Nie narzekajmy!

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Arkadiusz Bylinka – zaangażowany w swoim czasie, jeszcze przed Seminarium, w działalność młodzieżowych Wspólnot. Życzę wszelkiego dobra duchowego i doczesnego. I zdrowia… Zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj – jak wspomniałem wczoraj – jadę do Kodnia i zamieszkam tam do Uroczystości koronacyjnych. Będę o Was pamiętał w modlitwie!

Dzisiaj słówko moje, nie Janka, bo Janek jest na Pielgrzymce. A skoro o tym mowa, to i o Pielgrzymach wspomnijmy w naszych modlitwach – wesprzyjmy Ich w ten sposób w przeżywaniu rekolekcji w drodze. Niech Pan sam czuwa nad ich wędrowaniem…

A oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Pochylmy się zatem nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan mówi do mnie osobiście – właśnie do mnie, właśnie dzisiaj? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 18 Tygodnia zwykłego, rok I,

7 sierpnia 2023., 

do czytań: Lb 11,4b–15; Mt 14,13–21

CZYTANIE Z KSIĘGI LICZB:

Na pustyni synowie Izraela mówili: „Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy pozbawieni tego wszystkiego. Oczy nasze nie widzą nic poza manną”.

Manna zaś była podobna do nasion kolendra i miała wygląd bdelium. Ludzie wychodzili i zbierali ją, potem mełli w ręcznych młynkach albo tłukli w moździerzach. Gotowali ją w garnkach lub robili z niej podpłomyki; smak miała taki jak ciastko na oleju. Gdy nocą opadała rosa na obóz, opadała równocześnie i manna.

Gdy Mojżesz usłyszał, że lud narzeka rodzinami, każda u wejścia do swego namiotu, wtedy rozpalił się potężny gniew Pana. To wydało się złe Mojżeszowi. Rzekł więc do Pana:

Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie jesteś dla mnie łaskawy i złożyłeś na mnie cały ciężar tego ludu? Czy to ja począłem ten lud w łonie albo ja go zrodziłem, żeś mi powiedział: «Noś go na łonie swoim, jak nosi piastunka dziecię, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich przodkom»? Skądże wezmę mięsa, aby dać temu całemu ludowi? A przecież przeciw mnie podnoszą skargę i wołają: «Daj nam mięsa do jedzenia». Nie mogę już sam dłużej udźwignąć troski o ten lud, już mi nazbyt ciąży. Jeśli chcesz tak ze mną postępować, to raczej mnie zabij, jeśli jesteś dla mnie łaskawy, bym już nie patrzył na swoje nieszczęście”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.

A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: „Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności”.

Lecz Jezus im odpowiedział: „Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść”.

Odpowiedzieli Mu: „Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb”.

On rzekł: „Przynieście mi je tutaj”.

Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

Dwa ciekawe teksty biblijne otrzymujemy w dzisiejszej liturgii. Oba – by tak to ująć – mówią o… jedzeniu… Bo w pierwszym czytaniu, z Księgi Liczb, słyszymy szemranie Izraelitów: Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy pozbawieni tego wszystkiego. Oczy nasze nie widzą nic poza manną… Po czym otrzymujemy informację o samej mannie – czym była, jak wyglądała, jak smakowała… Nade wszystko zaś – informację o tym, że jednak zawsze była, codziennie wręcz „czekała” na Izraelitów, kiedy tylko rano wstawali i wychodzili z namiotów.

