Bóg wysłał mnie tu…

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy,dzisiaj w liturgii mamy wspomnienie Świętych Pustelników, ale jednocześnie mamy też trzynasty dzień miesiąca, a to oznacza, że w wielu naszych Parafiach odbędzie się nabożeństwo fatimskie. Zachęcam Wszystkich do udziału w tych nabożeństwach. Módlmy się we wszystkich ważnych intencjach, które leżą nam na sercu, szczególnie zaś – za Kościół i świat, w tym obecnym trudnym czasie…

Moi Drodzy, pozdrawiamy Was ze Szklarskiej Poręby. Wczoraj odwiedziliśmy Szrenicę, dzisiaj też coś planujemy, ale – póki co – grzmi i leje. Zobaczymy… Na pewno, nie przeszkadza to w tym, iż pamiętam o Was w modlitwie!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad dzisiejszym Bożym słowem. Co Pan mówi do mnie konkretnie i osobiście? Jakie konkretne wskazanie mi daje? Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i wzmocni serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 14 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Andrzeja Świerada i Benedykta, Pustelników,

13 lipca 2023., 

do czytań: Rdz 44,18–21.23b–29;45.1–5; Mt 10,7–15

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Juda oraz jego bracia przyszli do domu Józefa. Juda, zbliżywszy się do niego, rzekł: „Pozwól, panie mój, aby twój sługa powiedział słowo wobec ciebie. I nie gniewaj się na twego sługę, wszakżeś ty jak faraon. Pytał mój pan swoich sług: «Czy macie ojca lub brata?» Odpowiedzieliśmy panu mojemu: «Mamy starego ojca i jednego jeszcze, najmłodszego brata, zrodzonego przez niego już w starości. Brat tego najmłodszego nie żyje; został on więc jeden z tej samej matki i dlatego ojciec go pokochał». Rozkazałeś sługom twoim: «Sprowadźcie go do mnie, abym mógł go zobaczyć. Jeśli nie przyjdzie z wami wasz najmłodszy brat, nie pokazujcie mi się na oczy».

Gdy więc przyszliśmy do twego sługi, ojca naszego, powtórzyliśmy mu twe słowa, panie. Potem zaś powiedział nam ojciec: «Idźcie znów, aby zakupić dla nas żywności». Odpowiedzieliśmy: «Nie możemy iść. Pójdziemy tylko wtedy, gdy z nami pójdzie nasz najmłodszy brat. Bo nie możemy pokazać się owemu mężowi, jeśli nie będzie z nami naszego najmłodszego brata». Wtedy powiedział nam twój sługa, ojciec nasz: «Wiecie, że jedna z mych żon urodziła mi dwóch synów. Jeden wyszedł ode mnie i wtedy pomyślałem sobie, że został rozszarpany, gdyż więcej go już nie widziałem. Jeżeli i tego drugiego zabierzecie ode mnie i spotka go jakieś nieszczęście, moja siwizna zstąpi do krainy zmarłych wśród niedoli»”.

Józef nie mógł opanować swego wzruszenia i wobec wszystkich, którzy tam byli, zawołał: „Niechaj wszyscy stąd wyjdą!” Nikogo nie było z nim, gdy Józef dał się poznać swym braciom.

Wybuchnąwszy głośnym płaczem, tak że aż usłyszeli Egipcjanie oraz dworzanie faraona, rzekł do swych braci: „Ja jestem Józef. Czy ojciec mój jeszcze żyje?” Ale bracia nie byli w stanie mu odpowiedzieć, gdyż zlękli się go. On zaś rzekł do nich: „Zbliżcie się do mnie!” A gdy oni się zbliżyli, powtórzył: „Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich apostołów. „Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie». Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.

A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, powitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was.

Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu”.

tak oto możemy stwierdzić, że wytrwałość Józefa i Jego wierność Bogu zostały nagrodzone. Ci bowiem, którzy nastawali na jego życie, którzy go totalnie odrzucili, chcąc się go za wszelką cenę pozbyć – teraz stoją przed nim, pokorni i mali, drżący nie tylko o to, czy będą mieli co jeść, ale nawet o swoje życie. Bo egipski wielmoża, przed którym stanęli, aby prosić o pomoc w przeżyciu czasu głodu, zażądał od nich więcej, niż od innych. Wszyscy inni bowiem zapłacili wyznaczoną kwotę, brali worki ze zbożem i odjeżdżali.

