Potrzeba naszego: TAK!

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywają:

Ksiądz Robert Jędrych, pochodzący z Parafii Żelechów, gdzie pracowałem;

Ksiądz Grzegorz Bielak, Wikariusz w mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Kacper Rysak;

Ksiądz Adam Klimek – przed Seminarium: Doktorant Uniwersytetu siedleckiego, a ostatnio także: Prowadzący Rekolekcje w naszym Duszpasterstwie.

Urodziny natomiast przeżywa Rafał Górski, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Wszystkim świętującym życzę odważnego świadectwa chrześcijańskiego życia na: TAK, o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

A u mnie dzisiaj – normalny wtorek. O 10:00 – dyżur na Uczelni, w gmachu przy ulicy Prusa, a o 19:00 Msza Święta i nabożeństwo czerwcowe. Jakby co, to zapraszam!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Wzywajmy pomocy Ducha Świętego, aby pomógł nam odkryć, co Pan konkretnie do mnie mówi? Czego ode mnie osobiście oczekuje?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 10 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Antoniego z Padwy,

Kapłana i Doktora Kościoła,

13 czerwca 2023., 

do czytań: 2 Kor 1,18–22; Mt 5,13–16

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie „tak” i „nie”. Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był „tak” i „nie”, lecz dokonało się w Nim „tak”. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są „tak” w Nim. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze „Amen” Bogu na chwałę.

Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie i który nas namaścił, jest Bóg. On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.

Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.

Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.

Ilu z nas – chrześcijan, przyjaciół Jezusa, Jego uczniów i wyznawców – mogłoby powtórzyć za Świętym Pawłem jego słowa, skierowane dzisiaj do Koryntian, ale i do nas wszystkich, w pierwszym czytaniu: Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie „tak” i „nie”? Ilu z nas, chrześcijan, mogłoby tak szczerze i z przekonaniem powiedzieć?

A ilu z nas – kapłanów, duszpasterzy, osób Bogu poświęconych i prowadzących innych do Boga – mogłoby tak powiedzieć? Czy nasza mowa, nasze nauczanie – i w ogóle: świadectwo naszego życia – to jest „tak” i „nie”; czy ciągle jeszcze jednak: „być może”, „ewentualnie”, „jakoś tak”, „mniej więcej”?… Czyż wielką dolegliwością, a może nawet chorobą dzisiejszego Kościoła i świata nie jest właśnie owo rozmycie, swoisty relatywizm, słabość i mglistość w nauczaniu pasterzy Kościoła – poczynając od tych najwyżej postawionych – jak i w ich postawie, jak też wreszcie w postawie wielu wiernych świeckich?

W ten sposób świadectwo, jakie moglibyśmy wszyscy swoją postawą i swoimi wypowiedziami dawać światu, jest nieskuteczne, bo jest mdłe, niejasne, niepewne, trwożliwe… A przecież nauka Jezusa i cały przekaz ewangeliczny jest bardzo jasny i konkretny, z bardzo wyraźnie zarysowanymi granicami między dobrem, a złem; między prawdą, a fałszem; między miłością, a nienawiścią; między odwagą, a tchórzostwem; między bohaterstwem, a podłością…

Sam Święty Paweł mówi dzisiaj o tym w ten sposób: Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był „tak” i „nie”, lecz dokonało się w Nim „tak”. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są „tak” w Nim. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze „Amen” Bogu na chwałę.

Mamy tu dwojaką informację. Po pierwsze, to przesłanie o bezwarunkowej miłości Boga do człowieka. To, że w Jezusie wszystko jest na „tak” oznacza, że uczynił On i czyni wszystko na „tak” w życiu każdej i każdego z nas, czyli niesie nam miłość i dobro – przynosi nam zbawienie, a więc owo wieczne: TAK. Druga informacja jest taka, że On sam daje świadectwo jasnego rozgraniczenia między: „tak”, a „nie”. W nauczaniu Jezusa nigdy nie było żadnej dwuznaczności, wahania, ani niedopowiedzeń.

