W Domu Matki…

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, wszystko, co dzisiaj przeżywam głęboko w sercu, starałem się zasygnalizować w rozważaniu. Zechciejcie je uważnie przeczytać… Będę wdzięczny za Wasze refleksje.

A z okazji święta narodowego proszę, abyśmy serdecznie modlili się o Boży porządek w naszej Ojczyźnie.

Teraz zaś pochylmy się już nad Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zastanówmy się, co dzisiaj konkretnie mówi do mnie Pan? Czego tak szczególnie ode mnie osobiście oczekuje? Duchu Święty, podpowiedz!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,

Uroczystości Koronacyjne Obrazu Matki Bożej Kodeńskiej,

15 sierpnia 2023., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Ap 11,19a;12,1.3–6a.10ab; 1 Kor 15,20–26; Łk 1,39–56

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

Ukazał się też inny znak na niebie: Oto wielki Smok ognisty, ma siedem głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko.

I porodziła Syna – Mężczyznę, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc.

Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

Wtedy Maryja rzekła:

Wielbi dusza moja Pana,

i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.

Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.

Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą

wszystkie pokolenia.

Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,

święte jest imię Jego.

A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie

nad tymi, którzy się Go boją.

Okazał moc swego ramienia,

rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.

Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.

Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.

Ujął się za swoim sługą, Izraelem,

pomny na swe miłosierdzie.

Jak obiecał naszym ojcom,

Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.

to wielkie Święto, jakie dziś przeżywamy; w tę niezwykłą Uroczystość – zwracamy nasze oczy i serca ku Najświętszej Maryi Pannie, jako Królowej Nieba i ziemi, bo oto dzisiaj wspominamy Jej przejście z ziemi do Nieba. Nikt z ludzi tego nie widział, jedynie piękna tradycja podaje, że Maryja, po Wniebowstąpieniu Jezusa, zamieszkała w Jerozolimie, blisko Wieczernika. Tak, jak polecił na Krzyżu sam Jezus, wziął Ją do siebie Apostoł Jan. Przyjmuje się też, że zmarła śmiercią naturalną, po czym została pochowana w Getsemani, u stóp Góry Oliwnej, w Dolinie Jozafata.

A według innej, pięknej tradycji, Apostołowie po jakimś czasie, w tym właśnie grobie, zamiast Jej ciała, znaleźli kwiaty. Stąd dzisiejszą Uroczystość polska pobożność nazwała Świętem Matki Bożej Zielnej i dlatego przynosi się dziś do pobłogosławienia kwiaty, zioła i kłosy zbóż. Silna jest bowiem wiara Ludu Bożego, że zioła poświęcone w tym dniu – za pośrednictwem Maryi – otrzymują moc leczniczą i chronią od chorób i zarazy. Rolnicy tego dnia dziękują Bogu za plony ziemi i ziarno, które zebrali z pól. My także dzisiaj włączamy się w to dziękczynienie.

Samo zaś przekonanie o tym, że Maryja rzeczywiście po śmierci – którą według innej, pięknej tradycji, nazywamy Zaśnięciem – została nie tylko z duszą, ale i z ciałem zabrana do Nieba, doczekało się orzeczenia dogmatycznego Papieża Piusa XII.

Po wnikliwym zbadaniu całej sprawy, a także po przekonaniu się, że tak wierzy praktycznie cały Kościół – i to od najdawniejszych wieków – Papież ten, w dniu 1 listopada 1950 roku, w Konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”, autorytatywnie stwierdził: Powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”.

Dzisiaj tę tajemnicę wspominamy, dzisiaj ją rozważamy i chcemy z niej zaczerpnąć jakąś głęboką inspirację i naukę, która by nam pomogła w naszej drodze do zbawienia. Dlatego wpatrujemy się w niezwykły obraz, ukazany w dzisiejszym pierwszym czytaniu, z Księgi Apokalipsy Świętego Jana Apostoła: Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

Jest to – jak słyszymy dalej – Niewiasta zwycięska. Oto bowiem wystąpił do walki wielki Smok ognisty, który ma siedem głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko.

Jednak zarówno Niewiasta, jak i Jej Dziecko, zostało osłonięte przed mocą Smoka – zostało uratowane przez samego Boga: Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga. Dlatego z Nieba mogła wybrzmieć ta wieść radosna i wielka: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca!