A oto ci przybysze z Kanaanu – z jakiegoś powodu – musieli jeszcze udowodnić, że mówią prawdę. Dlatego mieli przyprowadzić do Egiptu najmłodszego swego brata, którego ojciec w żaden sposób nie godził się wysłać z nimi – w obawie, że utraci go tak, jak utracił innego swego syna, Józefa… Wielmoża jednak uparł się i nie było innego sposobu na rozwiązanie problemu, jak tylko tegoż brata przyprowadzić.

Wiemy z opisu całej tej historii w Księdze Rodzaju, że Józef poddał swych braci próbie i kazał włożyć do worka ze zbożem, który ów najmłodszy, Beniamin, wiózł na swoim osiołku, kunsztowny puchar ze swego stołu. Udając oburzenie z powodu rzekomej kradzieży, chciał się przekonać, czy bracia teraz już dojrzeli do tego, by wziąć w obronę swego najmłodszego brata, czy też bez skrupułów po prostu go poświęcą.

Słowa, jakie dzisiaj wypowiedział Juda, jednoznacznie pokazują, że bracia naprawdę zmienili już myślenie, że już dojrzeli… Na szczęście! Dlatego mógł nastąpić ten moment niezwykły – chyba jeden z najbardziej wyjątkowych i niepowtarzalnych w całym Piśmie Świętym – kiedy to tajemniczy egipski wielmoża, od którego zależało życie wszystkich braci, przyznał się, kim jest…

I – co ciekawe – wcale nie wypominał braciom, że skazali go na taki los. Wręcz stwierdził: Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami.

Zatem, kiedy sam Józef nie chciał dochodzić sprawiedliwości, a już na pewno nie chciał żadnej zemsty na braciach za to, co mu zrobili, ale – pomimo wielkich upokorzeń i cierpień, jakie przez te wszystkie lata przeżył – starał się widzieć w tym działanie Boże, podjęte dla dobra swego narodu, to sam Bóg upomniał się o niego. I tak pokierował wydarzeniami, że bracia, którzy chcieli Józefa pozbawić życia, teraz przed jego majestatem drżeli o swoje życie.

A przecież ta sytuacja została dokładnie zapowiedziana w dwóch snach, jakie Józef miał, kiedy jeszcze był z nimi w domu. Wówczas omal go za to nie pobili, kiedy opowiedział im, jak widział snopy zboża, ustawione przez braci – kłaniające się snopowi, ustawionemu przez niego. Ileż było drwin i pretensji z tego powodu. A oto w tym momencie dokładnie to się dokonało. Tylko już nie snopy zboża, a sami bracia – przed swoim bratem – bili pokłony!

Jeszcze nie wiedząc, kim jest, bo kiedy się dowiedzieli, to po prostu zostali sparaliżowani strachem! Niewiele nam o tym mówi Księga Rodzaju – tylko tę jedną informację podaje, że strach padł na nich, kiedy usłyszeli, z kim rozmawiają. To Józef w dłuższym wywodzie – z którego w czytaniu dzisiejszym mamy tylko jedno, przywołane tu zdanie – przekonywał ich, że Bóg wiedział, co robi, dopuszczając do tej sytuacji. Potem pojawia się informacja, że Józef rozmawiał z braćmi. O czym? Możemy się tylko domyślać…

Może właśnie o wielkim miłosierdziu, ale i sprawiedliwości Boga – i pomysłowości Boga, który tak właśnie poprowadził historię Józefa i jego braci, że choć Józef znosił mężnie wszelkie cierpienia i nie dopominał się o swoje, nie rozpychał się łokciami między swymi braćmi, to i tak został przez Boga wywyższony. Bo Bóg tak naprawdę nie opuszcza nigdy tych, co Mu ufają i którzy są na Jego służbie.

I nawet, jeśli wydaje się, że ludzie ci tracą tylko na tym zaufaniu i przegrywają w oczach świata, to jednak przychodzi taki czas, przychodzi taka chwila, przychodzi taki przełom, kiedy to Bóg pokazuje, że cały czas był i jest z nimi – i daje im samym przeżyć radość zwycięstwa! I całemu światu pozwala o tym się przekonać.

