Nasza duchowa dojrzałość?…

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wyruszają kolejne Grupy Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej – tym razem, z Białej Podlaskiej, mojego rodzinnego Miasta. W tym roku Grupy mają inną numerację, niż dotychczas – ze względu na malejącą liczbę Pielgrzymów. Niech sam Pan będzie zarówno Kierownikiem Pielgrzymki, jak i Przewodnikiem każdej Grupy, jak i pierwszym Rekolekcjonistą.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Co szczególnie chce mi położyć na sercu? Duchu Święty, rozjaśnij umysły i serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 17 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Alfonsa Liguoriego,

Biskupa i Doktora Kościoła,

1 sierpnia 2023., 

do czytań: Wj 33,7–11;34,5–9.28; Mt 13,36–43

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Mojżesz wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Namiotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem.

Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzył na Mojżesza, aż wszedł do namiotu. Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do namiotu, i wtedy Pan rozmawiał z Mojżeszem. Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu. Cały lud stawał i każdy oddawał pokłon u wejścia do swego namiotu. A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem. Potem wracał Mojżesz do obozu, sługa zaś jego, młodzieniec Jozue, syn Nuna, nie oddalał się z wnętrza namiotu.

A Pan zstąpił w obłoku i Mojżesz zatrzymał się koło Niego, i wypowiedział imię Pana. Przyszedł Pan przed jego oczyma, i wołał: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający bez ukarania go, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia”. I natychmiast skłonił się Mojżesz aż do ziemi i oddał pokłon, mówiąc: „Jeśli łaskaw jesteś dla mnie, Panie, niech pójdzie Pan w pośrodku nas. Jest to wprawdzie lud o twardym karku, ale przebaczysz winy nasze i grzechy nasze i uczynisz nas swoim dziedzictwem”.

I był tam Mojżesz u Pana czterdzieści dni i czterdzieści nocy, nie jadł chleba i nie pił wody. I napisał na tablicach słowa przymierza – Dziesięć Słów.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: „Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście”. On odpowiedział:

Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.

Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego.

Kto ma uszy, niechaj słucha”.

Jest jakąś wielką tajemnicą, że w Starym Testamencie Bóg swoją obecność wśród ludu tak wyraźnie manifestował, podczas kiedy czytając Nowy Testament mamy niekiedy wrażenie, jakoby się ukrywał… W pierwszym czytaniu słyszymy, że kiedy Mojżesz wstępował do Namiotu Spotkania, Bóg w sposób widzialny podążał tam za nim, czego znakiem był obłok, osłaniający wejście do Namiotu.

Słyszymy też, jak Bóg bezpośrednio mówi do Mojżesza, jak wręcz przechodzi przed jego oczyma – chociaż nie mamy wątpliwości, że Mojżesz wówczas nie widział w pełni i w całej jasności Bożego Oblicza, bo wszyscy dobrze wiemy, iż człowiek, żyjący na tym świecie i podlegający jego ograniczeniom, nie jest w stanie ujrzeć Boga i pozostać przy życiu. Dopiero w wieczności będzie nam to dane.

Jednak w jakiejś formie – zrozumiałej dla Mojżesza i dla zgromadzonego ludu – Bóg się pokazał i do Mojżesza przemówił. Mojżesz zresztą zareagował w sposób właściwy w takiej sytuacji, bo natychmiast skłonił się […] aż do ziemi i oddał pokłon. A potem przemówił do Boga, prosząc – po raz już któryś z rzędu – o łaski dla swego ludu. Pomimo, że jest to lud o twardym karku, to jednak Mojżesz liczy na łaskawą cierpliwość Boga, wyrażającą się w tym, że Bóg po raz kolejny da szansę swoim upartym dzieciom…

Widzimy zatem, iż Bóg w żaden sposób się nie ukrywał, mówił i działał bardzo wprost, otwarcie domagając się szacunku ze strony swoich dzieci i dość ostro reagując na przejawy lekceważenia czy buntu. Chociaż też nie od razu, bo zwykle czekał na opamiętanie. Natomiast było to działanie i reagowanie „na bieżąco”. Inaczej, niż zostało nam to pokazane w Ewangelii. Bo tu widzimy obraz ziarna, posianego w rolę, obok którego pojawił się też chwast. Nieprzypadkowo się pojawił. Diabeł go tam posiał.

