Nie opuścił drogi prawdy!

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Ksiądz Paweł Kobiałka – Wikariusz w mojej rodzinnej Parafii, a jako Alumn pierwszego roku Seminarium: Lektor pierwszego czytania na mojej Mszy Świętej Prymicyjnej;

Katarzyna Centkowska – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Obojgu Jubilatom życzę wszelkich Bożych łask. Zapewniam o modlitwie!

Dziś także przypada trzecia rocznica odejścia do Pana Księdza Piotra Wojdata, mojego Kolegi kursowego, wieloletniego Kierownika Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej i pełniącego jeszcze kilka ważnych funkcji w Diecezji. W tym tygodniu odprawię Mszę Świętą w intencji Jego zbawienia wiecznego.

Moi Drodzy, jestem jeszcze w Kodniu, ale niedługo wyjeżdżam. Późno zamieszczam słówko, bo od rana było już kilka spotkań i dobrych rozmów w Ojcami i Braćmi Oblatami, oraz kilkoma Kolegami – Księżmi, którzy przybyli z Grupami ze swoich Parafii. Cieszy mnie taka świetna wspólnota kapłańska. Wszak rozmawialiśmy o wielu ważnych sprawach z naszego duszpasterskiego podwórka. To wszystko jednak sprawiło, że późno dzisiaj zamieszczam słówko, za co przepraszam. Janek nie może dzisiaj przygotować, bo jest bardzo zajęty – Jego słówko będziemy mieli w środę.

I jeszcze jedna sprawa: w Kodniu akurat swoje rekolekcje przeżywają Kandydaci do święceń diakońskich. Wspierajmy Ich modlitwą. Oto Oni:

https://siedlce.podlasie24.pl/kosciol/wspieramy-kandydatow-do-diakonatu-20230605095656?_gl=1*kfdi8y*_ga*MTUwNjg5OTQzMi4xNjUwMDIyMTA2*_ga_8H7CG4ZCTH*MTY4NTk1MzI3My4xMTkuMS4xNjg1OTUzMjg3LjQ2LjAuMA..

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 9 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Bonifacego, Biskupa i Męczennika,

5 czerwca 2023.,

do czytań: Tb 1,1a.2;2,1–9; Mk 12,1–12

CZYTANIE Z KSIĘGI TOBIASZA:

Tobiasz z pokolenia Neftalego, za czasów Salmanassara, króla asyryjskiego, został wzięty do niewoli, znajdując się wszakże w niewoli, nie opuścił drogi prawdy.

Gdy wypadło święto Pańskie i przygotowano wielką ucztę w domu Tobiasza, rzekł do syna swego: „Idź i sprowadź kilku ludzi z naszego pokolenia, bojących się Boga, aby z nami jedli”.

Syn jego odszedł; a powróciwszy, oświadczył mu, że jeden ze synów Izraelowych uduszony leży na ulicy. W tej chwili Tobiasz powstał od stołu i pozostawiając posiłek, nic nie spożywszy, przybył do ciała; zabrał je i zaniósł w tajemnicy do swego domu, aby po zachodzie słońca ostrożnie je pochować. Gdy ukrył ciało, spożywał posiłek z płaczem i ze drżeniem, wspominając na owo słowo, które wyrzekł Pan przez usta proroka Amosa: „Wasze dni święte zmienią się w płacz i żałobę”.

Gdy słońce zaszło, odszedł i pogrzebał ciało. Wszyscy sąsiedzi ganili go, mówiąc: „Już dla tej sprawy wydano rozkaz zabicia cię i ledwo śmierci uniknąłeś, i znowu grzebiesz umarłych?”

Tobiasz jednak, bardziej bojąc się Boga aniżeli króla, podnosił ciała tych, którzy byli zabici, ukrywał je w swoim domu i grzebał podczas nocy.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus zaczął mówić w przypowieściach do arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych:

Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.

