Czemu bojaźliwi jesteście?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam z Jasnej Góry. Dotarliśmy tu wczoraj, po południu, odwiedzając po drodze Sanktuarium w Gidlach oraz Sanktuarium Krwi Chrystusa w Częstochowie. Potem w Kaplicy Świętego Józefa był film oraz konferencja jednej z Sióstr Urszulanek na temat Jasnej Góry i cudów, jakie się tu dokonują.

A potem był Apel, który miałem możliwość poprowadzić, co było – i to jest ciekawostka – inicjatywą Organizatorek naszego wyjazdu, które zwyczajnie zadzwoniły dwa tygodnie temu do Kustosza Jasnej Góry i zapytały, czy taka możliwość w ogóle jest. Okazało się, że była i że nie ma w ogóle żadnego problemu, żeby tak się stało. Tak się więc stało, a rozważanie, jakie wygłosiłem wczoraj, jest pod dzisiejszym rozważaniem Bożego słowa.

Dzisiaj wyruszamy do Łagiewnik, a na noc dotrzemy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Zapewniam, że we wszystkich miejscach, w których jestem, pamiętam w modlitwie o Was i o Waszych sprawach.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan mówi konkretnie do mnie? Z jakim bardzo osobistym wezwaniem właśnie do mnie się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 13 Tygodnia zwykłego, rok I,

4 lipca 2023., 

do czytań: Rdz 19,15–29; Mt 8,23–27

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Aniołowie przynaglali Lota, mówiąc: „Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta”. Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce, Pan bowiem litował się nad nimi, i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto.

A gdy ich już wyprowadzili z miasta, rzekł jeden z nich: „Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz”.

Ale Lot rzekł do nich: „Nie, Panie mój. Jeśli jesteś życzliwy dla twego sługi, uczyń większą łaskę niż ta, którą mi wyświadczyłeś, ratując mi życie: bo ja nie mogę szukać schronienia w górach, aby tam nie dosięgło mnie nieszczęście i abym nie zginął. Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe? Ja zaś będę mógł ocalić życie”.

Odpowiedział mu: „Przychylam się i do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. Szybko zatem schroń się w nim, bo nie mogę dokonać zniszczenia, dopóki tam nie wejdziesz”. Dlatego dano temu miastu nazwę Soar. Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru.

A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana z nieba. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność. Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli.

Abraham, wstawszy rano, udał się na to miejsce, na którym przedtem stał przed Panem. I gdy spojrzał w stronę Sodomy i Gomory i na cały obszar dokoła, zobaczył unoszący się nad ziemią gęsty dym, jak gdyby z pieca, w którym topią metal.

Tak więc Bóg, niszcząc okoliczne miasta, przez wzgląd na Abrahama ocalił Lota od zagłady, jakiej uległy te miasta, w których Lot przedtem mieszkał.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie.

Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!”

A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.

A ludzie pytali zdumieni: „Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?”

Oto Bóg ratuje Lota i jego rodzinę od pożogi, jaka miała strawić – i w końcu strawiła – Sodomę i Gomorę. Oto Jezus ratuje swoich Apostołów od pożogi – burzy – która miotała łodzią na jeziorze i mogła wreszcie doprowadzić do nieszczęścia. W jednym i drugim przypadku Bóg okazał swoją wielką moc – pomimo oporów ze strony człowieka. Te opory różne miały przyczyny.

W pierwszym czytaniu słyszymy, wynikały one przede wszystkim z opieszałości Lota i jego rodziny, a może też ze swoistego niedowierzania, iż naprawdę za chwilę wydarzy się nieszczęście. Toteż Aniołowie Boży musieli – dosłownie! – wziąć ich wszystkich za ręce i wyprowadzić, Pan bowiem litował się nad nimi, i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto.

Ale to jeszcze nie był koniec problemów, jakie Lot stwarzał, bo okazało się, że na wyraźne polecenie Boga: Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz, odpowiedział on: Nie, Panie mój. Jeśli jesteś życzliwy dla twego sługi, uczyń większą łaskę niż ta, którą mi wyświadczyłeś, ratując mi życie: bo ja nie mogę szukać schronienia w górach, aby tam nie dosięgło mnie nieszczęście i abym nie zginął. Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe? Ja zaś będę mógł ocalić życie.

Okazało się, że i na to Bóg się zgodził, stwierdzając: Przychylam się i do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. Szybko zatem schroń się w nim, bo nie mogę dokonać zniszczenia, dopóki tam nie wejdziesz. Czyli – można by tak to ująć – „dobrze, niech ci będzie, ale idź stąd wreszcie i schroń się tam, gdzie chcesz, bo w końcu naprawdę spotka Cię nieszczęście”.