I pomimo tego, że chwast wprowadza znaczące zamieszanie, jest czymś złym, wyraźnie jego widok koliduje z pięknym obrazem wzrastającego i dojrzewającego zboża, to jednak ewangeliczny Gospodarz nie pozwala usunąć go natychmiast, ale pozwala mu rosnąć aż do żniwa. A wtedy nastąpi oddzielenie – ostateczne, radykalne i skuteczne. Wcześniej jednak Gospodarz czeka, jakby przymyka oko na istnienie i wzrost chwastu, nie reaguje od razu. Dlaczego tak jest?

Z pewnością, jest to tajemnicą Bożego działania i Bożej – nazwijmy to tak – strategii, iż po tym, jak na świat przyszedł Boży Syn i dokonał zbawienia człowieka, otworzył przed nim bramy Nieba i pokazał drogę, do tegoż Nieba prowadzącą – człowiek otrzymał możliwość i szansę dojścia tam bez większych problemów. Oczywiście, o ile tych problemów sam sobie nie stworzy.

Wszystko bowiem, co Bóg miał do powiedzenia człowiekowi, zostało już powiedziane. W Liście do Hebrajczyków słyszymy słowa, iż wielokrotnie przemawiał Bóg do ojców naszych przez Proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. To dlatego Kościół Katolicki, którego mamy zaszczyt być członkami, naucza nas, że już żadnego nowego Objawienia nie będzie – w sensie jakichś nowych prawd wiary, które by nagle miały zostać ogłoszone z Nieba. Wszystko już zostało zapisane na kartach Pisma Świętego – i w tym sensie Objawienie jest zakończone i kompletne.

Natomiast przed nami stoi teraz zadanie, aby „zgłębiać Słowa treść, braciom je radośnie nieść”. A tego na pewno nie przerobimy do końca życia i do końca świata, bo jest to bezmiar i bezkres! Takie jednak zadanie postawił przed nami Pan: powierzył nam swoje Słowo, wyjaśnił je i ciągle pomaga w jego zgłębianiu. I liczy na naszą dojrzałość, na naszą dobrą wolę… I daje nam szansę – ciągle daje nam szansę, czeka na nasz powrót, jeżeli pobłądzimy.

Nie zsyła nam gromów z nieba, ani «węży o jadzie palącym», ale pokazuje konkretne zdania z Pisma Świętego, abyśmy je przemyśleli i wyciągnęli wnioski. Pokazuje nam drogę do świątyni, czeka na nas w Tabernakulum, aby zamieszkać w naszych sercach; pokazuje nam też drogę do konfesjonału. I daje wewnętrzne natchnienia, abyśmy podejmowali dobre decyzje, dotyczące naszego życia doczesnego i wiecznego. W tym sensie, możemy powiedzieć, że naprawdę mówi do nas. Nie zostawił nas samych na drodze do Nieba, nie powiedział: „Macie moje Słowo, macie jasno wskazaną drogę, więc jakoś sobie teraz radźcie”. Nie, On jest z nami na tej drodze, sam nas prowadzi.

Ale nieco inaczej, niż to było w Starym Testamencie – to fakt. Właśnie dlatego, że Syn Boży powiedział nam już wszystko, co powinniśmy wiedzieć, to teraz już – by tak to ująć – ruch jest po naszej stronie. Inicjatywa należy do nas – i decyzja, co zrobimy, jak postąpimy, jakich wyborów dokonamy każdego dnia. A Pan oceni te nasze wybory i decyzje na końcu czasów – tej swojej kompetencji Pan się nie pozbawił, nie zrezygnował z niej.

