskup Grzegorz Suchodolski – Biskup pomocniczy naszej Diecezji.

Wszystkim świętującym życzę wszelkich Bożych darów i natchnień. Zapewniam o modlitwie!

A oto dzisiaj, w Kodniu, u Matki Bożej, rozpocznie się trzydniowe czuwanie modlitewne Studentów przed sesją egzaminacyjną. To jest Ich inicjatywa i ich pomysł. Także z Ich inicjatywy zaprosiliśmy do Kodnia Siostrę Annę Mroczek – ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, posługującego chociażby na Syberii. Siostra w swoich rozważaniach wskaże na rolę Aniołów w życiu człowieka i na pomoc, jaka płynie z ich strony. Cieszę się z tej inicjatywy!

W związku z nią, ja także przez od dzisiejszego wieczoru do niedzieli będę w Kodniu, natomiast szkoda, że z zapowiadanej sporej grupy Uczestników znowu będzie kilka Osób. Moi Drodzy, jak przełamać tę złą passę, ten marazm? Ja wiem, że trzeba wytrwałości i cierpliwości, ale czasami to już po prostu ręce opadają i ma się dość wszystkiego. W każdym razie, będzie o czym pogadać z Matką…

Przypominam, że dziś pierwszy piątek miesiąca.

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie – osobiście? Duchu Święty, pomóż je odkryć…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 8 Tygodnia zwykłego, rok I,

2 czerwca 2023.,

do czytań: Syr 44,1.9–13; Mk 11,11–25

CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA:

Wychwalajmy mężów sławnych i ojców naszych według następstwa ich pochodzenia.

Ale są i tacy, o których nie pozostała pamięć, i zginęli, jakby wcale nie istnieli, byli, ale jak gdyby nie byli, a dzieci ich z nimi.

Lecz ci mężowie pobożni, których cnoty nie zostały zapomniane, pozostały one z ich potomstwem, dobrym dziedzictwem są ich następcy. Potomstwo to trzyma się Przymierza, a przez nich ich dzieci.

Potomstwo ich trwa na zawsze, a chwała ich nie będzie wymazana.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus przybył do Jerozolimy i wszedł do świątyni. Obejrzał wszystko, a że pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii.

Nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, uczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: „Niech już nikt nigdy nie je owocu z ciebie”. Słyszeli to Jego uczniowie.

I przyszli do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię. Potem uczył ich mówiąc: „Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów? Lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”.

Doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie i szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.

Gdy zaś wieczór zapadł, wychodzili poza miasto. Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni. Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: „Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło”.

Jezus im odpowiedział: „Miejcie wiarę w Boga. Zaprawdę powiadam wam: Kto powie tej górze: «Podnieś się i rzuć w morze», a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze”.

Jak wynika z dzisiejszego pouczenia Mędrca Syracydesa, przynajmniej dwa konkretne wyznaczniki pozwalają określić, czy ktoś prowadził życie porządne i pobożne, czy byle jakie. Tymi wyznacznikami są: pamięć, jaka pozostała o danym człowieku po jego śmierci, oraz postawa jego potomstwa – także tego w dalszych pokoleniach. Jak dzisiaj słyszymy, tych mężów, których pamięć jest dobra, należy wspominać, a nawet wychwalać. Są to ci mężowie pobożni, których cnoty nie zostały zapomniane, pozostały one z ich potomstwem, dobrym dziedzictwem są ich następcy. Potomstwo to trzyma się Przymierza, a przez nich ich dzieci. Potomstwo ich trwa na zawsze, a chwała ich nie będzie wymazana.

Jednak – jak słyszymy w drugim zdaniu dzisiejszego czytania – są i tacy, o których nie pozostała pamięć, i zginęli, jakby wcale nie istnieli, byli, ale jak gdyby nie byli, a dzieci ich z nimi. Zatem, to nie jest tak, że wszyscy, którzy byli przed nami, pozostawili po sobie coś znaczącego, co należy wspominać. Owszem, dobrze zapewne wszyscy znamy zasadę – i staramy się jej trzymać – że o zmarłych albo mówi się dobrze, albo wcale. Przeto nie chcemy nikogo osądzać po jego śmierci i wytykać jego grzechów i błędów, ponieważ człowiek taki już je wszystkie dobrze zna i widzi, gdyż już jest na Sądzie Bożym.