Jezus to dzisiaj wyraźnie zapowiedział w Ewangelii. Posyłając swoich Apostołów na głoszenie Dobrej Nowiny, mówił: Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. A czyjąż to mocą mają tego dokonywać? Czyżby własną?

Dalej Jezus mówi: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy. A kto niby zadba – tak skutecznie – aby robotnikowi tej strawy nie zabrakło? Czyżby napotkani ludzie – tak sami z siebie?

Jezus zaś mówi dalej: A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, powitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was.

Czyli to nie jest tak, że każdemu należy dać wszystko, ale nawet niematerialny i niewymierny dar Bożego pokoju zostaje tu ukazany w jakiejś niezwykle konkretnej, wręcz namacalnej formie, bo ma powrócić do Apostołów, jeżeli obdarowany nim człowiek nie będzie go godnym. Czy gdyby pochodzenie tegoż pokoju było czysto ludzkie – na pewno tak surowo byłby strzeżony? A skoro jest, to znaczy, że przedstawia ogromną wartość.

Jezus zaś konkluduje: Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu. Raz jeszcze zapytajmy: dlaczego aż tak surowo?

A to dlatego – i jest to odpowiedź na wszystkie wcześniejsze pytania – że Jezus będzie Apostołom codziennie towarzyszył i będzie ich wspierał w tej misji, do jakiej ich wysyłał. I będzie ich bronił – jeśli zajdzie taka potrzeba. I będzie wynagradzał każde ich poświecenie. I będzie sam rozstrzygał i rozwiązywał różne ich problemy, na jakie natkną się w swojej posłudze. A wreszcie – powiedzmy to bardzo jasno i wprost – wszyscy ci, którzy będą ich lekceważyć, czy traktować wrogo, będą mieli do czynienia z całą potęgą Nieba!

Zatem, zadaniem uczniów Pańskich – podobnie, jak okazało się to zadaniem i misją Józefa – jest wytrwać przy Bogu nawet w obliczu najgorszych życiowych sytuacji! I solidnie robić swoje – i to, co w danym czasie i miejscu robić trzeba. Nie załamywać się, nie zniechęcać, nie narzekać – pomimo największych trudności i przeciwności. Wytrwać do końca! Wbrew całemu światu, wbrew ludzkiej logice, wbrew powszechnym i obiegowym opiniom, wbrew reakcjom ze strony najbliższego otoczenia, albo tego dalszego; także wbrew temu, że zamiast słowa wdzięczności otrzyma się jeszcze policzek, albo kłodę pod nogipomimo tego wszystkiego wytrwać przy Bogu: na posterunku, na stanowisku, na służbie!

On sam wyprowadzi z tego wielkie dobro. I pokaże wyraźnie, że Jego – czyli samego Boga – po prostu nie należy lekceważyć, tylko potraktować bardzo poważnie. Jak to zrobić? A chociażby – poprzez uszanowanie Jego sług i tych, których On sam posyła.

oto takimi właśnie, którzy sami z siebie chcieli przede wszystkim usunąć się na bok i w ogóle niczyjej uwagi na sobie nie skupiać, pełniąc po cichu swoją posługę, trwając na modlitwie i służąc Bogu, a jednak dzisiaj o nich słyszymy i ich wspominamy, są Patronowie dnia dzisiejszego: Święci Andrzej Świerad i Benedykt, Pustelnicy.

Na temat życia i świętości pierwszego z nich, Andrzeja Świerada, w swoim Liście z okazji dziewięćsetlecia jego kanonizacji, tak pisał Papież Papież Jan Paweł II:

Świerad urodził się około 980 roku w rodzinie wieśniaczej, w Polsce. Wezwany przez Boga na samotnię, aby uważniej mógł wsłuchiwać się w Jego głos, […] założył na przełomie X i XI wieku pustelnię w miejscowości Tropie, podówczas w granicach diecezji krakowskiej. Opuścił ją około roku 1022 i wstąpił do klasztoru benedyktyńskiego świętego Hipolita na górze Zabor w Słowacji. Tam, przyjąwszy imię zakonne Andrzej, prowadził życie monastyczne. Następnie, mając już ponad czterdzieści lat, za zgodą opata klasztoru Filipa, powrócił do prowadzonego uprzednio w Polsce życia pustelniczego, udając się do groty w miejscowości Skałka, nad brzegiem rzeki Wag.