Bo to jest cały czas ten sam Bóg – On się nie zmienił, nie przestał być sobą, nie jest różny w różnym czasie. On po prostu szuka dróg dojścia do naszych serc i wciąż nowych sposobów przekonania nas, byśmy jako wolni i dojrzali ludzie szli chętnie Jego drogą – aż do Niebios bram!

Zobaczmy więc, jak bardzo nam ufa, jak bardzo liczy na naszą dojrzałość – jak bardzo wiele od nas samych zależy.

Nasi święci Patronowie – przykładem swego życia – pomagają nam wywiązywać się z tego zaufania, jakie Pan w nas pokłada. Jednym z nich jest Patron dnia dzisiejszego, Święty Alfons Maria Liguori, Biskup i Doktor Kościoła.

Urodził się on 27 września 1696 roku, w Marinelli pod Neapolem, w zamożnej rodzinie szlacheckiej. Już w dwa dni później otrzymał Chrzest. Jego ojciec marzył dla niego o karierze urzędniczej. Dlatego też, gdy Alfons ukończył szkołę podstawową, został wysłany na studia prawnicze na uniwersytet w Neapolu. Miał wtedy zaledwie dwanaście lat.

W rodzinnym pałacu miał doskonałych nauczycieli. Wykazywał także od dziecka niezwykłą pilność do nauki i duże zdolności. Kiedy miał zaledwie siedemnaście lat, był już doktorem obojga praw: prawa świeckiego i kanonicznego. Ojciec zaplanował mu też odpowiednie małżeństwo. Wybrał mu nawet kandydatkę na żonę, która jednak niebawem zmarła.

Alfons po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony przekupstwem w sądownictwie, ku niezadowoleniu ojca, postanowił spełnić swoje marzenia. Przed obrazem Matki Bożej w Porta Alba, złożył swoją szpadę i rozpoczął studia teologiczne. Po czterech latach, w roku 1727, mając lat trzydzieści jeden, przyjął święcenia kapłańskie.

Pragnąc jednak życia doskonalszego, marzył o zakonie. Zamierzał najpierw wstąpić do teatynów, potem do filipinów albo do jakiejś kongregacji misyjnej. Nie mógł się jednak zdecydować. Z zapałem oddał się więc pracy apostolskiej nad młodzieżą rzemieślniczą i robotniczą. Gromadził ją w dni wolne od pracy, grał z nimi na gitarze i śpiewał ułożone przez siebie pieśni, uczył prawd wiary. Zasłynął też jako doskonały kaznodzieja. Po trzech latach nadludzkiej pracy, musiał udać się na wypoczynek.

Nie oznacza to bynajmniej, że przestał wówczas pracować. W miejscu swego przebywania zetknął się ze Zgromadzeniem Sióstr Nawiedzenia. Zajął się nimi i przekształcił je na Kongregację Zbawiciela. Był to młody zakon kontemplacyjny. W przyszłości miał on stanowić żeńską gałąź redemptorystów. Alfons zauważył też, że górale, wśród których wówczas mieszkał, nie mają dostatecznej opieki duszpasterskiej.

Dojrzała więc w nim myśl utworzenia zgromadzenia męskiego, które oddałoby się pracy wśród najbardziej opuszczonych oraz zaniedbanych. Tak powstało Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela, znane dziś pod nazwą redemptorystów. Był to rok 1732. Na zatwierdzenie reguł nowej rodziny zakonnej Alfons nie czekał długo. Zatwierdził ją bowiem niebawem Papież Benedykt XIV, w roku 1749.

Tymczasem, w 1762 roku Papież Klemens XIII mianował Alfonsa Biskupem w miasteczku Santa Agata dei Goti. Alfons miał wtedy już sześćdziesiąt sześć lat! Pomimo tego jednak, z młodzieńczym zapałem zabrał się do pracy: wizytował, przemawiał, spowiadał, odwiedzał kapłanów i zagrzewał ich do gorliwości, reformował klasztory, budził nowe powołania kapłańskie i zakonne. Wszystkie dochody, jakie mu pozostawały – prowadził bowiem nader skromne życie – oddawał ubogim i na tworzenie nowych placówek swojego Zgromadzenia. Kiedy nastał głód, sprzedał sprzęty i naczynia domu biskupiego, aby za to kupić chleb dla głodujących.