W odpowiedniej porze posłał do rolników sługę, by odebrał od nich część należną z plonów winnicy. Ci chwycili go, obili i odesłali z niczym. Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. Posłał jeszcze jednego, tego również zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali.

Miał jeszcze jednego, ukochanego syna. Posłał go jako ostatniego do nich, bo sobie mówił: «Uszanują mojego syna». Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: «To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo jego będzie nasze». I chwyciwszy go zabili i wyrzucili z winnicy. Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda innym.

Nie czytaliście tych słów w Piśmie: «Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych»?”

I starali się Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim powiedział tę przypowieść. Zostawili więc Go i odeszli.

Nie za bardzo zapewne rozumiemy, o co chodziło z tym grzebaniem zmarłych i dlaczego było to tak ważne dla Tobiasza, głównego bohatera pierwszego czytania. Nie bardzo zapewne rozumiemy przepisów, jakich musieli przestrzegać członkowie narodu wybranego w tamtym czasie, a szczególnie – właśnie! – w kwestii grzebania zmarłych. Dlaczego to było takie ważne i dlaczego należało to uczynić wręcz za wszelką cenę?

Z pewnością, wynikało to także z głębokiego i pobożnego nastawienia samego Tobiasza, który – jak to dzisiaj nawet słyszymy – bardzo wewnętrznie przeżywał solidarność ze swym ludem. Wszak mówimy o stanie niewoli, w jakim się znajdował sam Tobiasz i inni jego rodacy, a w takim stanie oczywistym jest, że trzeba się nawzajem wspierać.

Czyż my, Polacy, znajdując się w stanie zniewolenia komunistycznego, nie byliśmy jednością? Przynajmniej w większym stopniu, niż obecnie, kiedy to wyraźnie widzimy, jak wielkie mamy problemy z zagospodarowaniem wolności, na którą przecież tak długo czekaliśmy i o którą tak zabiegaliśmy, także walczyliśmy… W okresie zniewolenia komunistycznego nasze kościoły były pełne, bo to głównie tam tworzyliśmy, ale i manifestowaliśmy swoją jedność. Chociaż i wtedy – niestety – nie brakowało postaw kłótliwych i aroganckich; także nie brakowało prywaty i lekkomyślności… Ot, takie nasze polskie piekiełko…

Dlatego musimy stwierdzić, że za każdym razem – w ostatecznym rozrachunku – tak naprawdę wszystko zasadza się na postawie konkretnego człowieka. Owszem, zewnętrzne okoliczności mogą pomagać, bądź utrudniać, ale to sam człowiek, w swoim sumieniu, rozstrzyga, jak się zachowa w danej sytuacji i jak ją wykorzysta ku dobremu. Także tę sytuację najtrudniejszą.

Dlatego kiedy dzisiaj rozważamy treści, zawarte w pierwszym czytaniu, to nie tyle interesuje nas może fakt grzebania zmarłych, czy też opis tego, jak to się dokładnie dokonywało. Wszak to jest tylko pretekst, a jednocześnie potwierdzenie tego oto zdania, dotyczącego postawy Tobiasza, iż znajdując się […] w niewoli, nie opuścił drogi prawdy.

To w tym stwierdzeniu jest całe sedno prawdy o Tobiaszu: on nawet w tak trudnym położeniu, kiedy mógł się wewnętrznie miotać, albo się nad sobą użalać, albo mieć pretensje do Boga, albo wykorzystać zaistniałą sytuację do tego, by sobie na odcinku swojej postawy moralnej nieco „poluzować” – jednak nie opuścił drogi prawdy, nie wyrzekł się Boga i Jego zasad.