I kiedy już wydawało się, że sytuacja z Lotem jest opanowana, to jego żona jednak odwróciła się, obejrzała za siebie – i stała się słupem soli. Naturalnie, wiemy, że raczej jest to takie plastyczne pokazanie, że spotkała ją jakaś kara – surowa kara – chociaż może nawet niekoniecznie dosłownie taka, o jakiej tu dziś słyszymy. Zapewne Autor biblijny chciał pokazać, że w sprawach Bożych naprawdę nie wolno oglądać się do tyłu, ani czynić choćby jednego kroku wstecz.

I oto okazało się, że Bóg ratował człowieka jak mógł, ale w końcu na przeszkodzie do pełnego „sukcesu” stanęła Mu ludzka opieszałość i brak pełnego przekonania do tego, że Bóg naprawdę nie żartuje, wzywając do nawrócenia. Bo On naprawdę chce człowieka uratować. A człowiek – jak to człowiek – też pewnie by chciał się uratować, ale żeby to się nie wiązało z koniecznością zmiany tego życia, które do tej pory wiódł. I gdyby można było chociaż trochę za siebie się obejrzeć i westchnąć za tym, co było, a co może nawet jeszcze gdzieś żyje w głowie i w pamięci człowieka jako miłe wspomnienie z młodości… Gdyby tak można było…

Ale nie można! Bo za Bogiem albo się idzie zdecydowanie, albo wcale. Takie oglądanie się wciąż za siebie – to nie jest to, o co chodzi Bogu. I to jest często problem bardzo duży. Dla Lota i dla jego rodziny był, chociaż Bogu jednak udało się go uratować.

Podobnie, jak Jezusowi udało się uratować swoich Apostołów, pomimo przeszkody, na jaką napotkał z ich strony, a jaką akurat w tym przypadku był brak wiary i przestrach. Jak słyszeliśmy w Ewangelii, oto nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!” A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.

Czy w ich sercach także wtedy nastała głęboka cisza ? Czy uspokoili swoje obawy – i uwierzyli, że Jezus naprawdę jest w stanie im pomóc?

Moi Drodzy, na jakie przeszkody Jezus z naszej strony napotyka w próbach ratowania nas z tego, co złe, co smutne, co grzeszne?… Może nam też wydaje się, że w sumie to nie ma większego problemu i większego zmartwienia, więc nie ma się czym aż tak za bardzo przejmować?… Może ewentualnie na emeryturze, w jakieś mglistej i nieprecyzyjnej przyszłości, „kiedyś tam”?…

A może problem widzimy, ale za wszelką cenę próbujemy poradzić sobie sami – spanikowani, że Pan nie reaguje i nie pomaga, więc może nie jest w stanie nam pomóc, a może z jakiegoś powodu nie chce?…

Czy ze swej strony nie przeszkadzam Jezusowi w tym, żeby mi pomógł? Jak staram się Mu w tym pomóc? Jak staram się – w ten sposób – sobie samemu pomóc?…

A OTO WCZORAJSZE ROZWAŻANIE APELOWE:

Matko nasza, Pani Jasnogórska, wpatrujemy się w Twoje Oblicze z taką uwagą i miłością, z jaką wpatrujemy się w nie w tylu Sanktuariach Diecezji siedleckiej, z której tu dziś przybywamy: Opiekunko Podlasia z Leśnej Podlaskiej, Matko Pocieszenia z Włodawy – Orchówka, Matko Boża z Gruszką – Królowo Rodzin z Parczewa, Patronko Żołnierzy Września z Woli Gułowskiej, Królowo Podlasia i Matko Jedności w Kodniu nad Bugiem.

Szczególnie ku Sanktuarium Kodeńskiemu zwracamy nasze oczy i serca, bowiem w tym roku świętuje ono Jubileusz trzechsetnej rocznicy pierwszej Koronacji Cudownego Obrazu, dlatego przez cały ten rok, codziennie możemy zyskiwać tam odpust zupełny, a 15 sierpnia Legat papieski nałoży nowe korony, pobłogosławione przez Papieża Franciszka. To dla nas powód do wielkiej radości i dumy.

A dzisiaj przybywamy tutaj, do Ciebie Matko, aby jako Duszpasterstwo Niewidomych i Niedowidzących Diecezji siedleckiej – szczególnie z Garwolina, Żelechowa i Siedlec – powierzyć Ci wszystkie radości i nadzieje, ale także smutki i bolączki naszego Środowiska.