Jako Biskup, nie tylko nie zmienił surowego trybu życia, ale go nawet obostrzył, twierdząc, że teraz musi pokutować za swoich wiernych. Sypiał mało, jadł tylko zupę, chleb i jarzyny, nosił włosiennicę i kolczasty łańcuch, biczował się często do krwi. Nadmierne trudy, wiek i surowy tryb życia wyniszczyły jego organizm tak, że poczuł się zmuszony prosić Papieża o zwolnienie z obowiązków pasterza diecezji. Po trzynastu latach pasterzowania powrócił więc, w roku 1775, do swoich duchowych synów.

Ci jednak właśnie wtedy, wskutek jakichś niejasnych zatargów politycznych, rozdzieleni zostali na dwie odrębne grupy: nad redemptorystami, zamieszkałymi na terenie państwa kościelnego, Papież ustanowił osobnego przełożonego, zaś redemptorystów neapolitańskich pozbawił wszelkich przywilejów. Sędziwy Założyciel bardzo to przeżywał, jednak wszystko znosił z poddaniem się woli Bożej.

Do tych cierpień duchowych dołączyły się cierpienia fizyczne: reumatyzm, skrzywienie kręgosłupa i inne. Pochylony do ziemi, nie mógł już chodzić i został przykuty do fotela. Wreszcie także Bóg doświadczył go falą udręk moralnych: pokus, oschłości i skrupułów…

Dzisiaj widzimy, że jego trud i poświęcenie nie poszły na marne – założone przezeń zgromadzenie prężnie się rozwija, a u nas w Polsce niezwykle wiele dobrego czyni, prowadząc chociażby tak piękne dzieła, jak: Telewizję TRWAM, Radio Maryja, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej… Dlatego patrząc dzisiaj z wysokości Niebios, Święty Biskup może cieszyć się owocami swojej pracy i swego cierpienia.

A mówiąc współczesnym nam językiem, stwierdzić możemy, iż nasz dzisiejszy Patron był ekspertem w tym, co dzisiaj nazywamy teologią pastoralną. W swojej kapłańskiej pracy wygłosił ponad pięćset misji i rekolekcji! Najwięcej jednak zasłużył się Kościołowi jako pisarz – jeden z najpłodniejszych, jakich znają dzieje chrześcijaństwa. Łącznie wymienia się sto sześćdziesiąt tytułów napisanych przezeń prac, których liczba wydań sięgnęła ponad siedemnaście tysięcy w ponad sześćdziesięciu językach! Alfons Liguori pisał dla wszystkich: dla kapłanów, kleryków, zakonników, spowiedników, wiernych…

Jego dzieła wchodzą swą tematyką w zakres teologii dogmatycznej, moralnej i ascetycznej. Zapewne dlatego, w dniu 26 kwietnia 1950 roku, Papież Pius XII ogłosił Świętego Alfonsa Patronem spowiedników i profesorów teologii moralnej. Jego nauczanie duchowe zdominowało życie chrześcijańskie Italii XVIII wieku.

Alfons Liguori zmarł w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat, w dniu 1 sierpnia 1787 roku. Jego uroczystej Beatyfikacji dokonał w roku 1816 Papież Pius VII, zaś Papież Grzegorz XVI dokonał jego Kanonizacji, w roku 1839. Papież Pius IX ogłosił go, w roku 1871, Doktorem Kościoła.

Wpatrując się w postawę Świętego Alfonsa Marii Liguoriego i słuchając Bożego słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, odpowiedzmy sobie odważnie i szczerze na pytanie, na jaki stopień duchowej dojrzałości z naszej strony Pan może liczyć?…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.