I znowu, trudno nam nie uczynić w tym momencie odniesienia do innej postaci z naszej polskiej najnowszej historii, a mianowicie – do heroicznej postawy Prymasa Tysiąclecia, Stefana Kardynała Wyszyńskiego, który okres swego uwięzienia w sposób fenomenalny wręcz wykorzystał do tego, by samemu się wewnętrznie ubogacić duchowo i intelektualnie, ale także do tego, by bardzo ubogacić cały Kościół w Polsce. Wszak to właśnie tam i właśnie wtedy powstał program Wielkiej Nowenny, przygotowującej Naród do Tysiąclecia Chrztu, oraz Jasnogórskie Śluby Narodu, ale też wiele innych, cennych tekstów i materiałów, z których potem korzystał sam Prymas i korzystali inni

Sam Prymas zaś znacząco wzmocnił się duchowo, wszak od pierwszych dni uwięzienia narzucił sobie i tym, których mu podstawiono „do pomocy” bardzo konkretny i radykalny plan dnia, który z żelazną konsekwencją realizował. A to wszystko w katastrofalnych warunkach zewnętrznych – gdy idzie chociażby o warunki, w jakich przyszło mu mieszkać – ale i w tej wewnętrznej niepewności, spowodowanej tym, że nie wiedział, co czeka choćby następnego dnia i jak skończy się to całe uwięzienie? Czy nie podzieli losu innych, bohaterskich świadków wiary – także niekiedy wręcz męczenników – pasterzy Kościoła w innych krajach bloku komunistycznego.

On tego nie wiedział, natomiast wiedział, że ta sytuacja po coś jest mu dana i że Bóg na Niebie dobrze wie, co się tu z nim dzieje, dlatego powinien zaufać Bogu i robić wszystko, co da się w tej sytuacji dobrego zrobić. Na pewno, nie załamywać się, nie poddawać, nie rozklejać, a już tym bardziej – nie pomstować, nie przeklinać, nie obrażać się na Boga. Możemy zatem powiedzieć o Prymasie Wyszyńskim dokładnie to samo, co Autor biblijny dzisiaj powiedział o Tobiaszu, iż znajdując się […] w niewoli, nie opuścił drogi prawdy.

Jakże to inna postawa od tej, jaką zaprezentowali robotnicy z dzisiejszej Ewangelii. Jak słyszymy już w pierwszym zdaniu Jezusowej przypowieści, pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. A zatem, możemy powiedzieć, że stworzył owym rolnikom idealne warunki do pracy. Mogli spokojnie robić swoje, przynosząc zysk jemu, jako właścicielowi, ale też i sami dobrze na tym zarabiając, zabezpieczając w ten sposób byt swoich rodzin.

Niestety – jak słyszymy – kiedy w odpowiedniej porze posłał do rolników sługę, by odebrał od nich część należną z plonów winnicy, ci chwycili go, obili i odesłali z niczym. Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. Posłał jeszcze jednego, tego również zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali. A nawet samego syna właściciela potraktowali tak samo.

I możemy tylko zapytać: Dlaczego tak się zachowali? Czego im do szczęścia brakowało? Jakie jeszcze warunki miał im stworzyć właściciel? Oczywiście, my wiemy, że Jezusowi nie o winnicę jako taką chodziło, ale chciał w ten sposób przypomnieć swoim rodakom – szczególnie kierując tę naukę do arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszychjak obchodzili się przez wieki z tą winnicą, którą im powierzył Bóg: z tą duchową winnicą, czyli swoim narodem, który to wszyscy owi religijni przywódcy mieli prowadzić do Boga i przynosić liczne i dobre owoce swojej z Bogiem współpracy, tymczasem z ich strony był wieczny bunt, nieposłuszeństwo, arogancja i grzech. A posyłani kolejno Prorocy i inni Mężowie Boży kończyli dokładnie tak, jak owi słudzy, dzisiaj wysyłani po plon należny właścicielowi. Także Syn – tym razem Boży Syn – został potraktowany tak samo.