Ale mamy prawo zapytać o to, co dany człowiek po sobie pozostawił i jeżeli jest to dobro, to dziękujemy za nie Bogu i temu człowiekowi, starając się je kontynuować, rozwijać i pomnażać. Jeżeli jednak jest to zło – szczególnie takie, które skutkuje krzywdą konkretnych osób, a do tego nigdy nie zostało przez żaden ludzki trybunał rozliczone, zaś ów zmarły, o którym mowa, nawet jednym słowem za swoje bezeceństwa nie przeprosił i nie naprawił szkód, to trudno komukolwiek zabronić mówienia o tym w sposób jasny i obiektywny. Nie na zasadzie pomstowania i przeklinania, ale spokojnego, acz rzeczowego nazwania rzeczy po imieniu – dania świadectwa prawdzie. Może także po to, aby innych przed takim złem przestrzec.

Natomiast na pewno nie powinniśmy – nawet w takiej sytuacji – wchodzić w prerogatywy Boskie i osądzać owego człowieka. Naprawdę, nie musimy w tym Boga poprawiać – On sobie sam doskonale poradzi. Wydarzenia, opisane w dzisiejszej Ewangelii, dobitnie to pokazują. Jak chociażby fakt przeklęcia przez Jezusa drzewa figowego za to, że nie było na nim fig, pomimo tego – i to jest bardzo ciekawe i zastanawiające – że nie był to czas na figi. Tak zaznaczył Ewangelista.

Oczywiście, tu rzecz dotyczyła tylko drzewa – chociaż dzisiaj wszelkiej maści „eko–terroryści”, albo przeróżni „zieloni” już by Go ciągali przed wszystkie unijne trybunały! Natomiast Jezus chciał w ten radykalny sposób pokazać nam wszystkim, że tak, jak spodziewa się owoców w przyrodzie, tak – o wiele bardziej! – spodziewa się ich w życiu swoich uczniów. I że to nie są żarty, ale bardzo poważne nastawienie ze strony Jezusa. On nas po prostu naprawdę traktuje poważnie, dlatego dobrze byłoby, abyśmy i my Go w ten sposób traktowali.

O tym świadczy chociażby fakt wyrzucenia przekupniów ze świątyni. Boży Syn upomniał się o szacunek, należny domowi Jego Ojca! A to właśnie od tego, jak człowiek w swoim życiu traktuje Boga, zależą owoce, jakie wyda jego życie, oraz pamięć, jaką po sobie pozostawi. Zależy to wprost od jego wiary – czy będzie ona taka, o jakiej dziś mówił Jezus w Ewangelii, w słowach: Miejcie wiarę w Boga. Zaprawdę powiadam wam: Kto powie tej górze: «Podnieś się i rzuć w morze», a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.

Oczywiście, my wiemy, że tu nie chodzi o dosłowne rozumienie tych słów, bo Pan nie obiecuje nam spełniać naszych doraźnych kaprysów. W przeciwnym razie – gdyby to dzisiejsze pouczenie rozumieć dosłownie – to wyjeżdżając na wakacje w góry, nie wiedzielibyśmy, jaki kierunek ustawiać w nawigacji, bo nie byłoby wiadomo, czy komuś akurat nie zamarzyło się przenieść ich w okolice morza. Trochę tu może sobie żartujemy, ale musimy dobrze rozumieć, o co chodziło jezusowi.

A chodziło o prawdziwą i mocną wiarę, która naprawdę jest w stanie dokonywać cudów. I o modlitwę pełną wiary, która jest w stanie wypraszać dary i łaski, niemalże równe w znaczeniu i skutkach takiemu właśnie przeniesieniu góry. Czy stać mnie na taką wiarę i na taką modlitwę?

A trzeba jeszcze koniecznie wspomnieć to zastrzeżenie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze.

Wysławiajmy zatem tych wszystkich ludzi – naszych rodziców, dziadków, nauczycieli i wychowawców, duszpasterzy i wszystkich, będących dla nas autorytetami – którzy uczyli nas życia, uczyli nas wiary; którzy pozostawili po sobie piękną pamięć, będącą skarbcem, z którego jeszcze długo my i nasi następcy będą czerpać. Dziękujmy za nich Bogu!

I prośmy, aby i nas tak kiedyś wspominano… Obyśmy pozostawili po sobie wiele pięknych i dobrych owoców naszego życia…

8 komentarzy

  • Ks.Jacku Nie należy się poddawać bo faktycznie młodych ubywa w Kościele i jest to wielkie wyzwanie dla Księży by ich przyciągnąć do Boga niekiedy zaniedbania opiekunów ale wszystko można w Tym co mnie umacnia polecam zanużać Tych wszystkich oddalonych od Kościoła w Bożym Miłosierdziu wytrwale i robić co w ludzkiej mocy po prostu być z młodymi bo oni często czują się opuszczeni i nie mówią o tym…kryzys rodziny i wartości spada na ręce duchownych,który z Bogiem można i trzeba udźwignąć…
    Ja to widzę po swoich..i tak też robię choć jestem świecka…to jest wyzwanie naszych czasów…
    Będę wspierać codzienną modlitwą…