Trudno tego zdania nie łączyć z pięknym hymnem, który Maryja dzisiaj wyśpiewała w domu Elżbiety: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją. Okazał moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych… Tak, to właśnie na tym polega zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca!

Chociaż – przyznajmy – okoliczności, jakie towarzyszyły wyśpiewaniu tegoż hymnu przez Maryję, były „mało niebiańskie”… Raczej mamy do czynienia z prozą codzienności – i to nawet trudnej, uciążliwej, męczącej! Przecież Maryja – sama już będąc w stanie błogosławionym – pokonała długą i trudną drogę, liczącą ponad sto pięćdziesiąt kilometrów, aby pomagać w znoszeniu trudów codzienności swojej starszej Krewnej, którą Pan w tak późnym wieku obdarzył łaską poczęcia. Można powiedzieć, że te okoliczności są tak twarde, surowe i wymagające, że – przynajmniej na pierwszy rzut oka – nie kojarzą się wcale ze wzniosłością słów, wypowiedzianych przez Maryję. Ale to tylko na pierwszy rzut oka.

Bo po głębszym namyśle dojdziemy łatwo do wniosku, że Niebo tak naprawdę zaczyna się tu, na ziemi – i że drogami ziemskimi do Nieba dochodzimy. I ziemski trud, codziennie cierpliwie podejmowany – to jest właśnie najprostsza droga do Nieba. Dlatego nie może nas razić rzekomy brak spójności między tym, co Maryja powiedziała, a tym, czym miała się zająć u Elżbiety przez trzy miesiące, pokonawszy uprzednio tak trudną drogę. Wbrew pozorom, między jednym, a drugim – zachodzi pełna zgodność.

Bo Maryja, swoją obecnością, uczyniła dom Elżbiety przedsionkiem Nieba. A swoją pokorną i pracowitą posługą pokazała wszystkim, jak zasługiwać na Niebo, jak do Nieba dążyć… Tą pokorną i pracowitą posługą było całe życie Maryi, dlatego dzisiaj do Niej w pierwszej kolejności odnoszą się te słowa z drugiego dzisiejszego czytania, z Pierwszego Listu Apostoła Pawła do Koryntian: I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc.

Maryja była pierwszą spośród tych, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Dlatego Kościół głęboko wierzy, że z duszą i ciałem została wzięta do Nieba. Tak, bo w Niej nie było nic, co by nie było z Boga. W Niej nie było nic, co by nie należało do Chrystusa. W Niej nie było nic, co by nie było ze względu na Chrystusa. Ona cała była dla Boga – i cała dla ludzi. Dlatego oczywistym było dla Wspólnoty Kościoła, że Jezus zabrał Ją do siebie, uczynił Ją w całej pełni Uczestniczką swojej niebieskiej chwały.

A kiedy już wszyscy zbawieni znajdą się tam, gdzie Maryja, a więc przed Obliczem Pana, wtedy – jak słyszymy – nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. I to właśnie wtedy dokona się to, co zapowiada pierwsze dzisiejsze czytanie, iż teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca.

Mówimy tu o rzeczach wielkich, niezwykłych, potężnych, daleko wykraczających poza ludzki sposób pojmowania. A przecież – raz jeszcze zauważmy – Maryja żyła na tym świecie, jak każdy z nas i dzieliła wszystkie trudy codzienności, wszystkie bolączki swego czasu, wszystkie dylematy, jakimi żył ówczesny świat i Jej naród. Ona była dla Nieba i przez całe życie zdążała do Nieba – ale drogami ziemskimi.

I choć wzięta do Nieba, to jednak nadal wybiera sobie na tej ziemi miejsca, do których pielgrzymują Jej dzieci, aby w ten sposób spotkać się z Nią, zjednoczyć się z Nią i za Jej prowadzeniem – zbliżyć się do Nieba. Jednym z takich miejsc jest z pewnością to, do którego w tych dniach pielgrzymujemy – kto może, to fizycznie, a kto nie może, to sercem.

Znajduje się ono w północno–wschodniej części województwa lubelskiego, w Kodniu nad Bugiem. To właśnie tu znajduje się Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, noszącej – między innymi – tytuł Matki Jedności. Opiekują się nim obecnie Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej.