A z kolei w Ewangelii słyszymy takie oto słowa szczerej troski uczniów Jezusa: Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności. Chyba możemy im na konto wpisać dużego plusa za takie serdeczne i ludzkie podejście do potrzeb ludzi, którzy na tyle wytrwale słuchali Jezusa, że wręcz zapomnieli o tym, że są głodni i jednak powinni coś zjeść. To oczywiście brzmi bardzo dziwnie i może nawet niewiarygodnie, bo jak można zapomnieć o tym, że się jest głodnym, a jednak…

Wydaje się, że taka sytuacja nie jest tak zupełnie niemożliwa – może się wydarzyć wtedy, kiedy człowiek tak intensywnie czymś się zajmie, tak się czymś zaaferuje, że o całym świecie zapomni. I wtedy cały dzień będzie coś takiego interesującego i intrygującego go robił, że nawet czasu nie będzie miał na to, by coś zjeść, ani nawet na to, by pomyśleć o tym, że warto by coś zjeść, bo tak jego umysł będzie zajęty ową interesującą go sprawą, że już nie starczy tam miejsca na inne refleksje i potrzeby.

Taka sytuacja jest możliwa – i może nawet w takiej się raz czy drugi znaleźliśmy – może coś nas tak mocno „wciągnęło”, że ani o jedzeniu nie myśleliśmy, ani o spaniu, ani o czymkolwiek innym, bo dana sprawa okazała się tak absorbująca całą uwagę… Może i my mamy takie doświadczenie. Jeżeli tak, to przypomnijmy sobie, jaka to sprawa wówczas tak nas zaintrygowała, tak nas „wciągnęła”?…

Zapewne, była to jakaś kwestia bardzo ważna, albo może bardzo ciekawa, nowatorska, a może jeszcze jakoś oddziałująca na naszą wyobraźnię i na nasze nastawienie, że nic poza nią wtedy nie istniało. To musiała być jakaś kwestia naprawdę wyjątkowa – żeby tak bardzo mogła człowieka zaabsorbować.

Jakże się trzeba cieszyć i jak mocno docenić fakt, że dla tych ludzi, o których dowiadujemy się dziś z Ewangelii, iż najpierw Jezusa szukali, chodzili za Nim, a potem trwali przy Nim, zasłuchani w Jego słowo – właśnie ta bliskość Jezusa i Jego słowo były takimi wartościami, o jakich tu sobie mówimy. Czyli – tak bardzo absorbującymi, że nawet się o jedzeniu nie myśleli, o spaniu, o jakimkolwiek dogadzaniu sobie.

Dla tych ludzi spotkanie z Jezusem, usłyszenie Jego słowa i doświadczenie Jego mocy – co jak się dowiadujemy, dokonało się poprzez liczne uzdrowienia – było ogromną wartością, wielką szansą, wielkim bogactwem. Potrafili to docenić! I dla wejścia w tę jedność z Bożym Synem – potrafili się tak poświęcić!

Jakże to różna postawa od tej, jaką pokazali Izraelici w pierwszym czytaniu. Oni też doświadczyli wielkiej Bożej mocy już tyle razy: prowadzeni przez Niego, wyszli z Egiptu po czterystu pięćdziesięciu latach, przeszli cudownie przez Morze Czerwone, nie do zliczenia także były drobne znaki, których Bóg co i raz wśród swego ludu dokonywał.

A jednak, w odpowiedzi usłyszał dziś te haniebne słowa: Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy pozbawieni tego wszystkiego. Oczy nasze nie widzą nic poza manną…

Już nawet nie mówiąc o braku wdzięczności wobec Boga, to było to zupełne, ale to piramidalne kłamstwo, bo oni tam, w Egipcie, głodem przymierali, a nie zasiadali przed garami mięsa! Oni tam jedli jakieś resztki, jakieś naprawdę „byle co”. Tu mieli pokarm może – owszem – codziennie taki sam. Ale go mieli! Codziennie go mieli! I w ogóle nie musieli się starać, uprawiać ziemi, chodzić koło tego, stać godzinami w kolejkach – mieli wszystko „na teraz”! I pomimo tego – takie słowa?…

Zobaczmy, jak skrajnie różne nastawienie do Boga i do Jego bliskości, do Jego łaskawości i Jego działania – mogą prezentować ludzie. I to z jednego narodu – chociaż, faktycznie, na przestrzeni wielu wieków. Aczkolwiek, w tym przypadku, odległość czasowa pomiędzy wydarzeniem z pierwszego czytania, a tym z Ewangelii – nie ma tak naprawdę znaczenia. Znaczenie ma to, co w swoim sercu ukrywa człowiek – jakie nastawienie do Boga, do drugiego człowieka, do całego świata i wreszcie: do samego siebie.

