Pewni zwycięstwa!

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywają:

Ksiądz Leszek Mućka – Kapłan gorliwy i pracowity, bardzo oddany posłudze, którą spełnia;

Ksiądz Kanonik Jan Grochowski – emerytowany Proboszcz w Parafii w Trąbkach, a wcześniej Proboszcz mojego pierwszego wikariatu – Kapłan, który w mądry sposób wprowadził mnie w kapłaństwo;

Ksiądz Mirosław Wasiak, Proboszcz w Parafii w Celestynowie, w Diecezji Warszawsko – praskiej;

Ksiądz Jacek Owsianka, Proboszcz mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Andrzej Duklewski – przez wiele lat Proboszcz Parafii w Tomsku na Syberii i Proboszcz mojego Brata Marka, a obecnie Proboszcz w Parafii Marianów, w Diecezji siedleckiej.

Urodziny przeżywa natomiast dzisiaj Jacek Marczuk, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej.

A imieniny przeżywają dziś:

Ksiądz Norbert Taratycki – Kapłan z naszej Diecezji, z którym miałem okazję współpracować w swoim czasie;

Norbert Piwek – dobry Człowiek z Parafii w Trąbkach;

Dominika Sionek – Osoba bliska i życzliwa z Parafii w Miastkowie Kościelnym.

Wszystkim świętującym w tych dniach życzę ogromu łask Bożych i wszelkiego błogosławieństwa. O to będę się dla Nich modlił.

Dzisiaj także wypada czterdziesta pierwsza rocznica mojej Pierwszej Komunii Świętej. Wielką moją radością jest to, że mogę nie tylko przyjmować Komunię Świętą, ale i rozdzielać ją innym. Niech Bóg będzie uwielbiony w swoich darach, którymi tak hojnie nas obdziela!

A oto wczoraj dotarła do nas wiadomość o śmierci Henryka Kazany – Dziadka Łukasza Goławskiego, Studenta i Szefa naszego Studenckiego Koła Formacyjnego. Jeszcze kilka miesięcy temu Pan Henryk uczestniczył we Mszy Świętej gregoriańskiej, jaką w naszym Duszpasterstwie sprawowałem w intencji Jego Żony, ś.p. Reginy. Dzisiaj modlimy się o wieczne szczęście dla Niego.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym dzisiejszej liturgii. Co Pan do każdej i każdego z nas mówi? Duchu Święty, tchnij i oświecaj!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 9 Tygodnia zwykłego, rok I,

6 czerwca 2023.,

do czytań: Tb 2,10–23; Mk 12,13–17

CZYTANIE Z KSIĘGI TOBIASZA:

Zdarzyło się, że pewnego dnia Tobiasz będąc znużony grzebaniem zmarłych, powróciwszy do swego domu, położył się przy ścianie i zasnął. Podczas gdy spał, spadł z gniazda jaskółczego ciepły gnój na jego oczy, i zaniewidział.

Pan dopuścił, aby mu się przytrafiło to doświadczenie, aby potomnym był dany przykład jego cierpliwości jak Joba świętego. Ponieważ od dzieciństwa bał się Boga i zachowywał Jego przykazania, nie szemrał przeciw Bogu, że go dotknęło nieszczęście ślepoty, lecz pozostał nieporuszony w bojaźni Bożej, składając Bogu dzięki przez wszystkie dni swego życia.

Jak bowiem przełożeni rodów urągali błogosławionemu Jobowi, tak krewni i przyjaciele naśmiewali się z życia Tobiasza, mówiąc: „Co się stało z twoją nadzieją, dla której dawałeś jałmużny i sprawiałeś pogrzeb zmarłym?” Tobiasz zaś karcił ich, mówiąc: „Nie mówcie tak: jesteśmy bowiem dziećmi świętych i oczekujemy tego życia, które Bóg da tym, co nigdy w stosunku do Niego nie zmienią swej wiary”.