I możemy powtórzyć pytanie, chwilę wcześniej postawione: Czego zabrakło opornym dzieciom narodu wybranego? Czego – ze strony Boga – zabrakło żydowskiej elicie, żeby spełniła Boże oczekiwania? Dlaczego ciągle był bunt i opór? Jakie warunki miał im jeszcze stworzyć Bóg, aby może bardziej byli Mu posłuszni? Przecież wiemy, że to nie o warunki chodzi, tylko o wewnętrzne nastawienie człowieka.

Zapytajmy zatem o nasze osobiste nastawienie do Boga i Jego przykazań; do życia, do ludzi, do całego otaczającego świata, a wreszcie – do samych siebie… Nie pytajmy o warunki – czy są dobre, czy niedobre; łatwe, czy trudne – ale o to, jak się odnajdujemy w tych warunkach, w jakich żyjemy? Czy także w tych po ludzku trudnych umiemy zachować postawę godną i mądrą, czy potrafimy iść Bożą drogą i przynosić dobre owoce swego życia?

Czy też może wiecznie biadolimy, narzekamy i czekamy, aż się czasy zmienią i warunki pojawią wreszcie te dobre? Tylko – jakie to te dobre? I kiedy przyjdą? Możemy tak czekać i czekać, a życie nie czeka, tylko ucieka! Szkoda życia na takie czekanie… Wszak Bóg i ludzie już dzisiaj czekają na owoce naszego chrześcijaństwa i naszej wiary…

Na szczęście, tych dobrych i pięknych owoców doczekał się Kościół i świat w postawie Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Bonifacego, Biskupa i Męczennika. Co o nim wiemy?

Urodził się około 673 roku w Anglii. Na Chrzcie otrzymał imię Winfryd. Czując już od młodości pragnienie poświęcenia się służbie Bożej, został benedyktynem w opactwie Exeter, następnie w opactwie w Nursling. Święcenia kapłańskie otrzymał około trzydziestego roku życia. Zaraz po święceniach opat wyznaczył mu funkcję kierownika szkoły w Nursling. Jako benedyktyn przyjął imię: Bonifacy.

Po pewnym czasie udał się na misje, na teren dzisiejszych północnych Niemiec i Holandii. Szybko musiał jednak powrócić do swojego klasztoru, bo w miejscu jego misyjnej pracy wybuchła wojna. Właśnie wtedy, w swoim klasztorze wybrany został opatem. Nie pozostał jednak długo na tym zaszczytnym stanowisku, gdyż w roku 718 wybrał się ponownie do Niemiec, gdzie pracował około trzech lat. Trud misyjny Bonifacego wydawał niezwykłe owoce. W tym krótkim czasie miał ochrzcić około kilka tysięcy germańskich pogan.

W celu omówienia z Papieżem zorganizowania stałej administracji kościelnej na terenie Niemiec, Bonifacy udał się ponownie do Rzymu. Wyjaśnił Papieżowi stan misji i jej potrzeby. Wtedy Grzegorz II udzielił mu święceń biskupich i dał mu pełnomocnictwa, jakie tylko były konieczne dla sprawniejszej akcji misyjnej. Ponieważ coraz bardziej potrzeba było nowych misjonarzy, Święty Bonifacy zwrócił się z apelem do klasztorów w Anglii o pomoc. Benedyktyni przysłali mu licznych i gorliwych pomocników.

Korzystając z uprawnień metropolity misyjnego, mianował nasz Święty dwóch biskupów i założył wiele placówek stałych, od tychże biskupów zależnych. Nadto założył szereg klasztorów: benedyktynów i benedyktynek. Uradowany tak pomyślnymi wynikami jego pracy, Święty Papież Grzegorz III wezwał go do Rzymu i nałożył mu uroczyście paliusz metropolity – arcybiskupa z władzą mianowania i konsekrowania biskupów na terytorium Niemiec na wschód od Renu. Ponadto, Papież mianował Bonifacego swoim legatem na Frankonię i Niemcy.