Jeżeli to serce jest otwarte na Boga i pragnie Boga – nawet do tego stopnia, że o własnych, doczesnych potrzebach zapomina – to Bóg sam zadba i o te potrzeby wieczne, i także o te doczesne! Tak się stało dzisiaj w Ewangelii: Jezus zaradził prośbie Apostołów w sposób dla nich samych absolutnie zaskakujący. Okazało się, że zdobycie pokarmu dla tak wielkiej rzeszy ludzi to żaden problem – skoro ci ludzie tak bardzo otworzyli się najpierw na duchowe dary, którymi obdarzał ich Jezus. Wówczas zdobycie pokarmu doczesnego – to już był dla Jezusa po prostu drobiazg.

Natomiast kiedy człowiek jest tak zapatrzony w siebie i tak rozkapryszony w kwestii swoich własnych zachcianek, że tylko uskarża się i narzeka, to naprawdę może stracić wszystko! Powiedzmy sobie bowiem szczerze, że niezwykle dramatycznie i – dodajmy odważnie – wyjątkowo denerwująco brzmią te oto słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Gdy Mojżesz usłyszał, że lud narzeka rodzinami, każda u wejścia do swego namiotu, wtedy rozpalił się potężny gniew Pana. To wydało się złe Mojżeszowi.

Czy wyobrażamy sobie tę sytuację? Oto wielkie pole namiotowe i przy poszczególnych namiotach gromadki ludzi – rodziny, zamieszkujące dane namioty – i jedno wielkie szemranie, jedno wielkie narzekanie, jedno wielkie biadolenie i uskarżanie się na swój los. Wydaje się, że z całej dzisiejszej liturgii Słowa właśnie ten obraz i te słowa jakoś tak najmocniej „uderzają” w wyobraźnię i wrażliwość czytelnika – nawet bardziej, niż opis cudownego rozmnożenia pokarmu przez Jezusa.

Oczywiście, to są dwie skrajnie różne sytuacje, zupełnie inna atmosfera, charakteryzująca jeden i drugi opis. Ale właśnie to narzekanie wydaje się czymś tak niesamowitym, a jednocześnie – jak wspomnieliśmy – tak denerwującym, że wcale nas raczej nie dziwi reakcja Mojżesza, który w tym momencie miał serdecznie dość całego tego towarzystwa! Chyba każdy z nas zareagowałby podobnie.

Może więc warto tak na spokojnie dzisiaj – skoro takie właśnie Słowo otrzymujemy – zastanowić się, jak my reagujemy na tyle darów Jezusowej miłości do nas? Czy w ogóle te dary widzimy, czy je doceniamy, czy potrafimy za nie podziękować? I zrobić z nich dobry użytek?

Czy może jedynie narzekamy, narzekamy, narzekamy… „Jak to Polacy…” – pewnie ktoś doda. Może i tak, ale chyba nie do końca. Bo nie wszyscy Polacy narzekają. A znowu – nie tylko Polacy narzekają. Izraelici też narzekali.

Obym ja nie narzekał… A jeśli mam taką skłonność – to żebym jeszcze dziś przestał! A zaczął dziękować! I cieszył się tym, co Pan daje. Na pewno – będzie się z czego cieszyć i będzie za co dziękować… Życia na to nie starczy!

A zatem – jak widzimy – dzisiaj mowa nie tylko o jedzeniu… Wprost przeciwnie, w dzisiejszym Bożym słowie mowa o sprawach dużo poważniejszych…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.