    • Dziękuję! I za modlitwę, i za to cenne, mądre słowo szczerej dobrej rady… Naprawdę, jestem ogromnie wdzięczny!
      xJ

  • „Każdy ma swoje jakieś Westerplatte,jakąś słuszną sprawę.Nie możecie zdezerterować”przypominam słowa św.Jana Pawła II do młodych;czy młodzi znają nauczanie Jana Pawła II?.To faktycznie jest wielka rola duchownych by przyciągnąć młodych do Kościoła bo na Zachodzie to z nich robią Muzea.Jak duchowieństwo upadnie to koniec narodu/bł.Kardynał Wyszyński mówił ,że jak przyjdą zniszczyć naród to zaczną od Kościoła i widzimy co zachód robi z Polską i naszym narodem../Kościół to musi być jak matka co trwa do końca…historia naszego narodu uczy nas ,że wiara prowadziła nas do zwycięstw/ale młodzi tej historii też nie znają bo szkoła nie wychowuje ,rodzice zapracowani a dzieciaki samopas…trzeba przywrócić funkcję wychowawcze szkole by naród trwał a teraz pogoń za karierą albo kryzys rodziny/według statystyk co 3 rodzina rozpada się i rodzice zakładają nowe związki takie są realia/ a dobro dziecka na marginesie więc trudno im mówić,że ktoś ich kocha a szczególnie Bóg to wyzwanie naszych czasów…trzeba być z młodymi, rozmawiać i im towarzyszyć by ich zachęcić do Kościoła i przyprowadzić do Boga…nie zostawiać ich samym sobie…św.Jan Bosko zbierał dzieciaki z ulicy i był z nimi podobnie pedagog Korczak w obozie poszedł z nimi na śmierć i ich nie opuścił czy tamte czasy nie były straszniejsze a jednak byli ludzie ,którzy z młodymi i dziećmi trwali do końca.Dziś w Polsce jest wszystko w sklepach ale młodzi są osamotnieni więc jest duża rola duchownych i szkoły do spełnienia…Czy komuś się chce im poświęcać by przynosili owoce?wszyscy tylko narzekają na nich…Jak ktoś się nimi interesuje i wierzy w nich i zajmuje to oni naprawdę rozkwitają i prostują swoje ścieżki…Oby się księżom i wychowawcom czy nauczycielom chciało chcieć…

    • Janie,
      Po części masz racje odnośnie tego, żeby wychowawcy, rodzice, duchowni poświęcali czas młodzieży. Ale to nie tylko na tych osobach skupia się ta rola. Moim zdaniem i ta druga strona, czyli młodzież też musi chcieć. Widzimy jak obecnie czasy wyglądają, głównie komunikacja odbywa się przez media społecznościowe, brakuje tych kontaktów twarzą w twarz. Dawniej czegoś takiego nie było, ludzie młodzi wspólnie spędzali czas z rówieśnikami, rodzicami i dziadkami. Każdy umiał znaleźć sobie zajęcie i nigdy nikt się nie nudził. Oby Nam Wszystkim chciało się chcieć, tego wszystkim życzę…

      • Magdaleno tak było bo inne były czasy ale to wychowawcy uczyli od małego i organizowali czas a też było wychowanie klatkowe z kluczami na szyi i dzieciaki na podwórkach i w szkole spędzali czas a teraz to trzeba wyjść do nich z inicjatywą przez sport czy intergracyjne zajęcia i ich przyciągnąć to przyniesie owoce i to rola szkoły i wychowawców i opiekunów bo rodzina nie zawsze się sprawdza i jest spychologia a tu chodzi o dobro dziecka życzę wszystkich zapału

        • Ostatnie zdanie Jana – kluczowe! Nam wszystkim potrzeba zapału, byśmy szukali sposobu dotarcia do serc ludzi młodych! Myślę, że w tej dyskusji wszyscy mają rację. Ja bym się podpisał właściwie pod większością stwierdzeń. Natomiast dodałbym tylko tyle, że musimy znaleźć ów sposób na dotarcie do Młodych – w tych warunkach i okolicznościach, jakie są dzisiaj. Nie ma co wzdychać za tym, co było. Stare porzekadło mówi, że „co było, a nie jest – nie pisze się w rejestr”. Musimy w tych czasach i w okolicznościach, jakie mamy, znaleźć ów klucz do młodych serc. Szukajmy! I nie zniechęcajmy się!
          xJ

  • A tak na marginesie: to ani szkoła, ani księża, tylko rodzice powinni grać pierwsze skrzypce w wychowaniu własnych dzieci. Degrengolada trwa już trzecie pokolenie – niestety.

    • Tak, rodzice powinni się czuć osobiście – jako pierwsi – odpowiedzialni za wychowanie własnych dzieci…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.