Na mocy tak rozległej władzy, nasz dzisiejszy Patron zwołał do Bawarii synod, aby do administracji kościelnej wprowadzić ład, gdyż dotychczasowa akcja miała zbyt wyraźny charakter okazjonalny i chaotyczny. Dzięki poparciu księcia Odilona, zdołał nadto przywrócić karność kościelną i ustanowić kilka biskupstw.

Z kolei, we Francji w owym czasie nie zwoływano żadnych synodów. Wiele stolic biskupich było nie obsadzonych. Wśród duchowieństwa i wiernych upadek karności kościelnej był jaskrawo widoczny. Raport o tej sytuacji Bonifacy przesłał do Rzymu, do nowego Papieża, Świętego Zachariasza. Otrzymał wtedy od niego polecenie, by jako legat papieski zabrał się do koniecznej reformy. Przeprowadził ją na synodzie generalnym w roku 743. Uchwały tam podjęte potwierdziły synody miejscowe. Ciesząc się z tak obiecującej reformy w Galii, Bonifacy zaproponował podobną reformę Prymasowi Anglii, Kutbertowi, który ją faktycznie owocnie przeprowadził.

Mając osiemdziesiąt lat, po raz trzeci udał się Bonifacy na misje do Niemiec. Kiedy jednak zapuścił się w głąb kraju, został napadnięty przez pogan i wraz z pięćdziesięcioma dwoma Towarzyszami zamordowany w dniu 5 czerwca 754 roku. Jego ciało spoczywa w Fuldzie, gdzie przy jego grobie co roku zbiera się episkopat niemiecki na swoje narady.

A oto co w jednym z listów nasz dzisiejszy Patron napisał na temat swojej duszpasterskiej posługi: „Kościół jest jakby wielką łodzią płynącą po morzu tego świata. Gdy uderzają weń liczne fale doświadczeń, nie wolno jej porzucać – trzeba natomiast kierować. Przykłady tego znajdujemy u pierwszych Ojców […]. Za czasów pogańskich cesarzy kierowali oni łodzią Chrystusa, Jego umiłowaną Oblubienicą, to jest Kościołem, nauczając, broniąc, pracując i cierpiąc aż do przelania krwi.

Kiedy o nich myślę oraz im podobnych, ogarnia mnie przerażenie, lęk i obawa z powodu moich grzechów. I bardzo chciałbym opuścić ster Kościoła, który mi powierzono, gdybym tylko znalazł na to usprawiedliwienie w przykładzie Ojców lub w słowach Pisma Świętego. A zatem, skoro tak się rzeczy mają i prawda może się utrudzić, ale nigdy ulec ani okłamać, strudzony mój duch ucieka się do Boga. […]

Stójmy zatem mocno przy sprawiedliwości, przygotujmy siebie na doświadczenia, abyśmy otrzymali pomoc od Boga, […]. Złóżmy naszą ufność w Tym, który nam zwierzył cały ten ciężar. To, czego sami unieść nie możemy, nieśmy wspólnie z Tym, który jest Wszechmocny. […] Jeśli tak się Bogu spodoba, oddajmy życie za święte prawa naszych ojców, abyśmy zasłużyli na wieczne z nimi dziedzictwo.

Nie bądźmy jako nieme psy, nie bądźmy milczącymi gapiami, najemnikami uciekającymi przed wilkiem, ale pasterzami troskliwymi, czuwającymi nad owczarnią Chrystusa. Dopóki Bóg udziela nam siły, głośmy całą prawdę Bożą wielkim i małym, bogatym i ubogim, ludziom wszelkiego stanu i wieku, w porę i nie w porę.”

Tyle z listu Świętego Bonifacego. A my, wpatrując się w świetlany przykład jego postawy, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze pomyślmy o tych owocach, na jakie z naszej strony może liczyć Bóg, może liczyć Kościół i świat, mogą liczyć ludzie, wśród których żyjemy…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.