W głównym ołtarzu tutejszego kościoła znajduje się cudowny obraz Matki Bożej o wymiarach: 223 – 128 cm. Maryja wraz z Dzieciątkiem ukazana jest na nim w całej postaci. Obydwoje ubrani są w szaty, które układają się stożkowo. Na szczególną uwagę zasługuje oblicze Jezusa – jest to pomniejszona twarz dorosłego mężczyzny. Z tyłu obu Postaci znajduje się olbrzymia, zajmująca prawie połowę obrazu aureola.

Obraz według tradycji został namalowany w VI wieku przez Świętego Augustyna z Canterbury, na prośbę Papieża Grzegorza I, jako kopia rzeźby Matki Bożej, która znajdowała się w jego prywatnej kaplicy. Papież postanowił podarować rzeźbę Leanderowi, Arcybiskupowi Sewilli, który umieścił ją w sanktuarium w Guadalupe, w Hiszpanii.

Obraz natomiast pozostał w papieskiej kaplicy aż do czasów Papieża Urbana VIII, gdy w 1630 roku miał go wykraść z Rzymu książę Mikołaj Sapieha, zwany Pobożnym po tym, jak przed tym właśnie Obrazem doznał cudownego uzdrowienia. Cała ta historia w sposób niezwykle barwny opisana została przez Zofię Kossak – Szczucką w powieści „Błogosławiona wina”. Skradziony Obraz Mikołaj Sapieha umieścił w kościele Świętej Anny w Kodniu, gdzie znajduje się do dziś.

Już będąc w Kodniu, Obraz został ukoronowany, 15 sierpnia 1723 roku, przez Biskupa łuckiego Stefana Rupniewskiego. W kwietniu 1875 roku, kościół w Kodniu trafił w ręce prawosławnych, co sprawiło, że od sierpnia tegoż 1875 roku do września 1927 roku, Obraz znajdował się na Jasnej Górze. Pamiątką tego pobytu jest jego kopia, umieszczona w jasnogórskim Wieczerniku.

Do Kodnia powrócił w dniach 3 i 4 września 1927 roku, wieziony uroczyście przez Warszawę. W 1973 roku, Papież Paweł VI nadał świątyni kodeńskiej tytuł Bazyliki Mniejszej, a Papież Jan Paweł II, w 1997 roku, zatwierdził tytuł Matki Bożej Kodeńskiej jako Matki Jedności. Obecnie Kodeń jest najbardziej znanym ośrodkiem kultu Maryjnego na Podlasiu oraz miejscem spotkań ekumenicznych.

to właśnie dzisiaj dokona się tu uroczysta ponowna Koronacja Obrazu Matki Bożej – Królowej Podlasia, Matki Jedności, Pani naszych serc. Dokona tego Legat Papieski, nakładając na Obraz Korony, pobłogosławione przed rokiem przez Papieża Franciszka. Korony te są naprawdę przepiękne, a ich kształt i wystrój kryje w sobie bardzo określoną treść. Tak mówi o tym sam ich twórca, znany już szeroko i cieszący się dużą renomą Artysta gdański, Mariusz Drapikowski:

Zarówno Korona Chrystusa, jak Matki Bożej, swoim zamkniętym kształtem, zwieńczającym otok z lilii andegaweńskich, mówią o ich godności królewskiej. Ponadto, lilie są znakiem czystości, niewinności i bezkresnej miłości. Kształt ich wypełnia bursztyn, o którym mówi się, że zamyka w sobie światło, a Chrystus o sobie mówił: Ja jestem światłością świata. Wykorzystany tutaj został bursztyn złocisty i niezwykle rzadki bursztyn biały.

Złoto użyte do wykonania koron, to także materiał podkreślający królewskość Jezusa i Maryi. Obie korony ozdabiają także perły – klejnoty organiczne, których powstanie łączy się z bólem perłopława, który choć sam ginie, pozostawia cenny dar, symbolizujący wiarę i zmartwychwstanie.

Korona Matki Bożej ozdobiona jest dodatkowo szafirami i cyrkoniami. Błękit szafiru odnosi się do koloru nieba i Matki Bożej, a krystalicznie lśniące cyrkonie symbolizują czystość i niewinność. Pewnego rodzaju symboliczną oś wertykalną wyznaczają: kamień z groty Narodzenia i zwieńczająca koronę postać Ducha Świętego. To podczas Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, została Ona napełniona Duchem Świętym, a w Betlejem wydała na świat Syna Bożego.