I takiej właśnie postawy dzisiaj bardzo potrzeba: takiej, jakiej przykład daje sam Jezus, ale także Święty Paweł i Sylwan, i Tymoteusz, i tylu Świętych – w tym szczególnie Męczenników – którzy w swoich wypowiedziach i w swoich działaniach zajmowali zawsze stanowisko jasne i jednoznaczne, odważne i bezkompromisowe, gdy idzie o kwestie moralne, gdy idzie o sprawy wiary i osobistej przynależności do Jezusa. Nierzadko to stanowisko potwierdzone było męczeństwem.

Dlatego dzisiaj tak bardzo przekonuje ono cały świat – nawet, jeżeli dany Święty już wiele lat temu zakończył swoją pielgrzymkę przez tę ziemię. Świadectwo jego życia przemawia i przekonuje kolejne pokolenia chrześcijan, a często także ludzi uważających się za niewierzących, ale za to szczerze i uczciwie poszukujących prawdy i sensu życia. Świadectwo takich osób przekonuje – tak, jak pierwsze i najmocniejsze świadectwo, jakie daje ich i nasz Mistrz, Jezus Chrystus – bo jest ono zawsze na „tak”, z wyraźnym i odważnym odróżnieniem od „nie”.

Świadectwo to jest wiernym wypełnieniem wezwania Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, w której to powiedział [On] do swoich uczniów: „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.”

A podsumował to jakże trafnym i mocnym wskazaniem, nie pozostawiającym żadnej przestrzeni do wahań i interpretacji: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. Czyli, aby chwalili Ojca dzięki temu, że taką postawę zobaczą u chrześcijan. Dzięki temu, że uczniowie Jezusa przekonają ich do tego swoim życiem. Dzięki temu, że uczniowie Jezusa nie będą się bali dać czytelnego świadectwa, czyli że ich postawa będzie jasna, jak światło, a ich życie będzie miało swój sens, swój smak – taki sam, jaki nadaje i wyostrza sól, dodana do potrawy.

Owszem, niektórzy letni katolicy, którzy boją się pójść „na całość” w sprawach wiary, tłumaczą swoją bierność i bezczynność tym, że nie chcą czynić niczego na pokaz, nie chcą niczego czynić dla ludzkiego oka, bo oni są tacy cisi i pokorni, więc nie będą się przed światem popisywać.

Rzeczywiście, to jest bardzo ważne – i tego też Jezus nauczał – że nie powinniśmy niczego czynić na pokaz, ani po to, aby nas ludzie chwalili. O takich bowiem, którzy w ten sposób motywują podejmowane przez siebie działania, Jezus mówi twardo i jednoznacznie: Odebrali już swoją nagrodę. Ale z pewnością my wszyscy – każda i każdy z nas, wierzących i bliskich Jezusowi – dobrze rozstrzygniemy i rozróżnimy w swoim sumieniu, kiedy i jakie dobre działanie, czynione otwarcie i jawnie, jest popisywaniem się własną pychą i zaspokajaniem własnej próżności, oczekującej pochwał ze strony ludzi, a kiedy jest mocnym i przekonującym świadectwem dla świata, nierzadko wymagającym niemałej odwagi.

My to w głębi serca zwykle dobrze rozróżnimy, bo kontekst, w jakim mielibyśmy to świadectwo dawać, jasno nam wskaże. Z pewnością także pomoże w tym szczera modlitwa do Ducha Świętego.

Natomiast o wiele częściej – jak się wydaje – mamy do czynienia z sytuacją, kiedy to my dobrze wiemy, jak powinniśmy się zachować i że jednak powinniśmy dać czytelne świadectwo, ale nie czynimy tego ze zwykłego strachu. A taki strach nie służy dobru, nie służy chrześcijaństwu. Jeśli tak to można ująć: nie pomaga Kościołowi. Także sprawie obecności młodzieży w Kościele, czy sprawie powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Bo na każdym z tych odcinków potrzeba odważnego świadectwa chrześcijan – duchownych i świeckich – którzy swoimi słowami i czynami potwierdzą prawdziwość i czytelność nauki Jezusa Chrystusa.