Wsławił się niezwyczajnym praktykowaniem pokuty: za dnia zajmował się karczowaniem drzew, noce zaś spędzał na modlitwie. W okresie czterdziestodniowego postu często przymierał głodem! Po śmierci znaleziono na jego ciele noszoną od dawna włosiennicę, wykonaną z żelaznego łańcucha. Zmarł około roku 1034. […]

Święty Andrzej Świerad żyje nadal w umysłach i sercach Polaków, Słowaków i Węgrów. Oni najbardziej doświadczyli dobrodziejstw jego świętości. Ale jest to człowiek, który wszystkich chrześcijan mógłby wiele nauczyć. Uczy przede wszystkim ludzi naszych czasów, tak bardzo skłaniających się ku przyjemnościom i przemijalnym dobrom ziemskim, że tylko Bóg jest jedynym Dobrem, którego całym sercem, całą duszą i ze wszystkich sił należy pragnąć. Uczy, że jesteśmy pielgrzymami, albowiem nie mamy tu miejsca stałego, ale przyszłego oczekujemy. Uczy wreszcie, że należy służyć bliźniemu nie tylko w zewnętrznych czynach miłości, ale świadczeniem o Ewangelii.

Życie i świadectwo świętego Andrzeja zachowują wartość dla wszystkich chrześcijan, w szczególności zaś dla tych, którzy w odosobnieniu zakonnym poświęcili się Bogu. Ci zatem powinni uczyć się od świętego Świerada, że samotność nie oddziela ich od ciała całego Kościoła. Przez swoje modlitwy, pokutę, cnoty oraz miłość względem Boga mają stać się tymi członkami Mistycznego Ciała, od których życiodajna moc obficie zstępuje dla dobra wszystkich.

Święty Andrzej poprzez swe życie, modlitwę, ascezę, podjętą dla braci pracę stał się jednym z korzeni, z których wyrosła tysiącletnia siła religii chrześcijańskiej w Polsce.” Tyle Święty Jan Paweł II o Świętym Andrzeju Świeradzie.

Z kolei, drugi dzisiejszy Patron, Benedykt, był towarzyszem pustelniczego życia Andrzeja i jednym z jego uczniów. Po śmierci swego mistrza kontynuował jego surowy tryb życia w pustelni. Podobnie, jak Święty Andrzej, przybył tam z Polski i przebywał przez trzy lata. Po upływie tego czasu napadli go zbójcy i zabili. Ciało wrzucili do rzeki Wag. Powstała nawet legenda, że orzeł przez cały rok pilnował ciała Męczennika i że dzięki niemu zostało ono odnalezione w stanie zupełnie nie zepsutym. Początkowo pochowano obydwóch – tak Ucznia, jak i Mistrza – obok siebie, w kościele zakonnym.

Kult obu Świętych szybko się rozszerzał. Naturalnym ośrodkiem tego kultu był klasztor na Zaborze, w Słowacji. Tu początkowo znajdował się ich grób, tu również przechowywano ze czcią łańcuch Świętego Andrzeja. Z czasem powstały w Słowacji dwa odrębne sanktuaria: Świętego Andrzeja w pobliżu Nitry, gdzie była jego pustelnia oraz Świętego Benedykta – w miejscu, gdzie poniósł śmierć od pogańskich rozbójników, a więc w miejscowości Skałka nad rzeką Wag. Około roku 1064 Świerad i Benedykt zostali uroczyście proklamowani Świętymi przez Biskupów Węgier. Wtedy zapewne przeniesiono ich ciała do katedry w Nitrze, gdzie spoczywają do dziś.

Andrzej Świerad w hagiografii polskiej wybija się jako największy asceta wśród Świętych i Błogosławionych polskich. Andrzej i Benedykt są pierwszymi Polakami, wyniesionymi do chwały ołtarzy, co dokonało się w roku 1083.