Prosimy Cię, Matko, abyś pomogła nam usuwać wszystkie przeszkody, o jakie potykamy się na naszej drodze – tak w tym wymiarze dosłownym, fizycznym, architektonicznym, logistycznym, jak i w tym wymiarze prawnym, społecznym – i wreszcie także tym duchowym. Uproś u Syna swego błogosławieństwo dla wszystkich inicjatyw, jakie odważnie podejmujemy, aby życie swe czynić coraz bardziej znośnym, a wręcz – coraz piękniejszym i bardziej sensownym.

Wstawiaj się za Wszystkimi, którzy nam pomagają, którzy nas prowadzą – fizycznie i duchowo – na czele z naszym Krajowym Duszpasterzem, Księdzem Profesorem Andrzejem Gałką z Warszawy, który w tych dniach przeżywa pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich, udzielonych Mu przez Prymasa Tysiąclecia, Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Miej, Matko, w swojej łaskawej opiece całe nasze Środowisko.

Ale pozwól mi, najlepsza z Matek, powierzyć Ci sprawy jeszcze jednego Środowiska, za które jestem codziennie odpowiedzialny – Środowiska Akademickiego i Duszpasterstwa Akademickiego. Bo nie jest tajemnicą, że Studenci dzisiaj nie garną się do tej formy pogłębiania wiary i formowania swoich serc. Dlatego chcę Cię, Matko, prosić o pomoc w tej tak ważnej sprawie…

Powierzam Ci zatem, kochana Matko, całe środowisko akademickie, aby żyło prawdą, zgłębiało prawdę, prawdy nauczało i jej służyło. Powierzam Ci duszpasterstwo akademickie, aby aktywnie i owocnie rozwijało duchowo i intelektualnie swoich członków. Przyprowadź do niego profesorów i wykładowców, pracowników uczelni i studentów, absolwentów i wszystkich życzliwych, aby we wspólnej modlitwie i pracy pomagali sobie w dążeniu do świętości.

Powierzam Ci wszystkich ludzi młodych, aby bez obaw zaufali Jezusowi, odnajdując w Jego Kościele swoją życiową przestrzeń i duchowe oparcie.

Rozpalaj troskę o młodzież studiującą w sercach pasterzy diecezji oraz duszpasterzy parafialnych, aby nigdy nie zapominali o tym ważnym czasie w życiu ich podopiecznych, jakim jest czas studiowania – i by motywowali ich do stałej religijnej formacji. Duszpasterzom akademickim zaś wypraszaj wytrwałość, cierpliwość, zapał i nowe pomysły.

Podtrzymuj głęboką troskę o religijne wychowanie studentów w sercach ich rodziców, rodzeństwa, dziadków i całych rodzin, by własnym przykładem, modlitwą i słowem zachęty pomagali im nie stracić na studiach kontaktu z Bogiem, ale go wciąż pogłębiać.

I spraw to, Pani nasza Jasnogórska, Kodeńska Matko Jedności – abyśmy mogli tym Młodym przekazać lepszy świat i lepszy czas, niż ten, który mamy teraz: podzielony i skłócony. Pomóż nam budować jedność na wszystkich płaszczyznach życia społecznego i politycznego, także kościelnego. Wyproś naszym Politykom mądrość i ducha służby. Wyproś naszym Pasterzom tę umiejętność, aby w polskich sprawach mówili zawsze jednym, zgodnym i mocnym głosem!

Pomóż zasypać tę gigantyczną przepaść, jaka istnieje pomiędzy dwiema frakcjami politycznymi i przynależnymi do nich mediami – przepaść, która sprawia wrażenie, jakby w naszym polskim domu żyły dwa, zupełnie wrogie sobie narody; jakby były dwie, zupełnie różne Polski, które jedynie łączy ten sam język, jakim się posługują, ale na pewno nie to samo rozumienie poszczególnych słów. Prosimy Cię, uproś naszej Ojczyźnie trochę więcej zgody, a naszym czasom trochę więcej pokoju. Bo jaką my Ojczyznę przekażemy naszym Młodym, jaki czas, jakie perspektywy?…

Wraz z szesnastoma moimi Braćmi z roku święceń, z którymi przeżywamy dwudziestopięciolecie kapłańskiej posługi, pokornie prosimy Cię, Jasnogórska Królowo Polski, Pani Leśniańska, Kodeńska Matko Jedności; Matko Jezusa i Jego najpilniejsza Uczennico, i nasza najlepsza Matko: wypraszaj nam wszystkim – naszym sercom i naszym czasom – wiarę i miłość, radość i nadzieję!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.