Anna zaś, jego żona, chodziła codziennie na pracę tkacką i z pracy rąk swoich, co mogła zarobić, przynosiła na pożywienie. I przytrafiło się, że otrzymawszy koźlę, przyniosła do domu. Mąż jej, słysząc beczenie koźlęcia, rzekł: „Baczcie, czy czasem owo koźlę nie zostało skradzione, a oddajcie je jego panu; nie godzi się nam bowiem spożywać czegoś z kradzieży ani nawet dotykać”. Na to żona jego z gniewem odpowiedziała: „Jest oczywiste, że twoja nadzieja stała się próżną; oto co ci przyniosły twoje jałmużny!” Urągała mu tymi i podobnymi słowami.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Uczeni w Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie. Ci przyszli i rzekli do Niego: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?”

Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: „Czemu Mnie wystawiacie na próbę? Przynieście Mi denara, chcę zobaczyć”. Przynieśli, a On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?”

Odpowiedzieli Mu: „Cezara”.

Wówczas Jezus rzekł do nich: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni podziwu dla Niego.

Możemy śmiało powiedzieć, że sytuacja, w jakiej znalazł się Tobiasz oraz sposób, w jaki się w niej odnalazł, to mocna lekcja dla nas wszystkich, a jednocześnie nauka, niosąca nam wielką nadzieję. Oto bowiem słyszymy, że na Tobiasza spadło nieszczęście ślepoty. Już może mniejsza o to, jak zostało to opisane przez Autora biblijnego i że to taki opis trochę na skróty, trącący nieco naiwnością, bo o wiele większe znaczenie ma przesłanie, jakie ten opis niesie.

A to przesłanie jest bardzo konkretne i przekonujące: człowiek trzymający się mocno Boga nie traci z Nim kontaktu, nawet w obliczu trudnych doświadczeń, które na niego spadają. Od strony ludzkiej patrząc – to zupełny absurd. Oto człowiek słucha Boga, idzie Jego drogą, pełni Jego wolę, powinno się więc mu we wszystkim idealnie układać w życiu, powinien być bogaty, syty i cieszyć się we wszystkim ogromnym powodzeniem. A tu tymczasem nieraz – jak wynika to także z naszego osobistego doświadczenia – nie brak sytuacji dokładnie odwrotnych!

Można nawet – używając obrazu z dzisiejszego pierwszego czytania – powiedzieć dosadnie, że i nam w oczy rzuca się nieraz gnojem. I wcale nie robią tego ptaki… Jakże łatwo w takiej sytuacji przyjąć pozycję obronną, która zresztą wydaje się wówczas najbardziej logiczną i słuszną, bo nie powinniśmy sobie dawać wchodzić na głowę i wcale nie musimy znosić lekceważenia, czy pomiatania przez kogoś. Natomiast to się może w końcu przerodzić w długotrwałą wojnę i nienawiść, jaką będziemy epatować na prawo i lewo, a już szczególnie w stosunku do osób, ze strony których spotykają nas te przykrości. A to już nie o to chodzi!

Bo my mamy prawo się bronić i dochodzić swoich praw, ale mogą być takie sytuacje i takie okoliczności, że akurat w tym momencie nie będzie to możliwe. Bo całe zło, jakie na nas spadnie, tak się skumuluje i tak się zaostrzy, że nie będziemy w stanie nic z tym zrobić. Przynajmniej w tym momencie. I co wówczas? Miotać się? Przeklinać? Pomstować? A może zaplanować i z zimną krwią dopełnić zemsty?

Właśnie przykład Tobiasza pokazuje nam zasadniczy kierunek naszego postępowania w takich sytuacjach. Jaki to kierunek? Jaki styl mamy przyjąć? Czym się mamy kierować przede wszystkim? Tobiasz nam to pokazuje: wiernością Bogu! Mamy się trzymać Boga i Jego zasad. Czyli, dochodzić ludzkiej sprawiedliwości, bo to w żaden sposób nie kłóci się z Bogiem, ani z Jego nauczaniem. Ale kiedy w danym momencie okaże się to niemożliwe i zło nie będzie dawało za wygraną, albo życiowe doświadczenia – chociażby choroby, czy śmierci kogoś bliskiego, czy inne, niespodziewane trudności – dadzą się nam mocno we znaki, wówczas całą sprawę oddać Bogu. Jemu zaufać, że to On sprawę rozwiąże.