Koronę Chrystusa wyróżniają ponadto umieszczone na niej rubiny, których czerwień, to barwa męki, ofiary i miłości, a w dolnej części kamień z Golgoty, zaś na szczycie, znajduje się kula i na niej krzyż – znak Zbawienia świata i nadziei.”

Tak swoje dzieło opisuje sam jego twórca, a ten, kto miał możliwość je zobaczyć, z pewnością potwierdzi, że jest ono wyjątkowe. Jednak nie w zewnętrznym pięknie Koron tkwi cała istota i główna treść przeżywanych Uroczystości. I nie w całym rozmachu organizacyjnym i logistycznym, który od długiego już czasu towarzyszy wielotorowym przygotowaniom. I nie w remoncie Bazyliki i jej głównego ołtarza, ani także w organizacji wielu i różnych wydarzeń towarzyszących, jak występy chórów i orkiestr, czy zaproszenie całej plejady dostojników kościelnych i państwowych. To nie w tym rzecz! A nawet – nie w samym geście nałożenia Koron, który dzisiaj się dokona.

To wszystko zapewne jest ważne, ale to wszystko może pozostać tylko wielkim szumem, biciem piany i znakiem ogromnej próżności tych, którzy to wszystko robią, chcąc się w ten sposób wykazać i pokazać. To wszystko może być jedną wielką tak zwaną „ściemą”, jednym wielkim blichtrem, za którym nic nie stoi. Tylko pieniędzy masa zostanie wydana, ludzie się namęczą, ale szum w końcu ucichnie, pył opadnie – i co zostanie? Nic nie zostanie.

Nic – jeżeli w tym wszystkim zabranie wiary! I jeżeli przeżycie Koronacji nie będzie jednoczesnym ukoronowaniem Jezusa i Maryi w moim sercu, w moim życiu… Jeżeli przez przeżycie tych wydarzeń nie zrobię chociażby jednego kroku w kierunku mojego wniebowzięcia – oczywiście, nie takiego, jak wniebowzięcie Maryi, ale jednak – i jeżeli nie stanę się bardziej świętym na co dzień. Tak, jak Maryja, która swoją świętość pokazywała i rozwijała, służąc cierpliwie i z oddaniem swej Krewnej Elżbiecie – ale nie tylko w ten sposób.

I dlatego osobiście jestem tu już od kilku dni, aby samemu, wewnętrznie się do tego wydarzenia przygotować i przeżyć je jak najgłębiej – z nadzieją na mocny impuls do osobistego pogłębienia wiary. Bardzo bym chciał, by Koronacja Obrazu, w który wpatruję się tak często z miłością tu, w Kodniu, jak i na milionie obrazków, porozstawianych i porozwieszanych w miejscach mojego przebywania, podróżowania i pracy – stała się okazją do rozpoczęcia nowego etapu życia wiarą. Aby to był nowy impuls!

Dlatego tu przyjeżdżam, dlatego chciałbym – dopóki Bóg pozwoli – tu przyjeżdżać, dlatego również Was do tego zachęcam! I to właśnie z tych najgłębszych i najbardziej duchowych pobudek. Nie ze względu na cokolwiek lub kogokolwiek – na przykład, nie ze względu na Ojców Oblatów i nie do Ojców Oblatów, których posługę cenię, ale którzy będąc stróżami tego miejsca – nie są, z oczywistych względów, jego właścicielami! Przybywać tutaj – mamy prawo wszyscy: i duchowni diecezjalni, i duchowni z innych zakonów i zgromadzeń, i siostry zakonne, i wszyscy wierni świeccy. Bo przybywamy tu do naszej Matki!

Dlatego wszyscy mamy to prawo, bo Ona sama nam je daje. Ona zaprasza nas do swego Domu, bo to jest Jej Dom i przede wszystkim ze względu na Nią mamy tu przybywać. Ja sam często powtarzam, że przybywam tu do Matki, a nie do Ojców…

Przybywajmy tu, moi Drodzy, a kiedy nie możemy – łączmy się z tym miejscem sercem! Niech każde przybycie tutaj – będzie konkretnym krokiem do przodu na drodze naszego życia wiarą, a tym samym: konkretnym krokiem w kierunku Nieba. Niech Koronacja, którą dziś przeżyjemy, będzie wielkim duchowym darem dla nas i impulsem do prawdziwego, trwałego, duchowego przełomu.

O to dzisiaj tutaj modlę się dla siebie – oraz dla każdej i każdego z Was!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.