Dlatego bardziej od wszelkich strategii i programów duszpasterskich, jakie według opinii uczonych specjalistów i ekspertów miałyby uratować Kościół – potrzeba odważnego i czytelnego świadectwa nas: chrześcijan, wierzących w Jezusa, Jego uczniów i wyznawców. Potrzeba jasnego rozróżnienia pomiędzy: „tak”, a „nie” – w naszym życiu, w naszej postawie – z wyraźnym wskazaniem na: „tak”. Naprawdę, dzisiaj bardzo, ale to bardzo – potrzeba naszego: TAK. Potwierdzonego życiem. Potwierdzonego każdym naszym dniem. Począwszy od dzisiejszego.

Jeżeli zaś szukalibyśmy konkretnego wzoru dla takiej postawy, to z pewnością znajdziemy go w świadectwie świętości, jakie swoim życiem złożył Patron dnia dzisiejszego, Święty Antoni Padewski. Co o nim wiemy?

Zanim stał się zakonnikiem i kapłanem, nazywał się Ferdynand Bulone, urodził się w Lizbonie, w 1195 roku. Przed dwudziestym rokiem życia wstąpił do Kanoników Regularnych Świętego Augustyna, którzy mieli swój klasztor na przedmieściu Lizbony. Tam był dwa lata, po czym przeniósł się do klasztoru w Coimbrze, które to miasto, obok Lizbony, było drugim ośrodkiem życia religijnego i kulturalnego kraju. Zdobył w nim gruntowne wykształcenie teologiczne i w roku 1219 otrzymał święcenia kapłańskie.

W rok potem, był świadkiem pogrzebu pięciu franciszkanów, zamordowanych przez mahometan w Maroko. Wtedy to po raz pierwszy usłyszał o zakonie franciszkańskim, do którego niedługo potem wstąpił. A ponieważ klasztor, w jakim się znalazł, mieścił się przy kościółku Świętego Antoniego Pustelnika, Ferdynand odczytał to jako natchnienie, aby przyjąć zakonne imię: Antoni.

Zapalony duchem męczeńskiej ofiary, postanowił udać się do Afryki, by w Maroko oddać swoje życie dla Chrystusa. Jednak plany Boże były inne. Zachorował bowiem śmiertelnie i musiał wracać do ojczyzny. Na Morzu Śródziemnym zastała go burza i zapędziła jego statek na Sycylię. Właśnie w roku 1221 odbywała się w Asyżu kapituła generalna nowego zakonu. Antoni udał się tam i spotkał się ze Świętym Franciszkiem. Po skończonej kapitule oddał się nasz Święty pod władzę prowincjała Gracjana, który skierował go do klasztoru Montepaolo we Włoszech.

Czas, jaki był mu tam dany, wykorzystał na pogłębienie w sobie życia wewnętrznego i dla swoich studiów. Ze szczególnym zamiłowaniem zagłębiał się w Pismo Święte. Równocześnie udzielał pomocy duszpasterskiej i kaznodziejskiej. Sława jego kazań dotarła niebawem do brata Eliasza, następcy Świętego Franciszka. Ten ustanowił go generalnym kaznodzieją zakonu.

Odtąd Antoni przemierzał miasta i wioski, nawołując do poprawy życia i pokuty. Dar wymowy, jego niezwykle obrazowy i plastyczny język, postawa ascetyczna, żar i towarzyszące mu cuda gromadziły przy nim tak wielkie tłumy, że musiał głosić kazania na placach, gdyż żaden kościół nie mógł pomieścić słuchaczy.

Po roku 1225 udał się z kazaniami do południowej Francji, gdzie z całą mocą zwalczał szerzącą się tam herezję albigensów. Kiedy po dwóch latach powrócił do Italii, na kapitule generalnej został wybrany prowincjałem Mediolanu. W tym czasie napisał Kazania niedzielne”. Kiedy natomiast, w roku 1228, udał się do Rzymu, by załatwić pilne sprawy swojej prowincji, Papież Grzegorz IX poprosił go o wygłoszenie okolicznościowego kazania. Wywarło ono na Papieżu niezwykle silne wrażenie. Dlatego polecił on Antoniemu wygłaszanie kazań do tłumów pielgrzymów, przybywających wówczas do Rzymu.