I On na pewno ją rozwiąże – co do tego nie możemy mieć nigdy, ani przez moment, najmniejszych wątpliwości. Tyle, że uczyni to w czasie, który sam wybierze i w sposób, który sam uzna za stosowny. Z naszej strony potrzeba będzie tylko nieco wytrwałości i cierpliwości – tak zwyczajnie mówiąc: trzeba będzie trochę poczekać – a Bóg doprowadzi nas do wielkiego i często nawet spektakularnego zwycięstwa. Tylko – jeszcze raz to mocno i wyraźnie podkreślmy – Jemu trzeba zaufać i w Jego ręce oddać daną sprawę, dany problem. Po prostu – oddać swoje życie, samych siebie!

Przykład Tobiasza zachęca nas i przekonuje, że tak można, że tak się da – i że tak warto. Co prawda, dzisiaj jeszcze nie słyszymy, jak rozwiąże się jego sprawa. Dzisiaj słyszymy, że trudne doświadczenie, jakie – w postaci ślepoty – spadło na niego, przyjął z wielką godnością i poddaniem się woli Bożej. Słyszymy, że pozostał wiernym Bogu i Jego zasadom – pomimo nieszczęścia, jakie na niego spadło.

Zapewne, nic z tego nie rozumiał, bo przecież dobrze wiedział, jak bardzo był prawy i posłuszny Bogu. Jednak ponieważ od dzieciństwa bał się Boga i zachowywał Jego przykazania, nie szemrał przeciw Bogu, że go dotknęło nieszczęście ślepoty, lecz pozostał nieporuszony w bojaźni Bożej, składając Bogu dzięki przez wszystkie dni swego życia. Chwilę wcześniej, Autor biblijny wyjaśnił nam, że Pan dopuścił, aby mu się przytrafiło to doświadczenie, aby potomnym był dany przykład jego cierpliwości jak Joba świętego.

My to zatem już wiemy, ale Tobiasz – w tamtym momencie – raczej tego nie wiedział. Nie zmieniło to jednak jego nastawienia do Boga. Natomiast jego krewni i przyjaciele (swoją drogą: „dobrzy” przyjaciele, prawda?…) uważali to za jakiś totalny absurd, dlatego naśmiewali się z życia Tobiasza, mówiąc: „Co się stało z twoją nadzieją, dla której dawałeś jałmużny i sprawiałeś pogrzeb zmarłym?” A nawet i jego żona dawała mu „do wiwatu”! Nawet ona…

O tym wszystkim dowiadujemy się dzisiaj, natomiast w dalszej części Księgi znajdziemy informację o tym, że Tobiasz wyszedł z tego zwycięsko. Nie słyszymy o tym dzisiaj, ale wiemy o tym, dlatego w takim duchu – właśnie spodziewania się owego zwycięstwa – odczytujemy wydarzenia, dzisiaj opisane. I właśnie w takim duchu, w takim kontekście, w takim spodziewaniu się własnego zwycięstwa, osiągniętego dzięki Bogu i dzięki naszemu zaufaniu do Niego – powinniśmy widzieć wszystkie nasze trudne doświadczenia.

Jeżeli tylko naprawdę będziemy je Bogu oddawać, razem z Nim je przeżywać, Jemu ufać i zachowamy chociaż odrobinę cierpliwości – możemy być w stu procentach pewni zwycięstwa! Już oczami duszy możemy się go spodziewać, możemy je widzieć. Tylko oddajmy Bogu to wszystko, czego sami w tym momencie nie jesteśmy w stanie rozwiązać, albo tę swoją krzywdę, której sami nie jesteśmy w stanie teraz rozwiązać; upragnioną sprawiedliwość, której teraz – ludzkimi sposobami – nie jesteśmy w stanie dojść. Jeszcze raz podkreślmy to bardzo mocno, wyraźnie i zdecydowanie, stawiając trzy wykrzykniki, a nawet dziesięć wykrzykników: nie wolno się w takiej sytuacji mścić, przeklinać, pomstować, miotać się – po prostu: zniżać się do poziomu krzywdzicieli.

Trzeba zachować godność! Mówiąc kolokwialnie, językiem młodszego pokolenia: „:wziąć to na klatę”! I znieść to z honorem, oddając to Bogu. Jest to jedna z form – może trochę zaskakująca i na pierwszy rzut oka nieoczywista, ale jednak – realizacji wskazania Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga. Pomyślmy o tym na spokojnie…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.