Wpatrując się we wspaniały wzór ich świętości, a jednocześnie rozważając w sercu Boże słowo dzisiejszej liturgii i przyzywając ich wstawiennictwa, jak i wstawiennictwa Matki Bożej Fatimskiej – prośmy dla siebie trwanie na służbie Bożej! Zawsze! Pomimo wszystko – i wszystkich!

4 komentarze

  • „Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie». Pan Jezus okazał mi dziś swą hojność. Rano miałam Eucharystię za śp moją siostrę i szwagra. Marzyłam, abym mogła być również wieczorem o 20tej na drugiej mszy z procesją fatimską. Uzależniałam to od pogody i mojej ” ostrogi piętowej”, której od maja nie mogę wyleczyć. Pan Jezus, postawił mi na drodze ” znajoną z widzenia”, która zawołała mnie na parkingu, że jedzie do kościoła i może mnie zabrać. Jezus zaś wynagrodził naszą ” gorliwość” i przyszedł do nas pod postaciami Chleba i Wina. Już wcześniej wiedzieliśmy, jako parafianie M.M. Kolbego, że księża zakupili za dar pieniężny od bierzmowanych 3 szt specjalnych naczyń liturgicznych, które zawierają miejsce i na komunikanty i na wino i że w czwartki na Nowennie do naszego Patrona, będzie rozdawana Komunia pod dwiema postaciami i niekiedy na wieczornych bardziej uroczystych mszach, np podczas Eucharystii dla młodych. Dziś również był ten dzień! Chwała Panu!

    • Anno, miałem też podobne przypadki.

      Kilka lat temu. Robiąc robótki ręczne, nie otworzyłem ostrożnie słoika z cekinami i zraniłem się w rękę. Krwawiłem mocno, przestraszyłem się, zacząłem w panice szukać apteczki do leczenia i bandażowania rany. W tym samym czasie głowa zaczęła się trochę kręcić i pojawił się strach, że krew kapie na podłogę, rodzice to zobaczą, zbesztają i zmusą do wycierania. Kiedy znalazłem niezbędne leki, zabandażowałem ranę, zobaczyłem, że krew wciąż płynie, przestraszyłem się. Potem zacząłem prosić Maryję Dziewicę, aby dotknęła rany i zatrzymała krwawienie. Po kilku sekundach poczułem, że ktoś mocno trzyma rękę na ranie i tak mocno, że nie można jej poruszyć. Potem zasnąłem na kilka godzin, kiedy obudziłem się za rękę nikt nie trzymał, głowa nie kręciła się. Usunąłem bandaż z rany i zobaczyłem, że krew już nie płynie.

      W tym roku, pierwszego dnia nowenny przed zstąpieniem Ducha Świętego. Kiedy wróciła do domu po spowiedzi, poczuła w środku Ogień Ducha Świętego. Miałem w środku światło, szedłem do domu szybkim krokiem, szybciej niż zwykle. Intencją spowiedzi jest również Jego działanie.

      Kilka dni temu. Dowiedziałem się, że pies husky Maya, któremu pomogłem finansowo, został zabrany ze schroniska, w którym przebywał od jesieni 2020 roku .
      Teraz ma dom, pyszne jedzenie (Maya uwielbia jeść 🙂 ), właścicieli i dwóch czworonożnych przyjaciół husky.

      • Dziękuję Eleno, za podzielenie się Twoim doświadczenie Boga. Trzeba uczyć się zauważać ” małe cuda” w naszym życiu i cierpliwie czekać na te duże cuda i nie ustawać, trwać w modlitwie. Ja dziś dziękuję Bogu za dobre wyniki USG jamy brzusznej a na Eucharystii wieczornej będę prosić o więcej łaski dla mnie i dla innych. Tak jak Ksiądz Jacek zakończył dzisiejsze rozważanie: „Trwajmy zatem! I wytrwajmy – do końca! To jedyne sensowne rozwiązanie, to jedyna sensowna propozycja na życie…” Pozdrawiam.

        • Dziękuję za tę ciekawą i budującą wymianę zdań! I za te przekonujące świadectwa – działania Boga w codzienności. W naszej codzienności! Nie „czyjejś tam”, ale naszej! Konkretnie: Waszej.
          xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.