Na prośbę kardynała Ostii, napisał Kazania na święta”. Wygłosił tam także kazania wielkopostne. Po powrocie do swojej prowincji, udał się do Werony, gdzie władcą był znany z okrucieństw i tyranii książę Ezelin III. Był on zwolennikiem cesarza i w sposób szczególnie okrutny mścił się na zwolennikach Papieża. Do niego wtedy należała także Padwa. Antoni wiedział, że naraża własne życie, miał jednak odwagę powiedzieć władcy całą prawdę. Ku zdumieniu wszystkich, tyran nie śmiał go tknąć i nie uczynił mu nic złego. To niezwykłe świadectwo świętości i duchowej mocy naszego Patrona.

Był ponadto Antoni obdarzony wieloma charyzmatami: miał dar bilokacji, czytania w ludzkich sumieniach, proroctwa. Wykładał filozofię na uniwersytecie w Bolonii. W roku 1230, na kapitule generalnej, zrzekł się urzędu prowincjała i udał się do Padwy. Był już wówczas zupełnie wycieńczony i schorowany. Opadając coraz bardziej z sił, zatrzymał się w klasztorku w Arcella, gdzie w piątek, 13 czerwca 1231 roku, oddał Bogu ducha, mając zaledwie trzydzieści sześć lat.

Jego pogrzeb był wielką manifestacją wiary i miłości do Boga – i do niego samego. Pochowano go w Padwie, w kościółku Matki Bożej. W niecały rok później, 30 maja 1232 roku, Papież Grzegorz IX zaliczył go w poczet Świętych. O tak rychłej kanonizacji zadecydowały rozliczne cuda i łaski, jakich wierni doznawali na grobie nowego Świętego. Komisja papieska potwierdziła w tak krótkim czasie kilkadziesiąt niezwykłych zdarzeń. Przeprowadzone w 1981 roku badania szczątków Świętego ustaliły, że miał około 190 cm wzrostu, pociągłą twarz i ciemnobrązowe włosy. Na kolanach wykryto pęknięcia, spowodowane zapewne długim klęczeniem.

Kult Antoniego rozszedł się po całym świecie bardzo szybko. W 1946 roku, Papież Pius XII ogłosił go Doktorem Kościoła. Święty Antoni Padewski jest – między innymi – Patronem wielu zakonów i bractw, a także: dzieci, górników, małżeństw, narzeczonych, położnic, ubogich, podróżnych, ludzi i rzeczy zaginionych.

A oto fragment jednego z jego kazań: „Kto napełniony jest Duchem Świętym, ten przemawia różnymi językami. Różne języki – to różne sposoby świadczenia o Chrystusie, a zatem: pokora, ubóstwo, cierpliwość, posłuszeństwo. Przemawiamy nimi wtedy, gdy inni widzą je w nas. Mowa zaś jest skuteczna wówczas, kiedy przemawiają czyny.

A zatem proszę was, niechaj zamilkną słowa, a odezwą się czyny! U nas tymczasem pełno słów, ale czynów prawdziwe pustkowie! Dlatego Pan zapowiada nam karę, jak to zapowiedział drzewu figowemu, na którym zamiast owoców znalazł same tylko liście. «Obowiązkiem głosiciela – mówi święty Grzegorz – jest wypełniać to, co się głosi». Daremna jest znajomość Prawa u tego, kto uczynkami obala to, czego naucza.

Widzimy zatem, że Antoni był człowiekiem – chrześcijaninem – kapłanem – bardzo konkretnym i jednoznacznym, a jego mowa miała potwierdzenie w czynach. Czy to samo mogę powiedzieć o sobie? Czy moja mowa to: Tak, tak, nie, nie?… Czy przypadkiem – jak pisał Antoni – uczynkami nie obalam tego, czego nauczam słowami?… Czy wszyscy, z którymi się spotykam i rozmawiam, zawsze wiedzą, o co mi – w tych najbardziej zasadniczych sprawach – chodzi?… Czy moja chrześcijańska postawa – to odważne: TAK?…

2 komentarze

  • Proszę Cię, Panie, za mojego brata Artura. Za wstawiennictwem św. Antoniego.
    Przebywa w szpitalu z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Zdanie egzaminów pod znakiem zapytania.
    Oddaj go pod osłoną Twojej Matki Maryi i ulecz go.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.